Sully, czyli pochwała indywidualizmu

Jestem skrajną indywidualistką. Wybierałam sobie zawsze takie dziedziny sportu jak jeździectwo czy turystyka kwalifikowana ( zostałam kiedyś pouczona, że tak się powinno nazywać swobodne poruszanie się w różnych górach świata  z użyciem sprzętu i tego się trzymam ) gdzie liczy się wysiłek indywidualny, a nie zespołowy. W dodatku sport uprawiałam zawsze wyłącznie dla przyjemności a nie dla wygranej czy dla rywalizacji z kimkolwiek.  Kolektyw, kolektywne decyzje, wszelkie procedury związane z działaniem zbiorowym wywołują u mnie reakcje wręcz alergiczne. Łatwo to wytłumaczyć faktem, że dorastałam we wczesnym PRL gdzie karmieni byliśmy do mdłości sowieckimi hasłami i ideałami. Do znudzenia wpajano nam hasła Majakowskiego z poematu o Leninie : единица –вздор,  единица – ноль ( jednostka to bzdura, jednostka to zero) i zmuszano do praktyk rodem z Makarenki takich jak ocenianie ucznia przez klasę, samokrytyka składana przed klasą, czy wyznaczanie uczniowi kary za przewinienia przez klasowy kolektyw. Kto tego nie zna z autopsji nigdy nie zrozumie dlaczego podobne praktyki budzą w ofiarach PRL aż taką nienawiść. Najlepszym tego dowodem jest obecnie dopuszczanie oceniania uczniów przez kolegów z klasy( ocena koleżeńska i samoocena). Duch Makarenki unosi się nad polską szkołą.
Indywidualne decyzje i indywidualną odpowiedzialność zastąpiły w życiu społecznym procedury. Ordynator szpitala w którym zmarło dziecko nie objęte właściwą opieką oświadczył publicznie, że zachowane zostały procedury. „ Zatem jeżeli dziecko zmarło zgodnie z procedurą to wszystko jest w porządku?”- dopytywała się dociekliwa dziennikarka, a lekarz spokojnie potwierdził.
Procedury zdominowały wszelkie dziedziny życia społecznego związane z ryzykiem gdyż zgodność postępowania z procedurą chroni przed odpowiedzialnością prawną.   Współcześnie nie ma miejsca na dylematy moralne  lorda Jima, na indywidualną odpowiedzialność za swoje czyny. „Jeżeli mam do wyboru utratę pacjenta w zgodzie z procedurami albo uratowanie go w sposób sprzeczny z procedurą wybieram utratę pacjenta. A właściwie inaczej, robię to do czego zmuszają mnie przepisy i niech się dzieje wola Nieba”- powiedział mi zaprzyjaźniony lekarz.  Dziedziną szczególnie zdominowaną przez procedury jest lotnictwo. Każdy pilot przed startem odczytuje tak zwaną check-listę ( listę sprawdzającą) czyli zestaw koniecznych czynności. Każdy przed lądowaniem porozumiewa się z wieżą i wykonuje jej polecenia nawet jeżeli wieża jest jak w Smoleńsku obskurnym baraczkiem, lampy sygnalizacyjne wiszą na sznurkach, a przekazywane przez wieżę informacje i polecenia ( jesteście na kursie i na ścieżce) mają wątpliwą wartość. Sytuację pogłębia skomputeryzowanie samolotów i zautomatyzowanie wielu czynności. Nie znam się na samolotach, ale najbezpieczniej czuję się w samochodzie, w którym okna otwierają się korbką i który można korbą odpalić Zdarzyło mi się w zimie przy 25 stopniowym mrozie jechać przez wiele godzin  z oknem samochodu przesłoniętym tylko  kurtką gdyż z przyczyny awarii komputera nie dało się tego okna zamknąć i od tego czasu ufam tylko rozwiązaniom technicznie najprostszym.  Dlatego tak ogromne wrażenie zrobił na mnie wyczyn kapitana   Chesley  Sullenberga, który zwodował airbusa na rzece Hudson ratując w ten sposób życie załodze i  wszystkim bez wyjątku pasażerom. Tuż po starcie w wyniku zderzenia ze stadem ptaków przestały działać oba silniki samolotu. Wieża poleciła pilotom lądowanie na lotnisku Teterboro jednak Sully wiedząc, że nie jest w stanie tam dotrzeć zdecydował się na własną odpowiedzialność lądować lotem szybowcowym na szerokiej części rzeki Hudson.  Podobno dość brutalnie  zakończył rozmowę z wieżą polecając,  aby nie przeszkadzano mu w skomplikowanym manewrze.
Uświadommy sobie ile razy znaleźliśmy się w sytuacji gdy mogliśmy rozwiązać jednym cięciem jakiś problem, tak jak Aleksander Macedoński węzeł gordyjski, ale odstąpiliśmy od tego pod presją otoczenia przyzwyczajonego do biurokratycznych procedur, biurokratycznej hierarchii  i zbiurokratyzowanych struktur. Jeden z moich znajomych z Gdańska, alpinista przemysłowy i żeglarz jadąc kiedyś do Tczewa wąską szosą trafił na karambol. Energicznie zajął się ewakuacją poszkodowanych z pojazdów i udzielaniem im pierwszej pomocy. Przybyłe na miejsce zdarzenia straż pożarna i pogotowie oddały się bez słowa pod jego komendę. Kiedy jednak policjanci zaczęli pytać go o rozkazy tytułując w dodatku panem inspektorem, zrozumiał, że został wzięty za jakąś ważną figurę w cywilu i się przestraszył, że ktoś się do niego przyczepi. Dyskretnie starał się wycofać z miejsca zdarzenia, ale nie pozwolili na to dziennikarze ujęci sprawnym przeprowadzeniem akcji ratunkowej. Do końca musiał grać rolę ważnej figury incognito, gdyż rozumiał, że gdyby bez jego komendy zmarło wiele osób byłoby to z punktu widzenia prawa zupełnie w porządku natomiast osoby te zostały uratowane  w pewnym sensie nielegalnie.
Znam podobne sprawy z autopsji. Kiedy za głębokiego PRL zgłosiłam się do szpitala przy ulicy Żelaznej w Warszawie do porodu nie zostałam przyjęta gdyż zapomniałam zabrać z domu skierowania od prowadzącego ciążę lekarza.  „Czy bez tego idiotycznego papierka dziecko się nie urodzi?”- zapytałam zniecierpliwiona. „Urodzi się, urodzi, ale będzie nielegalne”- odpowiedział zachwycony swoim dowcipem dyżurny lekarz.
Kapitana Sullenberga zamiast podziękowań spotkały zarzuty. Sceny rozprawy przed Narodową Radą Bezpieczeństwa Transportu, wypowiedzi dyspozycyjnych ekspertów, usiłujących udowodnić, że jeden silnik maszyny pozostawał sprawny, a lotnisko Teterboro było w zasięgu samolotu, to po doświadczeniach ze śledztwem w sprawie  katastrofy smoleńskiej najbardziej dla mnie dramatyczne sekwencje filmu „Sully”, który właśnie schodzi z naszych ekranów.  Widać było jak na dłoni, choć nikt tego nie sformułował explicite, że eksperci nie potrafili pogodzić się z sukcesem wielkiego indywidualisty i znakomitego fachowca, kapitana Sully. 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

28-01-2017 [10:52] - Marek1taki | Link:

Nie brak i dzisiaj pochwał kolektywizmu, bo w tłumie wielu ludzi czuje się bezpiecznie, wygodnie, zwolnionych z brzemienia odpowiedzialności. Wygodną wymówką jest powoływanie się na skuteczność współpracy zbiorowej. Jednak wartość współpracy nie wynika z kolektywizmu a indywidualizmu osób ze sobą współpracujących. O ile nie jest to oczywiste w zwykłych sytuacjach, gdy ludzie kierując się standardami i hierarchiami osiągają satysfakcjonujący efekt, to w sytuacjach krytycznych udział indywidualizmu łatwo dostrzec. Jak chociażby w sytuacji opisanej przez Panią, gdzie hierarchia została ustalona ad hoc ku zaskoczeniu osoby kierującej akcją. I nie wydarzyłoby się to gdyby nie indywidualizm wszystkich osób zaangażowanych w akcję, zdolnych do stosownej reakcji.
Chyba, że to coś, jak w powieści Diuna, w której występowały Bene Gesserit. Podejrzewam nawet, że Pani może być Prawdomówczynią.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

28-01-2017 [17:00] - Imć Waszeć | Link:

Hierarchia ustaliła się sama, bo utworzyli ją ludzie, którzy zostali przyuczeni do kolektywnego działania. Zrobili to odruchowo i bezmyślnie, czyli zgodnie z założeniami. Gdyby to byli indywidualiści, to spory o priorytety i przywództwo trwałyby tak długo, aż ostatni z poszkodowanych wyzionąłby ducha. Dlatego właśnie w wojsku uczy się działania zespołowego, a nie zadawania durnych pytań.

Co do Bene Gesserit, Bene Tleilax i innych zakonów z Diuny, to ich siła pochodziła właśnie z kolektywnego współdziałania, jak każdego innego zakonu z planety Ziemia. Od etapu przyuczania, do realizacji konkretnych zadań rozpisanych na role. Dopiero w ostatnim szóstym tomie Diuny reguły te zostały podważone przez Matkę Wielebną Darwi Odrade. Zdarzyła się bowiem sytuacja, która prostą droga prowadziła do unicestwienia zakonu. Z Rozproszenia powróciły Dostojne Matrony i niszcząc planetę za planetą zagroziły funkcjonowaniu całego Imperium. W ich działaniu można dopatrywać się metod bolszewików, jednak to nie był kolektywizm, ale skrajnie wypaczony indywidualizm.

Ciekawostką jest to, że wymyślony przez Odrade sposób pokonania wroga polega na połączeniu się z nim i narzuceniu mu tą drogą własnych zmodyfikowanych reguł postępowania. Na kluczową planetę Węzeł, gdzie Matrony utworzyły swój sztab, symuluje inwazję baszar Miles Teg (klon jednego z najlepszych dowódców z przeszłości) przy pomocy klona Duncana Idaho (znanego z pierwszej części). Przekabacona przez Odrade jedna z Wielebnych Matron, Murbella, usuwa figlującą z futarami przywódczynię dzikiego stada i ogłasza się jej następczynią. Następuje tryumf kolektywnego współdziałania nad zindywidualizowaną do granic psychopatii dziczą z Rozproszenia.

Obrazek użytkownika Marek1taki

28-01-2017 [18:17] - Marek1taki | Link:

Chodzi mi o odróżnienie kolektywizmu od współpracy. Kolektywizm jest formą współpracy niszczącej indywidualizm.

Wojsko, policja, służby ratownicze muszą mieć wyćwiczone stereotypy i ustaloną hierarchię aby sprawnie działać w sytuacji kryzysowej/bojowej, a nie zastanawiać się. To są odruchowe działań indywidualne, jak i odruchy współpracy. Indywidualizm jest niezbędny, aby przeciąć węzeł mieczem a nie stanąć z rozłożonymi rękami bo instrukcja się skończyła, albo lecieć wg poleceń wieży bez nadziei, że dotrze się do lotniska.

Do Bene Gesserit nawiązałem w konkretnym kontekście, dotyczącym charyzmy i szóstego zmysłu. To już wybitnie indywidualne cechy wymagające odpowiedzialności, ale stanowiące również ciężar. Nie każdy, i nie zawsze, potrafi je wykorzystać dla dobra. Indywidualizmy Czyngiz Chana i Karola Wielkiego różniły się tak jak owoce ich czynów.

Nie pamiętam już szczegółów dalszych tomów Diuny, dziękuję więc za przypomnienie metody podboju przez narzucenie wrogowi reguł postępowania. To bardzo istotne, bo właśnie w ten sposób oceniam obecną próbę odrodzenia Polski i dlatego uważam ją za chybioną, bo realizującą cele wrogie naszej cywilizacji. Oceniam jako program polskości z wirusem socjalizmu. Kolektywizm jest jednym z przejawów.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

28-01-2017 [19:20] - Imć Waszeć | Link:

Ja rozumiem, wskazuję tylko, że nie należy przywiązywać się do haseł. Zwłaszcza w obliczu zanieczyszczenia języka przez bolszewizm. Jeszcze trochę pozwolilibyśmy pofilozofować rozmaitym Hartmanom, Środom i Baumanom, a na indeksie parszywości znalazłyby się także słowa: socjologia, socjalizacja, socjotechnika, jak też wspólnota, współdziałanie, współodpowiedzialność itp. To jest właśnie metoda bolszewików - przejąć kontrolę nad językiem ludzi i wprowadzić tam taki burdel pojęciowy, że się nie pozbierają.

Ja to zjawisko obserwuję już od pewnego czasu, kiedy próbuje się wszelkie próby odbudowywania po prostu wspólnoty narodowej, współodpowiedzialności i pragnienia służenia Ojczyźnie, wykrzywiać i mieszać z błotem jako socjalizm. Socjalizmem stało się wręcz wszystko, co nie jest ryżym liberalizmem. Emerytury to socjalizm, służba zdrowia dla biednych to socjalizm, zasiłki dla inwalidów to socjalizm. Tylko sypanie szuflą szmalu w d.. ubeckiej oligarchii to nie jest socjalizm.

Nie zauważa Pan zapewne korelacji pomiędzy atakami na socjalizm rzeczywisty lub urojony, a poczynaniami takich tuzów biznesu jak Kulczyk, ale jak to widzę od 12 lat co najmniej. Gdy trzeba było coś przeforsować, sprywatyzować, przekręcić jakiś KGHM lub inne TPSA, zlikwidować ustawy kominowe, zlikwidować przywileje emerytalnych, pracownicze, podnieść składkę do ZUS, podatki lokalne, VAT, podpisać umowy gazowe z Rosją, to nagle fora zaczynały roić się od ultra liberałów wyzywających wszystkich innych od socjalistów i PRL-u.

To trwało latami. Był czas zapisać wnioski. Ja po prostu śledzę ten wykwit liberalizmu w Internecie od samego początku i dlatego widzę korelacje i zależności. Kiedyś w podobnym stylu jazgotał słynny Matka Kurka, aż musiałem mu spuszczać manto na Onecie. Ten jego nick, to jest wyrażenie protestu przeciwko wszelkiej działalności Ojca Rydzyka, jakby ktoś dotąd nie wiedział.

Obrazek użytkownika Marek1taki

28-01-2017 [21:03] - Marek1taki | Link:

Ryży liberałowie to rzeczywiści socjaliści. Z wolnością mają tyle wspólnego co Matka Kurka z Ojcem Rydzykiem.
O poczuciu liberalizmu z punktu widzenia swojej odpowiedzialnej wolności mogę powiedzieć tyle, że emerytur z PRLu i III RP nie ma i nawet nigdy ich nie było, co nie znaczy, że należy ludzi zostawić na lodzie. Przeciwnie, realne, ze względu na kumulację kapitału w narodzie, a nie rzekomych składek w ZUS, jest wypłata równych emerytur państwowych, prawdopodobnie rzędu 1000zł netto, niezależnie od uzyskanych przywilejów.
Służba zdrowia , szczególnie w kontekście tekstu i komentarzy, jest we wspólnym interesie wszystkich. Nie tylko biedni mogą być w potrzebie, której najlepiej sprosta wspólnota. Odwołam się do okoliczności śmierci Gaudiego i Schliemanna, niezależnie czy mogli przeżyć w wyniku interwencji medycznej, bo to osobna sprawa. Dlatego popieram ideę ministra Radziwiłła o powszechnym ubezpieczeniu na terenie RP za pośrednictwem państwa stanów nagłych (szeroko rozumianych) przy jednoczesnym sprzeciwie wobec obietnic darmowego lecznictwa wszystkich w nieograniczonym zakresie.
Zasiłki dla inwalidów są przywilejem altruizmu wobec słabych, i w dodatku - z powodu bogactwa płynącego z akumulacji kapitału - taniego.
Sypanie szuflą do ubeckiej oligarchii jest cool w ryżym socjalizmie - pamiętajmy, że jego elementem jest żerowanie na rzekomym upaństwowionym altruizmie. Tu łatwo o przekroczenie granicy a w drugą stronę na atak o brak serca, który to bilans kusi by rozstrzygać go po najmniejszej linii oporu.
Zatem nowomowa ich - mowa nasza.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

28-01-2017 [21:08] - Imć Waszeć | Link:

Rzuciłem okiem na dostępną literaturę i proponuję zobaczyć te artykuły (najpierw dwie definicje):

https://en.wikipedia.org/wiki/...
https://en.wikipedia.org/wiki/...

https://www.theobjectivestanda...
http://www.inquiriesjournal.co...
https://www.psychologytoday.co...

Chciałem tu tylko zauważyć, że jest to bardzo poważny temat dyskutowany w nauce, filozofii, etyce, a nie zero-jedynkowa nawalanka, kto ma rację. Mój osobisty pogląd jest taki, że obie skrajności są błędne i należy szukać jakiejś niszy na pograniczu, a nawet w części wspólnej, gdyż taką widzą sami twórcy liberalizmu - von Mises i Hayek. To znaczy, nawet oni nie uważają kolektywizmu i indywidualizmu za przeciwności, bo po prostu są to pojęcia źle zdefiniowane i mające niekompatybilne warianty (horizontal collectivism, vertical collectivism).

Obrazek użytkownika Marek1taki

29-01-2017 [23:58] - Marek1taki | Link:

Dziękuję za intelektualne wyzwanie.
Podzielam pogląd, że pojęcie indywidualizmu jest... bardzo indywidualne. Nie z każdą jego interpretacją się zgodzimy. Zgodzimy się z różnymi jego pojęciami w sposób wprost proporcjonalny do naszego poczucia pojęcia wolności.

W przytoczonych artykułach najbardziej utożsamiłem się z poglądem o roli zaufania w komunikacji między jednostkami.
To zaufanie buduje wspólnotę. Kolektywizm, w rozumieniu totalitarnym, jest w gruncie rzeczy przeciwieństwem wspólnoty, społeczeństwa, niż indywidualizmu.
I to jest ujęcie z punktu widzenia cywilizacji łacińskiej, czyli cywilizacji Zachodu, która obecnie błędnie jest utożsamiana z jej pozostałościami na geograficznym Zachodzie.

Myślę, że przyczyną mojej niezgodności z autorami tych prac jest zbyt dowolne łączenie i przeciwstawianie przez nich cech:
- wspólnot łowieckich/rolniczych,
- cywilizacji dawnego Zachodu/dawnego Wschodu oraz
- obecnego Zachodu/obecnego Wschodu
Konsekwencją jest niedostrzeganie, że indywidualizm jest tylko pozorem we współczesnym kolektywistycznym tzw.Zachodzie, który jest lustrzanym odbiciem kolektywnego totalitaryzmu drugiej strony żelaznej kurtyny.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

30-01-2017 [09:28] - Imć Waszeć | Link:

Zapewne zauważył Pan, że w tych artykułach po stronie kolektywizmu znajduje się rodzina. To właśnie dlatego wspomniałem, że prawda leży gdzieś pomiędzy skrajnościami.

Przykłady kolektywizmu w polskich rodzinach są tak oczywiste, że nawet nie ma potrzeby ich przytaczać. Ale wystarczy zacząć od wspólnego "wychodzenia do pola" przy żniwach, wspomagania się wzajemnym przy różnych problemach czy budowie domu, a skończyć na wspólnej opiece nad seniorami rodu, żeby to zauważyć. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to nie rozumie też polskiej tradycji. Moje rodziny ze strony matki oraz ojca były wielodzietne. Rodzina posiadająca mniej niż 4 dzieci to był wyjątek. Zdarzało się dwanaścioro. Dlatego ja znam tę formę kolektywnej współpracy z autopsji. Do niczego byśmy nie doszli, gdyby chodziło tylko o konkurowanie i stawianie jedynie na siebie, w sensie wykorzystywania innych.

Pamiętam z opowiadań dziadków, że podczas wycieczki turystyczno-krajoznawczej do Kazachstanu, zorganizowanej przez biuro podróży NKWD, dla całej rodziny mojego pradziadka - przedwojennego leśniczego, czyli urzędnika państwowego, zdarzył się taki przypadek. W kazachskim kołchozie podczas zwożenia snopków zboża ładowano je na takie małe wozy niczym taczanki. W ten sposób prace w polu trwały wiele dni i angażowały wiele osób. Któregoś dnia mój pradziadek zbudował im prawdziwy polski przedłużany wóz drabiniasty, którym wystarczyło obrócić w ciągu jednego dnia kilka razy. Wtedy pracujący z nim Kazachowie zwołali naradę usiedli przy ognisku i uradzili, że ... ten wóz trzeba spalić, ponieważ jest niebezpieczny. Jak uradzono, tak zrobiono.

Nie powiedzieli, że większa wydajność przeczy zasadom socjalizmu, albo że nadzorcy zagnają ich do dodatkowej wytężonej pracy dla partii. Nie powiedzieli również, że wóz psuje cały ich wyuczony od wieków rytuał żniwny. Nic nie powiedzieli. Można to nazwać kolektywizmem albo socjalistycznym zaczadzeniem, wreszcie ciemnotą. Ale nawet bez socjalizmu w jakimś plemiennym obskurantyzmie wystąpienie przeciw tradycji lub złamanie tabu skutkowało by podobną decyzją. Dlatego trzeba umieć odróżniać te formy kolektywnego działania, bo są kompletnie różne.

Obrazek użytkownika Marek1taki

30-01-2017 [22:36] - Marek1taki | Link:

Kazachów w sytuacji opresji zewnętrznej nie było stać na wyłom w ich tradycji w imię doraźnych korzyści. Tak tę historię odbieram.
Znali wartość wspólnoty opartej o zaufanie do tradycji, do głowy rodu i starszyzny. Ta wartość rodu, rodziny, wspólnoty jest postrzegana jako totalitarna z punktu widzenia socliberalnego indywidualizmu, który preferuje zerwanie z tradycją by człowieka odizolować od bliskich i dać mu oparcie w nowej wspólnocie opartej na pozorach wolności.

Dlatego zgadzam się, że słowo kolektywizm można pojmować na różne sposoby.
Osobiście nie postrzegam rodziny jako kolektywu ze wzgl. na różną rolę jednostki w obu tych wspólnotach.
W rodzinie jest miejsce na indywidualizm - nie wyalienowany jakiś, tylko ten, który daje podmiotowość.
W kolektywie totalitaryzm wspólnoty spycha człowieka do roli przedmiotu pozwalając na "róbta co chceta" byle było to tarzanie w błocie.

Nie zgadzam się, że prawda zawsze leży między skrajnościami. Ani po środku, ani krakowskim targiem. Jest jedna. W przeciwieństwie do opinii (bliższych czy dalszych od prawdy). W przeciwieństwie do gamy cech charakteru, które skłaniają nas do zajmowania różnych stanowisk, sprzyjania różnym ideom. W przeciwieństwie do odcieni znaczeń przynależnych słowom.

Z tego ostatniego powodu przyjmuję do wiadomości Pańską chęć nazywania współpracy "działaniem kolektywnym". Mimo różnic w postrzeganiu odcieni zachowujemy wspólną ocenę spraw kardynalnych, zerojedynkowych.

Obrazek użytkownika minimax

28-01-2017 [12:50] - minimax | Link:

Witam Panią

Myślę że to poczucie niższości, które jest na tyle przykre u ludzi nawykłych do zupełnie innego traktowania rodzi w nich mus przeciwdziałania, który nie mając szans na sukces na poziomie faktów szuka ujścia na poziomie opinii [plotki, insynuacje, stronnicze opinie, niepełne/niedokładne opisy sytuacyjne, interpretacje ocierające się o błąd, uśmieszki i niedomówienia].

A kolektyw - cóż, kolektyw zawsze na tle jednostki wybitnej będzie wyglądał blado, jak średnia na tle ekstremum.
A skoro z definicji kolektyw NAJBARDZIEJ się nadaje ZAWSZE - tym gorzej dla jednostki.

I w jednym i w drugim przypadku mamy do czynienia z totalitarnym podejściem do prawdy.
Zwykle gdy oczekiwania niezgodne są z faktami - modyfikujemy oczekiwania.
W totalitaryzmie - odwrotnie. Modyfikowane są fakty, i rodzi się groźna fikcja.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika izabela

28-01-2017 [22:54] - izabela | Link:

Ja też serdecznie pozdrawiam. Chodziło mi przede wszystkim o indywidualną odpowiedzialność. Ludzie zadawali sobie pytanie jak to było możliwe, że w obozach hitlerowskich okrutnymi kapo były kobiety, które po wojnie wróciły do normalnego życia. Były dobrymi zonami i matkami i okropieństwa wojny nie pozostawiły w ich psychice śladu. Bo były karnymi obywatelami niemieckimi i wola przywódcy była dla nich prawem. Nie poczuwały się w najmniejszym stopniu do odpowiedzialności za swoje czyny. Polecam książkę: Anja Lundholm "Das Höllentor".

Obrazek użytkownika minimax

29-01-2017 [09:47] - minimax | Link:

Ten mechanizm - wyparcia i/lub separacji - jest akurat dość prosty. Stosuje się wybieg w postaci np. "to były inne czasy", albo "nie znacie tych ludzi, to były zwierzęta", "byliśmy pod scianą - musieliśmy walczyć o życie", "Was tam nie było, nie poznaliście go, jego myśli i jego władzy."
Hitler w swoich czasach był medialnym gwiazdorem, prócz funkcji politycznych i administracyjnych jakie sprawował miał charyzmę, którą uwodził tłumy, a już na pewno tłumy kobiet.
Gdyby zbrodniarkom tym, o których Pani pisze, nakazano po wojnie w ramach kary mieszkać w barakach obozowych, słuchać co dzień totumfackich przemówień, marszów wojennych, list zabitych, rannych i zaginionych na froncie wschodnim - słowem codziennie być swiadkami agonii III Rzeszy - o, wtedy na pewno nie stałyby się szczęśliwymi matkami, żonami, podporą społeczeństwa.
Ale ponieważ zmieniły CAŁKOWIECIE środowisko a oficjalny kurs tłumaczył każdą zbrodnię musem podporządkowania się - łatwo krzystały z błogosławieństwa zapomnienia, wyparcia, odnowy.

Proszę zauważyć, że nie tylko iiirzesza po upadku skorzystała z tego mechanizmu wywołania pozornej nieciągłości między wczoraj a dziś - stosowały ten trick państwa postkolonialne, ZSSR jak i Kościół katolicki. Ten ostatni jest akurat w trakcie budowy nowego parawanu z nowych twarzy, skoro podparcie starego belką santosubito było mało. I znów będziemy świadkami budowy kolejnej legendy, nowego ładu, którego przeciwnikom będą spadać na głowy te same od wieków argumenty: Nie znaliście i nie znacie tamtej epoki, czasy były inne, inne realia podejmowania decyzji, inna mentalność ludzka ... A na pytanie o ilość zmian w Dekalogu, jakie Bóg uczynił by uwzględnić zmiany czasów i mentalności zapada krótka cisza i zaraz potem apiat` na abarot, młyn tych samych treści, których zadaniem jest zasypać prawdę, a nie ją ujawnic.

Obrazek użytkownika elefants

28-01-2017 [14:41] - elefants | Link:

Zawsze myślałem że,tylko ja mam alergie na wszystko co kolektywne :)
Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

28-01-2017 [15:38] - Imć Waszeć | Link:

Obawiam się, że przed wojną było jeszcze więcej alergików na kolektywizm niż obecnie. Szczególnie ostra alergia dopadała przeciwników budowania COP, portu w Gdyni i rozbudowy sieci kolejowej. Toż to były obrzydliwe wypryski polskiego kolektywizmu na dziewiczych puszczach, utrzymywanych w pierwotnym stanie wzmożonym wysiłkiem dzielnie dbających o ekologię zaborców. Pewna nacja posunęła się nawet do tego, żeby w trybie przyspieszonym działając kolektywnie zamienić polski obrzydliwy kolektywizm, na jedynie słuszny radziecki. Próbowali aż trzy razy. Polski kolektywizm przyczynił się wydatnie do zwiększenia liczby ofiar bratniej pomocy w 1939 roku, bo jakieś kolektywne oszołomy kupiły kolektywnie zbyt wiele sztuk broni i amunicji dla biednej armii polskiej. A można było wszystko oddać po dobroci, prawda? Druga nacja kolektywizm zrozumiała w odmienny sposób; przy użyciu pił i siekier wyrąbywała sobie kolektywnie drogę przez Rzeszów do Krakowa. Wszyscy wiemy, do czego doprowadził zinstytucjonalizowany kolektywizm niemiecki i jak stawał im w gardle ten wredny polski kolektywizm Państwa Podziemnego, który burzył naturalną harmonię pierwszej kolektywnej Unii Europejskiej. Dlatego kolektywizm polski należy zniszczyć na pniu i wypalić żelazem, żeby wszyscy byli już tylko liberałami oraz indywidualistami, siedzieli w swoich gettach i liczyli Geld, a wtedy nie będzie już nigdy kolektywnego machania szabelkami, ani konieczności krwawej walki z przebrzydłą odmiana kolektywizmu polskiego. Nie będzie trzeba przelewać krwi, wystarczy tylko tupnąć nogą na jakiegoś kacyka typu Tusk. Wreszcie nie będzie Polski, ale przecież to nie jest jakiś ważny problem dla innych kolektywizmów, nieprawdaż? :)

Obrazek użytkownika izabela

28-01-2017 [22:38] - izabela | Link:

"Aby odgiąć trzeba przegiąć"- twierdził wielki Mao. Dlatego w swej pochwale indywidualizmu jestem dość skrajna. Doceniam wysiłek zbiorowy, a przede wszystkim zmysł państwowo twórczy dwudziestolecia międzywojennego. Zauważmy jednak, że większość osiągnięć tego okresu było dziełem wybitnych jednostek.

Obrazek użytkownika izabela

28-01-2017 [22:29] - izabela | Link:

Moja alergia wynika z wielu lat życia w ustroju realnego socjalizmu.Z podziwem stwierdzam, że sa ludzie młodzi, którzy niechęć do kolektywizmu mają wrodzoną. Oni są moją nadzieją. 

Obrazek użytkownika jazgdyni

28-01-2017 [20:29] - jazgdyni | Link:

Witaj Izo!

Jej! W jakich tematach Ty się obracasz?! W rozterkach mojego życia.
Na początek powiem Ci, że dobrze, iż nie mam teraz lat 20 lub 30. Bo wiesz co bym wybrał? Free climbing. Co mnie zawsze mocno we wspinaczkach wkurzało, to te wszystkie raki, czekany, liny i duperele. I powiem Ci coś. Ty też byś wybrała free climbing. Bo umiłowanie absolutnej wolności czuje się nawet przez internet.
A jak by się dwoje takich indywidualistów spotkało, to pewnie byśmy się pozarzynali. Nie byłem w zuchach, harcerstwie, tych różnych ZMS/P - A,B,C,D.
Jednooczne widzenie uwolniło mnie od wojska. Choć pardon moi, polibuda wszystkich elektroników, nawet te łamagi, wepchnęła na szkolenia do wojska z babami. I nawet jestem oficerem i odróżniam lufę od kolby. Nie-na-wi-dzi-łem dyscypliny, mundurów, rozkazów.

Ale cóż... Zostałem marynarzem i znowu oficerem. I to nie na takich transportowych łajbach z Mombasy do Pernambuco. Znacznie bardziej skomplikowanych. To tak, jakby u ciebie na podwórku posadzić spory transportowy helikopter. Wtedy poznałem magię i znaczenie procedur. Uwierz - są ważne.
Lecz jako Polak nie byłbym sobą, gdy w dziewiczym rejsie z Szanghaju złamałem wszelkie procedury i uruchomiłem unieruchomiony statek, który musiał odpłynąć, bo mogiła, po prostu wtykając złamaną chińską pałeczkę w uszkodzony przekaźnik.
Jak wróciłem po dwóch miesiącach, to statek pięknie pływał, a złamana pałeczka wciąż była tam, gdzie ją wsadziłem.
Ot polska fantazja. Za co nas kochają (i czasami dobrze płacą).

Uściski

Obrazek użytkownika izabela

28-01-2017 [22:25] - izabela | Link:

Ja też serdecznie pozdrawiam. Taka historia jak uruchomienie statku pałeczką to miód na moje serce. Wiem, że procedury też są ważne. Gdyby nauczyciel, który poprowadził uczniów na Rysy w zimie przestrzegał przepisów zatrudniłby fachowego przewodnika, a ten nie dopuściłby do wyjścia grupy w góry przy zagrożeniu lawinowym. A przede wszystkim nie pozwoliłby dzieciom iść gęsiego przez co podcięły lawinę.    

Obrazek użytkownika Jabe

28-01-2017 [20:41] - Jabe | Link:

Stalin też był indywidualistą. Indywidualizm to cecha. Dopiero uszanowanie autonomii innych jest kwestią decyzji. Nazbyt wielu wybiera rolę apodyktycznej guwernantki. Często się tyłumaczą chęcią opieki nad bliźnim, ale, moim zdaniem, za tym kryje się lęk przed nim. Doskonale wykorzystują to politycy, którzy nader często oferują bezpieczeństwo w zamian za postępujące ubezwłasnowolnienie.

Obrazek użytkownika izabela

28-01-2017 [22:04] - izabela | Link:

Stalin aby realizować swoje indywidualistyczne rojenia skolektywizował do dna swoje społeczeństwo. Myśmy dostali tylko rykoszetem. Właśnie chodzi o szacunek do cudzego indywidualizmu, do autonomii innych. I o podejmowanie odpowiedzialności. Indywidualnej odpowiedzialności za swoje czyny.  To społeczeństwo socjalistyczne ofiarowywało rodzaj bezpieczeństwa w zamian za ubezwłasnowolnienie. Było szaro smutno, ale dla przeciętniaków bezpiecznie. Nie groziło bezrobocie. Były niskie czynsze. Bezpłatne zajęcia sportowe dla dzieci i młodzieży. Dlatego jeszcze istnieją wdowy po Gierku czy po Gomułce. A obecnie przyjmujący argument ciepłej wody w kranie jako miary skuteczności rządów. 

Obrazek użytkownika Oona

28-01-2017 [21:52] - Oona | Link:

Pani Izabelo,
Indywidualistom nie jest łatwo w obecnych czasach. Zgadzam się z Panią w 100%.
Kapitan Sullenberger dokonał rzeczy niezwykłej. Chcę jednak przypomnieć wyczyn innego pilota, Kanadyjczyka który szybował Airbusem A330 nad Atlantykiem po utracie paliwa z 306 osobami na pokładzie. Piszę o locie Air Transat Lot 237 z Toronto do Lizbony dnia 24 sierpnia 2001 roku. Ogromy samolot po utracie paliwa szybował nad Atlantykiem (0dzięki umiejętności kapitana Roberta Piché) koło 120 kilometrów. Kapitan wylądował w bazie militarnej na wyspie Terceira na Azorach. Nikomu na pokładzie nic się nie stało.
Oczywiście kapitana Roberta Piché pociągnięto do odpowiedzialności (częściowej tylko) i próbowano skarżyć o straty moralne. W czasie tego lotu nie było absolutnie żadnych procedur na wypadek całkowitej utraty paliwa uniemożliwiającej "normalne" sterowanie samolotem cywilnym.
Amerykanie potrafią rozgłaśniać bohaterskie wyczyny swoich obywateli, Kanadyjczykom tego niestety brakuje. Jestem pełna podziwu dla obu kapitanów, Piché i Sullenberger. Lokalny patriotyzm mówi mi ze Piché jest jednak najlepszym pilotem cywilnym naszych czasów ;-)

Serdecznie Panią pozdrawiam z krainy białych niedźwiedzi. B.

Obrazek użytkownika izabela

28-01-2017 [22:19] - izabela | Link:

Ja też serdecznie pozdrawiam i dziękuję za przypomnienie wyczynu kapitana Roberta.Gdyby dzielni lotnicy zamiast zdać się na własne doświadczenie i intuicję dyskutowali z wieżami i mędrkami na ziemi, zabiliby siebie i pasażerów. W naszych czasach lekarz zamiast badać pacjenta wypełnia papierki, nauczyciel zajmuje się dziennikiem, a zamiast troszczyć się czy każdy uczeń rozumie lekcję prowadzi statystyki i godzinami wypełnia kartoteki SIO. Nauczyciele indywidualiści, którzy odmawiają poddawania się papierkomanii, dbają o wiedzę uczniów i czują się odpowiedzialni za takie prowadzenie lekcji żeby uczniowie nie musieli brać korepetycji są w mniejszości i są na ogół przez dyrekcję delikatnie mówiąc niedoceniani. 

Obrazek użytkownika gps65

29-01-2017 [02:59] - gps65 | Link:

Jestem zaskoczony tym, że Jazgdyni odpowiedział, a nie zauważył najważniejszej kwestii w związku z istotą tego, o czym Pani pisze. Pisze Pani o procedurach i daje przykłady z lotnictwa. No to zwracam uwagę na żeglugę. Otóż w pływaniu istnieje coś takiego jak: "dobra praktyka morska". To jest nawet opisane w Wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/...

Żeglarz musi przestrzegać procedur. Procedury są dobre i słuszne. Ale jeśli zauważy, że miałby doprowadzić do jakichś szkód, uszkodzeń, zadrapań, czy śmierci, to powinien procedury olać i zadziałać zgodnie z dobrą praktyką morską. Ona jest ważniejsza niż wszelkie zasady. I każdy żeglarz to wie. 
 

Obrazek użytkownika izabela

29-01-2017 [08:38] - izabela | Link:

Procedury są pisane krwią mawiał mój znajomy, żeglarz i alpinista. Przez wiele lat pracował przy robotach wysokościowych i nigdy nie miał wypadku. Zginął w wyniku wybuchu juwla. ( turystycznej kuchenki benzynowej). Ten juwel był stary i moim zdaniem nie miał atestu przynajmniej od 20 lat. W Tatrach swego czasu, (zanim wszyscy przeszli na butan) zdarzało się, że kuchenka benzynowa zaczynała się palić nie tylko na bezpieczniku i wtedy odrzucało się ją jak najdalej prowokując widowiskowy wybuch i narażając się na grzywnę. Nie słyszałam jednak o poważnym wypadku. ( muszę przy okazji  sprawdzić rejestry goprowskie). Data ważności nie tylko kefiru też ma swoją moc.W górach ludzie giną jednak zgodnie z procedurami. Mają uprawnienia, doświadczenie i kondycję, a jednak giną. Liczba niewiadomych jest zbyt wielka, żeby wszystko dało się opisać i sformalizować, wszystkie zagrożenia i sposoby przeciwdziałania potencjalnym wypadkom.

Obrazek użytkownika Jabe

29-01-2017 [10:49] - Jabe | Link:

No właśnie. Procedury nie są złe same w sobie. Złe jest bezmyślne stosowanie się do nich, ale też ważne żeby nie były bezmyślnie pisane. Podczas pewnego lotu rozległ się alarm o spadku ciśnienia. Załoga przypuszczalnie zabrała się więc za check-listę. Po kilku godzinach skończyło się paliwo i samolot spadł. W check-liście nie było napisane, żeby włożyć maskę tlenową. A powinno być, bo w nieprzewidzianej sytuacji łatwo o głupi błąd.

Obrazek użytkownika elefants

29-01-2017 [12:27] - elefants | Link:

Niestety, tak już jest że przestrzegając jednych procedur czy przepisów zmuszeni jestesmy łamać inne.
Daje prosty przykład.
Ulica z linią ciągłą której nie wolno przekraczć, jednoczesnie dziury w jezdni w które wjazd grozi uszkodzeniem samochodu lub wypadkiem.
Pozdrawiam wszystkich.

Obrazek użytkownika stachu

29-01-2017 [12:35] - stachu | Link:

Norweskie Fundusze modernizują w Polsce procedury w sądownictwie http://www.amb-norwegia.pl/new... Służbę zdrowia też nam modernizują co ciekawe Norwedzy sami mają niezły bajzel ze służbą zdrowia na operacje trzeba czekać ponad rokhttp://www.rynekzdrowia.pl/Lis...
https://www.mr.gov.pl/strony/a...
jak się wytresuje odpowiednio służby ,,to wicie rozumicie,, nie ma miejsca na samodzielne myślenie i o to chodzi i o to chodzi. Zaczął się Chiński Nowy Rok rok koguta nie dajmy się ,,zadziobać,, procedurom i pożytecznym idiotom.Serdecznie panią Izę pozdrawiam życząc https://www.youtube.com/watch?...

Obrazek użytkownika stachu

29-01-2017 [12:49] - stachu | Link:

Co szwajcarski Minister Finansów myśli o łunijnych przepisach,procedurach?
https://www.youtube.com/watch?...

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

30-01-2017 [17:44] - wielkopolskizdzichu | Link:

"Dziedziną szczególnie zdominowaną przez procedury jest lotnictwo. Każdy pilot przed startem odczytuje tak zwaną check-listę ( listę sprawdzającą) czyli zestaw koniecznych czynności. Każdy przed lądowaniem porozumiewa się z wieżą i wykonuje jej polecenia nawet jeżeli wieża jest jak w Smoleńsku obskurnym baraczkiem,"
Bardzo kiepski przykład wybrała Pani by udowodnić tezę o szkodliwości procedur. Do katastrofy w Smoleńsku bowiem doszło wskutek nie przestrzegania ich zarówno przez stronę rządową jak i prezydencką już w fazie planowania. Bezpośrednią przyczyną niepodlegającą dyskusji było podjecie wbrew normom i procedurom obniżenia lotu w celu podjęcia próby lądowania w warunkach, które absolutnie dysklasyfikowały Smoleńsk jako lotnisko dla samolotu prezydenckiego. Patrząc na to co wyprawia się w MON i MSW do następnej tragedii dojdzie niebawem. Inny przykład to słynne lądowanie na brzuchu na Okęciu. Tajemnicą lotniczego Poliszynela jest to, że nie chciało się komuś ewentualnie zapomniano o otwarciu rozdziału / w wielu wypadkach jest specjalnie zaplombowany/ z opisem resetu serwomechanizmu opuszczania podwozia - otwarcie szafki i przekręcenie hebelka.