Alchemik - albo - Murzyn zrobił swoje...

(DWUNASTY ODCINEK NIEPUBLIKOWANEJ POWIEŚCI „POLINO”)
Taćka Burdon, tak naukawiec jak i poeta, znany był zarówno  w okolicy, tudzież  w kraju a nawet za  oceanem. Ksywka Alchemik ciągnęła się za nim już od powszechnej szkoły. Tam u belfra Matusa zoczył on rycinę obrazującą pracownię Newtona czy innego Faradaya. Kolby, retorty, chłodnice i tygle i... w rogu magicznego sanktuarium – pająk niczym strażnik tajemnicy. I coś na to podobieństwo powstało w spichlerzu dziadka. Kłopot był jeno z pająkiem – uciekał... Ale przywiązany za nóżkę na nitce krzyżak, karmiony przynoszonymi mu muchami, zrobił w przymusie  pajęczynę i ... laboratorium ruszyło. Pająk w końcu zdechł, ale filozofia łagodnego impasu, wspomaganego perspektywą konsumpcji – pozostała. I to na całe istotne, aktywne  życie. W Polsce praktycznie istnieją jako podstawowe – tzw. życia: pozagrobowe i polityczne. Inne formy są raczej pozorne. No chociaż gdy ewidentne zwłoki udają figurę polityczną - rzecz się nakłada. A szara eminencja to nie zawsze – mumia. Ale ad rem, to spokój ze wsi wyparował bezpowrotnie, kiedy alchemik począł doświadczać. Nad obejściem Burdonów snuły się jakieś kolorowe opary i dymy, a to coś dupnęło od czasu do czasu niespodzianie, aż ptactwo z lip wzlatywało w popłochu. Kiedy Niemcy i Francuzi wykupili by zamknąć natychmiast, polskie cukrownie, te zwolniły cukrowników i przestało być słodko. A buraków było w bród. Cukrowy via melasę stał się produktem do wybitnej destylacji. Specyfik rafinowany przez alchemika o roboczej nazwie ćmaga bił nas łeb Bollsy, Moskowską, a nawet szwedzki Absolut mógł eliksirowi Taćki służyć za popitkę. Spod pubu „Pod Pipą” ruszały w świat szeroki tiry z taćkową ćmagą, tak do Arabów jak i Brukseli, gdzie boss Juncker, bez tej wódeńki, nie potrafił żadnego głosowania przetrwać. A szynkwasowy Jan Kiel miał łeb do interesu. Takoż, kiedyś trzeba było zmienić bieg potoku Ślinianka, która popłynęła  przez gumno alchemika. Ale dociekliwi twierdzili, że to Taćka schłodził przy użyciu rzeczki – koniunkturę wg zaleceń Sorosa & Balcerowicza, tak że gospodarka kichnęła, zdechła i stanęła jak Morze Martwe, a bezrobobolstwo sięgnęło 50%, czyli więcej niż bimber ma procentowej mocy. Przełom w rozumieniu metod alchemika nastąpił wtedy gdy opluwany przez przeciwników – stwierdził, że jest to sztuczny deszcz i „jest to li tylko sprawa polityczna”. Ten argument stał się religią POku*wiąt od patentów na szczęśliwie okradany kraj, ale Tusk uciekł i dupnęło. W krainie od Polina po Kłaj. Dla doświadczeń Taćki będzie ciągnięta rurka z gazem z Norwegii. Pono  brzydzi się gotować na ruskim  gazie. W Sejmie proponują acz nieśmiało wpis do dowodu – zawód - gangster. W końcu z czegoś człowiek musi żyć. A Kamiński wykańcza już resztki tej profesji. O! Murzyni z Afryki przyjeżdżać poczęli do niedorzecza Wisły, by oduczyć się prawdziwej korupcji. Ponoć matką tych szkoleń mogła wiedźma Krysia Szlemicha,  asystentka i ponoć kochanka alchemika, ale chyba to nie jest prawdą. W tym czasie Burdon wysubtelniał politycznie, nabierając trwałego uśmiechu jednego z braci Marx. Wici w świat poszły, że kraj gospodarczo stanie na wszystkich czterech nogach, bo Taćka szukając katalizatorów do kamienia filozoficznego, 100% amfę uzyskał, czego nawet amerykański instytut MIT nie potrafi! Ha! Wieś złożyła się na tablicę okolicznościową, przyśrubowano ją do stodoły od frontu. Tydzień później New Cymes Times puścił przeciek, że to  w Polinie onegdaj Michael Jackson wybielał się u jakiegoś genialnego alchemika w kraju Wałęsy. Wy-bielactwo i kontredans figurynek politycznych to były jedyne igrzyska ludu.  Męczymóżdżek zaklinał się w pubie „Pod Pipą”, że widział tu onegdaj jakiegoś „czarnuszka”, a potem coś mu się z takim popiskującym białaskiem w MTV nałożyło. Poczęto analizować szanse alchemika na Nobla w wiadomej dziedzinie. A na razie Taćka  zaocznie energetyzował cały nakład „Baltischer Zeitung”, by leczył czytelników i żeby chcieli gazetę kupować, bo nakład jak i podobnej GazoWni leciał na mordeczkę. Pewne, że flądra zawinięta w taką energetyzowaną gazetę, merda ogonem przez tydzień. I to tylko w prawą stronę. Toć sam Bogdan Lis powiedział kiedyś, iż „S” powstała, by się nigdy prawica nie odrodziła. A parę dni temu sam wójt Buć Sabelbon, widział koło stodoły alchemika zupełnie już „wybielonych” z afery madryckiej Hofmana z kumplem. W końcu Polska to kraj Murzynów, jeno kolorowych inaczej. A Taćka Burdon w międzyczasie  opanował metodę, jak wypreparować „etos & patos” z tych, co to im wybitnie jeszcze  ciąży...  Chemia to potęga.
P.s. Wieść z ostatniej chwili. Bezrobol Nakac zaklinał się przy piwie, iż widział wymykającego się od Burdona takiego wygadanego łysego, no dałby się pokroić, że to exrządowy Szałamacha…No cóż, Murzyn zrobił swoje…
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Domasuł

09-12-2016 [13:29] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Szkoda mi Szałamachy...