Prorosyjski Trump???

  Jeszcze w czasie kampanii wyborczej Donald Trump przedstawiany był jako zwolennik Rosji.  Sugerowano nawet, iż do jego zwycięstwa przyczynili się rosyjscy hakerzy.  Jednak przedwczoraj, we wtorek 14 lutego, wydarzyło się coś, co przeczy tej tezie.  Po pierwsze, do dymisji podał się Michael Flynn, doradca do spraw bezpieczeństwa prezydenta USA {TUTAJ}.  Czytamy:

  "Michael Flynn, doradca prezydenta Stanów Zjednoczonych ds. bezpieczeństwa narodowego, podał się do dymisji. Jak poinformowało CNN, dymisja Flynna ma związek z jego ożywionymi kontaktami z przedstawicielami Rosji, jeszcze przed objęciem urzędu przez Donalda Trumpa. Pełniącym obowiązki doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, został Joseph Keith Kellogg.".

  Z portalu RMF24.pl {TUTAJ} dowiedzieliśmy się także, że:

  "Rzecznik Białego Domu powiedział dziennikarzom, że zaufanie prezydenta Donalda Trumpa do jego doradcy stopniało do tego stopnia, że postanowił poprosić go o rezygnację z zajmowanego stanowiska.
Spicer dodał, że albo Flynn wprowadził wiceprezydenta Mike'a Pence'a w błąd ws. szczegółów swoich rozmów z Siergiejem Kislakiem, albo zapomniał powiedzieć mu o "kluczowych szczegółach".
Tym samym - jak stwierdził rzecznik Białego Domu - Flynn stworzył "masę krytyczną i niepożądaną sytuację".
Spicer zastrzegł, że Flynn nie miał żadnych instrukcji od Donalda Trumpa, by rozmawiać z rosyjskim dyplomatą o sankcjach. (...)
  Rezygnację Michaela Flynna - emerytowanego generała piechoty morskiej i byłego dyrektora Agencji Wywiadu Departamentu Obrony USA - poprzedziła bezpośrednio publikacja w internetowym wydaniu "Washington Post".
Dziennik podał, że pod koniec stycznia p.o. prokurator generalna Sally Yates poinformowała wysokiej rangi urzędników Rady Bezpieczeństwa Narodowego i radcę prawnego Białego Domu Donalda McGahna, że Flynn zataił przed najbliższym otoczeniem prezydenta Trumpa tematykę swoich rozmów z ambasadorem Kislakiem.
Zdaniem Yates, podając częściowo nieprawdziwy opis swoich rozmów z rosyjskim dyplomatą, Flynn naraził się na możliwość szantażu ze strony władz w Moskwie.".

  Trump pozbył się więc prorosyjskiego doradcy.  Nie koniec na tym.  W tym samym dniu w portalu TVP Info {TUTAJ} ukazała się informacja: "Trump oczekuje, że Rosja zwróci Krym Ukrainie. Moskwa wyklucza taką możliwość".  Według niej:

  "Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, Donald Trump oczekuje, że Rosja odda Krym Ukrainie i doprowadzi do zmniejszenia przemocy – poinformował rzecznik Białego Domu. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ oświadczyła, że zwrot półwyspu nie wchodzi w rachubę.
Donald Trump: istnieje możliwość zniesienia sankcji wobec Rosji
– Prezydent Trump wyraził się jasno. Oczekuje, że rosyjski rząd doprowadzi do deeskalacji przemocy na Ukrainie i zwróci Krym – powiedział Sean Spicer, podczas konferencji prasowej. Dodał, że jednocześnie prezydent USA oczekuje, że uda mu się porozumieć z Moskwą. 
  Rosja nie zamierza iść w tej sprawie na ustępstwa. – Nie oddamy naszego terytorium. Krym należy do Federacji Rosyjskiej – podkreśliła na konferencji prasowej Maria Zacharowa, rzeczniczka MSZ. 
  Także rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow wykluczył taką możliwość. – Rosja nie będzie omawiać z innymi państwami, w tym z USA, kwestii zwrócenia Krymu Ukrainie – zaznaczył. Jak dodał, Moskwa będzie nadal przedstawiać partnerom, w tym Stanom Zjednoczonym, swoje argumenty w tej sprawie. 

Nie będzie dyskusji 

– Jeśli chodzi o zwrot Krymu, to temat ten nie będzie omawiany, ponieważ sprawa ta nie może być przedmiotem dyskusji. Rosja nie dyskutuje z partnerami zagranicznymi o kwestiach związanych z jej terytorium – oświadczył Pieskow, który wskazał, że temat statusu Krymu nie pojawił się w rozmowie telefonicznej prezydentów Władimira Putina i Trumpa pod koniec stycznia.".

  No cóż, pod koniec stycznia może o tym nie mówiono, ale teraz Trump poruszył tę sprawę i to w zdecydowany sposób.  Jest on wyraźnie mniej prorosyjski niż jego były doradca.  W dniu 20 lutego minie miesiąc od objęcia przez Trumpa urzędu prezydenta USA.  Jest za wcześnie, by snuć domysły na temat przyszłego kursu jego polityki zagranicznej.  Na razie nic nie wskazuje na zbytnią uległośc wobec Moskwy.

    

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika smieciu

16-02-2017 [23:11] - smieciu | Link:

Ta gierka jest dość dziwna. Od dłuższego czasu mamy coś w rodzaju medialnej kreacji Trumpa na zwolennika a nawet zakładnika Putina. Z jednej strony jest w tym trochę logiki gdyż Trump do tej pory wypowiadał się raczej ugodowo w tym temacie podkreślając że nie jest wrogiem Rosji. Z drugiej strony jednak można zaobserwować medialne przegięcie, szereg sugestii że Putin ma jakiś większy wpływ na Trumpa, że jest coś więcej niż oficjalne deklaracje.
Jest to dość dziwaczne gdyż kreuje się jakiś rodzaj psychozy tylko że póki co na bardzo wątłych podstawach, żeby nie powiedzieć że wyssanych z palca. Najpierw mieliśmy wikileaks, które pomogły Trumpowi w zwycięstwie, jakoby dzieło rosyjskich hakerów. Potem mieliśmy sugestie o kompromacie, który posiada na Trumpa Putin, która to historia była kompletnie odjechana ze słynnym sikaniem rosyjskich prostytutek na łóżko w którym kiedyś spał Obama. Teraz mamy ciąg dalszy tej historii przy czym znów nie mamy pojęcia o co tak naprawdę poszło a sprawa zostaje rozdmuchana ponad potrzebę.

Póki co nie ma żadnych namacalnych, konkretnych a przede wszystkim sensownych, opartych na faktach, powodów by kojarzyć Trumpa z jakąś nadmierną sympatią wobec Putina. Tylko że media kreują w tej materii swoją dziwaczną rzeczywistość, w której fakty są drugorzędne bo liczy się tylko podważanie wiarygodności Trumpa w tym temacie. Można nawet odnieść wrażenie że tylko tam czekają na jakiś pretekst by ogłosić prezydenta rosyjskim agentem.
Brzmi absurdalnie?
Owszem. Jest to dokładnie ten sam rodzaj groteski jaki my tu przerabiamy z naszymi mediami i „totalną” opozycją. Czyli kompletne oderwanie od faktów. Ignorancja faktów. Właściwie to fakty nikogo już nie interesują.
Zarówno tam jak i u nas liczy się tylko widowisko. Tylko klimat. Tylko ten medialny szum mający nieustannie przenikać do ludzkich mózgów. U nas chodzi o kompletnie absurdalne oskarżenia wysuwane wobec PiSu (zamordyzm, lekceważenie prawa itp.) a tam na takiej samej zasadzie robi się z Trumpa jakąś ruską wtyczkę.
Zadziwiająca jest groteska tych działań. Ten kompletny odlot i przerost formy nad treścią. To pastwienie się nad całkowicie drugorzędnymi sprawami.
Ale może właśnie o to chodzi? By ten idiotyczny szoł przykrył to co jest ważne jak np. CETA itp. Może chodzi właśnie o ten ferment by ludzie zamotali się w tych kompletnych bzdurach, kompletnej fikcji gdzie rozsądna krytyka staje się już niemożliwa.
Np. niemożliwa jest krytyka PiSu w sprawie CETY, która jest zaprzeczeniem niepodległości i demokracji. Prezes PiS mówi np. najpierw państwo potem coś tam, coś tam. I choć wielu może dziwić stawianie państwa na pierwszym miejscu to przecież przyjęcie CETY sprawia że jego słowa to bzdury, gdyż państwo zostaje właśnie rękoma PiSu zredukowane.
Niestety. Kogo to obchodzi? Ważniejsze jest wałkowanie pechowego wypadku Szydło. Ważniejsza jest obrona rządu przed idiotami itd.
A w przypadku Trumpa istotne będzie to zasianie ziarenka niepewności. Może jest ruskim agentem?

Obrazek użytkownika mmisiek

17-02-2017 [02:17] - mmisiek | Link:

Nie zapominajmy, że histeria w sprawie rzekomej prorosyjskości Trumpa pochodzi przede wszystkim od przegranej ekipy Demokratów i lewicowych mediów - czyli dokładnie tych samych środowisk, którym w niczym nie przeszkadzała rzeczywista prorosyjskość Obamy, zwłaszcza w okresie pod zarządem Clintonowej i Smoleńska.
A jak wygląda prawda w wykonaniu lewaków to doświadczamy na własnej skórze i już to samo powinno nas uodpornić na bezkrytyczne łykanie ich wrzutek. Inaczej to tak jakby pozwalać sobie narzucać histerię przez np. Wyborczą.