Przyjazna i łącząca ludzi saga z morałem na 8 marca 2017

Motta muzyczne:
https://www.youtube.com/watch?v=hCUgkUUufBo
oraz
https://www.youtube.com/watch?v=79xklyad24E

Jutro, w Dzień Kobiet, 8 marca 2017, w Warszawie ma być gorąco –vide:
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/miedzynarodowy-strajk-kobiet-8-marca-warszawa-ma-byc,4023126,artgal,t,id,tm.html .
Bowiem, jak podaje portal „Wiadomości. Nasze Miasto. Warszawa”, w związku z wydarzeniami politycznymi, które miały miejsce w ostatnim czasie, kobiety chcą wyjść na ulice i zademonstrować swoje niezadowolenie.

Ponieważ Panie szykujące się do jutrzejszych protestów są w nad wyraz bojowych nastrojach, co po części rozumiem, celem rozluźnienia wojennej atmosfery postanowiłem przypomnieć fragment z mojej pogodnej i przyjaznej ludziom książki wspomnieniowej pt. „Podaj hasło! A mówiąc dokładniej rozdział traktujący o tym, że ci wstrętni mężczyźni, w tym przypadku wszystkiemu winni pisowcy, jak śpiewała Danuta Rinn „orły, sokoły, herosy, nerwusy i histerycy, bojownicy spraw ogromnych, owładnięci ideami o znaczeniu wiekopomnym, protoplaści czynów większych” bez kobiet są tylko puchem marnym, - aczkolwiek chciałbym także odgrzać i zadedykować rewolucjonistkom z Platformy i Nowoczesnej niezapomniane słowa piosenki śpiewanej przez Nataszę Zylską z Januszem Gniatkowskim”: „Kobieto, kobieto, gdy zrobić coś chcesz, nie wahasz się użyć podstępu i łez….” – vide motta muzyczne poprzedzające notkę.

A teraz do rzeczy.

O tym, co widmo strachu przed rozsierdzoną kobietą może zrobić z mężczyznami niech Was przekona ta oto przysięgam prawdziwa opowieść.

Moja pierwsza żona Grażka, przepiękna, długonoga, rasowa blondynka, jedna z topowych modelek lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku posiadała niezwyczajną cechę, jaka w świecie mody jest wielką rzadkością. Bowiem ta adorowana modelka była niewymownie skromną, ciepłą i kochającą dom rodzinny gospodynią utrzymującą nasze mieszkanko w iście sterylnym porządku.

Pewnego roku, przed Wielkanocą, z wiosennym zapałem rozpoczęła obrządek świątecznych porządków. A że z domu wyniosła bezdyskusyjne przekonanie, iż najlepsza sprzątaczka jej w tym nie dorówna, sama umyła okna, wyprała firanki, wytrzepała dywany, wypastowała podłogi i zostawiwszy mieszkanie bez jednego pyłku udała się do rodzinnej Łodzi, skąd miała nazajutrz przywieźć od troskliwych teściów świąteczne smakołyki domowej roboty.

Nazajutrz, osamotniony przez małżonkę, udałem się tradycyjnie z przyjaciółmi na świąteczne jajko do znanej krakowskiej knajpy w hotelu „Pollera”, gdzie odbywały się uroczyste i przesympatyczne spotkania w gronie niezwaśnionych jeszcze wtenczas politycznie przyjaciół, w większości ludzi nauki, sztuki i palestry, którą to tradycję zapoczątkowali z końcem lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku znani w Krakowie bliźniacy Wacek i Leszek Janiccy, sztandarowi aktorzy Teatru Cricot2 Tadeusza kantora, a także bracia Kliemlicze z Potopu Jerzego Hoffmana.

W radosnej atmosferze czasu Wielkiej Nocy, w wirze żarliwych rozmów, plotek i dowcipów, ktoś nadto rozochocony zamówił z rozpędu o jedną flaszkę więcej niż zwykle, co wprowadziło wszystkich w tak szampański nastrój, iż towarzystwo zapomniało na śmierć, że czas płynie. Kelner jednak nalegał, że czas zamknąć knajpę, a ja, rozochocony nastrojem świątecznym, w myśl starej ułańskiej zasady, że "żyje się raz" obwieściłem zebranym, iż nie ma, co przerywać tak miło rozpoczętej świątecznej birbantki i zapraszam wszystkich do domu na małą wódeczkę.

Zakupiwszy w po drodze kilka flaszek żytniej, grono szacownych gości opadło jak szarańcza na świeżo wysprzątane przez Grażkę mieszkanko. Przez szacunek dla pracy solidnej małżonki poprosiłem gości, by zdjęli w przedpokoju obuwie, co jak się już niebawem Państwo przekonacie, miało kluczowe znaczenie dla puenty mojej opowieści. Utytułowane naukowo panie rozgościły się w kuchni gdzie przygotowały wymyślne zakąski z tego, co znalazły w lodówce, zaś nie mniej uznani uczeni jagiellońscy i wykładowcy Akademii sztuk Pięknych zasiedli w salonie, z powodu braku miejsca na kremowym dywanie. Bankiet rozwijał się z siłą huraganu. A, że szpulowy magnetofon przeraźliwie rzęził obecny na imprezie Andrzej Sikorowski, który wtedy rozkręcał swój kabaret „Pod Budą”, złapał za gitarę i począł przygrywać z grecka, bo właśnie się zadurzył w swojej przyszłej małżonce Greczynce. Spontaniczna Zorba w wydaniu podwawelskim i żarliwe dyskusje z papierosem w ustach zmieniły w mgnieniu oka wysprzątany salon w ruinę przypominającą Hiroszimę po wybuchu bomby atomowej. A odlot był tak spontaniczny, iż nie było już siły żeby go powstrzymać.

Nagle, ogarnięty paniką przypomniałem sobie, że za pół godziny, pociągiem osobowym Łódź Kaliska – Kraków wraca do domu Grażka. Ogarnięty trwogą począłem w popłochu zbierać myśli, jak przy najmniejszych stratach wprowadzić do domu troskliwą małżonkę. A zakładając możliwość przyjazdu milicji, z którą jako niepokorny dysydent miałem poważnie na pieńku, przed wyjściem na dworzec ustaliłem z gośćmi, że drzwi mają otwierać wyłącznie na hasło, pamiętam do dzisiaj „zielony ogórek”. 

W drodze na dworzec miejski zakupiłem kwiatki, a w jakiejś cudem boskim złapanej taksówce błagałem Wszechmogącego by pociąg nie dojechał, bądź się, chociaż z dwie godziny spóźnił. Niestety Bóg nie wysłuchał mojego błagania, a ja, oblałem się zimnym potem na widok wytaczającej się z trudem z zatłoczonego pociągu objuczonej jak wielbłąd małżonki, po której było widać na pierwszy rzut oka, że jedno, o czym marzy, to żeby się już znaleźć w swoim wysprzątanym mieszkanku. Gdy zrozumiałem, że wtopa jest nieunikniona zadecydowałem, że nie ma, co kombinować i wyznałem małżonce prawdę, iż mamy właśnie w domu kilku miłych gości. Ale zmęczona Grażka uznała to desperackie i szczere wyznanie za głupawy przedświąteczny żarcik i mimo wielokrotnych zapewnień, że to prawda, nie słuchając, co mówię marzyła, żeby się wreszcie znaleźć w domowych pieleszach.

Swój błąd pojęła dopiero na klatce schodowej, kiedy z czwartego piętra dotarły do niej pierwsze odgłosy bankietu. Wtenczas zagotowała i wiedziona dziką furią dostała jakiegoś nadludzkiego kopa i im wyżej tym chyżej, skacząc jak antylopa po stromych schodach w kilkanaście sekund dotarła pod drzwi naszego mieszkania, zza których dobiegały odgłosy szczytującej przedświątecznej balangi. Rozjuszona Grażka rzuciła się z pięściami na drzwi. Muzyka raptownie ucichła, a po dłuższej chwili, z przedpokoju dał się słyszeć, znany z „Umarłej Klasy” głos Ewy Janickiej oznajmiający bezdusznie: - PODAJ HASŁO!!!

I wtenczas, choć może się to wydać nieprawdopodobnym, jakąś tajemną siłą szał mojej małżonki przemienił się w magiczną moc, jaką mają ludzie potrafiący wzrokiem wyginać łyżeczki i - drzwi się otwarły. Przed oczami Grażki rozpostarł się katastroficzny krajobraz po bitwie. Na odświeżonych meblach walały się w nieładzie butelki i szklanki, a w wyczyszczony dywan ktoś wdeptał świąteczne zakąski. I na domiar złego wszędzie ścielił się popiół, bo w wirze zabawy zapomniałem gościom podać popielniczki.

Grażkę wyprostowało i zastygła w złowróżbnym bezruchu. Widząc, że żartów nie ma goście w grobowej ciszy rzucili się do ucieczki. Był jednak pewien szkopuł, bowiem chcąc zabrać buty, musieli podejść do tego posągu. W tej dramatycznej sytuacji dwóch ówczesnych docentów, obecnie wielce szanowanych profesorów Jagiellońskiej Wszechnicy, nie bacząc na koszta zwiało na bosaka. A pewien znany dzisiaj prawnik, którego oglądacie Państwo często w telewizji, uciekł włożywszy buty pewnego artysty, uwaga! - o trzy numery za małe!, odkrywszy pomyłkę dopiero pod domem, gdy sobie obtarł pięty aż do żywej kości.

A co było, kiedy goście zwiali, domyślcie się Państwo sami. Mogę tylko powiedzieć, że do dzisiaj czuję zapach parafiny, gdy nazajutrz o świcie, zanim Grażka wstała, walcząc z namolnym pawiem czołgałem się po dywanie z gorącym żelazkiem i papierem toaletowym w ręku próbując wywabić plamy z bankietowych świeczek. Aż do Wielkiej Soboty moja piękna żona zawzięcie milczała, a ja udawałem, że mnie niema. Przedświątecznego wieczora Grażka jednak pękła i zaczęła smażyć przywiezione od teściów pierogi domowej roboty. Po czym warknęła pod nosem: – Kolacja na stole!

Gdyśmy siedzieli w milczeniu nad wystygłymi pierogami zapytałem Grażkę z głupia frant, czy mnie jeszcze kocha po tym, co przeskrobałem? Na co się moja małżonka rozbeczała i zanosząc się szlochem, na ściśniętym gardle wydusiła z siebie: – Wiesz dobrze, że cię kocham, ale jak już musiałeś kretynie sprowadzić do domu tę hołotę, to mogłeś, chociaż dywany pozwijać.

Wtedy ją przytuliłem do serca i tak już zostało aż pogasły światła, jak śpiewał raper Peja w swej piosence pt. „Ciemno już, noc nadchodzi głucha” - https://www.youtube.com/watch?v=61WiM_o_dcc..., koniec opowieści.

W nadziei, że ta pouczająca i łagodząca wzajemne niechęci opowieść złagodzi nieprzyjazne nowej władzy nastroje jutrzejszych demonstrantek, w przeddzień Święta Kobiet wszystkim bez wyjątku Paniom, niezależnie od ich poglądów ideologicznych i sympatii politycznych życzę wszystkiego, co najpiękniejsze i najlepsze!

Krzysztof Pasierbiewicz (birbant i szaławiła lat siedemdziesiątych)

Post Scriptum
Notka już wisi prawie cztery godziny, zainteresowanie prawie żadne i dodano raptem jeden komentarz złośliwego trolla. Więc wychodzi na to, że polskie kobiety nie są zainteresowane tekstem, w którego tytule jest wzmianka o „sadze przyjaznej i łączącej ludzi”.

I jestem prawie pewien, że jakby tytuł notki opluwał, ośmieszał, bądź dołował kobiety będące za, lub przeciw jutrzejszemu protestowi byłoby już dziesięciokrotnie więcej wejść, a w komentarzach leciałyby iskry.

Z tego wniosek, że polskie kobiety zgody nie chcą nawet w przeddzień ich święta, a to, co kiedyś napisałem żartobliwie, iż „politycy doprowadzili naród do choroby umysłowej zamieniwszy Polskę w jeden wielki dom wariatów, od lewa, przez środek, do prawa, co dowodzi niezbicie, że Polska weszła już w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści wszystkich do wszystkich, za czym jest już tylko czarna dziura” wcale nie było żartem, tylko właśnie na naszych oczach spełniającym się proroctwem.

Trudno będzie coś dobrego zrobić w takiej Polsce.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika gorylisko

07-03-2017 [19:55] - gorylisko | Link:

a to też dla kumatych czy kumkumkatych czy dla każdego kto lubi wypić, zakąsić i po...używać...

Obrazek użytkownika Michał W.

07-03-2017 [22:07] - Michał W. | Link:

Bdb!:)) Pozdrowienia!

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

08-03-2017 [12:01] - Krzysztof Pasie... | Link:

@gorylisko

Znalazłem w Internecie:
Prawo i Sprawiedliwość zawarło wiele lat temu sojusz z polskim chamem.
Nie z przedstawicielem polskiego ludu, który ma określone aspiracje i
tak samo, jak za Kościuszki, jak w czasie powstania styczniowego, czy w
międzywojennej Polsce, łaknie modernizacji, oświaty dla swoich dzieci-po
prostu zasobniejszego bytu, ale sojusz właśnie z polskim chamem. Cham,
czyli prymityw niezdolny do rozumienia czegokolwiek i dlatego zawsze
łaknący prostych, często spiskowych wyjaśnień swojej nędzy, sfrustrowany
sobą samym i tym, jak traktują go inni (popełniający od stuleci ten sam
grzech wobec chama, grzech zaniechania i pogardy). Cham nienawidzący
wszystkich elit i spragniony przynależności do jakiejś wspólnoty, bez
zaangażowania w to osobistego wysiłku, niejako z klasowego, czy rasowego
automatycznego przydziału. Ten cham stanowi właśnie o sile bolszewików
polskiej prawicy. Wszystko jedno, czy rzeczywistość wyjaśni mu Ojciec
Dyrektor Rewolucjonista razem z Robesspierem Pospieszalskim, czy zrobi
to sam Jarosław Kaczyński, cham jest gotowy na uwiedzenie. On chce
bezpieczeństwa z daleka od odpowiedzialności i wolności, od debat,
również tych toczonych przez „rewolucjonistów”. Wizja świata musi
być prosta i zawsze zawierać element tłumaczący status chama: jego
nieudaczność i biedę. Polski cham nie zna historii Polski. Nie zna, bo
nigdy się jej nie nauczył, nawet jeżeli ktoś nauczyć go jej próbował.
Historia Polski nie jest zresztą dobra dla bolszewickiego planu. Za dużo
w niej nagłych zwrotów akcji, niejednoznaczności i finezji. Za dużo
idei, często sprzecznych ze sobą, właśnie wieloznacznych, nie dających
się wepchnąć w ramy jednej definicji. I na tym żerują bolszewicy z
Polskiej Zjednoczonej Partii Pisu. Upłynęło 1,5 roku i co w życiu chama
się zmieniło ( 500 zł za które został kupiony i które za chwilę rozpłyną
się na podwyżki i nadchodzącą inflację będzie jedyną pamiątką po akcji
dzietności ). Może to do niego trafi.

Źródło: http://liberte.pl/bolszewicy-p...

Obrazek użytkownika gorylisko

08-03-2017 [14:01] - gorylisko | Link:

https://www.youtube.com/watch?...  

rzuciło się panu na uszy... pan się nie chwali, pan po prostu ma talent... może w wokalu pójdzie panu lepiej

Obrazek użytkownika andzia

07-03-2017 [23:25] - andzia | Link:

nie chce mi się szukać, ale ten tekst pojawił się bodaj 2 lata temu, tyle, że datowana była owa popijawa u pasierbiewicza w Wielki Piątek, Dzień Śmierci Chrystusa; od tamtego czasu niejednokrotnie miał, w komentarzach, wypomnianą tę balangę. Fuj ...

Obrazek użytkownika spike

08-03-2017 [01:23] - spike | Link:

po trzykroć fuj !
z samej treści to też wynika, jeszcze się tym chwali!
Mnie już nic nie zdziwi.

Miało być śmiesznie, a wyszło tragicznie.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

08-03-2017 [10:38] - Krzysztof Pasie... | Link:

@spike

"Mnie już nic nie zdziwi..."
-------------
A mnie nie dziwi, że Pan się dziwi.
Pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz

Obrazek użytkownika spike

08-03-2017 [11:46] - spike | Link:

"A mnie nie dziwi, że Pan się dziwi."

teraz się dziwię, że Pan się dziwi, napisałem wyraźnie, może trzeba było zaznaczyć że dla kumatych, albo Caps-em :), że się już nie dziwię !
tym bardziej, że nie zakumał Pan niestosowności balangi, nie tylko względem żony, ale samych Świąt.
---------------
Przy okazji, proszę niekumatemu ortodoksowi wskazać związek Pańskiej nieodpowiedzialnej i niestosownej w czasie alkoholowej balangi, z Dniem Kobiet i szturmem w tym dniu feminazistek ?
To że Pan po balandze sprzątał, to było oczywiste "jak Słońce", min. przyzwoitości to nakazuje, dziwią natomiast Pańscy goście, zachowywali się jakby byli w oborze, nie gośćmi w wysprzątanym przedświątecznie domu, walające się puste butelki, ten popiół i pety na podłodze, min, kultury by spowodowało samemu poszukania popielniczki, spodeczka itp.
a to wszystko zaczynając od Pana, "jaki pan, taki kram", w tej opowieści zabrakło pikantnych opisów orgii seksualnych :))

Trzeba przyznać, że fajnie Pan pisze, ale te obrażające wstępy pod adresem krytyków już znanych jak i domniemanych, z szyderczym zaznaczaniem i wywlekaniem osoby o.Rydzyka itd., dyskwalifikuje Pana do życzliwego traktowania, mimo niepodzielania Pańskiego zdania czy poglądów, to widać w Pańskich odpowiedziach, Pan nawet diabłu będzie się w pas kłaniał, byle tylko poklepał i pochwalił, tu się dziwię, że Pan tego nie dostrzega, tym bardziej, że jest osobą rozrywkową, towarzyską, Gospodarz kawiarenki tak nie postępuje ze swoimi gośćmi.
Pan uzurpuje sobie wyłączność na globalną "konstruktywną krytykę", z której sam siebie wyłącza, a kto się nie zastosuje, tego "batogiem" epitetów.
Pozdrawiam.