Biblioteki dawniej i dziś

Czy dzisiejsza definicja „dobrej edukacji” rzeczywiście oznacza solidne wykształcenie? Czy powszechna aprobata wobec gotowości do przyjęcia przez  człowieka ciężkiej pracy i obowiązków edukacyjnych, przyjmowana bez głębszej analizy, do jakiego celu ten trud prowadzi, jest faktycznie rzeczą dobrą? Czy zdobycie jakiegoś nic dla pracodawców nieznaczącego dyplomu, który jest  z prawdą o życiu człowieka niepowiązany albo i jej zaprzeczający, jest czymś roztropnym? A dalej, czy wytężona praca przez cały tydzień podsumowana wydaniem zarobionych pieniędzy na rozrywkę w czasie weekendu jest czymś słusznym? System pasożytuje na niskich, zwierzęcych apetytach ludzkich; sami też ludzie, nieograniczeni przecież w swej jednostkowej autonomii, przyjmują podsuwaną im ofertę.  Działanie systemu wcale ich winy nie usprawiedliwia ani nie umniejsza. Powstał on jako konsekwencja zabiegów polityków, władców masmediów, biznesmenów. Oni dla swoich własnych celów bardzo starają się  o zaspokojenie pożądliwości mas. Czego pragną masy?  Jakiego wyboru dokonają ludzie, mając alternatywę pojechania do centrum handlowego-gastronomicznego lub pójścia do publicznej biblioteki?
Kiedyś wysłałem swojemu mentorowi dwa cytaty, odnoszące się do ważności publicznych bibliotek: „Jeśli ktoś na prawdę chciałby być mądry, to taki człowiek wszedłby do publicznej biblioteki i nie wybył stamtąd przez 60 lat” i „Największym wrogiem systemu jest publiczna biblioteka”.  Moj mentor skomentował tę kwestię supermarket vis biblioteka następująco: „Większość z tych bardzo nielicznych ludzi, pojawiających się  w publicznych bibliotekach, idzie tam, żeby oglądać pornusy”.
Kiedyś budowałem fundamenty moich politycznych poglądów na podstawie programu polskiej  konserwatywno-liberalnej partii, UPR. Podsumowałbym charakter tej platformy politycznej, jako zachowawczy w zakresie moralności i liberalny w ekonomii. Słusznie krytykowała ona demokrację rozumianą jako zwykłą większość głosów -  nie miała zamiaru, na przykład, godzić się z większością, która popierałaby praktyki aborcyjne. Z drugiej strony oni byli za prawie totalną wolnością ekonomiczną, argumentując, że rynek zawsze, wcześniej czy później, wybierze dobrze i zdoła się sam, bez niczyjej ingerencji, skorygować. Jest w tym niestety sprzeczność: rynek wybierze supermarket a nie bibliotekę, pornusy a nie muzeum. I jeśli pozostawić to rynkowi, to nie będzie ani muzeów ani bibliotek.
Wina za to obciąża każdego człowieka przynależnego do tej masy. Jednakże  słowo „pasterz” pojawia się w Biblii wiele razy, co wskazuje wielką odpowiedzialność przywódców, którzy winni są prowadzić tych zagubionych, upadłych i upadających  w stronę   Dobra i Prawdziwego Boga. Ci pociągający za sznurki w dzisiejszym świecie,  czyli politycy i „przywódcy duchowi”, w swej większości nie dbają wcale o ten cel, okazują się oni pasożytami - wykorzystują  ustawicznie tych zagubionych i  dbają raczej o to, żeby pozostali oni w tym stanie.
(z niewydanej autobiografii Gustawa Roloffa „Najważniejsza walka”)
 
  Siedziałem na korytarzu Biblioteki Łopacińskiego. Moja głowa starała się rozdysponować rosnące fale myśli o chwale i nienawiści, o mądrym ustroju bibliotek i o ich elektronicznym potężnym następcy, o nieustannych wysiłkach kłamstwa, o skali cenzury i manipulacji, z których  ludzie nie zdają sobie sprawy, o zakamuflowanych dyspozytorach współczesnego dziejstwa. Nieco zmęczony usiadłem tu przypadkowo, ciesząc się ze znalezienia chłodniejszego miejsca. A lepszej pozycji dla opanowania i zsyntetyzowania refleksji nie mogłem znaleźć. Biblioteka! Ta jest moim ulubionym obiektem w Lublinie. Znam ją od 1976-ego. Odsłużyła swoje dla mnie i dla całego narodu. Dla mnie to czytelnie, wypożyczalnia, katalogi, księgarnia, sal wystawowa (dawniej BWA) – u góry, po lewej, przede mną. Dla ogółu chyba bardziej znaczy jako miejsce ukrycia i  ocalenia przed niemiecką nienawiścią zwycięstwa grunwaldzkiego. Obrazy Matejki znajdowały się jakiś czas  tu obok, gdzie dziś pomieszczenia biurowe, a gdzie kiedyś była większa sala. Skrzynia z nimi udawała postument bibliotekarskiej lady.
  Dziesięć czy kilkanaście lat od czasu, kiedy to G. Roloff prowadził swoje rozważania, zmieniło w naszej rzeczywistości dużo. Samo pojęcie biblioteka kojarzy się młodszym ludziom bardziej z określonym układem pamięci komputera niż z budynkami, których zawartość jest coraz mniej żywa i z biegiem lat, w obliczu wszechogarniającej digitalizacji, będzie widziana jako zbiór eksponatów. Przestrzeń wolności, o jakiej Roloff wspomina, przeniosła się do Sieci, która stała się  Nowym Światem na nowo porządkującym ludzką aktywność i którego częścią jest szybko budowana kolosalna biblioteka. Stare jeszcze się trzyma, ale nie jest prawdziwą sentencja: Google dostarcza ci 100 000 odpowiedzi, bibliotekarz może przynieść ci właściwą /Neil Gaiman/.
 
  W gruncie rzeczy bibliotekarz, księgarz, gazeciarz, nauczyciel nie powinni mieć szans jako źródło wiedzy. Co by nie powiedzieli, to i tak teraz lub w przyszłości można będzie znaleźć w megabibliotece. Teoretycznie jeszcze więcej, gdyż biblioteka to miejsce, w którym dowiadujesz się, czego nauczyciele bali się uczyć /Alan M. Dershowitz/. Czy tak? Aż tam nas puszczą w tej Sieci? Myślę, że na pewno nie. W Lublinie „spalili” pół Biblioteki Pedagogicznej, żeby nie można było zobaczyć jakimi są idiotami.
 
Siedziałem na wprost tablicy: „W tym gmachu od 9 IX 1939 do 9 IV 1941 były ukrywane obrazy Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem” i „Kazanie Skargi” bezcenne dzieła kultury polskiej. W XXV lecie PRL, w XXX lecie wybuchu wojny – społeczeństwo Lublina.” Wszystko tu prawie słuszne, nawet ten nie dla wszystkich dziś zrozumiały skrót PRL daje się przełknąć. Powinienem chyba napisać o fascynującej ucieczce obrazu, za wydanie którego nagroda rosła do końca okupacji. To symbol potęgi i chwały, co do dziś stoi kością w gardle wrogom Polski. Ale z całego tego napisu najważniejsze jest dla mnie „Społeczeństwo Lublina”. Brzmi przyzwoicie. Dlaczego? Kontrastuje to z bezczelnością podpisu na innej tablicy, która znajduje się parę kroków stąd na budynku należącym do uniwersytetu. Między nim a kościołem wybudowanym przez jeńców wziętych do niewoli w bitwie pod Grunwaldem, stoi pomnik Jana Kochanowskiego, polskiego poety wymiaru potężnego. Jakby nad jego głową i nad polskim duchem tego miejsca widnieją podpisy fundatorów tablicy upamiętniającej żydowskiego pochodzenia absolwentki szkoły. Gazeta Wyborcza, UMCS, Brama Grodzka – widzę to jako w kamieniu wyrytą antypolskość.
  Tak jak w tym zakątku, w którym kiedyś znajdowało się też  wejście do „komunistycznej” Biblioteki Pedagogicznej,   postarano się o przytłumienie polskiego ducha, obnosząc i dowartościowując co małe, tak cała Sieć i wszystkie egzemplarze z  jej bibliotek mają  być odpowiednio dobrane i opatrzone stemplem Cenzora. I okazuje się to całkiem łatwe do wykonania.
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

14-06-2018 [01:15] - wielkopolskizdzichu | Link:

Na czym polega antypolskość tych napisów?

Obrazek użytkownika St. M. Krzyśków-Marcinowski

14-06-2018 [10:18] - St. M. Krzyśków... | Link:

Dobre pytanie. Trudno mi na nie odpowiedzieć krótko. problem należy sprowadzić do definiowania oraz interpretowania zjawisk historycznych, co z kolei, jeśli ktoś, jak ja, odmawia historii miejsca w świecie nauki, czyni te próby zbliżenia stanowisk beznadziejnymi.
Na obszar największej polskiej chwały oręża,  państwowości i kultury [Grunwald i jeszcze Kochanowski] wchodzi ktoś ze swoją gazetą, z jej tytułem, z całą nędzą uzurpowania sobie znaczenia [Gazeta Wyborcza]. pojawienie się na trwałe jakiegokolwiek tytułu gazety w tym miejscu jest czymś fatalnym. Coś tymczasowego, nieważnego próbuje eksponować się w kradzionym splendorze. Tym bardziej jest to dla mnie gorszące, 
że traktuję GW jako gazetę żydowską (a nie jako żydowską gazetę dla Polaków) z tytułem i pozycją na wejście ukradzionymi Polakom. Wątku o tym nie będę tu rozwijał, postaram się o wpis na NB z tym związany – będzie o mojej definicji żydokomuny. Postaram się być bardziej konkretny i oczywisty niż ostatnio.
W Bramie Grodzkiej, antypolskim ośrodku, gdzie prawdziwych  Żydzi niewielu (a więc znowu żydokomuna), przedstawia się Żydów jako szczep prawdziwie królewski (byli bezpośrednio poddanymi polskich królów) w odróżnieniu od ciemnego, zniewolonego chłopstwa, czyli najniższej kategorii gojów. Leci ta propaganda w świat we wszystkich jego głównych językach. Na skwerze J. Kochanowskiego mamy tego podsumowanie (zderzenie ukrytych znaczeń).
Nie czuję, żebym Panu to solidnie wyjaśnił, więc może podam jeszcze  dwa przykłady.
1. Oprócz bitwy pod Grunwaldem i Odsieczy Wiedeńskiej uważam udział Polaków w Operacji Berlińskiej (1945) za największy powód do chwały w zakresie zwycięstw militarnych. Ja mam do tego absolutne przekonanie, a jak to jest dziś w Polsce opowiadane. Nasi wrogowie skutecznie każą nam się tego wstydzić. Tak właśnie wygląda garb relatywizmu historii.

2. Na skwerze J. Kochanowskiego postawiono z okazji 700-lecia Lublina jeszcze jeden pomnik. To wykonany w czerwonym tufie chaczkar, tradycyjny krzyż ormiański. Wspaniała rzecz w tym miejscu. Jest w tym niestety jeden poważny zgrzyt, coś czego nie mogę akceptować – w kamieniu na dole, na integralnej części pomnika, wykuto, iż jest to dar ambasadora Armenii, pana to takiego a takiego. 700 lat. 1000 lat, 2500 lat (Armenii) w tym pan urzędnik ze swoim ja. Dlatego podpis Społeczeństwo Lublina z tablicy w Łopacińskim tak mi się spodobał. Kompletnie inaczej bym ten chaczkar odbierał, gdyby był on darem narodu ormiańskiego.
 
Pozdrawiam.

http://www.kurierlubelski.pl/wiadomosci/lublin/g/ormianski-dar-dla-lublina-chaczkar-stanal-na-pl-kochanowskiego-zdjecia-i-wideo,12363240,25032082/

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

14-06-2018 [11:36] - Imć Waszeć | Link:

Nie drogi autorze, nie chodzi o to kto zdobywał Berlin, lecz o to, że jak już prawa strona uzna Berlin, to zaraz usłyszy, że i KBW z UB było "w zasadzie" OK. Tak to właśnie działa u lewactwa. Oni mówią A i czekają, aż "oddający sprawiedliwość" zarezonują jakimś B i wtedy zniekształcają to tak, że wychodzi na opak.
W telegraficznym skrócie, bo nie mam czasu tematu rozwijać, to nie jest wyścig na rycerskie honory, tylko walka z brutalnymi gnojami na GWna. Trzeba mieć własną niezależną narrację, a nie wiecznie czepiać się narracji lewackiej jak tramwaja.

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

14-06-2018 [12:09] - wielkopolskizdzichu | Link:

I w ten sposób parę tysięcy Polaków w tym Akowcy i Powstańcy Warszawscy polegli - ale również pomordowani przez NKWD - w czasie Operacji Drezdeńskiej stało się ofiarami walki Imć Waszecia z gnojami z GW.
Ot logika Prawdziwego Polaka, dla którego oddanie czci żołnierzom z I i II AP jest równoznaczne z uhonorowaniem KBW i UB.

Obrazek użytkownika St. M. Krzyśków-Marcinowski

14-06-2018 [16:57] - St. M. Krzyśków... | Link:

Czy nie widać, że mam swój własny rozum? Niemcy robią dużo, żeby wymazać ze świadomości europejskiej swoją klęskę. Wystarczy przeczytać ile oficjalna Deutsche Welle w 70-tą rocznicę poświęciła miejsca żołnierzom polskim, jednocześnie wieszając wieńce na szyjach swoich przeciwników z zachodu. Bezwzględnie to się wymazuje, ewentualnie rzucając w jakiś wspominkach, jak to polskie bandy (w cywilnych ciuchach) mordowały na niemieckiej ziemi niemieckich żołnierzy. Moje widzenie jest interpretacją polską, Pańskie to interpretacja niechcący niemiecka - tak sobie życzą.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

14-06-2018 [17:31] - Imć Waszeć | Link:

Moja wypowiedź, to nie jest żadna interpretacja. Tak samo, jak nie znajduję przyjemności w rzucaniu się na GWna z lewactwem. Ja wskazuję na konkretny mechanizm, który będzie działał nie tylko w przypadku Berlina, ale także skór z norek i atlasów kotów, który to schemat bardzo ładnie zilustrował poniżej Wielkopolski.

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

14-06-2018 [13:06] - wielkopolskizdzichu | Link:

"Na skwerze J. Kochanowskiego mamy tego podsumowanie (zderzenie ukrytych znaczeń)." Konkretnie co jest napisane?

Obrazek użytkownika St. M. Krzyśków-Marcinowski

14-06-2018 [22:01] - St. M. Krzyśków... | Link:

Tu mniej się liczą słowa -  to co na pomniku Kochanowskiego czytałem kiedyś i oczywiście nie pamiętam tego, tablica do której umiejscowienia mam zastrzeżenia to lista absolwentek, bodajże pochodzenia żydowskiego.  To walka na symbole. Kto ważniejszy w tym miejscu, w kulturze polskiej i w Państwie Polskim.
Nie będę się rozpisywał, gdyż już pod tym pańskim komentarzem już to uczyniłem, ale moje uwagi albo przepadły wskutek mojego gapiostwa – nie zapisałem ich – albo po raz pierwszy w mojej historii na NB moje pisanie nie przeszło, w co nie chce mi się po prostu wierzyć – napisałem o fladze z gwiazdą Dawida w niewłaściwym miejscu.
Rzecz w szczegółach – fundatorów tabliczki jest trzech i tak na pierwszym miejscu „Gazeta Wyborcza” a na drugim UMCS – wielka lubelska uczelnia. Skąd jest ta gazeta, żeby sobie przydawać takiego znaczenia? Co to za porządek?