Limba a sprawa polska

W poniedziałek 20 marca wysłuchałam na Politechnice Warszawskiej znakomitego wykładu pana Jana Chmiela , który przyjechał aż spod Tatr, żeby opowiedzieć nam o ochronie limby górskiej. Jestem w stanie ocenić jak wspaniale zna tatrzańską przyrodę pan Chmiel  gdyż z Tatrami jestem od lat głęboko związana i w Tatrzańskim Parku Narodowym znam jeżeli nie każdą to co drugą ścieżkę. Swego czasu pracowałam w TPN jako wolontariusz przy liczeniu kozic, sadzeniu modrzewi i malowaniu znaków turystycznych i przy tej okazji poznałam dobrze  obszary gdzie zwykły ceper nigdy się nie zapuszcza.  Dlatego było dla mnie oczywiste, że pan Chmiel zna każdą swoją limbę- jak to się mówi-  z imienia i nazwiska.
Pan Chmiel  doktoryzował się u dendrologa, profesora Tomasza Wodzickiego na SGGW. Z nieznanych mi przyczyn rozstał się z TPN. Nie zamierzam tu wdawać się w personalia, zresztą pana Chmiela nie znam osobiście i pierwszy raz w życiu widziałam go podczas wykładu. Czytałam natomiast materiały z konferencji poświęconej ochronie przyrody w Tatrach na której Jan Chmiel , K.Polok oraz Marcin Strączek-Helios przedstawili referat pod tytułem – „Wzrost limby Pinus cembra na Świńskiej Turni  w świetle badań molekularnych i ich praktyczne wykorzystanie w ochronie czynnej” . Ten referat i inne prace na temat limby czyli Pinus cembra pokazują, jak dobrym znawcą tej tematyki jest pan Chmiel. Nie potrafię oprzeć się refleksji, że w tej dziedzinie podobnie jak w wielu innych znakomici fachowcy przegrywają z karierowiczami i koniunkturalistami.
Kolejna refleksja do jakiej skłaniał referat Chmiela dotyczy zasad ochrony przyrody w Polsce. Tę ochronę w Polsce nazwałabym kompulsywną to znaczy pozbawioną racjonalnych przesłanek i opartą na poczuciu winy w stosunku do przyrody. Przykładem takiego kompulsywnego działania jest postepowanie kobiety,  która dokonawszy aborcji, angażuje się w działalność fundacji zajmującej się dziećmi, albo co gorsza kupuje sobie pieska , karmi go łyżeczką i kładzie spać do łóżeczka. Przyjęto, że nasze rezerwaty mają być chronione tak  jak dziewiczy las to znaczy mają być nienaruszone i nie podlegać interwencji człowieka.  Przyroda rzekomo potrafi sobie sama poradzić z zagrożeniami. Oczywiście przyroda zawsze sobie jakoś poradzi. Na przykład tam gdzie był las może powstać pustynia, a za dziesiątki tysięcy lat może pojawić się ponownie pierwotny las.  Nie jest to jednak nasza ludzka perspektywa czasowa więc jeżeli chcemy zachować lasy tatrzańskie i Puszczę Białowieską dla nas i naszych wnuków musimy pozbyć się złudzeń, że te enklawy przyrody poradzą sobie same ze szkodnikami. Takim szkodnikiem jest kornik drukarz, który spustoszył już dziesiątki hektarów lasu w Tatrach. Pan Chmiel pokazywał zdjęcia dokumentujące te dramatyczne zniszczenia. Nasuwa się wniosek, że wbrew sztywnym i nie wytrzymującym próby czasu zasadom ochroniarskim konieczne jest usuwanie zniszczonych przez kornika drzew z rezerwatu.  To samo dotyczy Puszczy Białowieskiej.  Decyzja wycinania zarażonych drzew w Puszczy Białowieskiej, za którą tak bardzo potępiany był minister Szyszko   jest w świetle referatu Jana Chmiela jak najbardziej  prawidłowa .
Zasady ochrony przyrody zmieniają się jak wszelkie zasady kulturowe i cywilizacyjne. W okresie międzywojennym interweniowano swobodnie w świat przyrody w celu jej ochrony. Między innymi w Tatrach posadzono 4000 limb. Sadzonki pochodziły z Niemiec, z Tyrolu, a nasiona z szyszek sprowadzanych z Austrii. Nie jest wykluczone, że z inwazja kornika drukarza w Tatrach jest związana właśnie z tymi działaniami. Na działanie korników najbardziej narażone są świerki, natomiast limba górska zagrożona była dodatkowo działalnością ludzką. Od XVI wieku znany i stosowany jest balsam limbowy . Do użytku wewnętrznego stosuje się również olej limbowy   wytwarzany z szyszek. Obecnie produkowany jest prawie wyłącznie w Tyrolu. Pasterze wypasający owce na tatrzańskich halach z drewna limby robili kiedyś narzędzia pasterskie i meble- niecki i skopki, ławy, stoły i grabie.
Obecnie limba w Polsce objęta jest bezwzględną ochroną i z całą pewnością nie jest stosowana w stolarstwie czy w lecznictwie. Limba rośnie w Dolinie Roztoki, a nawet jest tam dosadzana. Rośnie również w Dolinie Rybiego Potoku. Odnajdujemy ją na Wołoszynie i na stokach Żabiego na wysokości 1750 metrów( w Alpach limba żyje nawet powyżej 3000 m). W Roztoce jest około1500 limb.  W Dolinie Kościeliskiej obecnie rośnie 58 limb, w Dolinie Małej Łąki jest jedna, w Dolinie Pańszczycy 250, w dolinie Kasprowej jest ich kilkaset. Karłowatą  limbę płożącą można napotkać również na Syberii . To ten sam gatunek, choć Karol  Linneusz opisał go jako różny od limby występującej w Europie.
Limbie poświęcono wiele utworów poetyckich i literackich. Jest symbolem trwałości, odporności na przeciwności losu, przystosowania do trudnych warunków egzystencji. Najbardziej znane są poświęcone limbie wiersze Asnyka, Jana Kasprowicza oraz Kazimierza Przerwy Tetmajera. Pozwolę sobie jednak zacytować typowo młodopolski wiersz mniej znanego poety Konstantego Steckiego
Nad ciemnym stawem limba stoi,
W głębinie wodnej się przeziera
O sióstr strzaskanych tłumie roi
Nad ciemnym stawem limba stoi
Tęsknotę szumem igieł koi
Czemuż i ona nie umiera.
Limba była częstym motywem malarstwa. Odnajdujemy ją w pracach  Leona Wyczółkowskiego, Stanisława Witkiewicza oraz Walerego i Stanisława Eliasz- Radzikowskich. Unikalna praca na ten temat to„ Limba w literaturze sztuce i wierzeniach ludowych”   Zofii Radwańskiej- Paryskiej. Paryska to żona i współpracowniczka Witolda Henryka Paryskiego, autora przewodników taternickich będących biblią dla wielu pokoleń taterników.  Zofia Paryska w 1945 roku została jako pierwsza kobieta ratownikiem TOPR  natomiast w 1948 roku została pierwszym przewodnikiem tatrzańskim płci żeńskiej.
Pan Chmiel choć młody i operujący najnowsza techniką badań wydaje się pochodzić z tamtych czasów gdy przyroda tatrzańska  była dla ludzi prawdziwą pasją i inspiracją.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Art

15-04-2017 [23:52] - Art | Link:

Błogosławionych Świąt.Kilkanaście lat temu,praktyczni?! Amerykanie  pozwolili aby spłonęła 1/2 Yosemite Park.Dla tej samej idei:natura sobie poradzi sama.Poradziła sobie,park spłonął i przez następne lata pies z kulawą nogą tam się nie pojawiał,gdyż można był obejrzeć tylko sterczące kikuty.Wszystkich zaś "obrońców natury" należałoby wyłapać,zawieźć do puszczy pokazać im usuwanie leżącego drzewa.Po jego pocięciu i rozłupaniu zobaczyli by miliony larw,jajeczek,żyjątek, wszelkiego rodzaju szkodników,gdyż taki stary,chory pień jest niczym innym jak szkółką rozmnożeniową.Każde chore drzewo,jeszcze stojące lub już leżące jest atakowane.Także tutaj p.min Szyszko ma rację.Nie ma jednak racji,gdy jego córka wraz z p.Hejke mają zakładać sieć kamer w Puszczy Białowieskiej za 6 mln zł z polskiego budżetu.Po za tym,p. minister jest właścicielem ntej liczby hektarów.Ilu?Można podobno znaleźć w sieci.Naśladownictwo jest wskazane.Ale nie PO i PSLu.

Obrazek użytkownika izabela

16-04-2017 [04:22] - izabela | Link:

Dziękuję i wszystkiego najlepszego. Nie wiem ile hektarów ma pan minister . To problem tak zwanych "rolników z Marszałkowskiej". Kupowali ziemie za grosze z likwidowanych PGR, gdy rolnicy nie mogli jej dokupić za żadne pieniądze. Faktycznie ten proceder kwitł za poprzednich ekip i należy go prześwietlić jak rabunek nieruchomości. 

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

16-04-2017 [01:22] - wielkopolskizdzichu | Link:

Wszystko pięknie i ładnie zakładając że chodzi o usunięcie zagrożeń dla zdrowego drzewostanu, a nie wycinkę  tegoż w pod pozorem wywózki chorego. Do dziś wielu naiwniaków wierzy że zmiana,  a la Szyszko, zasad wycinki drzew na prywatnej posesji podyktowana była troską o biednych emerytów i ich działki. 

Obrazek użytkownika izabela

16-04-2017 [04:17] - izabela | Link:

Czym była podyktowana nie wiem, z intencji będziemy się tłumaczyć przed Instancją Najwyższą.  Akurat skutki tej ustawy są dość dramatyczne. Koło samego budynku Urzędu Gminy Śródmieście w Warszawie wycięto wszystkie drzewa. Okazało się że skwerek ma prywatnego właściciela czyli jeszcze lepiej. Teren została zapewne sprywatyzowany prawem kaduka a potem ogołocony z drzew. Obawiam się, że to samo będzie się działo jak Polska długa i szeroka i zamiast parków pozostawimy wnukom ruiny Biedronek, a Warszawa będzie wyglądała jak Detroit . 

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-04-2017 [12:48] - Imć Waszeć | Link:

Pani uwielbia pisać na tematy społeczne, a ja tu właśnie mam prawdziwy rodzynek. W jakichś wiadomościach w TV na święta zaprezentowano materiał bodaj z Afganistanu. Lewactwo i demoliberały lubują się w takich obrazkach. Mały chłopiec płaczliwie do kamery wyznaje, że od małego musi pracować i dawać się wyzyskiwać, bo jego ojciec nie ma pracy i dlatego tylko on utrzymuje rodzinę. A dlaczego musi pracować dziecko, a nie może pracy znaleźć ojciec? To proste. Dziecko można ogłupić, zastraszyć, zniewolić, okraść, wykorzystać, zmusić, wreszcie na nim zarobić. A na starym wydze już nie da się zbić kokosów.

Zapewne ta sama myśl przyświeca stale polskim mądralom, kiedy perorują o konieczności wysyłania emerytów na emeryturę, żeby robili miejsca dla nastolatków, albo żeby obniżyć wiek wyborczy do 16 lat. To jest właśnie sama kwintesencja liberalnej wizji świata i ich krańcowej pogardy dla człowieka.

Obrazek użytkownika Art

16-04-2017 [14:40] - Art | Link:

Korekta..
Chodzi oczywiście o Yellowstone Park,a nie o Yosemite Park.Upłynęło wiele lat od tego pożaru.

Obrazek użytkownika Galiński

16-04-2017 [14:09] - Galiński | Link:

Nikt nigdy nie pyta tych nawiedzonych ochroniarzy jakie mają kompetencje, żeby oceniać takie czy inne decyzje, Misiewicz to musi je mieć, nawiedzony ochroniarz blokujący budowę już nie.Oczywiście, że przyroda poradzi sobie sama, bo TU, jeszcze tak nie było,żeby jakoś nie było.W skali przyrody sto lat to sekunda naszego życia i tylko nawiedzeni ignoranci epatują sobie podobnych pozornie prawdziwymi stwierdzeniami o samoregulacji środowiska.
   To samo jest z "rzezią drzew" typową dla dzisiejszej antypisowskiej propagandy bezsensowną nagonką. Nikt nie dba o sadzenie drzew w miastach, parkach i przy drogach, natomiast ryk jest o te wycięte w prywatnym ogrodzie.Miasta na swoich terenach wycinają drzewa na potęgę, nowe nasadzenia robione są z gatunków krótkowiecznych, o beznadziejnej jakości/wielkości/.Najważniejszy, bo dający zarobek wykonawcy jest beton, asfalt, kostka granitowa i budowlanka.Drzewa w tym budżecie to ułamek wartości.Ale walka o to nie jest spektakularna, chociaż gołym okiem widać szwindel, kiedy w rewaloryzowanym za miliony parku sadzą choinki, której nikt by w domu na święta nie postawił. 

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-04-2017 [17:17] - Imć Waszeć | Link:

Ja uzupełnię jeszcze pojęcie "rzezi drzew". W leśnictwie prawdziwa rzeź następuje rok rocznie, kiedy już leśniczy zrobi obejście nasadzeń i wytypuje kultury do przecinki. Wtedy do lasu wchodzą chłopcy z maczetami i rżną jak leci. Każdą brzozę, olchę, topolę albo wierzbę. Ma zostać sosna, jodła, buk, dąb, albo inne wartościowe drzewo. Z jednego kawałka nowo zasadzonego lasu można wyciąć kilkanaście tysięcy brzóz samosiejek, bo brzozy są w lesie odpowiednikiem chwastów w polu.

Śmiech mnie ogarnął, jak PO chciało ratować przyrodę i klimat planety za pomocą nasadzenia 50 brzóz na miejskich trawnikach. Żeby brzozy wyrosły na ugorach, nie trzeba nic robić. Wystarczy ze 3 lata poczekać. Jeżeli PO się spieszy, to ja mogę sypnąć im nasionami pod oknami i zobaczymy jak długo wytrzymają w swej miłości do brzóz. O takiej zdolności do plenienia się gatunków drzew decydują strefy naturalnego występowania i klimatu, a nie ukaz carski z Brukseli.