Cyrk odjechał, małpy pozostały

Dyskusja na temat włączenia się kinematografii w dzieło odkłamywania naszej historii rozpoczęła się na długo przed zwycięstwem prawicy w ostatnich wyborach. Sam niejednokrotnie upominałem się o wielkie wysokobudżetowe produkcje poświęcone wyjątkowym w historii świata polskim bohaterom. Mamy ich taką obfitość, iż niejedna nacja mogłaby nam tego pozazdrościć wpadając przy tym w poważne kompleksy. Prawda jest taka, że w epoce cywilizacji obrazkowej bez dotarcia do masowego odbiorcy wszystkie inne sposoby odkłamywania historii na niewiele się zdadzą. Oczywiście nie umniejszam i nie lekceważę wysiłków obecnej władzy, patriotycznych mediów, wielu środowisk, stowarzyszeń i fundacji, które za cel postawiły sobie obronę dobrego imienia Polski oraz przywracanie światu heroicznych czynów naszych wielkich bohaterów. Niestety prawda jest taka, że jeden udany film lub telewizyjny serial ma szanse dotrzeć do większej ilości ludzi niż wygrane procesy sądowe lub pisane drobną czcionką dementi lub przeprosiny składane przez przyłapane na kłamstwie media, które zaprzęgnięte zostały do szkalowania Polski i Polaków. Dzięki wizycie Donalda Trumpa wiemy także, że jedno wspaniałe przemówienie przywódcy światowego mocarstwa ma moc większą niż dziesiątki wystąpień polityków z niższej polskiej ligi.     
 
Ja doskonale zdaje sobie sprawę, że w listopadzie miną dopiero dwa lata od zaprzysiężenia rządu Beaty Szydło, ale nie zmienia to faktu, że do dziś na ekrany kin weszły zaledwie dwa filmy o naszych Żołnierzach Niezłomnych. Mam tu na myśli „Historię Roja” o Mieczysławie Dziemieszkiewiczu i „Wyklęty”, w którym postać głównego bohatera inspirowana była losami Józefa Franczaka ps. „Lalek”. Nie ma co ukrywać, że oba filmy w dużej mierze powstały za z trudem wyżebrane od patriotycznej części społeczeństwa pieniądze. Hojnych instytucjonalnych darczyńców niestety bardzo brakowało. Dziś jest już inaczej i twórcy mogą liczyć na bardziej szczodrych sponsorów. Czekamy zatem z utęsknieniem na realizację jakiegoś wspaniałego scenariusza, w którym podobnie jak amerykańscy twórcy nie będziemy wstydzili się wystawić naszym bohaterom heroicznych laurek, przed czym przy okazji każdej patriotycznej produkcji przestrzega lewactwo i niestety wielu twórców tym naciskom w mniejszym lub większym stopniu ulega „niuansując” i uginając karki poprzez doszukiwanie się na siłę także ciemniejszych stron z życia naszych wielkich bohaterów.
 
Jednak ja dzisiaj chciałbym zgłosić inną wielką narodową potrzebę. Nam Polakom bardzo potrzebny jest wielki film, a najlepiej serial opisujący okres naszej historii obejmujący ostatnie trzydzieści lat, czyli całe jedno pokolenie wyrosłe w III RP. Ogrom kłamstw, szachrajstw, przeinaczeń, fałszywych autorytetów i bohaterów aż prosi się o fabularny epicki opis na miarę serialu „Dom” wyreżyserowanego przez Jana Łomnickiego według scenariusza Jerzego Janickiego i Andrzeja Mularczyka. Pierwsze dwanaście odcinków opisujących losy mieszkańców kamienicy przy ulicy Złotej 25 w Warszawie powstało jeszcze w czasach, kiedy całą parą pracowała peerelowska cenzura. Trzeba przyznać, że dzięki wyjątkowym „akrobatycznym” zdolnościom twórców serialu i w brew wyraźnemu zapotrzebowaniu komunistycznych władz powstał film nie tyle ukazujący wielkie pasmo sukcesów PRL-u ile obraz oddający olbrzymią siłę i witalność polskiego narodu oraz jego wolę trwania i pielęgnowania tradycji wbrew okrutnej, a czasami absurdalnej i pełnej ograniczeń rzeczywistości. W sumie nakręcono 25 półtoragodzinnych odcinków prowadzących widza od 1945 roku aż do porozumień sierpniowych z 1980 roku. Jerzy Janicki i Andrzej Mularczyk wznieśli się na sam szczyt swoich talentów i chyba w żadnym innym filmie czy serialu nie mieliśmy aż tylu wyrazistych i prawdziwych aż do bólu bohaterów z krwi i kości. Nie zabrakło też mnóstwa pięknych symbolicznych i wzruszających scen, które jak się po latach okazuje nawiązują wyraźnie do naszej dzisiejszej rzeczywistości. Symbolicznym momentem ukazującym ostateczne pożegnanie się z przedwojenną Polską i Warszawą był pogrzeb gospodarza domu przy Złotej 25, pana Ryszarda Popiołka i te pełne pretensji do Boga słowa wypowiedziane nad jego grobem przez doktora Sergiusza Kazanowicza: „Panie Boże, tak się nie robi. Czy on był Ci tam potrzebny? Czy tam trzeba zamiatać? Czy tam trzeba polewać? Czy tam trzeba kogoś, żeby bramę otwierał? Dlaczegoś nam go zabrał? Co to za dom bez pana Popiołka? Co to za Warszawa bez niego? Panie Rysiu, tu nie lokatorzy stoją. Tu stoją sieroty. Sieroty po tobie”. Kolejna symboliczna scena to moment, kiedy owe sieroty otrzymują w miejsce pana Rysia, symbol nowych czasów, czyli ciecia Edwarda Prokopa, cwaniaczka o dwóch lewych rękach, krętacza i kapusia. Nie oszukujmy się, III RP na Prokopach z PRL-u wyrosła i współczesnymi Prokopami do dziś stoi. Wymiana Popiołka na Prokopa była niejako biblijną odpowiedzią Boga udzieloną doktorowi Kazanowiczowi i zawartą z liście św. Pawła do Rzymian, w którym czytamy: „Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: "Dlaczego mnie takim uczyniłeś?” Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny”.
 
Z trzech wymienionych twórców serialu „Dom” żyje już tylko pan Andrzej Mularczyk. Chyba nawet on dysponując olbrzymim talentem, wyobraźnią i wielkim doświadczeniem życiowym nie mógł przewidzieć nadejścia Platformy Obywatelskiej z Hanną Gronkiewicz-Waltz w roli prezydent Warszawy. W jednym z odcinków serialu „Dom” trwają przygotowania mieszkańców kamienicy do wyprowadzki. Ich dom ma zostać wyburzony, a oni nie wiedzą jeszcze, że kamienica cudem ocaleje po tym, gdy okaże się, że kiedyś przez dwa tygodnie ukrywał się w niej towarzysz „Wiesław”, co uczyni ją miejscem dla komunistów historycznym. Tymczasem zamieszanie w związku w wyprowadzką trwa w najlepsze. W mieszkaniu zmarłego pana Popiołka rozbierany jest stary zabytkowy kaflowy piec, który Heniu Lermaszewski chce ocalić i postawić kiedyś w swoim przyszłym nowym domu. W pewnym momencie w czeluści pieca odnajduje się ukryty w czasie okupacji niemieckiej dokument, w którym stary nieżyjący już Żyd Filkentein w dowód wdzięczności za ukrywanie go z narażeniem życia obdarowuje Ryszarda Popiołka działką położoną przy ul. Śliskiej róg Bagno. Pan Henio bierze po rękę wdowę po Ryszardzie Popiołku, Marię Talarową i ruszają razem podekscytowani zobaczyć gdzie ta działka się znajduje. Okazuje się, że jest to fragment placu przed Pałacem Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Nawet twórcom „Domu” nie starczyłoby wyobraźni by przewidzieć, że nadejdą czasy, w których mentalni spadkobiercy ciecia Prokopa poprzebierani w drogie garnitury i garsonki także to miejsce, na którym scenarzyści położyli już wieczny krzyżyk będą potrafili po raz drugi Warszawiakom ukraść i próbować spieniężyć. Jedyna różnica polega na tym, że współcześni Prokopowie nie położyli swoich złodziejskich łap na Śliskiej róg Bagno, ale na znajdującej się tuż przy Pałacu Kultury „Działce Duńczyka” przy Chmielnej 70.
 
Czy dysponujemy dzisiaj twórcami na miarę talentu Jana Łomnickiego, Jerzego Janickiego i Andrzeja Mularczyka, współautora scenariusza serialu „Dom” i jednocześnie autora scenariusza komedii „Sami swoi”? Czy znajdą się pieniądze i pomysł na serial, który poprzez życie i losy świetnie zarysowanych postaci pokazałby Polakom smutną prawdę o tym, co wydarzyło się po 1989 roku i o wielkim oszustwie, którego stali się ofiarami?  Jeżeli plan nakręcenia takiego filmu powstanie to jak zgłaszam propozycje na tytuł roboczy, który powinien brzmieć, Cyrk odjechał, małpy pozostały. Jeszcze raz powtórzę. Takie filmowe produkcje oddziaływają na społeczeństwo po stokroć skuteczniej niż podręczniki historii, patetyczne przemówienia polityków czy telewizyjne gadające mądre głowy. Dla notujących duże zyski spółek skarbu państwa sponsorowanie takiej wielkiej produkcji nie byłoby dzisiaj problemem. Liczy się wola realizacji projektu i co najważniejsze znalezienie utalentowanych twórców, którzy potrafiliby powtórzyć olbrzymi sukces serialu „Dom”, który w trzydzieści siedem godzin poprzez ukazanie losów zwykłych warszawiaków opisał trzydzieści pięć lat naszej historii najnowszej. Ile godzin potrzeba dzisiaj, aby Polsce pojęli, że komunizm odszedł, ale komuniści i służący im zdrajcy pozostali i to w roli posiadaczy III RP? 
 
Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”          
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Dorota M

28-07-2017 [10:08] - Dorota M | Link:

Wspaniała i warta wszelkiego wsparcia inicjatywa. Tutaj musi zabrac głos min. Gliński i należałoby go docisnąć społecznie, bo jest dziwnie opieszały do dobrych zmian.

Obrazek użytkownika Es

29-07-2017 [11:41] - Es | Link:

Glińskiemu każdy chłystek robi koło pióra,a on mimo funkcji v-premiera trzęsie portkami i "teoryzuje".Aktywności żadnej-no,chyba ktoś mu pod nos coś gotowego podsunie.(Swoją drogą -jakie to szczęście,że PiS porzuciło pomysł powierzenia mu kierowanie rządem,bo...ech nie chcę nawet myśleć)
Wszyscy dotujemy PISF,którego zarządowi nalepiej wychodzi promowanie antypolskich ramot,albo innego badziewia dla półgłówków.I nie słyszałem o jakiejś woli przejęcia kontroli nad nim.Kto wobec tego ma kreować ten zakre naszej polityki historycznej?Holland?
Dla wielu prywatnych sponsorów to  może być również dobry biznes,ale przede wszystkim-impuls musi wyjść z instytucji państwowej,która oprócz działalności organizacyjnej,zapewni chociażby kształcenie scenarzystów-ktoś w końcu musi się nauczyć opisywać jakieś historie,ale i dawać filmowanym postaciom jakieś sensowne dialogi.Te słynne już żenującym poziomem,a wzmacniane prostacko-cwaniaczkowatym stylem większości naszych aktorskich buraczanych celebrytów  dialogi,są w stanie rozłożyć efekty wysiłku najlepszego reżysera,znalezionego nawet za granicą.Bon moty Schwartzennegera brzmią przy nich jak Szekspir
A propos aktorów.Kto ich szkoli?Dzięki ostatniej "akcji" przed wizytą Trumpa,wielu ,chyba tak jak ja dowiedziało się ,że na przykład:Malajkat....O ja cież nie .....
Twoje słowa:"cyrk odjechał,a małpy zostały" nabierają tutaj wielu znaczeń.Można by zapytać:który cyrk i które małpy?Trochę inaczej wyobrażaliśmy sobie zapewne zmiany-także i w dziedzinie kultury- parę lat temu.I trochę przykro,że wszystko niestety kończy się na zapowiedziach i pustych słowach przy pomnikach z okazji ważnych rocznic.
I tylko gdzieś tam z tyłu głowy kołaczą słowa Kofty:"Czy świat się zmieni,gdy z młodych gniewnych wyrosną starzy wkurwieni?"My może jeszcze nie tacy starzy,ale patrząc na to wszystko coraz bardziej wk... .Niestety.