Nowy premier, nowe wyzwania – ten sam interes Polski

Zmiana premiera rządu Rzeczpospolitej Polskiej ma dla mnie ‒ jako wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego z ramienia Polski, Prawa i Sprawiedliwości i grupy politycznej Europejskich Konserwatystów i Reformatorów ‒ szczególnie ważny jeden wymiar. Ten dotyczący sfery międzynarodowej. Przewodniczący PE Antonio Tajani już w czwartek wieczorem wiedział, że Polska będzie miała nowego premiera. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, niemieckiego socjalisty Martina Schulza, który atakował Polskę przy każdej okazji, ale i ostatnio już nie jako szef PE, ale lider SPD brutalnie i oszczerczo nas oskarżył, włoski chadek jest dużo bardziej powściągliwy i do tej pory tylko raz w ciągu niemal roku jego urzędowania zdarzyło mu się skrytykować naszą ojczyznę. Zresztą w kontekście uchodźców, z czym my, rzecz jasna, nie możemy się zgodzić, ale dla polityka z Italii duszącej się od setek tysięcy imigrantów jest to poniekąd psychologiczną oczywistością.

Zaproszenie od Tajaniego

Włoski szef europarlamentu skierował w ostatnich dniach zaproszenie do wszystkich szefów rządów krajów członkowskich UE, aby przyjechali do siedziby PE w Brukseli lub Strasburgu i przedstawili swoją opinię na temat przyszłości Europy i Unii Europejskiej. Inicjatywa o tyle ciekawa, że – znów porównując go z jego niemieckim poprzednikiem – Schulz kierował tego typu zaproszenia wyłącznie do n i e k t ó r y c h głów państwa i premierów. Tajani, choć reprezentuje mainstreamową Europejską Partię Ludową stara się być może pokazać, że w demokracji liczą się wszystkie kraje: te ze „starej” Unii i „nowej” Unii, bogatej Europy „A” i biedniejszej Europy „B”. Zaproszenie Tajaniego zostało skierowane jeszcze do premier Beaty Szydło, ale teraz powinno być podjęte przez nowego premiera rządu RP Mateusza Morawieckiego.

Polska - strategiczny partner USA w Europie

Sytuacja wokół Polski jest dość paradoksalna. Z jednej strony możemy wymienić długą listę sukcesów. Wśród nich szczególnego podkreślenia godne są uprzywilejowane, najlepsze i jednak najbardziej partnerskie w najnowszej historii Rzeczpospolitej relacje z Waszyngtonem. Nic tak nie łączy, jak wspólny interes – to powiedznie sprawdza się w kontekście stosunków Polska-Stany Zjednoczone w szczególny sposób: sprowadzenie LNG (gaz w ciekłym stanie skupienia), a perspektywicznie także prawdopodobnie gazu łupkowego, znaczące zamówienia w obszarze przemysłu obronnego ‒ skądinąd dobrze, że wiceminister Bartosz Kownacki w imieniu MON twardo negocjuje warunki na których mamy nabyć rakiety „Patriots”. Polska po „Brexicie” zastąpiła w jakiejś mierze Wielką Brytanię w charakterze strategicznego partnera USA w UE. Z drugiej strony, przeciwnicy Polski wykorzystali w instrumentalny sposób nie tyle Marsz Niepodległości, co jego otoczkę medialną ‒ zwłaszcza międzynarodową! ‒ starając się z naszego państwa zrobić kraj antysemitów. W ramach współpracy polsko-amerykańskiej należy neutralizować wszelkie „ogniska zapalne”, które mogą schłodzić stosunki między dwoma państwami o najstarszych na świecie konstytucjach. Owe schłodzenie czy wręcz obniżenie poziomu intensywności tych relacji byłoby prezentem dla Moskwy, ale też ucieszyłoby zapewne konkurentów (to dobre słowo) naszego kraju wśród członków UE. Państwo polskie rośnie w rankingach gospodarczych i ratingach finansowych, będąc choćby liderem wśród największych krajów europejskich pod względem wzrostu PKB na głowę mieszkańca. To, że mamy w tym obszarze średnią przeszło dwa razy większą niż kraje eurolandu (sic!) i mniej więcej półtora raza większą niż średnia unijna, nie jest jednak wyłącznie polską specyfiką, skoro bardzo wysoki wzrost PKB notuje np. Rumunia i niektóre kraje bałtyckie. Jednak ten cywilizacyjno-ekonomiczny skok Polski został dokonany w krótkim czasie. Zgoda, że podczas niezłej koniunktury gospodarczej, ale tu akurat rząd Prawa i Sprawiedliwości jest jak dobry windsurfer, który umie skorzystać z wiejącego wiatru, w przeciwieństwie do wielu innych europejskich rządów. To budzi duże emocje wśród naszych bliższych i dalszych zachodnich sąsiadów, przez ostatnie trzy dekady przyzwyczajanych generalnie do tego, że Polska była wyłącznie olbrzymim rynkiem zbytu, obszarem tzw. „taniej siły roboczej” i przez olbrzymią większość tego okresu nie prowadziła polityki odwołującej się do interesu narodowego w gospodarce. I to się zmienia. I to irytuje. Ale to też budzi reakcje w postaci, powiedzmy wprost, ataków na nasz kraj. Trybunał Konstytucyjny, media publiczne, Puszcza Białowieska czy ostatnio reforma wymiaru sprawiedliwości są tu tylko pretekstami, a nie powodami dla takich oskarżeń wobec naszego kraju. Czy i w tym „europejskim” obszarze nowy premier Mateusz Morawiecki potrafi „zneutralizować” tych, którzy są wrogami silnej Polski? Będzie to zadanie bardzo trudne, choć zapewne zostanie przez niego podjęte.

Polska - konkurent, którego trzeba osłabiać

Od lat powtarzam maksymę, która dobrze charakteryzuje politykę międzynarodową. Mówi ona, że w polityce zagranicznej bardzo ważne są kontakty osobiste i one bardzo wiele znaczą – ale jednocześnie one nic nie znaczą, gdy dochodzi do konfliktu interesów między państwami. Tak to właśnie wygląda i tak właśnie jest. Z całą pewnością Mateusz Morawiecki z jego wizerunkiem technokraty i prezesa – przez paręnaście lat ‒ banku będącego własnością kapitału zagranicznego (najpierw irlandzkiego, potem hiszpańskiego) dobrze odbierany w międzynarodowym świecie finansjery, pierwszy polski minister finansów, który został zaproszony na posiedzenie ministrów finansów „eurogrupy” czyli krajów należących do strefy euro, może „sprzedawać” niewątpliwe sukcesy polskiej gospodarki i prezentować Rzeczpospolitą jako oazę stabilności ekonomicznej i wzrostu gospodarczego. Może też jeszcze bardziej skutecznie nakłaniać do inwestowania w naszym kraju kapitału zagranicznego. Skądinąd charakterystyczne, że największy wzrost inwestycji zewnętrznych w ostatnim roku w Polsce to bynajmniej nie kapitał krajów członkowskich Unii Europejskiej, ale japoński, koreański i amerykański. Istotnym sukcesem było wygranie wyścigu o inwestycje Toyoty w naszym kraju – pokonaliśmy konkurencję państw z kilku kontynentów (sic!), a fabryka japońskiego koncernu zlokalizowana będzie na Dolnym Śląsku.

Jednak przestrzegam przed łatwym optymizmem i oczekiwaniem cudów: w sytuacji konfliktu interesów między coraz bardziej konkurencyjną wobec krajów Zachodu Polską a nimi właśnie ‒ nie łudźmy się, że polski premier czy polski prezydent dysponują czarodziejską różdżką, którą rozwiążą polskie problemy w kontekście międzynarodowym. Bo owe problemy nie wynikają z naszych błędów czy nieumiejętności „sprzedania” naszego wizerunku w świecie, ale z faktu, że Polska stała się rywalem w wymiarze gospodarczym i politycznym którego trzeba osłabiać i zwalczać.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (10.12.2017)

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

12-12-2017 [09:34] - xena2012 | Link:

Czyżby uszło naszej uwadze że ,,król Europy'' pogratulował panu Morawieckiemu stanowiska premiera a nawet proponując współpracę? Kiedy bowiem premierem została Beata Szydło Tusk nie pospieszył z gratulacjami stwierdzając jedynie w odpowiedzi na pytania,że to zbyt mało ważna wiadomość.