Macron jak gorszy Petru? A może lepszy?

Do niedawna były dwie kategorie polityków. Pierwsza kategoria to politycy niezależni a przynajmniej próbujący za pomocą różnorakich kompromisów zachować jakąś niezależność. Druga kategoria, stanowiąca większość, to opłacani przedstawiciele różnych układów. Bardziej marionetki niż politycy. Dzisiaj natomiast pojawił się trzeci rodzaj polityków, zdawałoby się dziwaczna ewolucja tej drugiej kategorii. Z jednej strony można niby ich zaliczyć do marionetek ale mają to coś co odróżnia ich wyraźnie od dawniejszych klasycznych polityków, niezależnie od reprezentowanych przez nich opcji.
To coś jest chyba znakiem naszych czasów. Tym czymś jest ... nic.
To jest właśnie ta różnica. Kiedyś każdy polityk posiadał charakter, dość wyrazistą osobowość. Musiał też być raczej inteligentnym człowiekiem potrafiącym znaleźć się w różnej sytuacji, stawić czoła dziennikarzom itd. Polityk musiał być kimś by coś znaczyć. Dzisiaj natomiast nastały takie czasy że można być zupełnie nikim. Można nie wiedzieć nic. Można nawet nie potrafić się wysłowić. Słowem można być kompletnym pustakiem, taką wydmuszką ubraną w garnitur by zrobić karierę.
Kiedyś, taki archetypiczny Dyzma, Tusk, musieli mieć jakiś zmysł polityczny. Choćby do tego komu się sprzedać. Umieć się sprzedać. Dzisiaj nic takiego nie jest potrzebne. Zwyczajnie nic nie jest potrzebne poza jakimś tam zadbanym wyglądem.
No może poza jakąś niezrozumiałą napędzającą charyzmatyczną wizją...

Wszyscy znamy nasz rodzimy przykład takiego polityka, bohatera polskiego internetu i tysięcy memów, autora setek wypowiedzi, z których kiedyś wystarczyłaby jedna by pogrzebać karierę na zawsze. Rysiek Petru. Człowiek o którym prawie nikt chyba wcześniej nie słyszał, zdołał błyskawicznie sklecić partię, złożoną ze swoistej podkategorii politycznych myszek agresorek, nabić poparcie w sondażach i w sumie dość długi czas być opozycyjnym przywódcą, dodatkowo ekspertem od wszystkiego.
Wszyscy naocznie obserwowaliśmy ten cyrk dosłownie. Dosłownie błazenadę, nadającą się raczej do jakiejś książki, filmu będącego skrzyżowaniem Dyzmy Tadeusza Mostowicza z produkcjami Stanisława Barei. Tylko że nie była to żadna fikcja lecz nasza codzienna rzeczywistość. Tak dziwna w sumie że każe się zastanowić czy może jednak żyjemy w jakimś teatrze?
Nie ma co tu rozwodzić się nad znanym nam Petru. Warto raczej zauważyć że zjawisko to zatacza szersze kręgi.

Weźmy bowiem nijakiego Emmanuela Macrona. Który swoją partię założył nieco ponad rok temu. Młody człowiek, o którym prawie nikt wcześniej nie słyszał, błyskawicznie potrafił zorganizować struktury terenowe, zdobyć zwolenników i przebojem wejść do drugiej rundy wyborów prezydenckich, z jak się wydaje pewną wygraną w drugiej turze. Tak to się robi w naszych czasach.
Zresztą w ogóle jego życie było takie szybkie, to co innym zabiera lata on robi błyskawicznie. Już w wieku 12 lat stwierdził że powinien być ochrzczony i wywarł nacisk by dostąpić tego sakramentu. Podobnie szybko wziął się za życie rodzinne już w wieku 15 lat wiążąc się, ze swojej inicjatywy, z 24 lata starszą, zamężną kobietą z trojgiem prawie dorosłych dzieci. Po co bowiem tracić czas na etapy przejściowe? Cała jego kariera była jak torpeda. Zaliczona filozofia w Université de Paris X a potem elitarna École nationale d’administration. Zdolny człowiek wydawałoby, trafia do banku Rotszyldów by kontynuować karierę. Tylko że dzisiaj koledzy z banku wspominają że Macron nie miał pojęcia o podstawach bankowości. Ani też co ciekawe nie przejmował się tym. Nie zamierzał otoczać się dziesiątkami książek by uzupełniać braki. Ani też nie zamierzał udawać że rozumie coś czego w istocie nie rozumie. Ta taktyka z lekka zadziwiła jego konkurentów z bankowego wyścigu szczurów. Macron nie przejmował się że nie zna fundamentalnych podstaw i tylko grzecznie prosił żeby ktoś mu coś wyjaśnił, pomógł, po czym uprzejmie dziękował.
Taki był Emmanuel. Uprzejmy i bez strachu że jego przełożeni zauważą podstawowe braki wiedzy.
I chyba miał rację! Macron potrafił jednego dnia być szeregowym pracownikiem od wypełniania rubryk tabelek Excela by następnego awansować do roli młodszego partnera w korporacyjnej fuzji. Potrafił także ni stąd ni zowąd znaleźć się zupełnie innym świecie, świecie mediów by doradzać, za darmo, podczas sprzedaży Le Monde.
Potem było równie szybko. Ważne posady w rządzie Hollande i równie szybkie dojście do wniosku że Hollande, jego rządy i stary system partyjny są nieudolne, przyczyną różnych francuskich problemów. Rzeczy naprawdę dzieją się błyskawicznie. W 2014r Macron dostaje zaproszenie na spotkanie Bilderbergów, uświadamia sobie pewnie tam że dotychczasowe siły partyjne nie pomogą Francji. Następnie zakłada partię, ogłasza w start w wyborach i już jest prawie prezydentem. Zwłaszcza że w międzyczasie na jaw wychodzą jakieś skandaliki uziemiające kontrkandydatów.

Tak to się robi! Po prostu trzeba iść naprzód a nie stresować brakiem wiedzy i elokwencji. Wystarczy gadać, by ktoś słuchał. Nie ważne co. I to jest właśnie niesamowita zdolność E. Macrona. Zdążyliśmy właśnie poznać mętną wypowiedź na temat Polski. „Nie możemy tolerować kraju, który w Unii Europejskiej rozgrywa różnice kosztów społecznych  i który narusza wszystkie zasady Unii” Mętnawe? „Nie możemy mieć takiej Europy, w której (...) gdy mamy do czynienia z państwem członkowskim zachowującym się tak jak Polska czy Węgry - w kwestiach dotyczących uniwersytetu, wiedzy, uchodźców, wartości fundamentalnych - to podejmuje się decyzje, aby nie robić nic”
Tak jest z grubsza styl wypowiedzi kandydata na Prezydenta. Już nawet zdaje się krążą anegdoty że Macron mówi szyfrem i dopiero po jakimś czasie udostępniany jest klucz do rozszyfrowania. W każdym razie póki co wiele osób ma trudności ze zrozumieniem jego przekazu. Niektórzy stwierdzają że zwyczajnie nie rozumieją. Inni mają swoje zdanie:
François Baroin: „Mówi nic o niczym i zapewne nie rozmyśla o tym zbytnio także”
M. Le Pen podczas debaty: „Ma pan niesamowity talent, kiedy po siedmiu minutach pańskiej przemowy nie potrafię nawet określić toru pańskich myśli, nie powiedział pan nic, to jest pustka przestrzeni międzygwiezdnej”.
Itp.
Być może jakiś wpływ na to miało filozoficzne wykształcenie Macrona.
Moje życie, moje wspomnienia, są stworzone z dziecięcych wspomnień mojej babci oraz profesora filozofii, którego nigdy nie widziałem... mimo to  mam uczucie jakbym znał jego twarz”
„Wszyscy mamy korzenie, i dlatego, ponieważ jesteśmy głęboko zakorzenieni są drzewa obok nas, są rzeki, są ryby... I są bracia i siostry”

Ciężko w sumie stwierdzić jak do tego podejść. Szyfr? Filozoficzny odpływ? A może to jest właśnie ta cecha jego charakteru. Ta szybkość. W życiu oraz wypowiedzi. Kiedy słowa nie są w stanie uchwycić pędu myśli, kiedy podczas wypowiadania kilku zdań jego umysł zdążył przetrawić całe łańcuchy konsekwencji tak że ostatnie ogniwo wypowiedzi zdaje się nie mieć związku z pierwszym, podczas gdy po prostu my jedynie nie widzimy wiążącej to logiki, a którą świetnie postrzega E. Macron.

Idąc tym tropem prezydentura Macrona będzie zapewne równie szybka. Jego działania choć niezrozumiałe to wybiegające głęboko w przyszłość. Może niepotrzebnie śmialiśmy się z Petru? Może jedynie próbował nam coś przekazać ale nie dał rady bo nasz umysł jest zbyt powolny? Kto wie.
Możemy mieć tylko nadzieję że nasz rząd przeprowadzi odpowiednie rozeznanie i wzbije się na wyżyny intelektu by nadążyć za nową gwiazdą polityki. Bo przecież odrzucamy starą Le Pen.
Będziemy musieli zresztą to zrobić ponieważ Macron zdążył już zapowiedzieć że w Europie to zjednoczone Niemcy z Francją mają nadać odpowiedni pęd. A ci co nie nadążą trafią do drugiej kategorii. Zresztą kto wie co miał na myśli. W każdym razie on sam, ma być wedle swoich słów, białym rycerzem, ostatnią wielką francuską nadzieją na Europę bazującą na wspólnym rynku, wspólnej moralności, wspólnej walucie oraz poświęceniu dla kluczowych europejskich wartości.

Francuskie media są pełne podziwu, wyzwania, które stawia sobie są wielkie. I chyba dlatego reszta jest nieważna. Ważna jest jedynie ta wewnętrzna siła, która sprawia że polityk potrafi porwać za sobą tłumy. To jest klucz, potrzebny by dojść na szczyt. Ta cecha tworząca nowego polityka przyszłości.
U nas Petru nie wypalił, bo chyba jeszcze nie dorośliśmy. Jednak w USA wyciągnięty znikąd Obama dał radę. Ale we Francji, awangardzie wielkich idei, wielka gwiazda Macrona rozbłyśnie chyba należnym jej światłem?

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika krzysztofjaw

28-04-2017 [20:35] - krzysztofjaw | Link:

Witam
Zgadzam się w całej rozciągłości i też mi w sumie pozostaje tylko szydzić z takich polityków, takiej pustki. Tyle tylko, że jak Pan napisał, to nie jest teatr, nie jakiś wymyślone political fiction, to NIESTETY RZECZYWISTOŚĆ. Smutne, jak ten marksizm kulturowy wyjałowił narody Starej Europy a już Francuzów totalnie. U nas Petru przegrał, bo jednak my pamiętamy komunizm, ten wojenny a poza tym w swojej masie jesteśmy jeszcze indywidualistami i w sumie nie daliśmy się liberalno lewackiej michnikowszczyźnie, przez te 27 lat. Owszem jest około 20% lemingów, ale to tylko tyle. We Francji to nawet nie wiem, czy ostało się choć 20% normalnych ludzi.

Kiedyś często pisałem, że tylko jakaś WARTOŚĆ zasługuje choć na jakąś krytykę, PUSTKA zasługuje na zmilczenie. Chyba jednak tak nie jest bo ta PUSTKA się rozpanoszyła zanadto i nie widać jej umiaru. Stąd moje dwa ostatnie posty o E. Macronie.

Z tym, że tak ogólnie sytuacja naprawdę się diametralnie zmieniła. Jeden z komentatorów na salonie24 (wiem, wiem... ale już kiedyś tłumaczyłem swoją filozofię blogowania) zwrócił mi uwagę na dość oczywisty fakt i mu przyznaję rację. Otóż do niedawna masoni i ich wierchuszka finansowa robili wszystko, aby swoje wystawiane "pacynki" w różnych wyborach ochronić przed ujawnieniem ich z nimi związków i starali się wybierać mimo wszystko do tej roli choć trochę dobrych polityków. Teraz idą "na rympał" i już się w ogóle nie ukrywają a do tego wybierają właśnie taką pustkę, do jakiej doprowadzili społeczeństwa Starej Europy, wyborców w farsie demokracji. Podobnie jest w przypadku zaburzeń seksualnych: do niedawna ludzie LGBTQ i inni dewianci ukrywali swoje zboczenia (też niemal nekrofile). Dziś się tym chlubią. Naprawdę dożyliśmy nienormalnych czasów. Lewactwo demoliberalne, marksizm kulturowy, NWO triumfują. Wierzę, że jednak ludziska się obudzą, choć może niestety Francuzi już niedługo będą żyć w państwie kalifatu ze swoimi mniejszościowymi enklawami.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika smieciu

28-04-2017 [21:28] - smieciu | Link:

Tak. Najbardziej rzuca się w oczy ta jawna kpina. Ta niedbałość w dbaniu o pozory. Tak jakby już tam czerpano rozrywkę z tego że ludziom podstawia się przed oczy te absurdy a oni niezdolni do wyzwolenia się ze świata, który im wykreowano wolą brać fałsz za dobrą monetę niż zawierzyć swojemu rozumowi.
Taki paradoks. Tzw. najbardziej oświeceni wykazują się najbardziej zatwardziałą wiarą w różne dogmaty :)
Czasem człowiek się zastanawia. Co właściwie byłoby dziwniejsze: że np. podczas spotkania na szczycie taka Merkel z Szydło gada o polityce czy też o problemach ze znalezieniem dobrego krawca czy fryzjera?