Czy musimy ginąć za Brukselę?

Zawsze, gdy wstajemy z kolan, nie mamy drogi odwrotu. Dotychczas mielismy rację, ale dopiero z tej wyższej perspektywy dostrzegamy, że mosty odwrotu to nie my spaliliśmy, lecz nam spalono. Druga RP powstała w 1918 r., ale w 1939 r. i tak nas dopadli – z dwóch stron. I na tym polega nasza słabość; patrz: http://naszeblogi.pl/59691-wstajemy-z-kolan-i-nie-mamy-drogi-odwrotu.

***
Oskarża się Jarosława Kaczyńskiego o pochopne działanie w sprawie rywalizacji o fotel prezydenta UE. Oczywiście, nie ma znaczenia kiedy rząd polski otrzymał właściwe informacje na ten temat, bo ma do tego służby specjalne, dyplomację, europosłów; powinien mieć dziennikarzy i na odpowiednim poziomie media. Jeżeli którakolwiek z tych komórek zawiodła, państwo nie działa jeszcze sprawnie. Wynik 27:1 jest powalający. Oznacza on izolację naszego państwa, marginalizację jego przyszłych inicjatyw, ale przede wszystkim klęskę dotychczasowej polityki zagranicznej. I to jest stanowisko UE i rodzimej totalnej opozycji.

Ale obiektywnie biorąc rzecz ma się diametralnie odwrotnie. To nie Polska ma problemy, lecz UE, w której Polaka jest jednym z 28 państw. To nie Polska spowodowała kryzys w UE. To nie Polska zaprosiła cały świat muzułmański obiecując mu socjal i dostatnie życie. To nie Polska odmówiła przyjęcie szefa tureckiego  MSZ, kraju, który za pomocą szlabanu trzyma od dwóch do trzech milionów emigrantów… I można tak długo. Głos w UE mają ci, którzy zapatrzeni są w słupki statystyki gospodarczej i nie dostrzegają, że jej stan odpowiada kondycji technicznej Bastylii przed rewolucja francuską. To, co wiąże obecny system ekonomiczny jest zmurszałe. Oprócz oligarchów i kombinatorów, nikogo nie satysfakcjonuje – młodym zamyka perspektywę rozwoju. Ci, którzy mieli władzę lub ją nadal dzierżą, przeważnie zostali wychowani na lewicowym opisie świata, innego nie znają. To zubożenie ogranicza wyobraźnię i potęguje strach, bo tu każdy, kto nie jest z nami, jest obcy. Wszystko co odpowiedzialne i przewidywalne, patriotyczne i naturalne oraz demokratyczne, ale nie liberalne, jest zwalczane, tak, jakby kultura i sprawiedliwość nigdy nie istniały.

Drugie dno
Zastosowanie w Brukseli ułomnej procedury demokratycznej, a więc ograniczenie się do zapytania: kto jest przeciw wyborowi Tuska, i rezygnacja z dalszych: kto się wstrzymał i kto jest za, jest technicznym i administracyjnym wyprowadzeniem Polski ze struktur europejskich , ale oczywiście bez pola rynku zbytu. Kojarzy się ona z refleksją Lecha Kaczyńskiego, dotyczącej sprawy wokół kompromisu z Joaniny. Wspominał, że wcześniej uzgodniony tekst został jednostronnie zmieniony i okazał się on słabszy niż ten, który wcześniej uzgodniono. Dla przypomnienia, wówczas w opozycji była Hiszpania i Polska. W Madrycie dokonano zamachu, w którym zginęło ok. 200 osób. Hiszpania poddała się, a Polska została osamotniona i oskarżona o blokowanie woli kompromisu oraz o nieodpowiedzialny upór. Przegraliśmy. Joanina ma obowiązywać od 2017 r.

Tym razem za pomocą kiksu doprowadzono do politycznego osamotnienia Polski. Ale zastosowanie ułomnej procedury pozwala zachować twarz wobec Polski tym przywódcom i państwom, którzy zostaną wyeliminowani ze ścisłego jądra Unii, a których państwa wcześniej służyły za rynek zbytu dla starounijnych wyrobów. Polska w te sposób została wysunięta na szpicę krajów pokrzywdzonych przez UE.

Drugie dno polega na tym, że podział na Europę wielu prędkości już dawno został dokonany. I tylko naiwni lub zdrajcy mogą twierdzić a nawet walczyć o jakieś wejście do jakiegoś mitycznego ścisłego grona. Polska nigdy tam nie była i nigdy nie będzie. Rola Polski ma być służebna, a nie podmiotowa. Każdy zabór pisał listy do swojego cesarza, jak do Pana Boga. A zabory trwały. Prosić może człowiek człowieka, ale w polityce sentymentów nie ma. Postawa Beaty szydło jest racjonalna, bo uratować Unię może tylko powrót do zasad i cywilizacyjnych podstaw. Dlatego, że jej głównym filarem jest zasada pomocniczości, która kończy się wraz z demokracją. Ale postawa taka musi mieć swój właściwy czas trwania i racjonalny wymiar.

Niemcy przestały już ciągnąć zyski z młodszych państw unijnych i Unia zaczyna się kończyć. Teraz zbudowaną gospodarkę trzeba nasycić robotnikami, którzy w kolejnym pokoleniu okażą wdzięczność za lepszy los i dalej będą pracować na dobrobyt i emerytury zachodniego społeczeństwa. A tych, którzy już zorientowali się w sytuacji, trzeba po prostu zneutralizować za pomocą kłopotów z emigrantami, albo za pomocą bezkrytycznej totalnej opozycji. Gród musi być wydzielony i chroniony. Kłopoty podgrodzia, a więc państw zewnętrznych mają gwarantować spokój wewnętrzny. Takie jest założenie.

Król jest nagi
Po ostatnim szczycie UE (09.03.17) już wiemy na czym stoimy i z kim mamy do czynienia. UE w dotychczasowym kształcie rozpada się. Musi się podzielić na dwa obozy, chociażby po to, aby mogła sformułować nowe zasady funkcjonowania. Gdy się to nie uda, na placu boju pozostaną Niemcy i Polska. I od tej pory nie będzie już drogi odwrotu.

I teraz pytanie, w jakiej kondycji jest Polska? Odpowiedź musimy podzielić na dwie części: krajową i zewnętrzną. Rząd pomógł najuboższym, wstrzymał spadek populacji, posiada stabilne poparcie społeczne, ale to wszystko dzieje się na poziomie, który, poza sondażami, nie ma nic do powiedzenia. Opozycja nie grupuje się wokół postaw racjonalnych, lecz irracjonalnych: jedna część walczy o przetrwanie, druga ucieka przed prokuratorem, trzeciej, wychowanej na lewicowych ideałach, brakuje wyobraźni, a czwarta nie bardzo wie co ma z sobą zrobić. Większość z nich albo jęczy, albo sypie do oleju piasek.

W części zewnętrznej w oczy rzuca się brak odpowiednio silnej armii, silnych środków masowego przekazu oraz ich mutacji zagranicznych. Na zewnątrz jesteśmy zdani na sojuszników i niemi. Nie mamy stosownie ukształtowanej świadomości państwowej i kulturowej, zwłaszcza na wyższym szczeblu. Na zewnątrz jesteśmy pozbawieni inicjatywy. Większość z nas nie potrafi myśleć obiektywnie i dalekowzrocznie. Na zewnątrz nie istniejemy. Nie mamy nawet policzonych strat wojennych, bo przywoływaliśmy je nie w formie zadośćuczynienia, lecz straszaka – jesteśmy niechlujni. Nasze państwo jest źle urządzone: nie mamy instytutów badających tego, co się dzieje w USA, Chinach, Niemczech, Rosji, na Bliskim Wschodzie, w Azji itd. nie mamy należycie wykształconej inteligencji, prawo źle działa, szkoły źle uczą, niedoceniamy humanistyki.

Zaniechanie walki politycznej oznacza kompletną klęskę i przyzwolenie na przykładne złupienie nas wszystkich – bez wyjątku. To nie straszak, lecz mechanizm polityczny. Wojna peowsko-pisowska może okazać się sukcesem naszych wrogów.

Ale państwa UE są w jeszcze gorszym stanie, zwłaszcza moralnym. Pogoń za tanią siłą roboczą i akceptacją szariatu jest niczym innym, jak włączeniem bomby zegarowej pod własnymi fundamentami. W takiej sytuacji próby podporządkowania sobie słabszych państw i siłą narzucanie im swojej woli, zaczynają budzić skojarzenia dyktatorskie.

Dzień 09.03.2017 stał się datą graniczną. Droga jednych będzie prowadziła do zwycięstwa, drugich do klęski. Chciałoby się rzec „kompromis”, ale czy materia na to pozwala? Tym razem rozstrzygnie nie polityka, bo nie ma już dobrych prognoz, lecz los. Unia kończy się hasłem: „ratuj się kto może”. Wybór Donalda Tuska nie ma tu żadnego znaczenia. Jego kadencja może okazać się bardzo krótka.

Zakończenie
Dla rozpoznania zamiarów Unii potrzebna jest dziś bardziej historia niż polityka. Jeżeli zapomnimy o roli Chin, najbardziej wiarygodnego dla nas państwa, możemy mieć powtórkę z historii. Gra o Polskę toczy się od ponad 200 lat. Najważniejsze decyzje na jej temat zapadają bez nas poza naszymi granicami. I to jest zdanie prawdziwe. Polacy musza zrozumieć dwie rzeczy: 1. peerelowska mentalność stoi barykadą przeciwko naprawie państwa, 2. bez powrotu do opisu i interpretacji świata z okresu II RP nie odzyskamy równowagi. Rewolucje zawsze robią ludy lub narody drugoplanowe. Płacą oni za nią daninę krwi i nieszczęść, ale władzę obejmuje ktoś inny. Niewiadomo jak kochalibyśmy „Solidarność”, to i tak w sposobie myślenia musimy wrócić do Żołnierzy Niezłomnych. A to jest II RP. Polska „tak ma”, że to, co dla niej najważniejsze wykuwa się w konflikcie. Na Piłsudskiego i Dmowskiego czekaliśmy 120 lat. Dziś, czas biegnie szybciej.
Swoje państwo musimy naprawić, niemal od podstaw, bo inaczej nam je zabiorą! A jak to jest ważne, niech pokaże ów cytat:  http://naszeblogi.pl/45738-tusk-wolne-miasto-gdansk. Jedno jest pocieszające, że tym razem nie musimy już walczyć zbrojnie. Ale jeżeli obecnemu pokoleniu „zabraknie w głowie”, naszym dzieciom pozostaną tylko ręce. A więc elity i sojusze – nie te wydumane, lecz realne.

Tusk swoim postępowaniem sam wybierze sobie przyszłość. Jeżeli będzie chciał wrócić do kraju i startować w wyborach prezydenckich, musi werbalnie zadbać o Polskę – przeciw Kaczyńskiemu i PiS. Ma tu swoich żołnierzy. Natomiast każde jego niekorzystne działanie dla kraju, będzie repetowaniem armaty przeciw sobie i własnym żołnierzom. Jego stosunek do Polski będzie więc papierkiem lakmusowym jego intencji. Dla Schetyny dzień wyboru Tuska był wielki, ale już każdy następny jest dniem straconym.

Polska, oprócz prowadzonych negocjacji, musi mieć plan „B” i „C” na wypadek rozpadu UE lub niekorzystnych dla nas rozwiązań. Strategia rządu stawiająca najpierw na elektorat, a potem na rozwój państwa, jest racjonalna. Wszyscy czekamy na wygenerowanie polskich elit, które będą gotowe przyjąć na siebie obowiązek budowy nowej przyszłości państwa. I to jest polska racja stanu.

Artykuł ukazał się na portalu SDP 14.03.17
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika twardek

14-03-2017 [22:42] - twardek | Link:

Właściwie nie ma się o co do tekstu przyczepić. Trafnie ujęte.
Jako "szczególarz"  miałbym jedynie wątpliwości co do tej "peerelowskiej mentalności". Mamy bowiem problem z wrogiem wewnętrznym, który najpierw wymościł sobie drogę do zwycięstwa w warunkach aranżowanego, zdziczałego kapitalizmu a później, nie przebierając w środkach, zaliczył tą drogę skutecznie . To ile w tym wszystkim było pomysłu własnego a ile mentorów z Zachodu jest bez znaczenia. Akurat ci ludzie z mentalnością peerelowską niewiele chyba mają wspólnego.
Prosze przemyśleć sobie plan "B" i "C" i podzielić się z nami ich ideą. Będzie ciekawie.

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

15-03-2017 [18:11] - Ryszard Surmacz | Link:

@twardek
Resortowe dzieci dziś może niewiele mają wspólnego z mentalnością peerelowska, ale jakoby z "urzędu" bronią starego, bo: 1. to ich historia, 2. ich interes, 3. prokuratura depcze po pietach, 4, przeważnie reprezentują z w/w względów skrajny liberalizm. A więc grzech pierworodny pcha ich w te stronę, co na jedno wychodzi. Oczywiście nie muszą tego robić, ale ścieżka czeka otworem.
Natomiast plan "B" lub "C", to nie jest zabawa. Pozdrawiam

Obrazek użytkownika twardek

15-03-2017 [19:56] - twardek | Link:

"...Natomiast plan "B" lub "C", to nie jest zabawa..."
Wiem. Może jednak spróbujemy. Od "B" ? Byłoby ciekawie.
Również pozdrawiam

Obrazek użytkownika smieciu

14-03-2017 [23:07] - smieciu | Link:

Może i ładnie napisane ale chyba bez sensu z punktu widzenia PiS?
Jak to było?
Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!
Głupie ale jakże popularne.
Nic się nie stało. Plany w PiSie są jakie były. Unia jest ok!
 

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

15-03-2017 [18:40] - Ryszard Surmacz | Link:

@ smieciu
Ma Pan wyczucie muzyczne i kulturowe i mówiąc szczerze nie bardzo rozumiem, dlaczego Pan mój tekst odczytał właśnie w taki sposób. PiS dziś nie ma alternatywy, ale chcąc opanować sytuację musi u siebie wiele zmienić. Np. wielokrotnie pisałem o gazecie państwowej z kilkoma zagranicznymi mutacjami. Miałaby one w kraju nadać ton, albo przynajmniej wyznaczyć nieprzekraczalne standardy, a zagranicą przeciwstawić się antypolonizmowi. Tego PiS nie rozumie - mam na to dowody. Gdyby taką gazetę powołano w okresie pierwszych rządów, inna byłaby reakcja na katastrofę smoleńską, dziś miałby znacznie większe poparcie społeczne, a społeczeństwo mniej dylematów. Nie do końca też widać działania kulturotwórcze w nowym kierunku. Naprawdę wielką rzeczą jest zakup kolekcji Czartoryskich, ale nie widać aby w sposób umiejętny zamierzano likwidować lewacką narrację, która opanowała mózgi niemal wszystkich. Ba, sprawę chce się załatwić krzykiem. Od dawna mówi się o słabości PiS-owskiego "terenu". Na ten temat ustosunkowywał się nawet sam Jarosław Kaczyński. I nic. Trzeba podnieść poziom wypowiedzi i polemiki, zwłaszcza poselskiej. Tego bełkotu nie sposób słuchać. Flaki przewraca. Po ostatnim szczycie w UE, trzeba jakiś czas odczekać i jeżeli sytuacja nie będzie zmieniać się na naszą korzyść, dokonać roszady w polskim rządzie (tak robią wszyscy na świecie). Itd. Tu nie chodzi o PiS, lecz o Polskę.
Rozumiem, że punkt wiedzenia PiS utożsamia Pan z Polską. Ale PiS też trzeba zmieniać. Tak naprawdę za kraj odpowiadamy MY wszyscy razem. Dziękuję, za wypowiedź wprost. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Domasuł

14-03-2017 [23:07] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Unia to, Unia tamto. Jaka biedna Unia. To już jest patologia. Jakiego blogera na NB nie przeczytam, to każdy ma perspektywę europejska, a żaden nie ma polskiej. A przecież na innych blogach jest jeszcze gorzej. Pokolenia musza minac, żeby Polacy zdobyli się na mentalna suwerenność...

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

15-03-2017 [19:09] - Ryszard Surmacz | Link:

@ Domasuł
Nie jest tak źle. Odsyłam do moich tekstów. Rzecz w tym, że jak przed II wojną do końca musieliśmy bronić traktatu wersalskiego, tak dziś musimy bronić układu poczdamskiego i swojego miejsca w UE. Zarówno traktat wersalski jak i układ poczdamski zatrzymują Polskę na mapie świata. Rozpad UE wyzwala walkę o nowy podział. Część ludzi bezkrytycznie wiąże swój sukces z UE, ale to właśnie opozycja pokazuje bezsens tej narracji. PiS łatwo daje się podpuszczać. Natomiast ma Pan rację "suwerenna mentalność", rzeczywiście, nie jest mocną stroną Polaków. Na ten stan usilnie pracował PRL i cała tzw. III RP. Oczywiście, to niczego nie tłumaczy. Nie rozumiem, dlaczego polski rząd nie wykorzystuje Polonię - nie wiem, czy napotyka opór, czy też mamy do czynienia z brakiem inicjatywy? Pozdrawiam

Obrazek użytkownika OLI

15-03-2017 [13:13] - OLI | Link:

Trafna analiza. Diagnoza narzucająca  się jako logiczna konsekwencja tego, co obserwujemy i to od czasu, gdy Polska do Unii weszła.
Nie ma już unii tej sprzed 30 lat i nie przetrwa w tej postaci, do jakiej ją aktualnie doprowadzono-  stąd pytanie : co po unii? Przed nami możliwy etap siłowego zbierania terytoriów w myśl starych idei Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, IV Rzeszy Niemieckiej, bądź nawet imperium euroazjatyckiego wspartego na sojuszu i odwiecznej wspólnocie interesów Niemiec i Rosji. Idee stare, ale jak Lenin - wiecznie żywe.
Zanim jednak najsilniejsi przystąpią do dożynek, będzie krótka chwila, w której na moment zgaśnie światło, posypią się cegły ze stropu i usłyszymy trzask pękających konstrukcji. Ten moment to będzie początek ostatniego żerowania, a gdy z powrotem zapalą światło, świat będzie zmieniony nie do poznania.
Jawna współpraca niemiecko-rosyjska jest jak lokomotywa- szkoda się pod nią rzucać, bo nie zatrzymamy jej własnym ciałem. Kryzys imigracyjny, poza wszystkimi innymi jego aspektami-  jest bombą podłożoną pod konstrukcję europejską.  Rosja i Niemcy współpracują również na tym polu- jeden partner płoszy raki , a drugi je łapie.
Kaczyński nie może stawiać wyjścia z UE jako politycznego celu - z wszystkich możliwych powodów.
Sztuka polega jednak nie na tym, by z unii wychodzić, ale by przygotować się na moment, kiedy konstrukcja zacznie się rozpadać grzebiąc śpiących i nieprzygotowanych.
Na te krótkie 5 minut, kiedy zgaśnie światło, trzeba mieć założone buty, spakowany plecak pod ręką i własne wyjście ewakuacyjne.
Myślę, że Polska pracuje nad tym scenariuszem.
 

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

15-03-2017 [19:20] - Ryszard Surmacz | Link:

@ Oli
"Co po unii?"  "Myślę, że Polska pracuje nad tym scenariuszem".
Przykro mi, ale obawiam się, że nie pracuje.
Oprócz Rosji i Niemiec w grze są jeszcze Chiny i USA. Obawiam się też, że jak światło zgaśnie, to już nigdy się nie zapali ponownie. A przynajmniej takim blaskiem, jak obecnie. Drugie atomowe uderzenie z okrętów podwodnych to nam gwarantuje. Pozdrawiam
 

Obrazek użytkownika twardek

15-03-2017 [20:32] - twardek | Link:

@Oli, @Ryszard Surmacz
 „… Sztuka polega jednak nie na tym…  ”
Otóż to, na czym polega „sztuka”, można by poprzedzić jednak próbą uratowania UE wg wzoru, który trzeba mieć nieco bardziej uszczegółowiony aniżeli kierunkowo – Europa ojczyzn. Wszak teoretycznie sukcesu tego rodzaju próby nie można wykluczyć, natomiast nie przywiązując się zanadto do takiej nadziei być może uda się zgromadzić wokół programu naprawy trochę więcej krajów  (może już dziś okazać się, że Holandia będzie kandydatem do współdziałania?).
Nieudanego testu Grupy Wyszehradzkiej nie należy demonizować. Ostatecznie chodziło o specyficznie (i tylko) sprawę polską, chociaż taki ogląd „kryzysu Tuska” jest niedopuszczalnym  właściwie uproszczeniem.
Wracając do sugestii, jeśli UE padnie, to w takim stanie rzeczy mielibyśmy dobre, merytorycznie ukierunkowane, współdziałanie z grupą krajów o zbieżnych interesach w materii i trybie przetrwania. Byłoby jak znalazł !
 
„…Drugie atomowe uderzenie…” Jeżeli słynnemu duetowi ministrów nie uda się wyjść z obecnością  amerykańskich sił zbrojnych poza defiladowe pododdziały – to Polska taka, jaka jest nie jest chyba celem wartym atomowego grzechu ?
 

Obrazek użytkownika twardek

15-03-2017 [21:05] - twardek | Link:

Chyba, że miał Pan na myśli zawieruchę światową, w której oberwie się wszędzie i wszystkim.

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

15-03-2017 [22:50] - Ryszard Surmacz | Link:

@ twardek
Obawiam się, że "Oli" miał rację. Zabiegi dyplomatyczne trwają długo, działanie wojskowe krótko. Gdy coś "rypnie", nikt z nikim nie będzie gadał, lecz każdy z każdym walczył. I taki będzie koniec tej unii. Ile nam zostało - ? U Ossendowskiego wyczytałem, że duch Azji jest w Mongolii. Dlatego aby podbić Azję, najpierw trzeba podbić Mongolię. Podobnie jest z Polską. Ten kto podbije Polskę, podbija cała Europę Środkową - geopolityczny zwornik między Europa a Azją. Dlatego min. Amerykanie przyjechali do Polski.

Kierunek uderzenia w przyszłej wojnie będzie zależał od miejsca jej wybuchu. To właśnie miejsce będzie decydowało o włączeniu odpowiedniej geopolityki. Ale nie trzeba się łudzić, bo cały świat jest połączony siecią zależności geopolitycznych. Każde mocarstwo w swoich sztabach ćwiczy przeróżne warianty konfliktów i odpowiedzi. Ale znając reakcję amerykańskich żołnierzy w Afganistanie, to można przypuszczać, że w razie czego zaatakują wszystkie możliwe obiekty, aby zniszczyć wszystkich potencjalnych rywali. I właśnie to będzie początek końca całego naszego globu.
Warianty "A" i "B" musi sporządzać wysoko kwalifikowany sztab z odpowiednią wiedzą szczegółową. Takie warianty pozwalają ukierunkować politykę nie tylko zagraniczną, ale również wewnętrzną. I takie plany wykonują Niemcy, Francuzi, Amerykanie, Rosjanie, Chińczycy, Hindusi i wszyscy, którzy siebie traktują poważnie. Jeżeli Polska takich planów nie ma lub nie wykonuje, niestety, nie jest państwem poważnym. I za takie będzie uważana przez wszystkich. Pozdrawiam

Obrazek użytkownika twardek

17-03-2017 [21:14] - twardek | Link:

@ Oli, @ Ryszard Surmacz,
Pogrzebałem trochę w pamięci i znalazłem swój 2-częściowy komentarz do noty p. Andrzeja Owsińskiego  Przygotujmy się na najgorsze  (z dnia 29-10-2016). Myślę, że nic złego się nie stanie jeżeli dokleję fragmenty cz. I tutaj:
 
"... Wojna jest wprawdzie prawdopodobna ale nie jest pewna. W tej sytuacji nasze polskie racje trzeba by więc widzieć w kontekście wykształcenia stanu gotowości do przetrwania ewentualnego konfliktu a następnie w miarę sprawnego przywrócenia warunków jakiej takiej egzystencji. Ponieważ wojna nie jest jednak pewna, więc trzeba też równocześnie mieć na uwadze rozwój gospodarki „pokojowej” – raz: w kierunku jak najdalej posuniętej autarkii (rozpad UE i rywalizacja w trybie każdy sobie rzepkę skrobie), dwa: rozwój konkurencyjnych (proeksportowych) segmentów gospodarki – czy to w związku czy bez (!) rozpadu UE.
Równoległe prowadzenie gospodarki wojennej i pokojowej (w tym „konkurencyjnej”) jest chyba możliwe. Przyjmijmy na roboczo I-szy układ priorytetów dla gospodarki wojennej (np. 1/ środki łączności przy zdemolowanym systemie telekomunikacyjnym, 2/ środki transportu i paliwa dla nich, 2/ broń i amunicja dla sił obrony, 3/ materiały medyczne i „podstawowe” leki, 3/ podstawowe produkty żywnościowe etc).
Przyjmijmy równocześnie, „niezależnie” – II-gi układ priorytetów dla gospodarki pokojowej w układzie aktywnego członkostwa w UE (przykładowo: wspomniany przemysł okrętowy, środków transportu z napędem elektrycznym itp.) i wreszcie, też równocześnie i niezależnie przyjmijmy III-ci układ priorytetów dla gospodarki pokojowej „autarkicznej.
Później spróbujmy to wszystko skonsolidować w jednolity ciąg priorytetów, zachowując wszakże oznaczenia wynikłe z przyporządkowania podziałowi pierwotnemu. Na takim konstrukcie można nieźle pogrywać i to stosownie do rozwoju sytuacji. I wewnętrznej i zewnętrznej..."

---
Oli wymyślił piekielny scenariusz: UE rozpada się i jest to początek  rosyjsko-niemieckiego żerowania. Związanego z tym wskazania nie odnajduję jednak. Chyba, że to te założone buty, spakowany plecak  i wyjście ewakuacyjne. Słaba to pociecha.
A propos, Oli, Rosja jest w Syrii ok. 1,5 roku. Już wtedy ok. 7 mln Syryjczyków utraciło lub porzuciło swe siedziby. Nie ich więc planem, Rosji, jest podłożenie bomby pod konstrukcję europejską. Nie wiem, rzecz prosta, jak z tym jest, ale pewnie Rosjanie muszą wkalkulować cios w szczękę zza Atlantyku (broń Boże nie ze względu na nasz interes!) i/albo kopniak ze Wschodu. Im, biedakom,  też nie jest łatwo...