Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
O polskiej inwazji na Brukselę i granicach bezczelności
Wysłane przez ryszard czarnecki w 04-12-2017 [08:01]
Bruksela, w której piszę te słowa, w minionym tygodniu została wręcz zaludniona przez polskich ministrów z panią premier na czele. Na radzie ministrów kultury krajów członkowskich UE Jarosław Sellin, prawdziwy a nie udawany Kaszub (prawdziwi Kaszubi mówią o Tusku ‒ „Danziger”....) pojechał – i słusznie – po Domu Historii Europy. Czepił się facet na przykład, że owa ekspozycja zapomniała nie tylko o „Cudzie nad Wisłą” i tym, że Polacy w 1920 uratowali Europę przed bolszewią, ale też o niejakim Szekspirze i niejakim Goethem. Dla twórców owego „muzeum” te postaci nie istnieją! Cóż, tak eurokrawiec kraje, jak mu materii staje. Swoją drogą, o uratowaniu Europy od turecko-muzułmańskiej hordy przez Polskę Jana III Sobieskiego w 1683 roku, też nie ma mowy. Pachnie to kalectwem intelektualnym i fałszowaniem historii. Poczułem się tym osobiście dotknięty, bo w 300. rocznicę „wiktorii wiedeńskiej” ‒ chwały polskiego oręża ‒ urodził się mój najstarszy syn Przemysław. Z wykształcenia jestem historykiem i to chyba tłumaczy, że wszyscy moi synowie rodzili się w rocznice wielkich wydarzeń historii Polski czy świata. Przemek, jak mówiłem, 300 lat po Odsieczy Wiedeńskiej, Bartosz równo w 10. rocznicę Porozumień Sierpniowych (sic!) na Wybrzeżu, a najmłodszy – Staś – w 41. rocznicę lądowania człowieka na Księżycu (Neila Armstronga ‒ oczywiście).
Na posiedzenie ministrów sportu przyjechał sam prezes międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, były mistrz olimpijski w szermierce Thomas Bach. Chwalił Polskę – co się Niemcom ostatnio rzadko zdarza – za walkę z dopingiem. Obecny tam minister Witold Bańka miał prawo być kontent.
Minister Witold Waszczykowski do Brukseli dotarł inaczej niż wszyscy: reszta samolotem, a on pociągiem. Jechał zresztą krótko, bo ledwie 80 minut, szybkim TGV z Paryża po spotkaniu z premier Szydło z prezydentem Macronem. Zaprzeczam pogłoskom jakoby nasza Prezes Rady Ministrów sprezentowała lokatorowi Pałacu Elizejskiego widelce. Wystarczy, że je wywiózł Henryk Walezy. A ponieważ ów szczyt polsko-francuski miał przebiegać w świetnej atmosferze, to od tego momentu nie wolno złośliwie przekręcać nazwiska prezydenta Francji na „Micron”. Z tym, że „nie wolno” to oczywiście żart, bo jak wiadomo „musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce”. Pani premier do „serca Europy” ‒„Hearth of Europe” ‒ jak głoszą billboardy na brukselskim lotnisku Zaventem, zjechała właśnie z „Paryżewa”. Eurosceptycy by powiedzieli ‒ „wstąpiła do piekieł, po drodze jej było”. Ale o kręgach piekielnych pisać wszak nie będę, bo uczynił to już wcześniej niejaki Dante Alighieri. Muszę zobaczyć czy jego też pominęli w Domu Pseudohistorii Europy.
W następny czwartek, 7 grudnia, konferencja przewodniczących PE zdecyduje, kto ma być „rapporteurem” czyli sprawozdawcą rezolucji w sprawie Polski. Ubiegają się o to dwie frakcje: Zielonych i liberałów. Większą szansę mają liberałowie, bo Zieloni dostali już raport w sprawie Węgier. Skądinąd ta frakcja to ciekawy przypadek. Nie składa się z samych miłośników czystego powietrza i wrogów automobili, ale też choćby z tzw. „nordyckiej lewicy” czyli, prawdę mówiąc, regularnych komunistów. Do tego dochodzą – przynajmniej w ich partii na poziomie europejskim – separatyści. Na przykład są tam zwolennicy niepodległości Korsyki, którzy skądinąd w cuglach wygrali wybory samorządowe na wyspie Napoleona, a w tym roku zwyciężyli w trzech ‒ na cztery ‒ okręgach w wyborach do francuskiego parlamentu.
Wracając do naszych „eurobaranów” (tak, tak, to oczywiście metafora), prawdopodobnie sprawozdawcą „polskiej” rezolucji będzie moja rówieśniczka, 54-letnia Sophie in't Veld. Ostatnio w Strasburgu bredziła, że program rządu PiS-u jest „identyczny z planami Putina”. Mówiła też, iż „w demokracji powinno się debatować, powinien mieć miejsce dialog, pytania i odpowiedzi”. Chwilę po wypowiedzeniu tych słów odmówiła wysłuchania pytania skierowanego do niej przez europosła Kosmę Złotowskiego. Cóż, drogowskazy nie chodzą, a hipokrytki (i hipokryci) nie znają granic bezczelności.
*tekst ukazał się w tygodniku „Wprost” (27.11.2017)
Komentarze
04-12-2017 [12:51] - Swisspola | Link: Kochany panie Ryszardzie
Kochany panie Ryszardzie proszę brać się do roboty, bo niedługo rocznica, jak pan skakał Lepperowi po piwo, i wypadałoby tak uroczysty dzień uczcić narodzinami teraz córki. Ostatecznie jakiś stołek w PE będzie pan w stanie jej załatwić! To chyba również powinno być w tym muzeum uwiecznione, bo najlepiej pokazuje współczesne elity Europy!!!
04-12-2017 [14:08] - angela | Link: Już ktoś tak mówił,, kochany
Już ktoś tak mówił,, kochany panie marszałku,, i nie najlepiej na tym wyszedł.
Wszak Pan Czarnecki marszałkiem nie jest, ale takich sympatii jw, pewnie nie potrzebuje.
04-12-2017 [17:35] - Swisspola | Link: Naprawdę nie czuje pani w tej
Naprawdę nie czuje pani w tej wypowiedzi, buty, zarozumialstwa i arogancji tego pływającego pustaka?
04-12-2017 [18:59] - xena2012 | Link: A niby gdzie Pan dostrzega
A niby gdzie Pan dostrzega arogancję,butę i zarozumialstwo autora bloga? Bo pisze o polskich spotkaniach w Brukseli? Bo wykazał fanatycznej idiotce Sophiei in't Veld niekonsekwencje?Bo ma trzech synów?
04-12-2017 [19:31] - Swisspola | Link: Szanowna pani posiadanie 3
Szanowna pani posiadanie 3 synów jest jedyną pozytywną informacją w tej notce. Jak przystało na pseudo patriotę, wszystkich spłodził w taki sposób, aby mu przypominali patriotyczne rocznice. Stąd moja propozycja o spłodzenie córki. Zresztą kariera polityczna i brak polityczno-poglądowego kręgosłupa tego pana napawa mnie obrzydzeniem. Pozdrawiam.
05-12-2017 [01:12] - paparazzi | Link: Ten blog to dno, naprawdę to
Ten blog to dno, naprawdę to jakiś matrix intelektualny i chyba o to chodzi dla niektórych trolli.