Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Guinness gites! "Polino" - 16 odc.
Wysłane przez Tadeusz Buraczewski w 08-12-2016 [15:18]
(16. ODCINEK NIEPUBLIKOWANEJ POWIEŚCI „POLINO”)
Każdy wyczyn leży na przecięciu równoleżników rozsądku z południkami galopującej polskiej fantazji. I to się musiało przeciąć w Polinie, kiedy to zaczynała się zima. A tu mróz siarczysty, nuda i chandra jak unyńskim powiecie. Bo tak po prawdzie, co można robić na wsi, gdzie każdy tivizor ma 1000 i 1 programów. Człek głupieje co wybrać, a jeszcze coś tam klaszcze pod borem... To Makabrycy Jawor klepał biedę, mądrzejsi siedzieli w pubie „Pod Pipą”, sącząc piwo pod przyszły zasiłek dla bezrobolnych. Któregoś dnia wszedł wójt Buć Sabelbon i jakby od niechcenia zajarzył przy barze:- wczoraj, mieszkańcy nieodległej wsi Globino zjedli dwa silosy bigosu w ciągu godziny!
Oo globalna job` ich mać – zacukał się Męczymóżdżek.
Buć ciągnął: paru walczy o życie w szpitalu, kilku tą walkę przegrało, ale –
rekord Ginesa jest!!!
Szmer zazdrości przeszedł po pubie. Tryumfy i trofea Polina to jak na razie: cielę z trzema głowami (w tym jedna wypisz wymaluj – poseł Kierwa), 14 promille alkoholu we krwi automobilisty Pałygi w trakcie campu Bimbrowiszcze 2016. No coś trzeba robić, bo jak chleb drożeje i krucho z igrzyskami, to w powietrzu czuć Leninem, Kijowskim, a może i samym Wałęsą?..
-A co my gorsze? – zareagował znad kufla Homont, zgłaszając siebie do żonglerki piłką lekarską, do piłeczki ping pongowej desygnował juniora Homontka, a dziadka – do piły tarczowej. Lokalny grafoman Konop Caterpiller natychmiast po intoksykacji ćwiartki ćmagi-siwuchy, począł pisać „najdłuższe epitafium postsolidarnościowe”. Tytuł – „Śpij, mój mały robolo, nie gra orkiestra, już po bitwie...” Nadzieja na palmę pierwszeństwa zwiędła Jankowi Ryzykantowi. On jeden miał we wsi najszybszy komputer i kiedy płodził najdłuższego e-maila, proboszczowi Trybularzowi przyśnił się święty Izydor z Sewilli (patron internautów) i kazał zrobić natychmiast – „delete”! Jak widać człowiek nie jest sam sobie sterem, komputerem...i serwerem Z osiągiem się minął takoż stary Siabas, który zgodnie z tradycją kaszubską zażył tabaki i chciał kichnąć 1000 razy! Dodał jednak za dużo chili do tytoniu i już po trzecim kichu wybił zęby na szynkwasie. Złośliwi mówili, że to zemsta Petru, bo rekordzista wypisał się z Nowoczesnej, mówiąc że ich… (kocha inaczej) zali kicha…
Guinness – gites! To było piękne! Radio się zachłystywało. Red. Wieloczerska z GazoWni fruwała niczym gołębica między studiem TeVałeN a pubem „Pod Pipą”. „Jewsweek” pisał, grzały się łącza i transformatory a kibiców nawet ze stolicy przybywało. Najdłuższa kiełbasa, największa pizza, a w sztuce? Nowe wyzwanie rzucił pianista z sexshopu (sexszopen) – na ilu instrumentach ustawionych w szeregu da się zagrać? I kiedy wszyscy byli przekonani, że inseminator zwany Długorękim jest poza konkurencją, niepozorny urzędniczyna z Ratusza HGW zagrał i zebrał laury. Co grał? Eine kleine Euro muzik...I „dla Elizy” transponował na „fur Hania”. Ba! Aśka Latexyszyn, szefowa agencji towarzyskiej, źle pojęła grę na wielu instrumentach i... też biła rekordy. Jak nasza niezmordowana w łóżku rodaczka z Hotelu „Gdynia” – Teresa Orlovsky u Niemców. Sekundował jej red. Najsztubski z „Plajboja” i bodajże po jego rekordzie Aśka stwierdziła feministycznie, że „men to także wibrator, jeno o stałej temperaturze 36.6 st.Celsjusza”. Mać Novak – reżyser, sybaryta i smakosz gratisowy, takoż robił w ekspresowym tempie sztukę „Gines z tyłu”. Rekordziasta vistość pędziła niczym bura suka przez granicę. Senior Homont, tłukąc rekord piłką lekarską, doznał wodogłowia, którego wielkości nie uznał minister Radziwiłł, acz się zdziwił. Na dodatek sportsmen zszedł z tego świata, ale baby uwiły mu największy wieniec pogrzebowy. I ... amen. Ceber z Mimikrakiem szli na rekord piwny. Ale gdzie dwóch pije, tam trzeci korzysta. I stracili portfele. Burchel pospołu z Nakacem postawili największą na świecie klepsydrę. Było to połączenie wywrotki Kraz z przedsiębięrną a zasięrzutną koparką Białoruś. Piach sypał się tonami i to w obie strony! Perpetuum mobile przy okazji. Wanna, hosanna i... jeszcze jeden osiąg!
I wtedy Internet i New Cymes Times podały, że do Polina jedzie sam Guinness! Obejrzeć i zatwierdzić rekordy rekordów.
A tu (wstyd powiedzieć) mimo, że nie było rekordu zimna, jedyne we wsi szambo zamarzło i już. W chałupie podrasowanej na pensjonat umieścisz gościa ale... pójdzie za potrzebą za stodołę?..Japończycy uwielbiali tę naturalną pierwotna prostotę, ale jewropejce mieli za obsuwę i rekord (sic!) bezczelności na takie dictum. Ale na ścięte lodem szambo też znalazł się patent. Peter Mimikrak, stary partyzant miał jeszcze z wojny granat RG-42 w świątecznym ubraniu. I właśnie wtedy, kiedy do wsi wjechał sznur limuzyn typu Lincoln z Guinnessem, wylegli wszyscy, świta światowa poczęła wysiadać, saper Peter wyciągnął zawleczkę.
Zachlupotało, gwizdnęło, zamigotało wszystkimi barwami, pizgło i ...dosłownie wszechwszystko jak i wszyscy byli w tym gównie.
I to był dopiero rekord! Guinness płakał ze szczęścia jak dziecko...
Komentarze
09-12-2016 [11:35] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link: Czekamy na dalsze odcinki :)
Czekamy na dalsze odcinki :)