Expose premiera i mieszkania dla Polaków

Ze względu na obszerność tematyki nie można w krótkiej formie ustosunkować się do wszystkich poruszonych zagadnień, chciałbym zatem poruszyć tymczasem jeden istotny problem.
Mateusz Morawiecki jest pierwszym premierem po 1989 roku, który podjął sprawę budownictwa mieszkaniowego ujawniając dość przerażający stan jaki istnieje obecnie.
Wymienione braki mieszkaniowe w liczbie przynajmniej 3 milionów mieszkań są obok braku pracy główną przyczyną niedostatecznej ilości zawieranych małżeństw i braku przyrostu naturalnego w Polsce, a także ucieczki z kraju wielu młodych i wykształconych ludzi.
 
Tak się składa, że sprawę budownictwa mieszkaniowego traktuję priorytetowo, od kiedy zajmuję się publicystyką.
Jeszcze w czasie PRL starałem się zwrócić uwagę na fakt niedostatków w tej dziedzinie, co nie było łatwe ze względu na obostrzenia cenzuralne związane z hałaśliwą propagandą, której echa pobrzmiewają do dziś.
 Wprawdzie statystycznie budowano wówczas mieszkań więcej niż obecnie, ale i tak było to za mało w stosunku do potrzeb, nie mówiąc już o jakości budowanych mieszkań i o ich mikroskopijnej powierzchni / wielka płyta, żużlobeton i przeciętna powierzchnia około 40 m2/. Nawet szczytowe osiągnięcie 287 tys. mieszkań w ciągu roku nie gwarantowało pokrycia potrzeb. Średnio budowano dwa razy więcej niż obecnie, ale o powierzchni niemal dwu i półkrotnie mniejszej. W sumie było, więc to mniej więcej to samo, tylko że jakość tych mieszkań była znacznie gorsza
 
Po roku 1989 zarówno w programie Chrześcijańskiej Demokracji Stronnictwa Pracy jak i innej możliwej formie apelowałem o skoncentrowanie wysiłków w celu zwiększenia budownictwa do poziomu stwarzającego nadzieję na rozwiązanie problemu.
Wyszedłem z założenia, że w roku 1989 na 13 mln gospodarstw domowych było 11,5 mln mieszkań, statystyczny niedobór wynosił zatem 1,5 mln mieszkań.
Faktycznie braki były znacznie większe ze względu na stan techniczny wielu mieszkań.
Ten stan nie uległ poprawie, gdyż tempo budownictwa mieszkaniowego w Polsce nie pokrywało nawet ubytku, a zatem możemy śmiało ocenić, że od roku 1989 nic się nie zmieniło.
Z jednym zastrzeżeniem, że tym, których stać na to warunki mieszkaniowe znacznie się poprawiły ze względu na wyższe standardy budownictwa, dotyczy to jednak niewielkiego odsetka użytkowników mieszkań nieprzekraczającego 5 %.
 
Na ostre postawienie sprawy budownictwa mieszkaniowego uzyskałem okazję będąc wybranym na przewodniczącego zespołu programowego AWS.
Zarówno w części ogólnej zredagowanej w całości przez zespół, jak i w części szczegółowej napisanej z braku czasu wyłącznie przeze mnie zamieściłem postulat osiągnięcia poziomu 300 tys. mieszkań rocznie oddawanych do użytku.
W moim przekonaniu /po dzień dzisiejszy/ tylko taka ilość budowanych rocznie mieszkań stwarza możliwości rozwiązania problemu.
Referując program na plenum rady krajowej AWS podkreśliłem znaczenie tej sprawy dla rozwoju, a nawet egzystencji narodu, a także jako koła napędowego polskiej gospodarki obok intensyfikacji eksportu.
Zostało to przyjęte jednogłośnie, jak zresztą ku mojemu zdumieniu, cały program.
W ten sposób program budownictwa mieszkaniowego stał się obowiązującym zadaniem AWS z chwilą wygrania wyborów i stworzenia rządu.
 
W trakcie pertraktacji koalicyjnych z Unią Wolności okazało się, że ją ten temat zupełnie nie interesuje, po prostu cynicznie stwierdzili, że „ich elektorat ma mieszkania i to dobre”.
Doradzali przy tym, że ambicje AWS idą stanowczo za daleko i wystarczy zwiększenie budownictwa mieszkaniowego o 10 % i tak to będzie zaliczone jako sukces, a nawet przekroczenie obecnego stanu o 100% przy niewykonaniu nadmiernie rozdętego zadania będzie poczytane jako klęska.
Przewodnicząc zespołowi mieszkaniowemu nie zgodziłem się z takim rozumowaniem i zażądałem stanowczo umieszczenia w koalicyjnym porozumieniu postulatów programu AWS.
Przedstawiciele UW nie podpisali wspólnego protokółu w tym przedmiocie, a zatem nie powinno było dojść do zawarcia umowy koalicyjnej, warunkiem wstępnym było bowiem pełne uzgodnienie programu rządowego.
Wbrew temu Krzaklewski umowę podpisał wydając tym samym wyrok śmierci na AWS, gdyż ta koalicja pogrążyła ją, a co znacznie gorsze, zaszkodziła niepomiernie Polsce.
Były pewne próby ratowania sytuacji w postaci wniosku przewodniczącego klubu parlamentarnego AWS senatora Tyrny, ażeby powierzyć mi kierownictwo urzędu d/s. mieszkalnictwa, czemu zresztą byłem przeciwny uważając, że istnienie tego urzędu spycha problem na peryferie podczas gdy powinien być czołowym zadaniem resortów gospodarki i spraw socjalnych.
Ostatecznie cały ten nieco humorystyczny urząd powierzono jakiemuś młokosowi z UW, a sprawę budownictwa mieszkaniowego pogrzebano podobnie jak i inne.
Podczas osobistego spotkania z Buzkiem, któremu wręczyłem obowiązujący AWS program bowiem ani go nie znał ani nie miał, mimo że Krzaklewski wyznaczył go na przewodniczącego podzespołu gospodarczego w trakcie jego opracowania, zgodził się że trzeba jednak coś w tej materii zrobić.
Postanowił zwołać konferencję z Balcerowiczem, od czego go odmawiałem zdając sobie sprawę, że to tylko zaszkodzi sprawie, ale nawet do tej konferencji nie doszło Balcerowicz bowiem zlekceważył sprawę tak jak i samego Buzka.
Ponownie udało mi się wprowadzić sprawę budownictwa mieszkaniowego do programu opracowanego przeze mnie dla PiS na prośbę Jarosława Kaczyńskiego, niestety z tego programu najwyraźniej zrezygnowano na rzecz programu referowanego przez Dorna, który do złudzenia przypominał program Platformy, tak jakby to robiło lobby pro POPiS’u, do czego zresztą wyraźnie zmierzał ówczesny premier –Marcinkiewicz.
     Kolejne rządy postkomuny i PO stanowiące kontynuację degradowania Polski zanotowały stagnację w budownictwie mieszkaniowym oddanym całkowicie w ręce deweloperskie, czyli mafijnego systemu ograniczonej liczby mieszkań dla wybranych z grubymi portfelami i po bardzo wysokich cenach.
W miarę przybywania bogatszych ludzi liczba oddawanych do użytku mieszkań rosła, ale w przedziale zaledwie od 100 tys. do 150 tys. rocznie, rosła też i przeciętna powierzchnia osiągając ostatnio już 110 m2.
Przy przeciętnych cenach powyżej 5 tys. zł/m2 takie mieszkania są nieosiągalne nawet dla nieźle zarabiających.
Brak mieszkań powoduje również wysokie ceny czynszu za wynajem wolnorynkowy, w Warszawie „kawalerka” kosztuje przynajmniej półtora tysiąca złotych miesięcznie.
Ale nawet mieszkania z zasobów komunalnych i spółdzielczych też nie są tanie i dlatego okazało się, że taniej można zamieszkać tuż za granicą niemiecką korzystając z wolnych zasobów poenerdowskich.
 
W programie rządu PiS znalazł się zapis „mieszkanie plus”, który angażował do budownictwa mieszkaniowego „na wynajem” samorządy.
Rok 2017 jest drugim rokiem funkcjonowania rządu PiS, ale efekty nie są imponujące. Do końca października oddano do użytku prawie 140 tys. mieszkań co stanowi wzrost w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku o 8,4 %, ale co jeszcze daleko odbiega od potrzeb.
Penetrowanie zasobów nieruchomości jest jak najbardziej wskazane, ale też poza możliwością uzyskania pewnej ilości działek budowlanych nie należy oczekiwać realnego wzrostu liczby dostępnych mieszkań.
Byłoby to łatwiej osiągalne gdyby zrezygnowano z nadmiernej biurokracji i udostępniono lokale mieszkaniowe użytkowane obecnie jako biura.
Można na przykład zastosować sankcje finansowe za takie użytkowanie i przeznaczyć uzyskane środki na budownictwo mieszkaniowe.
 
Życząc wszystkiego dobrego w ślad za panią Rafalską w jej wystąpieniu na konferencji „mieszkanie plus” odbywanej właśnie kiedy piszę te słowa, osobiście nie widzę możliwości rozwiązania problemu na tej drodze.
Rozwiązanie może przynieść jedynie powszechne zaangażowanie polskiego społeczeństwa, które samo dla siebie powinno podjąć się tego dzieła.
Pisałem o tym niedawno, co można znaleźć w kilku portalach internetowych.
Wzorcem może być rozpoczęty w początkach lat trzydziestych ruch budownictwa mieszkaniowego w oparciu o udostępnione kredyty głównie BGK, ale nie tylko bo i Banku Komunalnego i różnych kas pożyczkowych.
Formy tego budownictwa były najrozmaitsze, począwszy od zakładowego, przez różnorakie spółdzielnie do indywidualnego.
Najważniejsze było stworzenie ogólnospołecznej atmosfery wokół sprawy budowania dla siebie swojego gniazdka czy swojej „strzechy”.
Dzisiaj w dziedzictwie po PRL młodzi ludzie oczekują na dar mieszkania i takie nastawienie trzeba zmienić na chęć budowania dla siebie i dla swoich dzieci.
Wszelkiego rodzaju budownictwo państwowe, samorządowe czy „deweloperskie” może istnieć, ale podstawą wielkiego ruchu budowlanego może być tylko inicjatywa samych zainteresowanych przy ułatwieniach i pomocy ze strony administracji samorządowej, a nie jak to ma miejsce obecnie piętrzeniu trudności biurokratycznych.
Te „trudności” mają oczywiście swoje uzasadnienie gdyż niektórzy z nich żyją i to całkiem dobrze.
Od tego trzeba zacząć i wtedy okaże się jak wielkie są zasoby ludzkiej energii, pomysłowości i przedsiębiorczości. W pierwszej kolejności należy ułatwić dostęp do działek budowlanych.
Nie wykorzystuje się też tańszych możliwości budowy, jak choćby budownictwa z drzewa, które przy obecnych możliwościach zabezpieczeń może być i trwałe, zdrowe i ciepłe, a tyle użytecznego drzewa w Polsce marnuje się.
 
Nie zmieniam mego poglądu w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat – tylko budowa i to w granicach 300 tys. mieszkań rocznie daje gwarancję na rozwiązanie tego palącego problemu naszej narodowej egzystencji i wydobycia nas z dna ostatniego miejsca w UE pod względem zasobów mieszkaniowych.
Jeżeli ktoś ma wątpliwości to mu przypomnę, że Hiszpanie nie posiadający lepszych od Polski warunków budownictwa potrafili zbudować w ciągu jednego roku 800 tys. mieszkań.
Na początek warto też zainteresować budownictwem własnych domów ludzi zamożniejszych, a także przyciągnąć naszych „emigrantów”, którzy zbiegli z Polski między innymi z braku mieszkania nie mówiąc o pracy.
 
Wzmożony ruch budownictwa mieszkaniowego ma też walor koła napędowego naszej gospodarki, i tu też nie zmieniam swego poglądu, że budownictwo mieszkaniowe i eksport powinny być głównym czynnikiem rozwoju gospodarczego, a w ślad za tym i wzrostu zamożności Polaków.  
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jabe

14-12-2017 [18:11] - Jabe | Link:

Urzędnicy nie budują taniej ani lepiej, no chyba że są wszyscy mądrzy i święci, a to możliwe jest tylko w lewicowej fantastyce (także na Naszych Blogach). Owszem ceny mogą być niższe, bo różne rzeczy są „darmowe”, czyli płaci za nie podatnik, a część prywaciarzom wogóle niedostępna (jak grunty PKP). Państwowy program budownictwa polega na rugowaniu z gospodarki krwiopijców kapitalistów przez dumping, obostrzenia i podatki. W konsekwencji, gdy nabierze rozpędu dowiemy się, jak bardzo był potrzebny, bo prywatnie buduje się coraz mniej, zupełnie nie wiadomo czemu. Jedyną możliwością pozostania w branży będzie zblatowanie się z decydentami, by dostać państwowe zamówienia. Można więc powiedzieć, że jest wzorowany na ochronie zdrowia, a także monopolach śmieciowych – rozwiązaniach niewątpliwie sprawdzonych.

Ani słowem się Pan nie zająknął, czemu właściwie jest tak drogo, że ludzie są bez mieszkań. Jakie są koszty materiałów budowlanych i energii? Ile czasu trzeba załatwiać pozwolenia? Jak długo trzeba się procesować z nieuczciwymi kontrahentami? Ile w łapę trzeba dać, żeby działkę przekwalifikowali na budowlaną? Tym się powinno zająć państwo, nie budowaniem.

A tu jeden sobie ubzdura, że na gwałt trzeba mieszkań, inny – że trzeba budować stocznie i statki (czasem jest to jedna i ta sama osoba). No to budujemy! Koszty się nie liczą, bo to ma być koło zamachowe gospodarki. Nie robienie rzeczy mniejszym wysiłkiem (czyli mniejszym kosztem). Ktoś powiedział, że socjalizm to jest gospodarka wojenna w czasie pokoju. I to jest prawda. Na wojnie tak się postępuje. Pieniądze się znajduje (terminologia posła Kuźmiuka) – w końcu na odpowiedzialnym rozwoju nie wolno oszczędzać, bo to koło zamachowe. W złotych czasach Gierka też nie oszczędzano.

I wreszcie zapytam: skąd Pan u licha wie, że mieszkań brakuje? Skąd?! Nie wiadomo nawet, ilu Polaków mieszka w Polsce, a ilu Ukraińców. Wiadomo jednak, że gdzieś mieszkają.

O pomyśle, żeby każdy budował sobie sam, właściwie powinienem z litości zamilczeć. Przypomina chiński Wielki Skok, gdy Chińczycy zwiększali produkcję żelaza, wytapiając je w dymarkach. Niepojęte, do jakich kuriozów potrafi doprowadzić choroba czerwonej duszy.

Obrazek użytkownika admin

15-12-2017 [10:05] - admin | Link:

Ukraińców w Polsce mieszka ok. miliona i myślę że z grubsza o połowę tej liczny można powiększyć niedobory mieszkaniowe w Polsce. Co najmniej. Chyba logiczne.  

Obrazek użytkownika Jabe

15-12-2017 [11:39] - Jabe | Link:

Może więc wcześniej była to liczba ujemna, a teraz wyszło na zero?

Dlaczego mieszkania są za drogie? Jeśli mieszkań rzeczywiście brakuje, naturalną konsekwencją jest wzrost cen. Powinien być więc boom budowlany, bo ta gorsza część społeczeństwa, którą powoduje żądza zysku, zwietrzyłaby interes. No i widzę, że w okolicy rzeczywiście sporo się buduje.

W takim razie ceny powinny spaść do przyzwoitego poziomu. No chyba że drożyzny nie powoduje niedobór, tylko koszty samego budowania. Mam na myśli nie tylko ceny, ale wypadkową trudności utrzymania się w tym biznesie. Autora jednak takie drobiazgi nie interesują.

Bo dla człowieka ukształtowanego w gospodarce nakazowo-rozdzielczej naturalnym rozwiązaniem wydaje się być powołanie stosownego programu rządowego, który problem rozwiąże, opodatkowując wszystkich na ten cel. Jak napisałem, wprowadzono już takie rozwiązanie w lecznictwie. Jaka stąd nauka? Żadna!

Obrazek użytkownika mjk1

15-12-2017 [14:49] - mjk1 | Link:

Do autora i Jabego, który z uporem maniaka postanowił koniecznie zrobić z siebie dyżurnego głąba.
Wg rocznika statystycznego w 1932 r. było w Niemczech 141 tysięcy domów mieszkalnych. Pod koniec 1933 r. było ich już 284 tysiące, czyli dokładnie PODWOJONO ICH LICZBĘ!!! Dowiedzcie się Kochani, jak to zrobiono bez 1 feniga kredytów bankowych i dlaczego wszystkim się opłacało, wtedy przestaniecie wymyślać niestworzone rzeczy i pleść androny.
PS. Jabe, jeżeli dalej będziesz omijał biblioteki szerokim łukiem, wierzył w internetowe mądrości i farmazony poplutego w muszce z krzywym ryjem, nie uwolnisz się od drwin internautów.