Danusia J. - jak wyhodować Europejkę

Między znanymi nam aż za dobrze europarlamentarzystami z „tego kraju” (Róża von, Boni, itp.) przemyka nazwisko szerzej nieznane: córki Józefa i Krystyny Kubiców z Opola. Nadróbmy tę stratę, bo (obawiam się) nie raz jeszcze przyjdzie nam się zastanawiać: kto nam tak szkodzi?  
 
Będzie to opowieść rodzinna pod bynajmniej nie przesadzonym tytułem  „Z ojca na córkę – budowlańcy, działacze, internacjonaliści”.
 
Ojciec:
15 czerwca 1948 r. na Zjeździe Organizacyjnym w Warszawie powołano Polski Związek Inżynierów i Techników Budownictwa. W nowej strukturze organizacyjnej podjęli działalność liczni absolwenci Politechniki Warszawskiej i Lwowskiej, a wśród nich dr inż. Stefan Kaufman oraz inżynierowie Konstanty Wolniewicz, Wojciech Migocki, Władysław Geisler, Witold Świądrowski, Mieczysław Johann.
Działali też m.in. koledzy [czyli jeszcze nie absolwenci]: Antoni Galat, Jan Bukowski, Stanisław Trzcionka, Zenon Poniatowski, Józef Krówczyński, Stanisław Hełczyński, Zygmunt Podolski, Bolesław Loska, Winicjusz Krotla, Zbigniew Bandurowski, Józef Kubica, Jerzy Widera, Henryk Parnas.
W latach sześćdziesiątych, po reorganizacji, Oddział w Katowicach miał w swych szeregach już ponad 1500 członków. Podjęto ważne przedsięwzięcia organizacyjne w strukturze Związku. Do aktywnie działających kolegów tego okresu trzeba zaliczyć W. Świądrowskiego,
W. Geislera, M. Johanna, K. Wolniewicza, J. Krówczyńskiego, S. Trzcionkę, W. Krotlę, S. Szypułę, Z. Żuka, K. Kaczmarka, J. Kubicę, M. Piotrowskiego, Z. Bandurowskiego, B. Iwanowskiego, T. Latuska i innych.
W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku Śląsk był największym placem budowy w Polsce,
zwłaszcza w zakresie realizacji budownictwa mieszkaniowego. Na wszystkich znaczących
budowach działały aktywnie ogniwa PZITB, a ich członkowie pełnili wysokie funkcje techniczne w budownictwie ogólnym. Twórcami historii tego okresu byli m.in.: W. Świądrowski, W. Pakiet, Z. Marzec, A. Nowak, K. Firlus, I. Grajek, Z. Mironowicz, G. Krejca, Z. Braś, E. Olszewski, B. Sadowski, S. Czarniecki, S. Gawęda, J. Gąsiorowski, J. Krasnowski, M. Psiuk-Plewa, S. Krzyżaniak, M. Zakrzewska, J. Tyro, J. Kubica, M. Sarapata,
K. Kaczmarek, J. Jasiński, A. Frąckiewicz. [1]
 
 
Rodzice: Krystyna i Józef Kubicowie.  Tato z wykształcenia był inżynierem budowlanym. Mama - księgową. Danusia była jedynaczką.
U dziadków na wsi podkradałam porzeczki u sąsiadów, z chłopakami bawiłam się w wojnę w pobliskich ruinach zamku, niedaleko Białobrzegów na Żywiecczyźnie. [2]
 
Córka Danuta (ur. 19 maja 1957) – ile mógł mieć wtedy Tata? 27? Zatem, powiedzmy, rocznik 1930. Znaczy – inżynier powojenny (wtedy, w latach pięćdziesiątych, raczej jeszcze technik);  i działacz – stachanowiec? albo może… nasłany, bo pochodzenie właściwe, małorolne (jak to w Beskidach); młody i chętny…
 
Córka:
Ponieważ tato był budowlańcem, a ja byłam w niego zapatrzona - to bardzo chciałam pracować na budowie. Ostatecznie skończyłam studia budowlane, zostałam inżynierem budownictwa…  ale na budowie okazało się…- … że nie umiem przeklinać i po męsku egzekwować robotę.  Studiując inżynierię, zrobiłam też kurs kosmetyczny. Więc spróbowałam swoich sił, pracując w gabinecie kosmetycznym, tam nie było potrzeby rzucać mięsem. Same produkowałyśmy różne kremy. I nawet zdradzałyśmy swe receptury koleżankom. Mamusia była bardzo nieszczęśliwa, że inżynier wyciska wągry!
Potem pomyślałam o założeniu własnej firmy odzieżowej - studia projektującego i szyjącego ciuchy. Pani inżynier budownictwa lądowego chciała być polskim Armanim. Miałam już męża, urodziłam syna Tomka, potem córeczkę - Sonię. Swoje studio mody także nazwałam Sonia. Na szczęście! Co ciekawe, nie znosiłam szycia, choć nieźle to robiłam. Ale zawsze miałam wrażenie, że robię to za karę. Jestem za to urodzoną organizatorką, uwielbiałam organizować pokazy mody. Studio Sonia dawało mi taką możliwość. Bycie w small biznesie oznaczało jednak częste podróże, choćby do Berlina po niedostępne wówczas tkaniny. Z dwójką dzieci trudno było pogodzić obowiązki mamy, żony i właścicielki firmy. Na szczęście pomagali rodzice. Mąż i oni przejęli trud wychowywania dzieciaków, dbali o ciepło w domu, ja sama planowałam otwarcie w Opolu pierwszego prywatnego domu towarowego.
Miałam na ten cel dostać od władz miasta - za przysłowiową złotówkę - jedną ze zrujnowanych kamienic przy ul. Szpitalnej. Formalności trwały dwa lata i gdy przyszło do ich realizacji - przysłowiowa złotówka zamieniła się w ogromny worek pieniędzy: To, co miałam odłożone na remont kamienicy, wydałam na jej kupno. Na remont - a miałam go wykonać w ciągu 12 miesięcy - musiałam zaciągnąć kredyt. Kredyt był na 36 proc. Po 3 miesiącach - w wyniku inflacji - oprocentowanie sięgnęło 80 proc. Zaczęłam szukać kogoś, komu mogłaby sprzedać budynek. I tak trafiłam do Biznes Centre Club z nadzieją, że klub wskaże mi potencjalnego inwestora. A tam zaczęto mnie pytać o poglądy gospodarcze i polityczne.  Niewiele im powiedziałam. Prezes Goliszewski wytypował mnie do tworzenia struktur BCC na Opolszczyźnie. Taki zbieg okoliczności. Wciąż byłam pełna energii do działania. Działałam w BCC. Stworzyłam polsko-amerykański klub przedsiębiorczości. Na spotkanie organizacyjne przychodziły setki małych i średnich przedsiębiorców. To było to! Wiedziałam, że robię coś, na co jest zapotrzebowanie - wspomina. Niestety w domu bywałam znów rzadko, byłam sobotnią mamą.
Potem mąż pojechał do Stanów, jak wielu Polaków - zarabiać na lepsze życie. W 1994 roku dzieci są już duże, wymagają coraz więcej starań. Tomek ma 11 lat, Sonia 8. Ja zaś dostaję się na studia do Stanów Zjednoczonych. To znów był przypadek. Wniosek wypełniłam w ostatniej chwili. W ciągu dwóch dni znalazłam osoby, które mnie rekomendowały. Inni na te formalności poświęcali miesiąc. Nie znałam języka - do komisji rekrutacyjnej powiedziałam: Mówcie do mnie po polsku.- Nie ma pani szans - ocenił jeden z członków komisji. Byłam kompletnie zdumiona, że się zakwalifikowałam na studia. Ale żeby tam pojechać, musiałam przejść przez półroczny, trwający w Cieszynie, kurs języka angielskiego - mówi. - Znów myślałam - tym razem to odpadnę na kursie. Nie zdam końcowych egzaminów i wrócę do domu. Tymczasem - zdałam. Z dziećmi został mąż Roman - który właśnie wrócił ze Stanów Zjednoczonych. Ja i mąż zaczęliśmy się mijać. Jak wielu partnerów, którzy mają swoje plany, chcą je realizować, a nie poświęcać się dla drugiej połowy. Rozumieliśmy, że każde z nas ma swoje plany i akceptowaliśmy ten stan rzeczy. To był czas wielkich szans dla Polaków, należało je łapać i wykorzystywać, z nadzieją, że - mimo wszystko - uda się ochronić rodzinę, a małżeństwo wytrzyma próbę rozłąki. Rok później, gdy byłam za oceanem, a mąż z dziećmi w kraju - zadecydowaliśmy podczas rozmowy telefonicznej o rozstaniu. Doszło do niego z mojej winy. Nie chciałam oszukiwać, zdecydowałam się na szczerość.
Kiedy tak naprawdę zaczęłam zajmować się polityką? nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć. Czy wtedy, gdy w 1999 zostałam dyrektorem wydziału rozwoju regionalnego Urzędu Wojewódzkiego w Opolu, czy gdy pełniłam funkcję dyrektora departamentu integracji europejskiej Urzędu Marszałkowskiego. A może wtedy, gdy organizowałam w obronie województwa opolskiego manifestacje, wyjazdy Opolan do Warszawy, czy łańcuch żółto-niebieski z ludzi, którzy, trzymając się za ręce, spięli województwo w obronnym geście.  To zawsze była dla mnie praca lub obowiązek wynikający z tego, że jestem Opolanką. Wiedziałam, że Unia Europejska oraz rozwój samorządów, małych ojczyzn to jest przyszłość. Nie pchałam się do wielkiej polityki. Ale kiedyś Ryszard Zembaczyński zwrócił uwagę, że wśród działaczy politycznych bywają i tacy, którzy wcale nie garną się do ciężkiej pracy. Odpowiedziałam, że mi praca nie jest straszna. Tego argumentu użyto, aby przekonać ją, że ma startować w wyborach do europarlamentu i parlamentu polskiego. - Nie ukrywam, wolę pracę w europarlamencie. Jest bardziej twórcza. [2]
 
Jak  bardziej twórcza przekonali się wszyscy Polacy kilka dni temu, gdy…
 
Ale najpierw podsumujmy tę niezwyczajną autobiografię w kilku datach:
 
1978 – Danusia kończy trzyletnie studia inżynierskie na WSI w Opolu
1980 – rezygnuje z kariery budowlańca akurat, gdy wybucha  Solidarność – chyba nazwisko taty jej nie zaszkodziło? Wychodzi za mąż i problem znika – ale trzyma się „od całego tego zamieszania” z daleka:
1981 - zostaje kosmetyczką (pierwszy biznes), podejmuje też studia magisterskie [3]
1983 – dookoła szaleje stan wojenny, Danusia zostaje magistrem, rodzi pierwsze dziecko, potem
1986 - drugie i już może wychynąć z powrotem na świat: staje się modystką: często podróżuje, choćby do Berlina; kasa pcha się, więc
1990 - planuje otwarcie w Opolu pierwszego prywatnego domu towarowego
1992 – działa w BCC
1992-1993 członkini rady nadzorczej Polskiego Radia Opole [3] – a to dopiero, prawda?
1994 – wyjeżdża do USA
1996-1998 dyrektor Departamentu Integracji Europejskiej Urzędu Marszałkowskiego województwa opolskiego [3]
1998 – w komitecie obrońców województwa opolskiego
2003-2005 naczelnik Wydziału ds. Europejskich i Planowania Rozwoju UM Opola [3]
2005  - poseł na Sejm  
2005-2009 przewodnicząca polskiej delegacji parlamentarnej do Parlamentarnego Zgromadzenia Rady Europy; wiceprzewodnicząca Parlamentarnego Zgromadzenia Rady Europy [3]
2009 do dziś – europoseł: Decyzja o nominowaniu Jazłowieckiej zapadła pod naciskiem "warszawki"- mówią anonimowo działacze opolskiej PO. [4]
2014 - Podczas ostatniej wizyty Bronisława Komorowskiego na Opolszczyźnie praktycznie nie odstępowała go na krok. [5]
2016 - Sześcioro eurodeputowanych z Polski znalazło się na liście "pewnych sojuszników" fundacji George'a Sorosa, w tym sześciu z Polski: Danuta Jazłowiecka (…) [6]
 
Przez dorosłe życie nieznanej nikomu – choć działaczki z ojca na córkę – opolanki, przewinęły się „wielkie” nazwiska: Marek Goliszewski, Jan Krzysztof Bielecki [7], Bronisław Komorowski, George Soros…
 
Przewinęły się i odcisnęły swoje piętno na dłużej, bo oto wczoraj, już po sławetnym zagłosowaniu o potępienie Polski, Danusia była jednym z siedmiu „naszych” europosłów (w tym czterech z… SLD: pamięta ktoś o tych przedstawicielach?), którzy poparli rezolucję o przymusowym przesiedleniu (także do Polski) tzw. Uchodźców!
 
 
 
[1] http://www.przegladbudowlany.pl/2009/05/2009-05-PB-04-06_jubileusz.pdf
[2] http://www.nto.pl/magazyn/reportaz/art/4163319,pani-europosel-rzuca-slimakami-portret-danuty-jazlowieckiej,id,t.html
[3] http://ahistorytoshare.vizz.pl/peuropejski/danuta-jazlowiecka/
[4] http://www.nto.pl/wiadomosci/opolskie/art/4107135,danuta-jazlowiecka-zostala-kandydatka-opolskiej-po-do-parlamentu-europejskiego,id,t.html
[5] http://www.24opole.pl/14727,Jazlowiecka_bez_wsparcia_opolskiej_PO,wiadomosc.html
[6] http://niepoprawni.pl/wiadomosc/zaufani-europoslowie-sorosa-wyciekla-wewnetrzna-lista-wsrod-nich-polacy-0
[7] patrz fotka na stronie z linku [2] – trudno się oprzeć takiej ślicznotce
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika paparazzi

22-11-2017 [03:30] - paparazzi | Link:

Dobre, trzeba to pamiętać.