Tusk czasu pogardy

W ostatnich latach zawsze przy okazji „Smoleńska 10.04.10” czytam o przemyśle pogardy. Olbrzymia większość autorów twierdzi, że zaczął się on właśnie wtedy. To nieprawda. On się wtedy tylko zwielokrotnił, zintensyfikował, zmultiplikował. Istniał wcześniej. Moja subiektywna ocena: rozpoczął się wywiadem Donalda Tuska po przegranych przez niego wyborach prezydenckich w 2005 roku, gdy ówczesny lider PO powiedział o Lechu i Jarosławie Kaczyńskich, iż są „schizofrenikami”. Wykładnia była prosta: myślą inaczej niż ja, my – to znaczy, że mają schizę, nie są normalni… A potem już poszło.

Czytam czasem i to u naszych autorów, że Tusk po Smoleńsku zniknął, zapadł się, nie chciał być z tym kojarzony, bał się podejmowania decyzji. To prawda, ale też i kłamstwo w kontekście przemysłu pogardy. To przecież Tusk określił to, co działo się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu – a przypomnijmy bito tam ludzi przy niereagującej policji, odbywały się seanse nienawiści wobec symbolu męczeństwa Jezusa, Kościoła, polskości – łagodnym mianem… „happeningu”. To właśnie Tusk wcielał się w rolę Wujka „Dobra Rada” sugerując, aby na te haniebne zajścia pod krzyżem patrzeć (to dokładny cytat): „z większym poczuciem humoru”. Ostatnio, na retoryczne pytania dziennikarza czy Tusk osobiście animował „przemysł pogardy” czy „tylko” z niego korzystał – odpowiedziałem: i to i to. Koniunkcja. A nie alternatywa.

Ci, którzy popierali Tuska słowem i czynem nie byli gorsi od ojca „polityki miłości”. Reżyser Andrzej Saramonowicz pytał na Facebooku w kontekście tragedii smoleńskiej, ni mniej, ni więcej: „a może to brat zabił brata?”. Dosłownie tak. Lech Wałęsa przekonywał, że odpowiedzialnym za dramat 10.04.2010 jest… Jarosław Kaczyński, bo własnemu bratu i pilotom kazał lądować. Bard lewicy w zaprzęgu Komorowskiego, Tomasz Nałęcz (pamiętacie go jeszcze?) szydził aluzyjnie: „prezydent Komorowski jakoś nie ma zwyczaju niczego sugerować pilotom”. Pisarz Andrzej Stasiuk mówił, iż chciałby „kupić czarnego barana i nazwać go Smoleńsk”. Reżyser teatralny Michał Zadara, zapewne nie przypadkiem w „Krytyce Politycznej”, nie miał żadnych zahamowań, aby stawiać pytanie: „czy wiodący politycy polskich partii prawicowych przypadkiem nie podłożyli tej właśnie bomby pod samolotem w Smoleńsku i rozpylili mgłę, żeby się pozbyć niezbyt popularnego prezydenta, ratować jego wizerunek, robiąc z niego męczennika, stworzyć atmosferę zagrożenia i doprowadzić do wyboru kandydata bardziej reakcyjnego?”. Inny reżyser, filmowy i bardziej znany, Juliusz Machulski zaśmiewał się do rozpuku, ze Smoleńsk to owszem dobry temat na film, lecz … na komedię!

Twórcy „czasu pogardy” nie rozpłynęli się. Żyją wśród nas. Poza jednym, który zamieszkał w Brukseli.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (19.04.2017)

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Domasuł

29-04-2017 [18:25] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Ciezko będzie odkryc prawde jeśli chodzi o przyczyne katastrofy smoleńskiej. Przynajmniej ja jestem pesymista. Nie jest tez latwo pociagnac do odpowiedzialności tych, którzy przyczynili się do tej katastrofy, choćby przez zaniedbania. Jednak przemysl pogardy rozkrecily konkretne, z imienia i nazwiska, osoby. Osoby które chciały na tym zbic kapital, przede wszystkim polityczny. Osoby które do swoich celów politycznych rozpetaly kampanie nienawiści miedzy Polakami. Które wciagnely Polakow w swoje brudne gierki polityczne. Plus cala masa pożytecznych idiotow, którzy ich w tym procederze wspierali. Nie chce być patetyczny, ale nie było większej zbrodni politycznej w 3 RP.

Nie będzie normalnej sytuacji politycznej w Polsce, jeśli wlasnie oni nie zostaną za to rozliczeni. Bo widze, ze po tym numerze, który wykręcili, caly czas maja się dobrze.

Obrazek użytkownika romekromek

30-04-2017 [01:47] - romekromek | Link:

Przemysł pogardy ma różne odcienie. Dziś chciałem złożyć PIT za poprzedni rok. Na internetowej stronie mojego US nie ma żadnych informacji dotyczących pracy urzędu w ten weekend. Zajrzałem na stronę BIP - nic, cisza. Wojewódzki urząd informuje, że wszystkie skarbówki będą czynne w sobotę i we wtorek. Jadę. Na drzwiach, zamkniętych na cztery spusty, obok czerwonej tablicy z godzinami urzędowania wisi kartka formatu A4 informująca, że czynne cały tydzień z wyjątkiem soboty i niedzieli. Ale jak to? Zawsze, czy tylko w ten weekend? Dlaczego kartka ewidentnie tymczasowa, a daty brak? 
Gradobicie, ale pędzę na pocztę. Kolejka. Rozglądam się za druczkami do listów poleconych. Nie ma. Przebijam się przez tłum. Ludziska podejrzewają mnie o najgorsze, więc od razu miny, pomruki, jakieś odzywki, że kolejka itp. Jakby któryś miał maczetę, to kto wie, czy by nie skorzystał... Dobijam do okienka, i teraz muszę szukać momentu, w którym panienka mnie zauważy, zerknie na mnie i nie zruga. Proszę o druczki. Sięga po pudełko i podaje mi jeden. Proszę o trzy, co rodzi niezadowolenie tych z tyłu. Chcę kupić koperty, ale tu już cierpliwość tłuszczy się kończy, więc odpuszczam i wracam na tyły wypełnić druczki. Potem muszę jeszcze odstać swoje po koperty. Linia frontu jest tak zwarta, że nawet nie próbuję się przedrzeć. Gdy wreszcie ponownie łapię się parapetu pod okienkiem, proszę o trzy koperty i równocześnie podaję druczki, żeby urzędniczka mogła skrupulatnie wpisać moje listy na swoją listę - ręcznie. Zajmuje jej to tyle samo czasu, ile ja potrzebuję na zaadresowanie trzech kopert. Biorę się za ich zaklejanie - niestety, są BEZ KLEJU! Pytam, czy panienka mi je zaklei, a ona podaje mi klej w sztyfcie i zawieszajac na mnie wzrok pyta: - Dwa pięćdziesiąt. Doliczyć?
Cóż, doliczyć, nie mam wyjścia. Tamci za plecami znów napierają, wężowisko gęstnieje z niepokoju, wszak godzina zamknięcia poczty się zbliża, a potem dłuuuuuga majówka i nie wiadomo, czy da się jakoś tego PIT-a dostarczyć do celu.
Urzędniczka celebruje nalepianie naklejek na moje koperty, a ja, wzburzony i napierany, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to wszystko: druczki za szybą, koperty bez kleju, dezinformacja - to wszystko działania, które mają nas skłócić. Bo czy na poczcie zamiast automatów wydających numerki kolejkowiczom nie lepiej byłoby ustawić automaty z kopertami, znaczkami i druczkami? 
Wprawdzie sprawę załatwiłem, ale jestem w takim stanie, że i ja mógłbym w tym momencie pomachać moim bliźnim maczetą. Pogardę hoduje się w naszym kraju z doskonałym skutkiem.