Wojna kulturowa trwa

Nareszcie powszechnie wybrzmiało coś, co w Polsce jest dławione od trzech pokoleń, co w zasadzie już dawno większość Polaków milcząco przyjęła do wiadomości i coś, od czego ta sama większość ucieka szukając azylu w poprawności politycznej. O co więc chodzi? Przez sensacyjny sposób myślenia Polaków przebiła się informacja, że w POLSCE TOCZY SIĘ WOJNA KULTUROWA. Niestety myśl ta została potraktowana jak sensacja i po kilku dniach przepadła. Ale ta wojna toczy się naprawdę i zawsze ma bardziej tragiczne skutki niż wojna militarna.

Trochę historii
Gdy informację o wojnie kulturowej ograniczymy do okresu powojennego, pięści, po  obydwu stronach wrogich obozów, zaciskają się automatycznie. I o to chodzi naszym wrogom. Mała perspektywa produkuje małych ludzi i kundli, duża perspektywa rodzi ludzi wielkich i moralnie odpowiedzialnych. Jeżeli natomiast PRL-owską perspektywę rozszerzymy do czasu, w którym upadła polska państwowość, to dzisiejszy problem wojny kulturowej automatycznie nabierze cech racjonalnych: podzieli ludzi na odpowiedzialnych, obojętnych i zdrajców. I trzeba powiedzieć jasno, bez tego typu selekcji, każdy genialny scenariusz będzie miał jeden kierunek – kierunek klęski. Po prostu, potrzebna siła zostanie rozproszona i wykorzystana przez innych.

Gdyby w XIX w. nie nastąpiła selekcja narodowa, II RP nie mogłaby powstać – po prostu, najpierw musieliśmy się policzyć. I tu wielkie zasługi ma Narodowa Demokracja. Gdyby przed powstaniem niepodległego państwa w 1918 r. nie powstały polskie siły zbrojne, II PR nie miałaby żadnych szans na odrodzenie. Na tym polu wielkie zasługi ma obóz piłsudczykowski. Gdyby nie zaistniał rząd Witosa, chłopi w bitwie warszawskiej 1920 r. mieliby prawdopodobnie mniejszy współudział i mniejsze zasługi. Gdyby zabrakło Korfantego, nie byłoby Powstań Śląskich, a droga Śląska do polski byłaby inna i o 20 lat dłuższa.

Czy walkę poszczególnych ugrupowań partyjnych w okresie międzywojennym można nazwać wojną kulturową? Niechętni II RP oczywiście powiedzą, że tak. Była to rywalizacja trzech pozaborowych światów i Śląska na poziomie państwowym – o koncepcję państwa. Ambicje mieszały się z kompetencjami i wyobrażeniami, ale Polska międzywojenna umiała sobie poradzić z elementem zdrady. Mimo to w pewnym momencie pojawiło się pytanie: demokracja czy państwo i do przewrotu majowego dojść musiało; musiało też dojść do uchwalenia nowej Konstytucji kwietniowej i sanacji – tak opluwanej, zwłaszcza, przez komunistów. Druga RP została zamordowana na oczach świata. Przykładem jej siły jest Polskie Państwo Podziemne, które narodziło się w najtragiczniejszym dla narodu okresie.

Po totalnej klęsce Polski w II wojnie światowej wymieniono elity i 1000-letni polski świat zaczął być likwidowany przez najemników, którzy swej działalności, z różnych względów, nie zaniechali po dzień dzisiejszy. Najemnicy swą władzę zdobyli terrorem. Powstał więc świat dwubiegunowy: polski i antypolski. I ten świat nadal żyje. Podział nie przebiega na linii lewica-prawica, lecz ma charakter kulturowy, zaprzański lub kryminalny. Zaprzański ze względu na prywatę, która w sposób egoistyczny lub kryminalny zdominowała poczucie wspólnoty, bez której państwo nie jest w stanie wypełniać swoich obowiązków. Podział na lewice i prawicę jest podziałem nieczytelnym ponieważ nie stawia przed obywatelem alternatywy: odpowiedzialność lub zdrada. Stan taki będzie trwał dotąd, dopóki nie zostaną sformułowane jasne kryterium polskiej racji stanu i powołane do życia odpowiednie organy. Takie kryteria powinien określić polski rząd lub grupa niekwestionowanych autorytetów. Ich brak prowadzi do jurgieltnictwa i zacietrzewienia. W II RP takie zacietrzewienie zrodziło Berezę.

Czy obóz „prawicy” wykorzystuje swoje szanse?
Uporządkować polskie państwo i polski tradycyjny świat, po 70-letniej intensywnej dewastacji, nie jest łatwo. Okres PRL przyzwyczaił nas do socjalu, a więc zabił ducha przedsiębiorczości, zakłamał historię i zamknął w rosyjskim getcie. Rok 1989 zerwał łańcuchy i wypuścił nas w świat dotąd nieznany. UE rozbłysła blaskiem „nie do opisania” i w ten sposób nastąpił nienaturalny przechył, który jest wykorzystywany przez Zachód w sposób kolonialny. Do dziś, w mniejszym lub większym stopniu, w nim tkwimy. Swoją pozycję odnosimy do polskiego obrazu, na tle którego czujemy się lepsi, bardziej zasobni i kolorowi. Nie zauważamy, że świat za którym gonimy upada i znika z naszego horyzontu. Nie chcemy zmian, a jednocześnie nie chcemy wracać tam, gdzie nasze miejsce. Taki stan ducha i umysłu nie ma nic wspólnego z państwem. Nie sprzyja nawet zdrowej demokracji, lecz idzie w kierunku anarchii.

  Na takim niedookreślonym planie polski rząd ma zjednoczyć naród, zbudować państwo z jego koncepcją, perspektywą, motywacją kulturową i sojuszami. Ale jak ma to zrobić, skoro komunikacja ze społeczeństwem ciągle szwankuje; notorycznie nie docenia się strony kulturowej, bez której nie sposób zbudować motywacji obywatelskiej i sensu pracy. Społeczna uwaga ukierunkowana jest na sensacje, a więc rzeczy banalne – te ważne znikają z horyzontu. „Wiadomości” TVP nie ukazują Polski w świecie, lecz skupiają się na polemice partyjnej; ważny przekaz podawany jest z opóźnieniem lub pomijany. Obywatel nie otrzymuje informacji strategicznych lecz wciągany jest w polemikę na tak niskim poziomie, że nie powinna ona w ogóle zaistnieć. Brak wymiany kadr motywuje się brakiem odpowiednich ludzi, tak, jakby Polska kończyła się na Warszawie. Dotąd nie pojawiła się nawet jedna gazeta państwowa mogąca być ośrodkiem centralnym narzucającym odpowiedni poziom intelektualny i moralny. W jaki więc sposób społeczeństwo ma współdziałać z rządem? Na zasadzie 500 plus, mieszkania plus itd.? To ważne, ale na tym nie zbuduje się państwa. Znów zamykamy się w swoim getcie.

***
Przyczyną konfliktu w Polsce nie jest walka PO z PiS-em, lecz walący się euroamerykański system gospodarczy i hasło „ratuj się kto może”. Niepodległymi są stare państwa UE, nowoprzyjęte już tego statusu nie mają. To wyraźna dysproporcja i dyskryminacja, a jednocześnie droga do kolonialnego podporządkowania sobie całej Europy Środkowej. Polska nadal nie ogłosiła się państwem niepodległym. Nowa koncepcja kulturowa dla świata nie przyjdzie ani z UE, ani z Ameryki. Nowa koncepcja idzie z Azji. Jeżeli nie zastanie ona w Europie żadnej myśli, Europa pozostanie skansenem albo zniknie, jak kiedyś zniknęła Polska. Tak więc za słowami premier Beaty Szydło:

Mam odwagę zadać elitom politycznym pytanie: dokąd zmierzacie? Dokąd zmierzasz, Europo? Powstań z kolan, Europo, bo będziesz opłakiwała codziennie swoje dzieci!”

kryje się ta sama wielkość Polski, którą 05.05.1939 r. wyraził Józef Beck mówiąc:

My w Polsce nie znamy pokoju za wszelka cenę!

Głos Becka oznaczał zamkniecie drogi odwrotu. Oczywiście dla profanów wystąpienie Becka oznaczało bezsilną deklarację honorową i wojnę – w istocie była to obrona. Natomiast apel polskiej Premier nie ma tego napięcia, na jakie mogła pozwolić sobie II RP. Ale wypowiadane przez nią słowa mają szczególny wydźwięk bo płyną z państwa, które w UE jest traktowane instrumentalnie i poniżane. To z Warszawy, nie z Berlina czy Paryża, dobiega ważny głos w sprawach UE.

I właśnie, dopiero dziś apel Beaty Szydło zabrzmiał, jak deklaracja niepodległości. Tym razem miejmy nadzieję, że nie będzie on osamotniony, jak w 1939 r. i w tej formie zacznie budować obywatelską motywację i nową perspektywę państwa. Ale jest pytanie: czy ludzie uwierzą, skoro przez ostatnich 28 lat odbijaliśmy się jak echo PRL-u po świecie szukając szczęścia? Bez mocnej formacji kulturowej (szkoła, media, Kościół) nie utrzymamy powagi głosu swojej Premier i nie wykorzystamy politycznych szans.

Zakończenie
Polska wojna kulturowa rozpoczęła się wraz z upadkiem państwowości, jej symbolem jest Kościuszko. Obecna, która toczy się w Polsce, jest wojenką małych ludzi – wbrew naszym interesom. Wielki świat nie potrzebuje najemników, potrzebuje wielkiej myśli. Tej myśli nie ma w archiwach amerykańskich, francuskich, czy niemieckich. Ta myśl jest schowana w archiwach polskich i w polskiej kulturze. Elity II RP wykorzystały szansę niepodległości. A jak zachowają się elity humanistyczne III RP? Okażą się lumpenelitami (patrz Pawełczyńska), czy jednak staną na wysokości zadania? Drogi odwrotu już nie ma, polska scena polityczna nie istnieje. Za plecami PiS jest czarna dziura i niebyt.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika michnikuremek

02-06-2017 [07:42] - michnikuremek | Link:

Od ponad 70 lat Polacy muszą swoje państwo dzielić ze spadkobiercami azjatyckiej dziczy, przywiezionej tutaj w 1944 roku na sowieckich czołgach. Dzicz ta ostatnio znowu się uaktywniła bez żenady wrzeszcząc o  wykopkach i smoleńskiej mielonce....
Jak się tej dziczy pozbyć z Polski?

Obrazek użytkownika Domasuł

02-06-2017 [12:26] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

A pozabijać ich wszystkich, jakby to zrobil Franz Maurer.

Prawda, panie Michnikuremek?