Wiatry znad Sekwany

 
Wiele lat temu w Paryżu spacerując nad Sekwaną podziwiałam bukinistów sprzedających konserwy z napisem: „ powietrze z Paryża”. O ile pamiętam taka puszka kosztowała wówczas 15 franków. Była to cena bagietki z szynką natomiast już za 25 franków można było w pierwszej lepszej knajpce otrzymać na papierowym obrusie menu ( danie szefa kuchni)  z kieliszkiem czerwonego wina marki wino czyli popularnego wówczas we Francji i zupełnie nie znanego w Polsce  „wina z kartonika”. Tłumaczyłam znajomym żabojadom, że wprawdzie w Polsce z czerwonych win mamy tylko  Egri Burgundi oraz Egri Bicaver jednak nikt nie ośmieliłby się sprzedawać tego szlachetnego trunku w papierowym pudełku i nikt nie pozwoliłby na tak jawne oszustwo jakim jest handlowanie pustą puszką z napisem powietrze z Paryża.  Zaśmiewając się do łez Francuzi przypominali mi, że w Polsce są tylko dwa gatunki żółtego sera miękki i twardy, a we Francji jest ich przynajmniej 300. Wolność gospodarcza polegała ich zdaniem na tym, że, można sprzedać pustą  kartkę z napisem kilogram złota oraz pustą puszkę z rzekomym powietrzem z Paryża jeżeli tylko ktoś zechce to kupić, co więcej  - tak rozumiana wolność ekonomiczna jest  ceną wolności światopoglądowej i wyznaniowej.
Nie do końca mieli rację gdyż choć w wolnej (uważającej się za wolną) Polsce też sprzedawano bezkarnie przez wiele lat kartki z napisem kilogram złota, w ich wolnej Francji nie widzę obecnie wolności wyznaniowej i światopoglądowej. Zabronione jest na przykład noszenie medalików i krzyżyków w miejscach publicznych, a mówić można tylko to, na co pozwala polityczna poprawność czyli niepisany kodeks moralny ponowoczesnego człowieka.
Tak czy owak handel powietrzem to faktycznie doskonały biznes. Oczywiście handel powietrzem à rebours  bo UE handluje nie powietrzem lecz  pozwoleniami na zatruwanie tego powietrza. Prawdziwym handlem powietrzem byłaby forma opłaty klimatycznej o wysokości zależnej od jakości powietrza w danym miejscu. Jeżeli handel zatrutym powietrzem miał być prawdziwym biznesem musiał zostać uprawomocniony przez instytucje UE. Puszkę z powietrzem z Paryża przechodzień kupował całkowicie dobrowolnie będąc żywym przykładem zasady, że  chcącemu nie dzieje się krzywda. Jednak aby wytworzyć popyt  na pozwolenia na emisję CO2 , których nikt dobrowolnie by nie kupił, unijne ustawodawstwo musiało określić przymusowe  limity tej emisji dla poszczególnych krajów.  Aby stworzyć ideologiczne podstawy dla tak drastycznego ustawodawstwa trzeba było forsować teorię globalnego ocieplenia. Na powielaniu bredni związanych z tą teorią mającą się tak do przyrodniczych faktów jak miały się odkrycia Łysenki do praw dziedziczności, zbijają majątek farmazoni typu Billa Clintona. ( Swoją drogą ciekawe dlaczego słynny Wiluś  nie chce jeździć z wykładami na temat wszechstronnych zastosowań cygara, w której to dziedzinie mógłby być ekspertem.) Znany mi naukowiec zacytował kiedyś w swojej książce sformułowanie Lenina „ nieskończone są możliwości elektronu”, traktując to jako swoisty ukłon wobec władz. Obecnie każda praca naukowa z dziedziny ochrony środowiska musi złożyć hołd teorii globalnego ocieplenia, a podważanie tej teorii jest po prostu zabronione. Wie o tym każdy student pierwszego roku. Dziwne tylko, że szanowni specjaliści wydają się zapominać o zużywaniu CO2 przez rośliny w trakcie asymilacji.
Mając znakomitych  prekursorów w bukinistach nad Sekwaną do handlu emisją CO2 zabrali się Francuzi, jednak Polacy udowodnili, że też nie wypadli sroce spod ogona.
W 2000 roku rozpoczęła w Polsce działalność firma Consus S.A, założona przez Jarosława Kłapuckiego do spółki z Maciejem Wiśniewskim, który później- dobrowolnie lub nie - rozstał się z tą firmą. Firma mieszcząca się w Toruniu przy ulicy Dominikańskiej 9  zaczynała od ubezpieczeń, ale przez wiele lat zajmowała się głównie handlem uprawnieniami do emisji CO2 na francuskiej giełdzie towarowej Blue Next rywalizując skutecznie z takimi potentatami jak Barclays czy Société Gé­nérale. Od 2005 roku limity emisji CO2 dla poszczególnych państw wyznacza Komisja Europejska, natomiast limity dla przedsiębiorstw określają rządy tych państw. Jedno uprawnienie to jedna tona wyemitowanego dwutlenku węgla. Jeśli jakaś fabryka emituje go więcej, niż to wynika z jej uprawnień, musi uprawnienia dokupić, natomiast  jeśli produkuje mniej dwutlenku, może je sprzedać. Transakcję załatwia pośrednik.
Firma Consus zdobyła monopol na pośrednictwo w handlu emisjami czyli powietrzem w Rumunii, na Ukrainie, Kazachstanie i w Polsce. Podobno jej obroty sięgały 3 mld euro. Poszerzając zakres działalności firma założyła w Luksemburgu fundusz inwestycyjny na pozyskiwanie biomasy w Togo i Ghanie oraz na budowę kopalni węgla kamiennego na wyspie Borneo. W Polsce wspólnicy zainwestowali w dom maklerski, w klinikę stomatologiczną Bellastoma oraz- co mnie najbardziej zaciekawiło- w zakłady bukmacherskie pod wdzięczną nazwą Czarny Koń.
Coś się jednak w tym dziwnym świecie zmienia. Kilka dni temu w Paryżu rozpoczął się proces, w którym na ławie oskarżonych  zasiadł między innymi  pan Jarosław zwany odtąd Jarosławem K. Zarzuca mu się, że umożliwiał gigantyczne oszustwa na podatku VAT, do których dochodziło przy handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. Jarosław K. uważa za swój atut podobno fakt, że  zaprzyjaźniony jest z Radosławem Sikorskim oraz jego żoną, ma podwójne obywatelstwo: polskie i izraelskie, a poza tym zapraszał swego czasu Lecha Wałęsę do  Ghany i Togo. Ciekawe czy na  takie koneksje i parantele wrażliwi są sędziowie francuscy. W kulisach tej sprawy kryją się podobno dwa trupy świadków, tak, że trudno będzie ją zamieść pod dywan.
 
 Czyżby kończył się czas takich geszeftów? Szkoda, bo mam jeszcze lepszy pomysł. Można by wprowadzić dla wszystkich obywateli UE opłatę za oddychanie , każdy oddech to przecież porcja CO2 wydzielanego do atmosfery.
„Nie pisz takich rzeczy”- prosi mnie syn. „ Tobie się wydaje, że żartujesz, a oni wezmą i to zrealizują”.  
 
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

01-04-2017 [09:28] - Marek1taki | Link:

Oddechów nie opodatkują ponieważ ludzie gorzej znoszą podatki bezpośrednie niż pośrednie. Z tego powodu wprowadzono Vat i haracz od emisji CO2, które są skutecznie ściągane a konsumenci nawet o tym nie wiedzą, że z nich.
Np. 58% Polaków jest przekonanych, że nie płaci podatku Vat. http://www.bankier.pl/wiadomos...

"Wolność gospodarcza polegała ich zdaniem na tym, że, można sprzedać pustą  kartkę z napisem kilogram złota oraz pustą puszkę z rzekomym powietrzem z Paryża jeżeli tylko ktoś zechce to kupić, co więcej  - tak rozumiana wolność ekonomiczna jest  ceną wolności światopoglądowej i wyznaniowej."
Kupowanie powietrza w puszcze porównałbym do rzucenia datku grajkowi, który zbiera na piwo i reklamuje się stawiając na szczerość. Raczej widzę w tym chęć popełnienia ekscentrycznego szaleństwa na miarę skromnych możliwości.
Kupowanie kartki z napisem kilogram złota, to mniej lub bardziej świadoma forma wzbogacenia się kosztem ryzyka. Jeżeli wpłacamy do banku pieniądze (kawałki papieru z napisem "wartość") to też liczymy, że nie stracimy, a jedynie ponosimy mniejsze straty przy mniejszym ryzyku niewypłacalności banku - do czasu.

Rzeczywiste zagrożenie dla wspomnianych "wolności światopoglądowej i wyznaniowej" stwarza moim zdaniem np. system ubezpieczeń społecznych. Przed wyborami w 2015r. ZUS wysłał kartki z informacją ile nam wypłaci emerytury. Byłem ujęty szczodrością poprzedniej władzy ale obecna nie widzi nic zdrożnego w sprzedawaniu obietnic bez pokrycia byle utrzymać działanie piramidy finansowej ZUS.
Drugim zagrożeniem  jest pogłębianie zadłużenia budżetowego. Znowu kosztem przyszłych pokoleń i kosztem "wolności światopoglądowej i wyznaniowej".

Obrazek użytkownika izabela

01-04-2017 [11:32] - izabela | Link:

Wolność ekonomiczna w sensie przyzwolenia na sprzedawanie uniwersalnego  lekarstwa na nagniotki  i jednocześnie na raka, przyzwolenia na kupowanie od staruszki z demencją kamienicy za 50 złotych okazuje się pogodą dla oszustów, a nie dla bogaczy czy klasy średniej. Nadzieja, że gdy się dorobią i awansują ich zdaniem do klasy wyższej przestaną oszukiwać jest złudna.Oszustwo to najlepszy geszeft i kropka. Niewidzialna ręka rynku powoduje tylko doskonalenie mechanizmów oszustw. I co dalej szary  człowieku? 

Obrazek użytkownika Marek1taki

01-04-2017 [12:17] - Marek1taki | Link:

To nie wolny rynek a brak sprawnego sądownictwa jest przyczyną panoszącego się oszustwa.
Przewlekanie spraw i interpretowanie prawa wbrew logice i zasadom naszej cywilizacji jest parasolem dla oszustów. Produkcja praw i regulacji też. Szary człowiek jest wyjęty spod prawa, bo nie może dochodzić sprawiedliwości. Jednocześnie prawnie i administracyjnie stwarza się przywileje na różnych poziomach zamożności aby wszyscy przez prawo do roszczeń byli wciągnięci dla stabilizacji układu III RP. Polacy są zajęci wyścigiem kto wyrwie więcej niż zostanie mu wyrwane. I spokój z nimi, gonią własny ogon.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

01-04-2017 [14:29] - Imć Waszeć | Link:

To nie do końca jest prawda. Ma to jednak związek z pojmowaniem "zasad" wolnego rynku przez rozmaitych ludzików na ciepłych posadkach. Ja nie odwołam się w przykładzie bezpośrednio do sadownictwa, ale pokażę przykład analogiczny.

W szkole jest sobie nauczyciel, powiedzmy pan Pikuś, który jednocześnie jest etatowym organizatorem szkolnych imprez albo nadwornym fotografem zblatowanym z dyrekcją. Ponieważ usłyszał on coś niecoś o ekonomii i wolnym rynku, więc któregoś lata postanawia sprawdzić się w roli biznesmena i zakłada firmę. Teraz organizowanie lub fotografowanie nie jest już niosącym radość hobby, lecz zajęciem poważnym i nie cierpiącym obcej konkurencji. Dzięki zblatowaniu z dyrekcją delikwent ma zagwarantowaną wyłączność i może dyktować ceny w "rozsądnym" przedziale określonym przez kumpla-dyrektora. Oczywiście nigdy nie nazwie tego inaczej, niż "wolny rynek". Uważa, że tak właśnie działa biznes i wolny rynek i kropka.

Pokazanie tej oczywistej bzdury nie jest jednak moim celem. Ja chcę podłubać dużo głębiej - w sam przegniły nerw. Teraz zastanówmy się nad tym, co stale zaprząta głowę takiego nauczyciela, gdy przychodzi od odwalić swoje godziny w ramach przyznanego pensum. Czy jest to marzenie, żeby jego uczniowie osiągali wyniki na uczelniach wyższych i na olimpiadach? Czy jest to pragnienie, żeby swoich uczniów nauczyć fotografii, by stali się z czasem lepsi od swego nauczyciela? O, co to to nie! Nikt nie ma prawa zająć jego miejsca w ukochanym szkolnym biznesie - trzeba uwalać każdego łebskiego, a poduczyć tylko takich, którzy nie mają szans, ale sobą zajmą i zabezpieczą niszę ekologiczną. Jego żywotnie interesuje tylko kolejna impreza i kolejne zyski ze sprzedaży zdjęć - "za papier 4,20, za wydruk 5, to będzie 80 groszy do najmilszej kabzy".

Ewidentnie pan Pikuś minął się z powołaniem i wybrał zły zawód. Tracą na tym jego uczniowie, gdyż z tego nie nauczą się porządnych zasad biznesu, co najwyżej naoglądają się i przesiąkną atmosferą kombinatorstwa, cwaniactwa i odwalania godzin. Ani też nie nauczą się porządnie przedmiotu, gdyż każda lekcja będzie robiona per noga, tylko jako przerywnik pomiędzy kolejnymi interesami w biznesie pana Pikusia. Wniosek jest prosty, jeśli chcemy mieć dobrą szkołę, to musimy w którymś momencie pozbyć się z niej takich panów Pikusiów. Co do środowiska prawniczego, to oni dużo szybciej i sprawniej wchodzą w ten rodzaj biznesu na szynach i bywa tak, że sprzedażą wyroków - czyli oskarżaniem, tropieniem, "obroną", a potem "sądzeniem" pod spreparowane tezy - trudni się w wielu Pipidówach jedna rodzina plus przyjaciele rodziny. Traci na tym całe społeczeństwo.

Zazwyczaj rzeczy w świecie są zupełnie inne niż nam się wydają i wpadanie w konwenanse, maniery, zasłyszane teorie nic dobrego nie przynosi. Czasami to, co wydaje nam się proste i doskonale znane, do cna obcykane, w rękach prawdziwego mistrza czy marzyciela ujawnia swą drugą, ukrytą naturę :)

https://www.youtube.com/watch?...

Obrazek użytkownika Marek1taki

01-04-2017 [20:57] - Marek1taki | Link:

Nie do końca prawda a raczej reguła nie działająca na szczęście permanentnie.
Z przykładem pojmowania "zasad wolnego rynku" jak najbardziej się zgadzam.
Z przyjemnością wysłuchałem. Dziękuję.

Obrazek użytkownika jazgdyni

01-04-2017 [18:24] - jazgdyni | Link:

Witaj Izo!

Fajnie to napisałaś. Sam chciałbym to tak napisać. Moje klimaty...
Tylko nieznałem kolejnego cwaniaka od sprzedawania Kolumny Zygmunta. Pyszna historia. Lecz jednocześnie smutna. Bo to co wiem (tyle się tego nagromadziło) o przekrętach, to mógłbym tylko o tym pisać do końca życia.

Serdeczności