Konsensus (unijny), głupcze!

Raptem pięć dni po dwudniowym szczycie Rady Europejskiej odbyła się w Parlamencie Europejskim debata na temat konkluzji posiedzenia RE. Głos zabrał Donald Tusk – następnego dnia nikt nie pamiętał, co powiedział. Przemówił też szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, który dość histerycznie reagował na głosy krytyki ze strony eurosceptyków. Poza tym, niemal bez przerwy pił wodę i od czasu do czasu wstawał w trakcie wystąpień innych posłów. Stał nieruchomo przez parę minut, wpatrując się gdzieś w przestrzeń, po czym znowu siadał. Niektórzy mówili, że może widzi tam czy ówdzie białe myszki ‒ ale ja ich nie widziałem, zatem trudno mi te wersję potwierdzić. Głos zabrał też premier Włoch Paolo Gentiloni. Pretekstem do jego wystąpienia był fakt, że jeszcze w marcu ma być w Rzymie wielka feta z okazji 60. rocznicy Traktatów Rzymskich, które formalnie zapoczątkowały EWG czyli matkę dzisiejszej Unii. Włoch nawijał nam makaron na uszy, inny Włoch udzielił mu głosu (przewodniczący PE Antonio Tajani), ale ja zapamiętam nie tyle przedstawiciela Italii, co byłego prezydenta Litwy, Żmudzina Rolandasa Paksasa, który gratulując Unii 60. rocznicy urodzin zasugerował, że jak tak dalej pójdzie, to UE może nie doczekać „siedemdziesiątki”. Dobrze gada, dać mu wódki, chciałoby się powiedzieć. Akurat litewska jest, zdaje się, niezła.

Wystąpiłem i ja. Mówiłem w imieniu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, chociaż bardziej żem konserwa niż reformator. Cóż można powiedzieć w minutę? Trzeba powiedzieć rzeczy najważniejsze. Tak też uczyniłem. Powiedziałem, że trzeba wrócić do korzeni EWG-UE. Chodzi o sposób podejmowania decyzji. Mówiłem, że Europejska Wspólnot Gospodarcza, a potem Unia Europejska były silne wtedy, gdy swoje decyzje podejmowały na zasadzie konsensusu, kompromisu. Przedstawiłem koncepcję, że trzeba wyłączyć niektóre obszary z głosowania na przykład na Radzie Europejskiej odpowiednią większością głosów. Chwilowa większość przegłosowując chwilową mniejszość może wszak przyczynić się do coraz większego dystansu między obywatelami, podatnikami, wyborcami a instytucjami unijnymi. Stwierdziłem, że widzę cztery obszary, gdzie należałoby rozstrzygać kwestie sporne na zasadzie właśnie konsensusu. Są to: 1) polityka energetyczna, 2) polityka klimatyczna, 3) polityka imigracyjna, 4) rozstrzygnięcia personalne.

Nikt na to nie zareagował. Nie skrytykował, ale też nie poparł. Chodzi jednak o uparte powtarzanie – ceterum censeo Carthaginem delendam esse – a poza tym sądzę, że Kartagina powinna zostać zniszczona – iż tylko znalezienie wspólnego stanowiska krajów UE przez nawet dłuższe negocjacje, a nie aroganckie przegłosowywanie się na siłę może być receptą na dłuższe trwanie Unii. Bo to, co jest teraz to po prostu równia pochyła.

Im wcześniej wciśniemy hamulec na tej równi , tym większa szansa, że UE nie stoczy się do przepaści. A jednak lepiej, żeby się nie stoczyła, bo zostanie Polski „sam na sam” z Rosją to żaden interes.

*test ukazał się w „Gazecie Polskiej” (22.03.2017)
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

28-03-2017 [10:25] - xena2012 | Link:

przecież w założeniu ta rocznica miała być tylko uroczystoscią i wielkim świętowaniem.Po odfajkowaniu nudnych referatów , pustych słów i nic nie znaczacych podpisów z ulgą zajęto się częścią artystyczną licząc ,że skutkami tych wypocin zajmą się społeczeństwa.Oczywiście okazaliśmy się w awangardzie :patrząc na mizerny pochodzik w Warszawie z okrzykami Petru i Thun kochających ,,Europę'',czy Jandy ściskającej kurczowo unijną chorągiewkę. Polska tak wzięła sobie do serca fakt ,że jest Europą a nie jakąś tam Polską,że nawet media z pogardą napisały o polskiej tradycji kulinarnej.