Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Trump, koszmar elyt
Wysłane przez Sekator w 09-07-2017 [22:34]
Rozgrzane do temperatury parującego jeszcze łajna Generatory Rzeczywistości Urojonej próbują na wszelkie sposoby deprecjonować wizytę prezydenta Trumpa w Warszawie.
W poprzednim blogu trafiłem nawet w punkt przewidując dosłownie niektóre argumenty.
I już, już, ufając swym profetycznym zdolnościom, chciałem wytypować numerki w Lotto, ale szybko pojąłem, że reakcje GRU mógłby odgadnąć również przeciętnie inteligentny goryl, więc nie mam się czym chwalić.
Co się wszak ubawiłem, to się ubawiłem, sycąc przy okazji swe sadystyczne instynkty. No, bo proszę sobie wyobrazić, że taki na przykład Lis albo Żakowski w pocie czoła judzą z jednej czy drugiej bździny medialnej, a efektów nie widać. Jakież to musi być frustrujące dla zawodowych producentów parującej postprawdy.
Na marginesie tej propagandowej groteski kilka gloss. Najbardziej uchachałem się słuchając rozmowy kilku dam z salonowej elyty. Aż kipiały z oburzenia, że Trump wsiadając do bestii klepnął swoją żonę w zadek niczym krowę. I żadnej nie zaświtało w głowie, że może Melania to lubi. Ze swej strony mogę zagwarantować nobliwym damesom, że ich Trump na pewno nie miałby ochoty klepnąć. Ja zresztą też.
Inna niewiasta, z wieku i aparycji kodofitka, stwierdziła autorytatywnie, że Trump odczytał przemówienie z promptera, gdyż z powodu ubytków w mózgu nie potrafi samodzielnie sklecić dwóch zdań. A od kiedy to ubytki w mózgu utrudniają słowotok, czego owa dama i jej klony(klonki?) są najlepszą egzemplifikacją.
Jednak śmiech kilkakroć zamierał mi na ustach. Pół biedy, jeśli przeradzał się w grymas dezaprobaty, gdy GRU uderzały w tony rabów, że entuzjazm dla Trumpa może Polskę narazić na gniew władców landu Europa. Trwogą napawały mnie dopiero echa wschodniej agentury wpływu w wielu wypowiedziach, zwłaszcza na temat rakiet i gazu.
Z Warszawy prezydent Trump odleciał do Hamburga. I tam dopiero zobaczył jak potężni są obrońcy pokoju, klimatu, ekologii i czegoś tam jeszcze. Hordy lewackich bandziorów demolowały miasto. Rannych, w tym ciężko, zostało niemal trzystu policjantów. Zaś o stratach wśród przestępców wiadomo niewiele. Na ulicach triumfowała poprawność polityczna. W komentarzach GRU także. Z intelektualnym umiarem krytykowano wprawdzie niektóre ekscesy, lecz przecież ta ideowa młodzież protestowała w słusznej sprawie. Czekałem tylko, aż któryś z funkcjonariuszy propagandy medialnej zacytuje Mickiewicza: ”Bo dzieło zniszczenia w świętej sprawie jest święte, jak dzieło stworzenia”. Tego cytatu zabrakło. Ale trudno się dziwić, jeśli GRU nazywały plac Krasińskich a to placem Krasickim, a to Krasickich, lub jakoś tak.
Za dobrą informację mijającego tygodnia uważam natomiast, że wybuczany na Placu Krasińskich wódz nie zasiądzie 10 lipca na Krakowskim Przedmieściu. Zachorował. Życzę zdrowia. I oddycham z ulgą jako człowiek szanujący symbole, bo tej roli Lechowi Wałęsie nikt nie zamierza odbierać. Tym bardziej więc byłoby przykre, gdyby żywa legenda znów się zbłaźniła.
Czasem w koszmarnych snach widzę księcia Józefa Poniatowskiego, który nie utonął w nurtach Elstery i szpanuje na dworze cara Aleksandra. Albo Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, który przeżywszy powstanie chodzi w czerwonym krawacie ZMP i pisuje panegiryki na pierwszej stronie „Sztandaru Młodych”. A byli tacy. Jeden, potem powszechnie szanowany zapewniał, że da swojemu synowi na imię Feliks, żeby miał tak czyste ręce jak Dzierżyński. Precz mary nieczyste!
Sekator
PS.
- Podasz nazwisko tego liryka? – pyta mój komputer.
- Nie podam, bo podobnych piewców i piewczyń było od groma. Jeśliś ciekaw, pogrzeb w starych rocznikach.
Komentarze
10-07-2017 [05:54] - ExWroclawianin | Link: Do Autora:
Do Autora:
100/100
Uwielbiam styl panskiego tekstu, miodzio......