Krajobraz przed bitwą

Perspektywa europejska
Obecny system polityczny w Europie wciąż nie może wyjść ze szpon postanowień Kongresu wiedeńskiego i Świętego Przymierza z 1815 r. Przypomnijmy, minęło ponad 200 lat, w międzyczasie Wiedeń zamieniono na Berlin, patronat rosyjski na amerykański, a układ wciąż dobrze się trzyma i nadal daje możliwość powielania wymiennych sojuszy – mniej więcej w tym samym klubie. Ta wiedeńsko-paryska (Święte Przymierze podpisano w Paryżu) trumna wciąż rządzi Europą i wciąż jest stymulatorem stosunków międzynarodowych.

Silniejszą od układu politycznego jest jednak tradycyjna państwowo-mocarstwowa polityka zagraniczna. Ona, podobnie jak ludzki organizm, też ma swoją genetykę. Wydawało się, że w obu wojnach światowych dwukrotnie pokonane Niemcy, że zamknięcie procesu zbierania ziem ruskich na wschodzie, oraz że oderwanie Polski od koncepcji jagiellońskich, są wystarczającym argumentem na pokojowe współistnienie tych państw. Stało się jednak inaczej. Przesunięcie polskich granic państwowych niczego nie zmieniło. A skoro tak, to przyczyna leży gdzie indziej. Wypada więc zapytać dlaczego agresja w stosunku do Polaków i polskiego państwa wciąż narasta? Dlaczego Polska tak wszystkim przeszkadza i za co jest atakowana? Ale to nie nowość, bo gdy sięgniemy do historii, to okaże się, że te same pytania stawiali nasi dziadowie będąc pod zaborami, i również nie znaleźli na nie właściwej odpowiedzi. Nadal to „coś” jest więc niezidentyfikowane i nadal stanowi dla nas takie samo zagrożenie, jak niegdyś.

Polityka zagraniczna Niemiec, Rosji, Francji czy Anglii w Europie nie zmieni się dotąd, dopóki trwale nie upadnie system kolonialno-lichwiarski, który żywi i umacnia ich międzynarodową pozycję. Sojusz z Niemcami przeciwko Rosji, czy z Rosją przeciwko Niemcom nie ma sensu, bo siła ich pierwotnych powiązań jest znacznie większa niż siła doraźnego porozumienia przeciw jednemu z nich. Tak więc niezmienność sojuszy tworzy trwałą niemożliwość ich przełamania. Dowodów na to dostarcza polska historia.

Oczywiście, przedmiotowe traktowanie Europy Środkowej, w tym Polski,  nie zmieniło się, ale na przełomie XX/XXI w. Chiny, za pomocą swojej pozycji gospodarczej w świecie, dokonały poważnego wyłomu. Tym wyłomem jest neutralizacja politycznego „centrum rozliczeniowego”, jakim dotąd była Europa Środkowo-Wschodnia. Nie chodzi o ekspansję juana, lecz o obszar kolonialny, który stabilizował stary system ekonomiczny na kontynencie. Ten obszar nadal potrzebny jest Europie i Rosji, nie jest natomiast potrzebny Chinom. I ten fakt Święte Przymierze czyni nieważnym. Rola Ameryki, ze względu na odległość, może mieć charakter obrotowy. Stany Zjednoczone Europę mogą pogrążyć i mogą ją uratować.

Szanse na nowej/starej drodze
Polska odzyskując niepodległość w 1918 r., na obszarze dawnej Rzeczypospolitej pozostawiła niechęć do siebie trzech największych narodów: Litwy, Ukrainy i w mniejszym stopniu Białorusi. Dziś mniej ważne są przyczyny tego zjawiska, ważniejszy jest fakt istnienia niechęci i jej trwania. Do swojego macierzystego i optymalnego położenia wracaliśmy w dwóch etapach (1918 i 1945). Nasze granice i status wydają się być bardziej stabilne, niż przyszłość państw zachodnich byłego Związku Radzieckiego i wschodnich byłej Rzeczypospolitej. Polska na kresy już nie wróci. To pewne. Dobrze, aby tamte ziemie zachowały nasze wspólne dziedzictwo. Dla uratowania tej substancji powinniśmy uroczyście i oficjalnie przekazać im jego materialną część (z wyjątkiem cmentarzy); przekazać tak samo, jak zostawia się dziecku spadek po sobie, aby potem po swojemu, mogło z niego korzystać i przetwarzać go dalej. Powojenne oparcie granicy zachodniej na Odrze uplasowało nas w geopolityce piastowskiej. Fakt ten zmusza nas do zajęcia się ziemiami odzyskanymi - w takim samy stopniu, jak niegdyś kresami wschodnimi. To nasze być albo nie być!

Natomiast południowa część Europy Środkowej jest siecią nieskoordynowanych państw, które posiadają niejednolite interesy i podlegają różnym strefom wpływów. Na jej terenie przez setki lat panowały cztery państwa totalitarne (Niemcy, Rosja, Austria i Turcja), skutki tego panowania pozostawiły swój trwały ślad w psychice wszystkich zamieszkujących tu narodów. Z wyjątkiem trzech: Polski, Węgier i Serbii wszystkie narody legitymują się kulturą chłopską lub mieszczańską, a więc nie tą niezależną i kreacyjną, lecz wykonawczą lub odtwórczą. Polska, chcąc tworzyć pozycję lidera na tym terenie, nie ma jeszcze ani odpowiedniej infrastruktury, ani siły, ani niezbędnego uznania. Narody Europy Środkowej posiadają wprawdzie utrwalone poczucie tożsamości, ale nie mają odporności ekonomicznej, ani wizji wspólnoty. Kościół, jako jedyna ponadnarodowa instytucja istniejąca na tym terenie, też ma zbyt niejednolitą i słabą pozycję.

Europa Środkowo-Wschodnia jest więc bardzo trudnym terenem do uporządkowania: kulturowo, raczej niemożliwym, politycznie ryzykownym. Pozostaje jedynie droga ekonomiczna. I tu pojawiają się dwie propozycje: chińska: 16+1 i amerykańska 12+1 (prawdopodobnie konkurencyjna). Wykluczenie Ukrainy i pozostałych trzech państw ma prawdopodobnie związek z uzgodnieniami na ich temat USA i Rosji. Oczywiście, za tymi propozycjami kryje się interes nie Europy Środkowo-Wschodniej, lecz chiński i amerykański z rosyjskim w tle. Europa Środkowa, chce czy nie, staje się terenem rozgrywek chińsko-amerykańskich. Oznacza to, że nasza część kontynentu staje się papierkiem lakmusowym ich wzajemnych stosunków. Pocieszające jest to, że obydwa mocarstwa zdają sobie sprawę ze strategicznego położenia Europy Środkowej i wiedzą, że jest chyba jedynym obszarem, na którym mają wspólny interes. Jest nim oddzielenie Rosji od Niemiec i utrzymania pokoju w Europie. Prawdziwe pole konfrontacji znajduje się bowiem w Azji. Obydwa mocarstwa muszą postawić na Polskę, albo Niemcy. Jeżeli nie znajdą w Polsce odpowiedniego odzewu, postawią na Niemcy, i będzie jak zawsze. Zagadką staje się wówczas pytanie: w jaki sposób wykorzystają ludność muzułmańską mieszkającą w Europie?

Polska staje więc wyraźnie przed nową dziejową szansą. Stawia ona nam oczywiście określone wymagania intelektualne, techniczne i psychiczne. Po PRL i w tzw. III RP mamy duży deficyt ludzi dużego formatu: mała perspektywa rodzi małych ludzi, lichwa i łatwe pieniądze tworzą kundli, a złe wykształcenie namnaża pożytecznych idiotów. Można powiedzieć (mówiąc delikatnie), że zasoby kulturowe kryjące się w polskich bibliotekach i archiwach mamy znacznie bogatsze, niż zasób intelektualny, pojęciowy i wyobrażeniowy we własnych głowach. Polacy II RP, w formie wiana z okresu zaborów, wnieśli ten ponad wiek trwający intelektualny niepokój, który kazał im szukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego polska państwowość upadła; dlaczego Europa, do której należeliśmy, zdradziła nas oraz jak walczyć z zaborcą? Polacy okresu powojennego pytania te stawiali coraz ciszej. Dopóki żyli ludzi wychowani w okresie międzywojennym, przekaz pokoleniowy jakoś funkcjonował. Gdy zaczęli wymierać, cała mizeria zaczęła ujawniać swoje oblicze. Polacy tzw. III RP skoncentrowali się na pytaniu „za ile”.
Dziś nie jest nam potrzebny jeden człowiek, który to wszystko zmieni, lecz grupa ludzi, która podniesie własną poprzeczkę z ziemi i położy na swoje miejsce. A jaka grupa ludzi? Taka, która ma wystarczającą wiedzę na temat swojej historii, państwowości, potrzeb kulturowych, która ma wyobraźnię społeczną, historyczną i wizję. Tę grupę ludzi dodatkowo musi cechować odpowiedzialność i identyfikacja z własną historią i kulturą, własnymi zagrożeniami i własnymi słabościami, która wyprowadzi naród z marazmu, przeciętności oraz małej perspektywy. Ta grupa ludzi przeznaczona jest do kierowania i przewodnictwa. Nazywa się inteligencją. Nie wytworzył jej żaden system ekonomiczny, lecz własna polska historia. Warunki geopolityczne i historyczne zaświadczają, że bez takiej grupy społecznej nie poradzimy sobie z niczym i swoje polityczne szanse sami wypuścimy z rąk.

Perspektywa krajowa
Stałym elementem w historycznej zmienności jest kultura i charakter narodowy Polaków. Patrząc na tysiącletnie nasze dzieje, mieliśmy długie okresy swojej wielkości (zmienne czasy piastowskie, okres jagielloński, II RP) i krótkie okresy destrukcji kulturowej (okres zaborów, PRL i tzw. III RP), które poczyniły wielkie spustoszenia w sercu i duszy Polaka. Ale kultura, jako całość i fundament naszego istnienia, pozostała monolitem, zwłaszcza w ocenie naszych sąsiadów. I ona stała się głównym celem ataku. Dla Rosjan kultura polska jest pełną cywilizacją, dla Niemców, ona istnieje, ale nie jest niczym godnym uwagi. A czym jest ona dla samych Polaków? Niestety, tym samym co dla Niemców. Więcej, opinii tej nie jest w stanie zmienić nawet Norman Davies, który pisze, że Polacy swoją kulturę doprowadzili do poziomu „prawie cywilizacji”. Nosimy więc w sobie wielkość i małość jednocześnie; heroizm i kundlizm, dobro i zło – chyba mocniej niż inne narody. I te skrajne wartości i antywartości położone są na szali życia politycznego. Które zwyciężą?

Druga RP wyzwalała wielkość i niwelowała małość; PRL generował małość i kundlizm, mordowała lub niszczyła wszystko, co było sprzeczne z interesem Moskwy; tzw. III RP wydała zatrute owoce – do tego stopnia, że korzenie, które je zrodziły zaczęły protestować i szukać ratunku w przeszłości – w Żołnierzach Niezłomnych. A więc jaki element jest aż tak destrukcyjny w polskiej kulturze, że wyklucza akceptację sąsiadów i Europy? Dlaczego Polska musiała kilkakrotnie paść ofiarą zmowy sąsiednich monarchii absolutystycznych? Najpoważniejszym argumentem, który pozostaje w polu rozważań są wartości demokratyczne, jakie zostały wypracowane w okresie jagiellońskim. To one zostały uznane za zagrażające dla ustrojów politycznych państw zaborczych. Dziś już tamtej Polski nie ma, ale pozostały po niej pamięć, charakter narodowy i kultura, które w sprzyjających okolicznościach będą odtwarzać polski kod, póki my żyjemy. I nie szeregowi Polacy są zagrożeniem dla współczesnych Niemiec i Rosji (saksy Polaków są tu jakimś rozwiązaniem), lecz zagrożenie stanowi nasza demokratyczna idea, kultura i istnienie niepodległego państwa. Polska kultura narodowa z tych samych względów, co polityka zagraniczna państw zachodnich, zmienić się nie może. I ten fakt potwierdzają sami Niemcy i Rosjanie. Tak na tym świecie jest, że każde życie musi mieć swój początek i koniec. Człowieka można zabić, ale idea ma swoje konsekwencje; jest jak religia, istnieje dotąd, dopóki jej ludzie (nie państwa) potrzebują.

Polacy, chcąc przetrwać, są skazani na starą jagiellońską myśl, którą muszą przystosowywać do nowych piastowskich warunków geopolitycznych; muszą rozwijać ją w kierunku rzeczywistej demokracji – takiej, na którą czeka cała Europa, zgodnie z nauką Jana Pawła II. I na tej drodze, chcemy czy też nie, swoim przemówieniem w Warszawie, postawił nas Donald Trump. Ta droga ma swoje imię – nazywa się Międzymorze. I musimy zdać sobie sprawę, że od tej chwili Stany Zjednoczone mają drogę odwrotu (zdrady), ale my już jej nie mamy. Dla Stanów Zjednoczonych, a także Chin, korzystniej mieć jedno silne państwo w Europie Środkowej, niż dwa (Niemcy i Rosję) najpierw dążące ku sobie, ale jednocześnie gotowe w każdej chwili rzucić się na siebie. I teraz, jeżeli nie podejmiemy wyzwania, zostaniemy ukarani przez wszystkich, za tchórzostwo, głupotę, za swoją kulturę, za istnienie i za wypiętrzenie przeszkody na drodze do europejskiego „nieba”. Jeżeli natomiast przegramy, spotka nas jeszcze większa kara. A jaką wymyśli XXI w. – nikt jeszcze nie wie. Jedno jest pewne, nie będzie łagodniejsza, niż w II wojnie światowej. Ale tego właśnie Polakom wytłumaczyć nie można.

Perspektywa partyjna
Ostatnim czynnikiem naszej układanki jest świadomość narodowa, która bezpośrednio przekłada się na spójność w działaniu, rozumienie otaczającej rzeczywistości i dokonywania wyborów; na jakość partii politycznych i poziom radnych, parlamentarzystów oraz samego rządu. Wszystko to decyduje o stopniu spójności kulturowej, która w połączeniu ze zdolnością obronną tworzy siłę państwa i możliwości wykorzystania w/w szans.

Dzisiejsze konflikty polityczne wynikają w dużej mierze ze złego przygotowania politycznego i wynikającej z tego naiwności, Polaków. Dzisiejsza partia rządząca ma dwie podstawowe słabości: niezrozumienie roli mediów i wynikający z tego bardzo słaby PR oraz słabe i nadal rozbite służby specjalne. Brak odpowiednich funduszy i gabinetowy charakter większości polskich gazet pozbawia ich kontaktu ze społeczeństwem. Totalny brak reportażu sprawia, że ich przekaz staje się życzeniowy i teoretyczny. Tracą na tym wszyscy: gazety, dziennikarze, społeczeństwo, politycy, naukowcy, a tworzona na tym wszystkim orientacja i myśl stają się wirtualna. Większość z nas przestaje racjonalnie odbierać rzeczywistość, traci umiejętności odróżniania dobra od zła i nie rozumie swoich obywatelskich powinności.

Przemówienie Donalda Trumpa w Warszawie wzbudziło ogromny entuzjazm i pobudziło wyobraźnię polskiego społeczeństwa. Dziś to Amerykanie, nie Niemcy decydują o przyszłym kształcie Europy, w tym także UE. Z państwami Międzymorza nie można zawrzeć unii, jak niegdyś z Wielkim Księstwem Litewskim i wspólnie zbudować wielką Rzeczpospolitą. Nie mamy siły ani intelektualnej, ani militarnej, aby całemu regionowi zapewnić bezpieczeństwo energetyczne i militarne. Nasza szansa to współdziałanie w ramach 16+1 i 12+1. Ale te szanse pod każdym względem trzeba najpierw przetestować i na coś się zdecydować. Jeżeli postawimy, a raczej nie mamy innego wyjścia, na budowanie siły rozporowej pomiędzy Niemcami a Rosją, to musimy mieć dokładny obraz wizji świata Stanów Zjednoczonych i Chin. W tym celu musimy (znów musimy!) powołać odpowiednie instytuty, wyselekcjonować odpowiednich ludzi z wyobraźnią historyczną, społeczną, polityczną i postawić im wyraźne zadania. Trzeba wyeliminować tę kleistość i miałkość polskich elit i postawić na samodzielność myślenia. Prof. Anna Pawełczyńska w wywiadzie z Józefem Darskim (Gazeta Polska 15.02.2012) powiedziała wprost: Uczelnie wyższe są na razie stracone dla krzewienia idei społeczeństwa opartego na wartościach tradycyjnych, musimy więc uczyć za pomocą internetu  i prasy.

Polska przedwojenna, dzięki swojej całkowitej niezależności, miała dużo łatwiejszą drogę do kształtowania patriotycznego modelu społeczeństwa, niż obecna. W II RP demokracja nie była narzędziem do zdobywania władzy. W młodym państwie było różnie, ale nie pozwoliło ono sobie na zanarchizowanie życia społecznego – demokracja była celem, a nie środkiem. Poległa w wyniku zmowy obcej siły. Dlatego też konieczne jest budowanie nowej siły w Polsce. W tym celu niezbędna jest analiza wszystkich wizyt Trumpa i testujące wychodzenie naprzeciw jego inicjatywom. Polski rząd i jego instytucje powinny podnieść jedno wielkie hasło: „Cały polski naród pisze program dla międzymorza” i podjąć szeroką działalność w kierunku popularyzacji jego idei; rozpisać konkursy na programy polityczne dla Europy Środkowej, na powieści i wszelkie inne utwory popularyzujące. Taka inicjatywa powinna pobudzić podobne inicjatywy w pozostałych państwach międzymorza.

Popularyzacja idei z czasem pozwoli zintegrować region, pobudzić własną ciekawość, rozwinąć jego tożsamość i zebrać materiał twórczy do stworzenia odpowiedniej syntezy. Przyjście Amerykanów i Chińczyków powinno spotkać się nie z wyciągniętą ręką, lecz z racjonalną postawą i współpracą.

Zakończenie
Tytuł artykułu może budzić pewne zdziwienie, a niektórych nawet szokować. Polacy żyją tak, jakby uwierzyli, że historia zatrzymała się w miejscu, że świat idei się skończył, że Boga nie ma i że nic prócz brzucha i kabaretu już nie istnieje. Drodzy Rodacy, nic się nie skończyło, prócz lewackich idei; życie skończy się wówczas, kiedy świat zostanie zatrzymany w swoim ruchu. Sukces wymaga pracy i ogromnego wysiłku, za darmo przychodzi tylko klęska. Niczego nam nie dadzą ani Amerykanie, ani Chińczycy. Jeżeli poprzez swoja naiwność pozwolimy sobie cokolwiek zabrać, to skorzysta z tego nawet anioł. Tak jest skonstruowane życie. I nikt nie jest w stanie tego zmienić.

Jesteśmy największym i najbardziej doświadczonym historycznie krajem w Europie Środkowo-Wschodniej. Wszystko wskazuje na to, że chcą na nas postawić Chińczycy. W tym celu wielokrotnie posługiwali się Węgrami, gdzie założyli swój zasobny bank. UE chce z nas zrobić tanią siłę roboczą i rynek zbytu swoich towarów. Mamy, jak przez ostatnie 300 lat, być bezkrytycznym uczniem i propagatorem upadających idei cywilizacyjnych. Jeżeli Polacy nie znajdą sposobu na odbudowanie swojej wielkiej humanistyki, zostaną wciągnięci w bezkresną toń tonącego statku UE. Nie możemy jednak zapominać, że idee mogą być piękne i wzniosłe, ale wykonawcami zawsze są ludzie. I to wyłącznie od nich zależy co z nich zostanie.
Dziś ścigamy się z czasem, nasze nogi są wpięte w bloki startowe. Jeżeli zdołamy odbudować racjonalną i na dobrym polskim poziomie polska inteligencję, historia poda nam rękę i wszystko co dobre zostanie nam dodane, jeżeli poddamy się marazmowi i głupocie, ta sama historia nas połknie, jak nic nie wartego robaka. Tak wygląda nasz krajobraz przed bitwą.

PS. Temu, kto dobrnął do końca dziękuję za uwagę.

Artykuł ukazał się w aktualnym numerze "Kuriera Wnet" (08/2017)
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jabe

09-08-2017 [20:09] - Jabe | Link:

[...] legitymują się kulturą chłopską lub mieszczańską, a więc nie tą niezależną i kreacyjną, lecz wykonawczą lub odtwórczą. – Chciałem to skomentować, ale mnie Pan zupełnie rozbroił.

„Cały polski naród pisze program dla międzymorza” – Czym skorupka za młodu nasiąknie...

Taka inicjatywa powinna pobudzić podobne inicjatywy w pozostałych państwach międzymorza. – Proszę Pana, tam są racjonalnie myślący ludzie.
 

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

09-08-2017 [22:16] - Ryszard Surmacz | Link:

@Jabe
No i co?! Pozwolę sobie na rym: widzę, że ma Pan trudności z objęciem całości.

Obrazek użytkownika Jabe

09-08-2017 [23:24] - Jabe | Link:

Przyznaję.

Obrazek użytkownika Domasuł

10-08-2017 [00:56] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Widze ze jeszcze nie poznal Pan dobrze Jabego. Przyzwyczai się Pan do jego specyficznych komentarzy...