Nieme aktorstwo, czyli po prostu dziadostwo

 
Kilka dni temu obejrzałam pierwszy odcinek serialowej wersji „Historii Roja” w reżyserii Jerzego Zalewskiego, dziś pierwszy odcinek serialu „Wojenne dziewczyny”, nowej produkcji twórców świetnego „Czasu honoru”.  I szlag mnie trafił podwójnie.
 Jak można, biorąc na warsztat taką tematykę, opowiadając o sprawach tak ważnych, odkłamujących naszą historię, tolerować tę całą niezbornie bełkoczącą aktorską brać? Co najmniej połowa tekstów jest kompletnie niesłyszalna. Coś złego się dzieje w procesie kształcenia, jeśli profesorowie nie uważają za stosowne powiadamiać swoich podopiecznych, że istnieje coś takiego jak dykcja, elementarne narzędzie w zawodzie aktora.
Wszędzie to samo - w teatrze, w filmie, w większości produkcji telewizyjnych – jakiś knajacki bełkot i mamrotanie, i operowanie tylko samogłoskami, w dodatku zredukowanymi, jakieś wyścigi, kto więcej bełkotu wyartykułuje w sekundę…  a przecież są filmy, w których każde słowo jest ważne.
Ile tekstu nie dotarło do widza „Układu zamkniętego”? Ile ważnych kwestii kompletnie zabełkotano, zamamrotano w „Służbach specjalnych”? Skąd to się bierze? Z niedbalstwa? Nasze pożal się Boże „gwiazdy” lekceważą sobie produkcje telewizyjne skierowane do masowej widowni? W to nie wierzę. Honorariów „gwiazda” nie lekceważy. Wygląda na to, że mamy do czynienia z kompletnym upadkiem profesjonalnego aktorstwa. W szkołach aktorskich, akademiach teatralnych państwo profesorstwo po prostu nie uznają za konieczne nauczenie młodych ludzi podstaw zawodu – techniki oddychania, emisji głosu, umiejętności operowania nim w każdej dynamice bez szkody dla dykcji.  Państwo profesorstwo pławią się w blasku własnej chwały, włażą wszędzie gdzie zaświecą reflektory i gdzie można (cokolwiek bełkotliwie) przemawiać, przy czym państwo profesorstwo nie do końca wiedzą co mówią, i dla kogo, i po co. A jak się państwo profesorstwo raz na jakiś czas zetkną ze światem realnym, z tymi dziesiątkami nieszczęśników, których podobno kształcą, to zupełnie nie przerażeni ogromem wyprodukowanego przez siebie  dziadostwa rozdają kolejne dyplomy, wiedząc doskonale, że po takiej dawce wiedzy uczciwsze byłoby rozdanie skierowań do logopedów. „Marysia ma talent, to Marysia sobie poradzi.”
Przy czym z góry wiadomo, że jeśli Marysia ma tatusia, mamusię, wujka, ciocię, dziadka i babcię w kaście aktorskiej, to sobie NIESTETY poradzi. Jeżeli Marysia ma coś na kształt talentu, bo pozbawiona jest wrażliwości, to też sobie poradzi - będzie onanizować się publicznie i na rozkaz każdego zboczeńca zasiadającego w fotelu reżysera publicznie nawoływać do zbrodni.
A jeśli Marysia ma tylko talent, to marny jej los. 
Nic nie wskazuje na  zmiany, bo środowisko jest chyba jeszcze bardziej hermetyczne niż kasta sędziowska. Produkcja żenująco nieporadnych "gwiazd" idzie pełną parą. Krytycy zaprzyjaźnieni, a jak nie zaprzyjaźnieni, to się nie liczą...  Za parę lat polscy widzowie będą błagać o powrót kina niemego, bo tam przynajmniej można sobie przeczytać to, czego nie słychać. Albo o napisy w języku polskim w każdym polskim filmie. W teatrze też. Wstyd, ale co zrobić. Od kiedy standardy Holoubka zostały zastąpione przez standardy Stuhra, trudno mieć nadzieję na coś więcej.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika eska

06-03-2017 [01:27] - eska | Link:

Absolutnie popieram !!!!
Język, którym posługują się aktorzy w polskich filmach, nie ma nic wspólnego z polszczyzną. To jest przyduszony, nosowy, bezdźwięczny bełkot. Mówi tak coraz większa część młodego pokolenia, to jest koszmar! To dlatego Rosjanie wymyślili dla nas przezwisko > "pszeki"!
Przestaliśmy wyróżniać samogłoski i spółgłoski dźwięczne, to jest jakiś potworny slang, szwargot, a nie język polski! 

Obrazek użytkownika danuta

06-03-2017 [02:17] - danuta | Link:

Właśnie przyszło mi do głowy porównanie może dość ryzykowne, bo... konstrukcyjne. Prawidłowa artykulacja jest jak most. Samogłoski - przęsła harmonijnie wsparte na spółgłoskach - słupach. A oni usiłują budować ten most kompletnie lekceważąc podpory, prawie z samych przęseł, w dodatku niewymiarowych, dziurawych i powykrzywianych. Jedna wielka katastrofa.
Też nie jestem w stanie pojąć, że profesjonalny aktor może nie wiedzieć, jaką wspaniałą trampoliną dla samogłosek są spółgłoski dźwięczne, jak oddychać, jak prowadzić głos, żeby oparciem, a nie przeszkodą były bezdźwięczne!

 Pozdrawiam i dziękuję za wsparcie

Obrazek użytkownika eska

06-03-2017 [19:18] - eska | Link:

To nie tylko o aktorów chodzi, źle mówią nauczyciele i rodzice, nikt nie uczy dzieci prawidłowej wymowy. Kiedyś to było obowiązkowe na języku polskim w pierwszych klasach podstawówki, dzisiaj w ogóle nie ma czegoś takiego. Doskonale rozumiem ludzi z mojego pokolenia i starszych, z młodszymi  - koszmar!

Obrazek użytkownika Jabe

06-03-2017 [20:56] - Jabe | Link:

Nikt chyba nie wspomniał o dziennikarzach telewizyjnych. Może dlatego, że oni nie mają problemów z wydawaniem dźwięków. Wręcz przeciwnie – stękają, buczą i drą gęby na całego, wydzielając przy tym słowną sieczkę.

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

06-03-2017 [02:01] - Zygmunt Korus | Link:

Dobrze, że Pani to tak dosadnie i obrazowo opisała, bo utwierdziła mnie, że jednak mam słuch jako taki, choć, mając wrażenia podobne, mitygowałem się w ostrych ocenach z obawy, że wina jest po mojej stronie, tzn. żem już przygłuchy. Pamiętam, jak całe lata polskie kino nie umiało sobie poradzić z udźwiękowieniem, potem z dialogami (słynna scena z "Rejsu"), a teraz z artykulacją aktorską. To samo jest z piosenką... Po przeczytaniu tekstu dopiero za którymś razem łapię o czym TOTO na estradzie zapiało. Polacy do tej pory nie potrafią zrobić porządnego radia, co by nie charczało... Może dlatego, by nie obnażać wolapikowego syndromu, który wychodzi ze studia w eter?

Obrazek użytkownika danuta

06-03-2017 [02:43] - danuta | Link:

A wie Pan, że ja też czas jakiś temu zaczęłam się podejrzewać o ubytki słuchu? Gdyby nie to, że przez wiele lat profesjonalnie w pokrewnej dziedzinie zajmowałam się emisją głosu/artykulacją, być może uległabym takim samym złudzeniom. Niestety, mamy do czynienia z błędami na poziomie kształcenia, tzn. nikt tych ludzi nie uczy prawidłowej techniki operowania głosem (z czym bezpośrednio wiąże się prawidłowa dykcja). W przypadku aktorów nie chodzi o jakieś deklamacje, bardzo pożądany jest luz, ale luz KONTROLOWANY.  Wszystko można zrobić z głosem prawidłowo prowadzonym, nie ma wtedy żadnych ograniczeń. A co słychać u naszych dyplomowanych aktorów? Kalectwo artykulacyjne. Amatorszczyznę zatrważającą po prostu. Oni wszyscy powinni wystąpić o odszkodowania od swoich "profesorów", bo to profesorowie zmarnowali im nie tylko parę lat życia, ale i szanse na bycie czymś więcej niż bełkotliwym popychadłem byle jakich reżyserów - na bycie artystami.
Pozdrawiam!
 

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

06-03-2017 [07:52] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

W warszawskim metrze przez paręnaście lat puszczano komunikaty nagrane przez doświadczonego spikera radiowego z pokolenia dziś już głęboko emerytowanego. W zeszłym bodaj roku zastąpiono je "młodym głosem" jakiegoś aktora. Osoby gorzej słyszące nie były w stanie zrozumieć nazw wielu stacji. Nie wiem, jak jest teraz.

Ale mam też inną obserwację: podobnie jak aktorów nie uczy się dykcji, tak plastyków nie uczy się liternictwa. Dość popatrzeć na napisy na nowych pomnikach i tablicach pamiątkowych. Dzieła nawet wybitne mają napisy jak z wzorników pisma technicznego (to nie jest komplement).

Jedno i drugie odnosi się w gruncie rzeczy do kultury słowa - mówionego i pisanego. Czyżby to był jeden z aspektów planowego ogłupiania ludzi?

Obrazek użytkownika GAZOSTAN

06-03-2017 [10:03] - GAZOSTAN | Link:

Szanowni Państwo ja już niestety zaczynam tracić słuch ale zgadzam się z przedmówcami w całości problem dotyczy również wiadomości TV  różnych maści a szczególnie z tak zwanym podkładem muzycznym zagłuszającym gadającego nie mówiącego "  szpikiera "

Obrazek użytkownika xena2012

06-03-2017 [10:51] - xena2012 | Link:

No to mnie Pani pocieszyła,bo myślałam że u mnie następuje utrata słuchu. Faktycznie nie bardzo słyszę co mówią aktorzy i przez to ogladanie polskich filmów staje się dla mnie męczące.

Obrazek użytkownika Ewandra

06-03-2017 [13:16] - Ewandra | Link:

Widać coś jest na rzeczy :-)
Linkują już ten tekst na Twitterze
https://twitter.com/chiefrober...

Obrazek użytkownika mc2

06-03-2017 [13:25] - mc2 | Link:

bełkotliwa , niewyraźna mowa to przypadłość młodego pokolenia. Mówią nie otwierając ust .W rozmowie z moimi dziecmi muszę nieraz po kilka razy prosić o powtórzenie. I nie jestem głuchy. Oni się jakoś rozumieją .Ewolucja? Ale aktorzy to faktycznie wielki problem. Nawet w teatrze trzeba sie "wsłuchiwać", chociaż część scen posługuje się nagłośnieniem. A juz wypowiadanie kwestii przewidzianych w scenariuszu jako ekspresyjne - zero czytelności 

Obrazek użytkownika arabas

06-03-2017 [14:28] - arabas | Link:

Wielkie dzięki za poruszenie tego tematu , w całej rozciągłości zgadzam się z Panią.Myślę że dodatkowo pogarsza sytuację ,często fatalna jakość techniczna nagranego dżwięku.Paradoksalnie wygląda sytuacja kiedy oglądamy polskie filmy z przed kilkunastu lat z minionej epoki technicznej z doskonałym dżwiękiem wynikającym nie tylko z poziomu aktorów tamtych lat.

Obrazek użytkownika marekagryppa

06-03-2017 [21:38] - marekagryppa | Link:

Szanowna Pani z uwagą przeczytałem Pani tekst o tzw " aktorach " i ich wymowie .To jedno zagadnienie ale nie zwróciła Pani na drugie - jak mi się wydaje - drugie to problem z udźwiękowieniem polskich filmów. Głosy aktorów przyciszone że trudno zrozumieć wypowiadaną kwestię ale muzyka na ful że trzeba przyciszać.A to że nie zwracają uwagi jak mówią to kwestia szkolenia w tzw. szkołach artystycznych.

Obrazek użytkownika rolnik z mazur

06-03-2017 [21:49] - rolnik z mazur | Link:

A ja myślałem, że mi słuch siada. Produkuje się szybko, tanio i byle jak. Poza tym każdy może być artystą zwłaszcza filmowym ( po rodzinnych koneksjach ) co codziennie udowadniają seriale w telewizorniach. Ten cały trend w kierunku  bylejakości wpisuje się w lewackie podejście do profesjonalizmu w sztuce. Był taki niemiecki artysta ( nawet profesor )  - Joseph Beuys, który mówił - każdy może być artystą, przyjmując  do akademii w Duesseldorfie wszystkich, którzy oblali egzaminy wstępne. Pozdrawiam ro z m.