Sfrustrowani, biedni, źli, czyli czas białej gorączki

Zarobki budzą emocje. Z wysokości własnych zwykle jesteśmy niezadowoleni, cudzych zazdrościmy. Komu najbardziej? Poza sąsiadem, który co roku jeździ na wakacje za granicę do ciepłych krajów, a my tylko nad Bałtyk i to zawsze, gdy pada deszcz; poza bratem/siostrą lub innym członkiem rodziny, który trzeci raz w ciągu pięciu lat wymienił wszystkie meble w domu, bo mu się znudziły, a my zaledwie pomalowaliśmy przedpokój w naszym M-2 i to za pożyczone pieniądze; poza każdym innym, o którym sądzimy, że ma więcej od nas – w domyśle – niezasłużenie, najbardziej zazdrościmy zarobków lekarzom.

Być może to dość śmiała teza i całkiem możliwe, że jeszcze bardziej zazdrośćmy sędziom, szczególnie gdy odsądzamy ich od czci i wiary w prawo i sprawiedliwość, albo prezesom spółek, którzy tylko żerują na krwawicy całego zastępu szeregowych pracowników. Być może w tym rankingu, komu najbardziej zazdrośćmy zarobków, wygrywają z lekarzami jeszcze „inne darmozjady”, ale śmiem twierdzić, że w stosunku do tej grupy zawodowej, gdy mowa jest o kasie, żywione są szczególnie negatywne emocje, będące mieszanką zazdrości, nienawiści i poczucia niesprawiedliwości. Dlaczego? Bo choć odsądzamy lekarzy od czci i wiary, w ich przypadku w wiedzę i etykę, to chcąc nie chcąc wcześniej czy później większość z nas do jakiegoś „konowała, który zarabia krocie za nic” (to jedno z łagodniejszych określeń, z jakim można się spotkać na forach internetowych) trafi. I co gorsza, stajemy się od takiego zależni. A to rodzi frustrację – czujemy naszą niemoc, a jego wszechmoc. Doświadczamy ograniczeń związanych z chorobą i bezdusznym systemem, czekamy już kilka godzin w kolejce pod gabinetem, a tu właśnie „ta lekarzyna” wychodzi i mówi, że przerwa, bo też ma jakieś potrzeby fizjologiczne. A co nas to obchodzi, przecież bogowie potrzeb fizjologicznych nie mają – krzyczymy w duchu. Do czasu, bo jak nerwy poniosą, to zaczynamy wrzeszczeć bez opamiętania, szczególnie gdy zobaczymy, jakim wypasionym samochodem przyjeżdża lekarz pod ten gabinet, a my zaledwie nędznym, dziesięcioletnim Fiatem. I tacy sfrustrowani, biedni, źli czekamy w tej kolejce godziny, dni, miesiące, a nawet lata. I zaczyna w nas coraz bardziej wzbierać złość i dostajemy białej gorączki, gdy zewsząd słyszmy – lekarze są niezadowoleni z wysokości zarobków. Aż chce się wykrzyczeć: pokaż lekarzu, co masz w garażu! Ciągle wam mało i mało, konowały jedne. Do roboty byście się wzięli, to my was utrzymujemy, za darmo wam pracować trzeba, a nie jeszcze więcej i więcej!

A lekarze nic, chcą zarabiać więcej i to już teraz, a nie za kilka lat. I nie będą czekać w kolejce, aż owocami wzrostu gospodarczego pożywią się wszyscy inni, a im zostaną tylko ogryzki.

O tych owocach nie piszę bezpodstawnie. To właśnie ich konsumpcji domaga się Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy i Porozumienie Zawodów Medycznych, którzy w liście z 19 maja br., podpisanym przez przewodniczącego ZK Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy dra Krzysztofa Bukiela, i skierowanym do wicepremiera Mateusza Morawieckiego piszą tak:

„Parę dni temu mogliśmy przeczytać w prasie Pana radosne stwierdzenie, że „ze względu na bardzo dobrą kondycję budżetu państwa, Ministerstwo Finansów nie będzie potrzebować środków z dywidendy PKO BP za 2016 r.” Podobnie optymistyczne wypowiedzi Pana Ministra dotyczące znakomitej kondycji polskiej gospodarki, wzrastającej ściągalności podatków, rekordowych inwestycji zagranicznych, wzrostu płac, zmniejszenia bezrobocia pojawiają się w mediach niemal codziennie. Niedawno w audycji radiowej opowiadał Pan o swoim znajomym, młodym inżynierze, który nie musi już emigrować (wbrew wcześniejszym zamiarom), bo rozwijająca się gospodarka dała mu zatrudnienie w nowoczesnym zakładzie z zarobkami porównywalnymi do tych, jakie uzyskałby w najbardziej rozwiniętych krajach UE.
Słuchamy tych opowiadań i zadajemy sobie pytanie: czy Pan Minister i my żyjemy w tym samym kraju? W polskiej, publicznej służbie zdrowia sytuacja jest bowiem zupełnie odmienna: marazm, beznadzieja i niepewność jutra, brak pieniędzy na wszystko, zadłużenie szpitali, drastyczne oszczędności i – przede wszystkim – dramatycznie niskie wynagrodzenia dla pracowników, którzy na co dzień służą swoją pracą najbardziej potrzebującym, bo chorym ludziom”.

 
List w całości można przeczytać tutaj: http://www.ozzl.org.pl/index.php/13694-czy-pan-minister-i-my-zyjemy-w-tym-samym-kraju-list-otwarty-porozumienia-zawodow-medycznych-do-ministra-finansow-mateusza-morawieckiego).
Polecam zapoznanie się z nim, ja przytoczę jeszcze dwa fragmenty:

„…Dla rządzących zawsze jest jednak coś ważniejszego niż zdrowie Polaków, co wymaga budżetowych pieniędzy: dofinansowanie banków, restrukturyzacja górnictwa, reformy administracyjne, dopłaty do PKP, wspieranie rolnictwa, budowa stadionów, dróg i autostrad, zwiększenie nakładów na armię, pobudzanie dzietności. Obecny rząd nie różni się pod tym względem od swoich poprzedników. Przedstawiony niedawno przez Ministerstwo Finansów projekt wieloletniego planu finansowego nie przewiduje zwiększania wydatków na zdrowie do roku 2020. Przedstawiciele obecnego Rządu, z Panią Premier na czele, niemal codziennie przekonują Polaków, że spełniają obietnice wyborcze dane obywatelom. Z pewnością nie dotyczy to ochrony zdrowia. Polscy pacjenci i pracownicy publicznej służby zdrowia mogą się czuć oszukani przez polityków PiS…”

„…Zapraszamy Pana do dialogu na temat wynagrodzeń pracowników publicznej ochrony zdrowia. Prosimy o spotkanie z przedstawicielami Porozumienia Zawodów Medycznych abyśmy mogli znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące nas wszystkich. Wierzymy w Pana dobrą wolę i rozsądek. Nie jest przecież możliwe, aby człowiek tak otwarty i światowy akceptował sytuację, w której pielęgniarka, technik medyczny, ratownik, psycholog kliniczny lub młody lekarz zarabia mniej niż kasjer w hipermarkecie lub sprzątaczka w banku”.

Co się z tego listu wyłania? Nie będę tutaj dokonywać jego rozbioru na czynniki pierwsze, zwrócę tylko uwagę na jedną kwestię – wyłania się niego ogromna frustracja lekarzy i innych pracowników służby zdrowia spowodowana niskimi zarobkami i niedofinansowaniem całego systemu opieki zdrowotnej. Na kluczowe pytanie: „czy jest ona uzasadniona?”, pozwolę sobie nie udzielić, przynajmniej na razie, odpowiedzi. Zwrócę natomiast uwagę, że nagromadzona frustracja wcześniej czy późnej musi jakoś znaleźć ujście. Na razie dochodzi zewsząd z terenu niezadowolonymi głosami lekarzy i spływa strumieniami słów w listach do decydentów, ale już wzbiera na sile i kanalizuje się w potok, by ruszyć – być może wkrótce – z całym impetem rwącej rzeki na Warszawę, na Rząd.

Kołem napędowym będzie obywatelski projekt ustawy o wynagrodzeniach w służbie zdrowia (pisałam o nim: http://naszeblogi.pl/46444-my-tu-maju-maju-biala-polska-jesien-tuz-tuz oraz http://naszeblogi.pl/46486-kryzys-nie-kryzys-prawda-po-naszej-stronie-tylko-czyjej). Inicjatorom pomysłu udało się w wymaganym terminie zebrać pod nim prawie 240 tys. podpisów i złożyć go w Sejmie. Jeśli kwestie formalne nie przeszkodą, będzie on procedowany mniej więcej na przełomie lata i jesieni.

Co robi Rząd, by dać odpór fali frustracji i nie zostać zmiecionym? Na razie położył na stół swoją propozycję wysokości wynagrodzeń w służbie zdrowia, przyjmując 9 maja br. na Radzie Ministrów projekt ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Propozycję, jak wynika z jednego z wywiadów, którego udzielił dr K. Bukiel – do odrzucenia (czytaj: http://www.medexpress.pl/bukiel-strajk-jest-zawsze-ostatecznoscia/66904).

Dlaczego? Oczywiście wszystko rozbija się o pieniądze. Zestawiając dwa projekty: obywatelski i rządowy, różnice w wysokości określonych nimi wynagrodzeń są ogromne. Można zaryzykować twierdzenie, że jest między nimi przepaść, której jak na razie nie ma czym zasypać. Dla przykładu lekarz specjalista w projekcie obywatelskim ma zarabiać ok. 12-13 tys. miesięcznie „od zaraz”, wg projektu rządowego jego wynagrodzenie ma wynieść ok. 6,4 tys. zł docelowo w 2022 r. Lekarz bez specjalizacji odpowiednio ok. 8 tys. i 5,3 tys. zł. Te różnice pomiędzy projektami są nieco mniejsze w przypadku innych zawodów medycznych, ale i tak są duże.

Poza tym, że rządowa propozycja wysokości zarobków całkowicie nie satysfakcjonuje lekarzy, wręcz na samą myśl o niej wywołuje białą gorączkę, jego najważniejszą cechą jest, że ustawa, jak czytamy w uzasadnieniu, „ma stanowić systemowe rozwiązanie prawne zmierzające do stopniowego niwelowania dysproporcji w zakresie poziomu wynagrodzeń zasadniczych grup pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych”.

Czyżby po to, aby już nikt nikomu w wielkiej rodzinie pracowników służby zdrowia nie zazdrościł, że ten czy tamten ma więcej? I by nie zazdrościli im kolejarze, piekarze, nauczyciele, kasjerki w hipermarketach albo sprzątaczki w banku? Ale czy chociaż frustracji będzie mniej? I za jaką cenę?

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zunrin

21-05-2017 [20:42] - Zunrin | Link:

Tak czytając o tym jak te "białe" zawody są niedoceniane przypomniało mi się o jednej podstawowej rzeczy, której do tej pory nie doczekaliśmy się. A mianowicie sprawnej eliminacji z systemu "konowałów". Płacimy, ale wymagamy. Błędów nie ukrywamy czy nic z nimi nie robimy, tylko za nie karzemy.

Obrazek użytkownika Teofila77

21-05-2017 [21:59] - Teofila77 | Link:

Tu się zgodzę. Bez zbędnego dalszego komentarza.

Obrazek użytkownika Marek1taki

22-05-2017 [08:18] - Marek1taki | Link:

A komentarz jest potrzebny, bo błędy są różne. Nie chodzi lekarzom o bezkarność w sytuacji błędów sztuki, ale o sprawiedliwość. Tam gdzie nie ma mowy o odpowiedzialności karnej tylko cywilnej istotny jest wymiar tej odpowiedzialności. I to jest istotne dla samych pacjentów jaka jest praktyka prawa, czy jedni poszkodowani odbiją się o mur niesprawiedliwości a innym zasądzone zostaną abstrakcyjne sumy od wszystkich możliwych stron.
W tym miejscu należy podnieść temat niesprawności wymiaru sprawiedliwości oraz powiedzieć o ważnym aspekcie prawa jakim są prawa niezbywalne, bo one rzutują  na koszty leczenia. Konkretnie czy pacjent chce i jak wysokie chce mieć ubezpieczenie nie jest obecnie kalkulowane, a jest to składnik ceny usługi medycznej. Jeżeli przyjmie się rozwiązania funkcjonujące w USA to wykręci się ceny usług do równie absurdalnych i stanowiących zaporę przed leczeniem. Już dzisiaj pacjenci "mają dylemat" czy chcą się leczyć u lekarza czy u urzędnika. Jak się rozhula procesowanie w medycynie - czym nas autorytety medyczne z klucza straszą od zawsze - to pacjenci będą się leczyć u adwokatów i w instytucjach ubezpieczeniowych, a koszty medyczne będą do tego lichym dodatkiem.

Obrazek użytkownika Zunrin

23-05-2017 [16:42] - Zunrin | Link:

Cóż, model amerykański może i jest skrajny, ale jakoś działa. Szczerze mówiąc nie interesuje mnie jego wdrożenie u nas. Interesuje mnie, żeby zacząć robić cokolwiek w celu podniesienia jakości świadczonych usług, eliminacji błędów i usuwania osób nieodpowiednich. Bo w tej chwili mamy jedynie pozorację działań. Każdy z nas zna opowieści jak to lokalnych lekarzy z jakiejś tam specjalności lepiej unikać. Albo jak to wychodzą jakieś poważne błędy w rozpoznaniu czy leczeniu. Albo pielęgniarki zachowują się w sposób nieodpowiedzialny. I niewiele się z tym robi, kary pojawiają się przy poważnych konsekwencjach zdrowotnych, nie dającym się zatuszować skandalu czy wobec osób podpadniętych w środowisku.
Oczywiście będą za tym szły pewne koszty. Bo jak wpadnie do szpitala kontrola w związku ze skargami pacjentek na brak reakcji pielęgniarek na nocnej zmianie, to nie powinna być zainteresowana zeznaniami sióstr, ale zapisami dokumentującymi ich nocną pracę (jakieś dzienniki działań, dane z systemów logowania, itd.). Albo szpital przyłapany na kolejnym fałszywym rozpoznaniu guza nowotworowego w klatce piersiowej (podczas gdy tak naprawdę okazuje się to być zwapnienie po zapaleniu płuc - autentyk jaki na dniach usłyszałem) powinien być przymuszony albo do przeszkolenia osób opisujących zdjęcia albo do przymusu konsultacji przed wydaniem opinii albo wręcz do wymiany sprzętu - tylko to trzeba wpierw zacząć zgłaszać takie przypadki.
Dalej - wspomniany przykład unikania lokalnych lekarzy. Wszystko jest gdzieś odnotowywane. Jeżeli wykryje się, że np. pacjenci z miasta X ze szpitalem z oddziałem ortopedycznym często operują się na oddziale ortopedycznym w mieście Y odległym o 100km, to też chyba należałoby sprawdzić tego przyczynę.
Przykładów można byłoby mnożyć. Najgorsze jest to, że całość zagadnień związanych ze służbą zdrowia przypomina jeden potężny węzeł gordyjski, gdzie nikt nie ma pomysłu jak go rozplątać, a wszelkie próby dodają nowe węzęłki na jego powierzchni. I nie widać nikogo gotowego wystąpić w roli Aleksandra Wielkiego.

Obrazek użytkownika Marek1taki

23-05-2017 [21:02] - Marek1taki | Link:

To może jest dobry system, w którym są nocne naloty na dyżurne pielęgniarki, kontrole logowania w systemie i analiza migracji pacjentów. Pod warunkiem, że wybór tego systemu będzie dobrowolny.
"w celu podniesienia jakości świadczonych usług, eliminacji błędów i usuwania osób nieodpowiednich" pacjenci nie potrzebują pośredników tylko własnych pieniędzy do dokonywania wolnego wyboru - to system, który mnie przekonuje.
W przypadku kontroli lekarzy przez lekarzy mamy walkę z konkurencją i konserwację układu. Gdy decyduje urzędnik realizuje się standardy, potrzebne jest logowanie i kontrola logowania, standaryzuje się system pod potrzeby jego kontroli i pracy w sieci zamiast trafiać w potrzeby pacjenta. Są pacjenci i lekarze, którym to odpowiada i chętnie poniosą koszty tego systemu.Są i inni, którzy nie mają takiej potrzeby.
Coś powoduje,że pacjenci z miasta X jadą do Y ale wśród rozwiązań tego problemu jest i taki, że nie jadą do Z bo tam ich nie przyjmą z braku kontraktu, dotacji, itp. a nawet w Z nie powstał szpital bo tak zadecydowano i pacjenci z X nie mieli tego wyboru.

Obrazek użytkownika Marek1taki

23-05-2017 [21:26] - Marek1taki | Link:

Nie ma dzisiaj Aleksandrów Wielkich by wziąć na siebie splendor sukcesów i ciężar klęsk. Procesy decyzyjne są wytłumione od odpowiedzialności osobistej. To wszystko funkcjonuje ze wzgl. na kumulację kapitału ludzkości. Jeszcze nie tak dawno przy obecnych rozwiązaniach organizacyjnych ludzie by z głodu i chłodu poumierali (np.gdyby zajęli się spełnianiem i kontrolą norm mieszkaniowych i żywieniowych, zastosowali współczesne zasady redystrybucji dóbr, itd.).
Gdyby węzeł służby zdrowia został przecięty, skutkowałoby to chorobą i śmiercią wielu ludzi by wielu innych przeżyło i wyzdrowiało - nikt takiego "Aleksandra" by nie ocenił za bilans a za widoczne zgony i choroby. I dotyczy to i innych decyzji. Przy założeniu, że ktoś by chciał się nawet wyrwać z mieczem to zostałby rozbrojony bez walki, otaczającą niemożnością otoczenia, które "tylko" działałoby wg przepisów, standardów i pod wpływem politycznej poprawności.

Obrazek użytkownika Benef

22-05-2017 [00:44] - Benef | Link:

Dodajmy do tego marnotrawienie środków i traktowanie publicznych jednostek jako zaplecza dla prywatnej praktyki. Żaden prywatny inwestor nie pozwoliłby na to, aby na jego maszynach dyrektor czy kierownik po godzinach robił własne chałtury.

Obrazek użytkownika tomo1958

21-05-2017 [21:11] - tomo1958 | Link:

Kolejna kasta której wydaje się że oprócz nich nikt nie zasługuje na godziwe zarobki, co ich obchodzą np emeryci byle oni mieli kasę.

Obrazek użytkownika Domasuł

22-05-2017 [02:53] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Moja opinia o lekarzach jest jak najgorsza. Nie o sluzbie zdrowia, bo to koncept w zasadzie abstrakcyjny, ale wlasnie konkretnie o lekarzach.

Ale to mało istotne. Zastanawiam się, ile PiS może na tym stracic. Zastanawiam się, jaki procent lekarzy glosowal na PiS. Być może niewielki. Jednak koniec koncow chodzi o wyborcę. Nie wiem, jak jest w innych krajach, ale wydaje mi się, ze w Polsce ludzie generalnie sa bardziej niż to jest konieczne uzależnieni od służby zdrowia. Wiec niedobrze. Bo gdyby PiS wygral wyborcę przeciw lekarzom, to ja mam gotowe rozwiązania, jak srodowisko lekarzy wykonczyc. Ale PiS-owi nie uda się to, choćby z tego powodu, ze - powielając bledy z lat 2005-07 - znow poszedł na wojne "z całym państwem". Jak już napisałem w innym miejscu - z tej wojny wraca się na tarczy.

Obrazek użytkownika Jabe

22-05-2017 [09:39] - Jabe | Link:

Nie znam liczb, ale zdaje się, że ten abstrakcyjny koncept pochłania niemałe sumy na samo swoje istnienie. Trzeba w to wliczyć koszt wypełniania druczków przez lekarzy. To, jacy lekarze są i jak Pan ich ocenia, też jest pochodną istnienia tego abstrakcyjnego konceptu.

Taktyka szczucia wszystkich przeciw wszystkim jest stara jak świat. Mogłaby się sprawdzić i tym razem. Sugeruje Pan, żeby z lekarzy zrobić kozły ofiarne, zamiast zająć się tym abstrakcyjnym konceptem? To ma sens, bo sama koncepcja tego abstrakcyjnego konceptu wydaje się być utopijna, a kogoś obwinić będzie trzeba.

Obrazek użytkownika Domasuł

22-05-2017 [15:11] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Jabe, jesteś teoretykiem z urodzenia, dlatego nie zauwazyles, ze to ludzie tworza systemy a nie odwrotnie. Malo tego - ludzie tworzy tylko takie systemy na jakie ich stać, ani lepsze ani gorsze. Ostatecznie wiec systemy sa wyłącznie pojęciem abstrakcyjnym - w przyrodzie nie istnieja. Ale oczywiście sa niezla pozywka dla wyobraźni calych mas urodzonych teoretykow :)

Co do polityki to Jabe taka ona jest wlasnie. Jeśli PiS chce isc na wojne ze środowiskiem lekarskim (i z wieloma innymi zresztą) to musi te wojne wygrac. Moim zdaniem nie ma na to szans w tej chwili, wiec powinien się honorowo, i zręcznie, wycofać. Jeśli jednak szanse by były to wiedziałbym jak wykonczyc przeciwnika i chętnie bym moje pomysły podrzucil PiS-owi :)

Obrazek użytkownika Jabe

22-05-2017 [22:04] - Jabe | Link:

Toż to walka klas.

Obrazek użytkownika Domasuł

22-05-2017 [22:39] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Jaka tam walka klas? Jabe, czegos Ty sie naczytal? :)

To zwykla polityka. W ktorej niestety PiS czasami jest bardzo slaby. Mam takie wrazenie, jakby niektorzy politycy PiS-u zostali zywcem przeniesieni z NB, bo prowadza polityke na poziomie piaskownicy. Musza sie jeszcze duzo nauczyc od PO. Pamietasz jak Tusk rozegral srodowisko kibicowskie? Mimo ze sam sie uwazal za zadeklarowanego kibica i w kraju, w ktorym kazdy zna sie na pilce! Rozegral ich, bo to byla polityka i wiedzial, ze w tamtym momencie moze sobie na to pozwolic. To jest bilans zyskow i strat, a czasami mozna przeciwnikowi przywalic z liscia, bez zadnych konsekwencji. Dla polityka wazny jest tylko wyborca. Jesli bedzie pewien wyborcy, to z kazda grupa zawodowa moze isc do walki i te walke wygrac. Cala reszta jest publicystyczna fikcja.

Obrazek użytkownika Jabe

23-05-2017 [10:02] - Jabe | Link:

Wyborcy się nie liczą. Liczy się, jak ich jeszcze raz zbałamucić, żeby się do żłoba dorwać.

Obrazek użytkownika Domasuł

23-05-2017 [13:45] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Jabe, jesteś bardzo naiwny. Wyjdz do swiata i zmierz się z nim zamiast fantazjować.

A jak nie masz odwagi to przynajmniej zrob cos pożytecznego i napisz książke z gatunku political fiction (z naciskiem na fiction), jak nasz bloger pan Mojsiewicz :)

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

23-05-2017 [15:07] - Imć Waszeć | Link:

Popieram. Książka prezentująca zasady radykalnego liberalizmu to zdecydowanie dobry pomysł. Wreszcie pojawi się możliwość poważnej dyskusji na podstawie materiałów, a nie tylko blogowa partyzantka ;)

Obrazek użytkownika Marek1taki

23-05-2017 [21:32] - Marek1taki | Link:

A jakie materiały chcesz Waszeć poważanie dyskutować i z liberałami wg której definicji innej niż "każde wcielenie zła"?

Obrazek użytkownika Czesław2

22-05-2017 [08:31] - Czesław2 | Link:

Zdaje Pani sobie sprawę, że w Polsce technik automatyk pracujący w dużym zakładzie w utrzymaniu ruchu na trzy zmiany i znający zasady działania wszystkich urządzeń produkcyjnych zarabia w porywach od 2000 do 2500pln na rękę?

Obrazek użytkownika Teofila77

23-05-2017 [07:40] - Teofila77 | Link:

Zdaję. I co w związku z tym?

Obrazek użytkownika Czesław2

23-05-2017 [09:15] - Czesław2 | Link:

Słyszała Pani kiedyś o strajku techników automatyków?

Obrazek użytkownika Teofila77

23-05-2017 [09:23] - Teofila77 | Link:

Nie. I ponawiam pytanie, co w związku z tym?

Obrazek użytkownika Czesław2

23-05-2017 [10:08] - Czesław2 | Link:

To już wszystko.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

23-05-2017 [15:16] - Imć Waszeć | Link:

Rozmówca prawdopodobnie grzecznie zasugerował, że jak jest komuś źle w zawodzie, to może skorzystać z rady Komorowskiego - wziąć kredyt i zmienić pracę. Były lekarz na kasie w Biedronce będzie zapewne zachwycony wysokimi zarobkami. Oczywiście są też inne rozwiązania, jak powiedzmy przystawienie broni do głowy kasjerowi w banku, ale to spore ryzyko. Dużo prościej można podwyżkę wymusić jakimś nieustającym strajkiem lub "stworzeniem zagrożenia dla zdrowia i życia". W końcu po to się działa w zorganizowanej grupie uzbrojonej w przywileje i nietykalność, żeby coś z tego mieć w życiu, a nie tylko wyścigi szczurów, które są dla mniej wartościowej ludności miejscowej. Kiedyś wreszcie ten "rząd" ustąpi i musi dać więcej, te wredne komunisty :P

Obrazek użytkownika Marek1taki

23-05-2017 [21:45] - Marek1taki | Link:

Nikt mi Biedronką nie zaimponuje. Pracowałem wiele lat na warunkach gorszych niż w Biedronce i mogłem dorobić nadgodzinami płaconymi jak odrębny etat. Nie miałem z tym problemu, mimo że koszty życia też rosły. Problem leży gdzie indziej, że lekarze i pracownicy Biedronki są przez państwo zmuszani do pracy w sieci i pilnuje by trudno było założyć z dnia na dzień konkurencyjną małą, indywidualną działalność. Państwo robi ustawkę np. opodatkowując pracę (inne podatki US i ZUS na etacie inne na swoim) albo monopolizując usługi medyczne.