W przeddzień kolejnej miesięcznicy...

   "Wyborcze" opowieści dziwnej treści ze stumilowego lasu

   Na internetowych łamach michnikoidalnego organu dla łżeinteligencji przez kilka tygodni na przełomie roku odgrzewany był artykuł opisujący rzekomą sytuację  w oddziałach prewencji śląskiego garnizonu Policji.
   Oczywiście nie omieszkano powoływać się tutaj na „anonimowych informatorów”, co ostatnimi czasy staje się regułą w michnikowo-lisowych łżemediach, co wydaje się w pełni zrozumiałe w społeczeństwie jęczącym pod kaczystowskim knutem, gdzie każde słowo krytyki pod adresem rządu pochodzące z ustalonego źródła,  skutkuje niechybnie natychmiastowym wszczęciem śledztwa przez lokalną komórkę gestapo, co zwykle kończy się wbiciem na chatę podejrzanego o świcie, konfiskatą mienia, wstydem przed sąsiadami  i zawinięciem zlokalizowanego nieszczęśnika do najbliższego lochu na długie miesiące.
   Tak czy inaczej na mojego detektywistycznego nosa (bądź co bądź w końcu policealna szkoła detektywów i pracowników ochrony nie w kij dmuchał) większość tych „anonimowych głosów”, czy to „ z kręgów władzy”, czy też z grona tzw. zwykłych obywateli znajduje się jedynie w opętanych nienawiścią do wszystkiego co kaczystowskie, chorobliwie rozgorączkowanych baniakach przeróżnych „dziennikarzy śledczych” (vide chociażby „red.” Krzymowski i jego „historia rodziny Kaczyńskich”), którzy rzekome cytaty z owych „źródeł” wysysają zwyczajnie z brudnego palucha, tudzież innej przypominającej go kształtem – i, sądząc po ilości wylewanej na papier, a wynikającej wprost z poziomu frustracji, żółci, najpewniej w przypadku owych redaktorów również rozmiarem – części ciała – swojej czy też kolegi, względnie przełożonego nadredaktora.
   To ostatnie pozostaje już do ustalenia, cytując wyrywkowo klasyka ujmującego swego czasu w jednym zdaniu przyczyny i skutki katastrofy nie mającej jak dotąd swojego odpowiednika w dziejach, biorąc pod uwagę chociażby stopień zdekapitowania struktur – niepodbitego wciąż przecież – państwa.
   We wzmiankowanym tekście mowa jest o reakcjach policjantów garnizonu śląskiego, wspierających KSP w zabezpieczaniu tzw. miesięcznic smoleńskich od czerwca ubiegłego roku, tj. od kiedy dzielni chłopcy i dziewczęta od Trójzęba i spółki, w swej masie w wieku mocno przejrzałym, acz wciąż odczuwający rewolucyjny zapał, zaczęli wykazywać się wzmożoną aktywnością w ich zakłócaniu.
   Otóż owi funkcjonariusze, będąc pełnymi współczucia, empatii i zrozumienia wobec tych ganiających z różami w zębach i pianą na pyskach oszołomów, którzy w osobach Kaczyńskiego i Macierewicza znaleźli uosobienie swoich antygoldsteinowych fobii (tu kłania się Orwell), zaczęli ponoć protestować (!) przeciwko używaniu ich do tak niegodnych przedsięwzięć jak zabezpieczanie tego rodzaju imprez masowych, nosząc się z zamiarem masowej ucieczki na zwolnienie lekarskie w okolicach 10-tego dnia kolejnego miesiąca.
   Mam wrażenie, mówiąc w krótkich, żołnierskich słowach, że pan redaktor „prowadzący” ten temat z ramienia lokalnej odmiany czołowej gazetowej szczujni na polskim rynku wydawniczym, zwyczajnie pomylił ch..ja z ogórkiem. I już wyjaśniam skąd to podejrzenie.
   Swego czasu miałem okazję czytać o żołnierzach używanych do patrolowania ulic w Belgii, tudzież ich duńskich odpowiednikach wysyłanych na iracką misję, którzy mieli ponoć „zbuntować się” i odmówić dalszej pracy w tak ciężkich i uwłaczających godności ludzkiej warunkach – właściwie nie do końca wiadomo co w dzisiejszych czasach gorsze – patrolowanie ulic w brukselskiej dzielnicy Molenbeek czy dajmy na to w Basrze.
   Jak rozumiem tamtejsi żołnierze wyobrażali sobie, że ich służba w armii będzie polegała przede wszystkim na opędzlowywaniu stołówek, graniu w gry na X-Boksie w strefach rozrywki, wędrówkach po PX-ach i okazjonalnych pokazach musztry paradnej. A tymczasem nic z tego.
   Nie wiem jak dla wspomnianych „protestantów” skończyła się owa przygoda z wojskiem, wiem natomiast, że jakoś do tej pory nie byłem w stanie wyobrazić sobie by ktoś miał czelność prezentować podobną postawę w łonie naszych krajowych służb mundurowych. Tymczasem jak się okazuje „służba” wg mości redaktora prowadzącego miałaby nie różnić się właściwie niczym od „pracy”, a śląscy gliniarze z prewencji w swym podejściu nie mieliby odróżniać się niczym od innych branż zagrożonych od czasu do czasu takim czy innym pogotowiem strajkowym (przypomnę, że „zwolnieniową” formę protestu miały odpalać już swego czasu inne, niemundurowe, grupy zawodowe).
   Wprawdzie policja w odróżnieniu od armii swoje własne związki zawodowe posiada, niemniej jednak pomysł masowej ucieczki na zwolnienia lekarskie, nie w celu zwrócenia uwagi publicznej na mniej lub bardziej słuszne postulaty, ale ze względu na niechęć do zlecanych do wykonania zadań, z marszu wydał mi się kuriozalny. A właśnie taką oto tezę redaktor prowadzący  postawił. „Czuliśmy się jak zomowcy” – taki to cytat został przytoczony z anonimowego, rzecz jasna, źródła rekrutowanego ponoć z szeregów śląskiej prewencji.
   Tak więc owi śląscy prewencyjni, zgodnie z popełnionym przez pana redaktora tekstem, nie czuli się jak zomowcy strzelając do górników pod siedzibą JSW w lutym 2015 roku, oni poczuli się tak dopiero niecałe 2 lata później na Krakowskim Przedmieściu, kiedy byli zmuszeni do wynoszenia w inne miejsce siedzących na trasie miesięcznicy „protestujących”. Czy ktoś pamięta by ZOMO kiedykolwiek zawracało sobie głowę wynoszeniem kogokolwiek gdziekolwiek, jeśli tylko ten ktoś był w stanie dawać jeszcze w miarę wyraźne odznaki życia?
   Coś mi tu nie zagrało. Uznawszy, że tekst niechybnie zalicza się do jakże chętnie wypuszczanych przez ten sort mediów fałszywek, a posiadając w kręgu swoich kolegów i znajomych kilku funkcjonariuszy śląskiej prewencji, postanowiłem upewnić się co do tego, czy istotnie takowy „bunt”  miał miejsce. Kilka rozmów telefonicznych potwierdziło co do joty moje przypuszczenia.
   GW z panem redaktorem Kurskim i jego przyplecznikami ponownie zasłużyła sobie na NZG czyli Nagrodę Złotego Goebbelsa swoim szczuciem, przeinaczaniem i publikowaniem nieprawd, być może czyichś zmyśleń, a najpewniej zwykłych ordynarnych kłamstw. Oczywiście owe informacje „prosto z garnizonu śląskiego” od pierwszej tego typu publikacji zdążyły już wyrezonować do innych szczujnych mediów.
   I nic nie dało tutaj wyjaśnienie KGP, która kwestię spodziewanego zaprzestania sprowadzania do stolicy, przy okazji kolejnych miesięcznic, posiłków ze Śląska, wytłumaczyła tym, że w związku ze spadkiem zainteresowania kolejnymi „kontrmiesięcznicami” ze strony postępowych inaczej dziwolągów przybywających coraz mniej licznie do stolicy z polskich miast i wsi, celem wzięcia udziału w organizowanych przez trójzębną świtę seansach nienawiści, po prostu ustała taka potrzeba. Jak sądzę, obniżone ostatnimi czasy temperatury również nie pozostały tutaj bez znaczenia.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

09-02-2018 [13:40] - Zygmunt Korus | Link:

Zrepolonizowanie m(e)ndiów i procesy za głoszenie nieprawdy, pozwy za kłamstwa (fake newsy) byłyby jak najszybciej pożądane. Przynajmniej wszczęcie tego typu działań, dotąd bezkarnych - jako pierwszy straszak dla gadzinówek.
Pozdrawiam.