Granty - jak niszczy się inicjatywy

System przyznawania i rozliczania grantów powinien zostać radykalnie zmieniony. Wszystkie ułatwienia sprzyjają urzędnikom, oraz cwaniakom. Niewielkie, ideowe, sumiennie pracujące organizacje są praktycznie wykluczone. Problem ma miejsce szczególnie w sferze grantów społecznych, humanistycznych i tych stojących na pograniczu nauki.

Małe nieformalne organizacje, towarzystwa czy nawet grupy przyjaciół skrzykujących się w celu zorganizowania działania nie mają żadnej szansy na otrzymanie dofinansowania bo nie mają tak rozwiniętej księgowości aby rozliczyć wszystkie potrzebne formularze. Ilość przepisów jest tak wielka, że mało która organizacja potrafi sobie z tym poradzić. Jedynie wielkie molochy NGO, zatrudniające sztab księgowych są do tego odpowiednio przygotowane. Prawda jest jednak taka że często obsługa formalna i utrudnienia które wymusza grant przekraczają wartość dofinansowania (a i to może zostać cofnięte, lub nieprzyznane obciążając organizacje kosztami).

Dużo gorsza sytuacja jest jednak w kwestii realizowania grantów otrzymanych. Wspaniałe nazwy i górnolotne opisy określają zazwyczaj coś co jest szkoleniem, kursem lub ewentem skupionym wokół odsłonięcia jakiejś tablicy. Grupy "liderów" dużych organizacji przejeżdżają "szkolić się" na spotkaniu w innej "dużej organizacji". Stoły kapiące od "zakąsek", szlachcie w strojach przechadzający się między gośćmi, husaria przy wejściu, "materiały programowe" których nikt nie czyta. Samo "szkolenie" składa się z prezentacji uczestników oraz jakiegoś wykładu, z reguły mało praktycznego, ale za który można suto zapłacić wykładowcy. Uczestnicy wiedzą że za rok odwdzięczą się podobną imprezą i kółko się kręci.

Jeszcze innymi formami są książki wydawane w ramach takich grantów. Nader często jest to tyłu typu "Statystyka ludności Pipidówki Górnej", a w środku, na 500 stronach tabel, możemy dowiedzieć się ile w Pipidówce Górnej mieszkało w ciągu dziejów Wojciechów a ile Gustawów. Cegła zalega potem półki w różnych księgarniach, odsprzedawana jest na Allegro za 2zł, ale "naukowiec" może przyznać sobie kolejne punkty do kariery.

Granty naukowe w kwestii humanistycznej to kolejne horrendum. Są takie projekty, które otrzymują fundusze idące w miliony złotych. Większość pracy wykonują studenci, a koszty idą na "prezentację" i "prace biurowe" ewentualnie "zbudowanie portalu" i konieczny nowy sprzęt komputerowy i fotograficzny dla samodzielnego pracownika naukowego "realizującego" projekt. Sama treść i efekty są niemal łudząco podobne a czasem wielokrotnie mniejsze niż efekty działania amatorskich grup które wykonują to samo - ale ponieważ nie są to naukowcy akademiccy nie mogą otrzymać ani grosza dofinansowania.

Małe organizacje może by i chciały  napisać wniosek grantowy. Może by nawet znalazły formułę prawną do wystartowania w konkursie. Pojawia się jednak problem setek godzin które trzeba spędzić na zrozumieniu dziwacznego nazewnictwa konkursów. Nawet gdy znajdzie się odpowiedni konkurs, zacznie wypełniać wniosek, to w połowie organizacja orientuje się, że nie spełnia jakiegoś dziwnego wymogu formalnego (np. ilości zatrudnionych pracowników, lub współpracy z organizacją norweską). Gdy nawet to pokona, otrzymuje mniej punktów bo przecież wcześnie nie aplikowała i "nie ma doświadczenia" w realizacji funduszy.

Efekty całej tej sytuacji są takie, że oprócz niektórych bardzo szlachetnych i dobrych projektów większość grantów można określić profesjonalnym biciem piany. Miliony przelewane NGOsom trafiają stale do tych samych sprytnych karierowiczów. Problemy społeczne do których kierowane były projekty istnieją dalej i praktycznie nie zmniejszają się. Urzędnicy są zadowoleni bo mogą się wykazać realizacją konkursów a nic się nie zmienia. Na całości żerują firmy wspierające - które za samo napisanie wniosku potrafią wziąć czasem kilkanaście tysięcy bez żadnej gwarancji otrzymania wsparcia i bez pomocy w rozliczeniu.

W Polsce istnieje kasta żyjąca z grantów. Ludzie Ci brylują w mediach i na salonach. Są zapraszani tu i tam, prezentują szczęśliwe zdjęcia na Facebooku i głośno krzyczą że trzeba być optymistą to wszystko się udaje.

Czy nie powinno się zmienić tej chorej sytuacji? Czy dalej mamy żyć w koszmarze III RP, w której właśnie tacy ludzie święcili sukcesy a aktywni prawdziwi społeczni byli pogardzani i wykopywani na margines?

(Autor pracował 2 lata na stanowisku menadżera ds. grantów w firmie fundraisingowej, prowadzi także Fundację typu NGO)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

01-05-2017 [13:36] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

Chyba jest różnie. Z tego, co widzę, NCN na badania humanistyczne daje granty całkiem rozsądnie. Naturalnie, to i owo można ulepszyć. Gorzej, że żerują na tym bezproduktywne uczelnie, pobierając z tych grantów 30% na własną administrację, która potem nie umie ich obsługiwać.

Obrazek użytkownika mada

01-05-2017 [14:04] - mada | Link:

proszę podać przykład jakiegoś grantu, który przydał się do czegoś konkretnego - ilu Wojtków było w Pipidówce się nie liczy

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

01-05-2017 [16:39] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

Przykro mi, badania historyczne nie przydają się do niczego konkretnego. Ani toto wsadzić w garnek, ani nie da się wydoić. Proszę więc od dzisiaj żyć bez historii. Ani Mieszko, ani Jagiełło, ani Piłsudski, ani Pilecki, ani nawet Rozpłochowski. Nic. Wybierzmy przyszłość.

Podobnie badania nad literaturą albo historią muzyki. No, wyrzucają pieniądze w błoto, jak nic. Tu może Pan przejrzeć, na co: https://www.ncn.gov.pl/finanso...

Obrazek użytkownika Zunrin

01-05-2017 [20:14] - Zunrin | Link:

Tak zerknąłem w najświeższy zestaw i ręce opadają... "Neochalcedoński paradygmat filozoficzny" (214 544 zł) czy "Zintegrowana analiza diachroniczna romańskich zaimków atonicznych" (215 228 zł) - coś czuję, że bez tych badań jakoś by się ludzkość obeszła. Ale w badaniach "Czy zakręt zębaty hipokampa kontroluje poszukiwanie alkoholu?" (978 900 zł) to wziąłbym udział jako ochotnik. O ile stawiają :D

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

01-05-2017 [20:48] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

No tak, jak się w garnek albo przynajmniej w gardło da wsadzić, to jest sens. A paradygmaty filozoficzne to wżdyć burżuazyjne przesądy. Nie dziwota, że ręce opadajo.

Ale my to już przerabialiśmy. Skutkiem była półwiekowa zapaść cywilizacyjna. Niech Pan lepiej sprawdzi, za jakie badania naukowe płacą najwyżej zaawansowane cywilizacyjnie kraje.

Widzi Pan, nauka polega właśnie na rozwiązywaniu tysięcy pozornie oderwanych od życia problemów. Tworzeniu pewnej bazy myślowej. Bo bez tej bazy rozwiązywanie problemów praktycznych, a nawet wspólne działanie, jest znacznie trudniejsze, jeśli w ogóle możliwe. Ja wiem, że trudno to Panu zrozumieć, ale tak wynika z praktyki ostatnich czterech tysięcy lat.

Obrazek użytkownika mada

02-05-2017 [10:54] - mada | Link:

przypominam sobie wrzawę o "końcu historii"
rozważania filozoficzne są potrzebne jeżeli robią to ludzie mądrzy, niestety płaci się miliony filozofom od odkryć jak wyżej
a ludzie mądrzy to przede wszystkim fizycy - no, może nie wszyscy
 

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

02-05-2017 [11:53] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

Kto zatem ma oceniać, jakie rozważania filozoficzne są mądre, a jakie niemądre, i wedle jakich kryteriów?

I czy zarezerwowanie mądrości dla fizyków, niechby i nie wszystkich, ma być kryterium finansowania badań naukowych? Na czym opiera Pani taki postulat?

Moim zdaniem fizyk bez matematyka, ale także bez językoznawcy i bez historyka, będzie bezradny jak dziecko.

Obrazek użytkownika Zunrin

02-05-2017 [16:21] - Zunrin | Link:

Cóż, wskazane przeze mnie dwa pierwsze przykłady według mnie noszą znamiona typowych tematów, które zainteresują jedynie nieliczne grono często wzajemnej adoracji i nie wyjdą poza zakurzone gabinety uczelniane. A i niewykluczone, że owe "wzniosłe" zagadnienia zostały już dawno temu rozgryzione na wiele sposobów przez badaczy zachodnich za pieniądze ich własne bądź pozyskane od sponsorów prywatnych. Może taniej i z większym pożytkiem dla ogółu będzie sfinansowanie przez państwo dostępu do różnych baz danych naukowych i badań.
A co do wskazanego przeze mnie pozytywnego przykładu, to nie rozumiem tej ironii. Tak bardzo Panu przeszkadza, że ktoś chce się przysłużyć swoją skromną osobą do znalezienia środka zwalczającego uzależnienie od alkoholu?

I żeby nie było, że ja z tych, co przeszłość mają w pogardzie. "Społeczny i polityczny porządek miasta komunalnego na obrzeżach Europy w XII-XVI w." uważam za bardzo ciekawy temat. Nawet jeśli na końcu dostaniemy jakąś kompilację copy-paste, to wolę go niż rozpływanie się nad zaimkami.

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

02-05-2017 [17:10] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

Cóż, wskazane przeze mnie dwa pierwsze przykłady według mnie noszą znamiona typowych tematów, które zainteresują jedynie nieliczne grono często wzajemnej adoracji i nie wyjdą poza zakurzone gabinety uczelniane.

Starałem się wyjaśnić, po co bada się różne dziwne rzeczy. Ale przyznałem z góry, że to trudne do zrozumienia.

A i niewykluczone, że owe "wzniosłe" zagadnienia zostały już dawno temu rozgryzione na wiele sposobów przez badaczy zachodnich za pieniądze ich własne bądź pozyskane od sponsorów prywatnych.

Po to jest procedura oceniania wniosków w NCN (w drugim etapie w zasadzie wyłącznie przez recenzentów zagranicznych), żeby nie było takich przypadków. Zwykle działa. A sponsoring prywatny w Polsce jest wciąż marginalny.

Może taniej i z większym pożytkiem dla ogółu będzie sfinansowanie przez państwo dostępu do różnych baz danych naukowych i badań.

To w zasadzie jest, wewnątrz sieci uniwersyteckich. Otwarty dostęp dla wszystkich zwykle nie jest możliwy z powodu zastrzeżeń właścicieli tych baz.

"Społeczny i polityczny porządek miasta komunalnego na obrzeżach Europy w XII-XVI w." uważam za bardzo ciekawy temat. Nawet jeśli na końcu dostaniemy jakąś kompilację copy-paste.

Nie sprawdzałem, ale jeśli dobrze kojarzę, pod tym tytułem opracowano nowe badania archeologiczne Wrocławia, Krakowa i Pragi. Nowych badań siłą rzeczy nie da się robić przez copy-paste. Pańskie sugestie mogą być krzywdzące dla badaczy, myślał Pan o tym?

Z pewnością w nauce jest mnóstwo pozoranctwa i marnowania publicznego grosza. I właśnie po to, żeby było inaczej, wymyślono NCN. Moim zdaniem to dobra droga. Pan powiada "ee tam, na pewno oszukują". Jakiś margines oszustw na pewno jest, ale robi się naprawdę sporo, żeby go zminimalizować. Proszę się przyjrzeć procedurom przyznawania funduszy.

A co do wysokości grantów - proszę wziąć płacę minimalną, sprawdzić w kalkulatorze wynagrodzeń, jaki generuje taka kwota koszt całkowity pracodawcy, pomnożyć to przez 36 miesięcy w trzyletnim projekcie, i dodać jeszcze 30% haraczu na administrację uniwersytecką.

I to są koszty płacy minimalnej, a młody człowiek nie tylko ileś lat się uczył, ale musi za to wyżyć, utrzymać rodzinę i gdzieś mieszkać. Dlaczego ma dostawać płacę minimalną? A jeszcze podróże do bibliotek, archiwów lub na badania terenowe, oprzyrządowanie, oprogramowanie. Arytmetyka ma swoje prawa.

Dlatego najłatwiej jest zrzędzić. Kiedy ja byłem młodym badaczem, za badania naukowe nikt mi nie płacił, bo wiadomo, że jak to lubi, to to zrobi, a utrzymywać go może żona. Niewielu na to poszło, skutki są opłakane. Bogu dzięki, że dziś jest inaczej, nawet jeśli jakaś część środków się zmarnuje.

Obrazek użytkownika Domasuł

01-05-2017 [14:16] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Dopóki w narodzie będzie obowiazywac mentalność cwaniaka, to nic się nie zmieni w tej kwestii, i w podobnych. Gosciem który może zaimponować jest ten, kto wie jak się nachapać nie robiąc przy tym nic pożytecznego. Zamiast napiętnowania spotyka go uznanie w oczach plebsu. W takiej atmosferze się wyrasta, w takiej atmosferze dziecko przechodzi przez szkole. Z taka mentalnością samo zostaje ojcem uczącym zycia swoje własne dzieci. Jeśli chce dla nich dobrze, a dobrze w tym systemie być wlasnie cwaniakiem. I tak się zastanawiam, gdzie w tym wszystkim jest - wychwalany i broniony na NB - Kosciol i jego nauki, jego moralnośc i etyka? Co zrobil Kosciol, żeby zmienic mentalnośc społeczeństwa? I gdzie sa te wszystkie chrzescijanskie wartości cywilizacji europejskiej? Tak, już wiem! - o tych wartościach wlasnie można pisać prace naukowe, na które dostanie się granty, a które potem skoncza na Allegro po 2 zl.

Obrazek użytkownika Lektor

01-05-2017 [17:26] - Lektor | Link:

Przeczytałem tylko twoje pierwsze zdanie i zarzygałem sobie monitor. Czytaj notki na naszych blogach, ale na milość Boską miejże litość nad nami i nie komentuj  !!!
 

Obrazek użytkownika Marek1taki

02-05-2017 [18:56] - Marek1taki | Link:

Podzielam Pańskie zdanie. Granty humanistyczne bez problemu mogą być zastąpione dotacjami prywatnymi.  Z nauk ścisłych  umowami z przemysłem. Dopiero na kolejnym miejscu granty od państwa (nauki podstawowe).
Jak każde dotacje mają granty ten aspekt, że dotując kogoś zmniejszamy konkurencyjność działań innych. Umiejętność pozyskiwania grantów to też sztuka, ale niekoniecznie powiązana z efektywnością naukową.