Walą młoty o burtę

Okres komuny skrywa wiele tragedii. Wiele z nich nawet nie dotarło do publicznej wiadomości. Chciałbym przypomnieć jedną z nich, niestety dla niej - grudniowej, więc skutecznie przykrywaną przez rocznice stanu wojennego.
To opowieść morska. Choć dokładniej stoczniowa. Nawet sobie nie wyobrażacie, ile na statkach, na morzu, w portach, czy stoczniach zginęło ludzi. Marynarzy i stoczniowców.
Chciałbym przypomnieć niektóre z tych tragedii, by zawód marynarza sprowadzić do należytych proporcji - bez zbędnego romantyzmu i otoczki światowca. To następna ciężka i ryzykowna praca.

13 grudnia. W społecznej świadomości, raz na zawsze zakodowana data.  Ponury niedzielny poranek. Nie ma telewizji,córka chce obejrzeć program dla dzieci... W milczeniu patrzymy w końcu na ruskiego buca w polskim generalskim mundurze, który nas informuje, że właśnie zamienili kraj w obóz o zaostrzonym  rygorze.
Taką pamięć i skojarzenia z 13 grudnia ma większość z nas. Lecz dla kilkudziesięciu rodzin z Wybrzeża, 13 grudnia to przede wszystkim dzień tragicznej śmierci ojców, braci i synów. Dokładnie 20 lat wcześniej – 13 grudnia 1961 roku.
 
[*]
Wykańczaliśmy jednostkę, plan się walił, liczył czas
A tych paru pracowało tam, na dnie,
Wtem się ogniem zajął mostek, ewakuowali nas,
A od tamtych na dnie odwrócili się.

 
Władza komunistyczna skutecznie zadbała, że by pamięć o tej tragedii została wymazana i nie pozostała w powszechnej świadomości. Pamięć o tragicznym pożarze na nowym drobnicowcu M/S Maria Konopnicka w gdańskiej Stoczni im. Lenina.
------------------------------------------------
Nowo zbudowana jednostka wróciła właśnie z prób morskich (sea trial). Przechodzą takie próby wszystkie statki, bez przerwy. Na nowo wybudowanych, próby morskie trwają nawet dwa tygodnie. Grupa inspektorów i kilkudziesięciu stoczniowców sprawdza, czy wszystko, co wybudowali i zainstalowali, sprawuje się jak należy. Statek jest goły, nie ma jeszcze mebli. Nie ma też podłóg i sufitów. Ludzie śpią gdzie popadnie, na rozrzuconych materacach. Na wykończenie i kosmetykę przyjdzie czas, jak statek po próbach wróci do stoczni.
Za komuny zawsze pracowało się na hura. Lokalny kacyk, czy to sekretarz wojewódzki PZPR, czy sekretarz Stoczni, chcieli się pochwalić przed Warszawą, jacy to oni prężni i wspaniali i wydawali polecenie, że statek ma być wykończony i oddany armatorowi przed Bożonarodzeniowymi Świętami. Oczywiście takie polecenie było bezdyskusyjnym rozkazem. Na statek rzucano rezerwy ludzi. Na dole spawacze spawali sufity, a nad nimi stolarze kładli podłogi. Kompletne pandemonium. Nikt tego nie ogarniał. Setki ludzi kręciło się po statku, byle tylko wyszykować go i radośnie odbić o burtę butelkę ruskiego szampana, zgodnie z życzeniem Komitetu Wojewódzkiego.
Dodać do tego trzeba, że wszystko było byle jakie, prowizoryczne. Właśnie na hura. Najgorzej było z zarządzaniem i nadzorem. Kierownictwo kompletnie nie panowało nad robotami. Wkraczał majster ze swoją ekipą i robił co chciał. Przyspawał rurę, którą miał w planie, a po chwili drugi majster ją odcinał, bo on w swoim planie w tym miejscu miał zawór.
Ludzie robili co im polecono. Jednakże kierownictwo i nadzór były iluzoryczne. I tak do prawdy, nikt się tym nie przejmował. Zawsze to jakoś będzie.
 
------------------------------------------------------
Pamiętnego 13 grudnia 1961 roboty były prowadzone na całym statku. Od mostku na szczycie, do maszynowni na samym dnie.Do terminu zakończenia i przekazania statku armatorowi pozostały trzy dni. Wszyscy wiedzieli, że to nierealne, ale podobnie jak z autostradami Tuska, najpierw się odda, a potem wykończy, Dodatkowo do pracy na statku skierowano 300 robotników, pogłębiając jeszcze chaos, który tam panował.
 
Na pokładzie stał dieslowski agregat, który, jak to w stoczni, zasilał różne narzędzia elektryczne. W pewnym momencie zatrzymał się, a właściwie to go zastopowano, bo rura doprowadzająca paliwo przeciekała, więc postanowiono ją szybko zaspawać. Inny robotnik, który o tym nie wiedział, a któremu ręczna szlifierka przestała nagle działać, podszedł do agregatu, stwierdził, że nie ma paliwa, więc odnalazł zawór i go otworzył. A w tym czasie spawacz już spawał uszkodzony przewód paliwowy. Gdy paliwo doszło do miejsca gdzie spawał, wybuchło mu prosto w twarz. Spawacz zginął na miejscu. Tymczasem płonące paliwo, pod ciśnieniem wydostawało się na pokład i zaczęło zalewać pomieszczenia. Zapanowała panika. Nikt nie pomyślał o zakręceniu zaworu. Ogień i dym rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Pierwsi ludzie, którzy pracowali wewnątrz , przedarli się przez ścianę ognia i wydostali na zewnątrz, bezmyślnie przy tym zamykając luki i drzwi wodoszczelne i nie myśląc o tym, że wewnątrz mogli pozostać jeszcze ich koledzy.
Tak to w sekundach rozpoczęła się ta tragedia.
Co było potem, to jeden wielki chaos, niekompetencja i indolencja. Natychmiast wezwano stoczniową straż ogniową. I co z tego! Kierownictwo i dyspozytor nie wiedzieli, gdzie statek stoi i skierowali ją w zupełnie inny zakątek stoczni. Gdy wreszcie strażacy zjawili się na miejscu, ogień szalał pełną mocą. A wewnątrz, schronieni w maszynowni, odcięci przez ogień i zaryglowane drzwi, byli ludzie. Ponadto straż nie miała odpowiedniego sprzętu do tego typu akcji. Po co więc była stoczniowa straż pożarna?
Okręt płonie - krzyczą - plan! Trzeba gasić co się da!
My po jeszcze żywych, dalej kadłub ciąć,
Wtedy wojsko zawezwali i ratować zakazali:
Kula w łeb, kto zechce w rękę palnik wziąć!

I słyszeliśmy jak młoty o stal walą,
Coraz wolniej, jakby z czasem zwlekał czas,
Oni biją tam na alarm, że się żywym ogniem palą,
My stoimy, i nie robi nic nikt z nas.
Mimo wszystko, można było wówczas jeszcze szybko uratować, jak się później okazało, 21 uwięzionych stoczniowców. I to bardzo łatwo. Trzeba tylko było od nabrzeża wyciąć palnikiem dziurę w kadłubie. W stoczni to prosta, parominutowa operacja. Uwięzieni walili młotami i kluczami w blachy wskazując dokładnie miejsce, gdzie się znajdują.
Cóż z tego... Wśród kierownictwa na zewnątrz statku nie znalazł się taki odważny, by w nowej jednostce, prawie wchodzącej do eksploatacji, wyciąć dziurę w burcie.
Czy ktoś jest w stanie pojąć tą całą sytuację? Uwięzieni w ciemnej czeluści ludzie, w pomieszczeniu pełnym dymu i już bardzo gorącym, którzy zdają sobie sprawę, że ich życie jest zaraz poza tą cienką blachą, tylko ją wyrwać, pokroić. I którzy w desperacji walą tymi młotkami, bo przecież wszyscy muszą ich tam na zewnątrz słyszeć i muszą pomóc.... A tu nic...
Bo jest komunizm. Bo ludzie już dawno nie mają wolnej woli i jaj. Brygadzista sra ze strachu przed kierownikiem, kierownik przed dyrektorem, dyrektor przed sekretarzem partii, ten przed województwem, województwo przed Warszawą, a Warszawa przed Gomułką. Czyli w tamtej logice tylko Gomułka mógł uratować tych ludzi.
 
Stukanie młotami w burtę było coraz słabsze. Cichło... W końcu zapanowała cisza. Ogień zebrał swe żniwo.
 

I ucichło to ich bicie, długo zanim pożar zgasł.
Milczał statek ocalony, wojsko, my.
Ale premię za przeżycie wyfasował każdy z nas
I urlopu strachowego po dwa dni.

 
Oczywiście odbył się proces. Komuna dbała o pozory. Nie znaleziono winnych wśród kierownictwa i nadzoru.
ZA ŚMIEĆ 22 STOCZNIOWCÓW, GŁUPIĄ I BEZSENSOWNĄ, NIE ODPOWIEDZIAŁ NIKT.
Komuna zadbała by opinia publiczna nic nie wiedziała o tym zdarzeniu. Pożar na „Konopnickiej” w gdańskiej Stoczni im. Lenina długo trzymano w tajemnicy.
Mała tablica upamiętniająca tą tragedię została powieszona przy stoczni 13 grudnia 2004 roku.

*
W 1985 Jacek Kaczmarski przebywał w Monachium w rozgłośni Radia wolna Europa. Tam po raz pierwszy dowiedział się od Bogdana Żurka o stoczniowej tragedii. Był wstrząśnięty. Następnego dnia przyniósł tekst piosenki.
 

Wykańczaliśmy jednostkę, plan się walił, liczył czas
A tych paru pracowało tam, na dnie,
Wtem się ogniem zajął mostek, ewakuowali nas,
A od tamtych na dnie odwrócili się.

Okręt płonie - krzyczą - plan! Trzeba gasić co się da!
My po jeszcze żywych, dalej kadłub ciąć,
Wtedy wojsko zawezwali i ratować zakazali:
Kula w łeb, kto zechce w rękę palnik wziąć!

I słyszeliśmy jak młoty o stal walą,
Coraz wolniej, jakby z czasem zwlekał czas,
Oni biją tam na alarm, że się żywym ogniem palą,
My stoimy, i nie robi nic nikt z nas.

I ucichło to ich bicie, długo zanim pożar zgasł.
Milczał statek ocalony, wojsko, my.
Ale premię za przeżycie wyfasował każdy z nas
I urlopu strachowego po dwa dni.

Zwodowaliśmy jednostkę i o burtę szampan prysł,
Zaspawany na dnie wieczny grób wśród braw.
W chorągiewkach nowy mostek, flag biało-czerwonych błysk
Płyń po morzach, imię polskiej floty sław!

I słyszymy wciąż jak młoty o stal walą,
Coraz wolniej jakby z czasem zwlekał czas,
Oni biją tam na alarm, że się żywym ogniem palą,
My stoimy, i nie robi nic nikt z nas.
 
Jacek Kaczmarski

..........................................

Zamyślmy się trochę wraz z śp. Jackiem Kaczmarskim
 

YouTube: 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika darek kolbiarz

27-07-2014 [10:52] - darek kolbiarz (niezweryfikowany) | Link:

Witam
Tragedię ta opisał również A. Braun w powieści "Próba Ognia i Wody" a w 1978 r. powstał film o tym samym tytule.
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika jazgdyni

27-07-2014 [20:43] - jazgdyni | Link:

Witam!

Przyznam się, że nie wiedziałem o tym. Takie tragedie trafiają do wielu.
Tą, opisałem już dawno. Lecz jest jeszcze sporo innych.
Opublikuję.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Losek

27-07-2014 [11:55] - Losek | Link:

A nie da się teraz wrócić do sprawy, wznowić procesu? O ile jeszcze ktoś z winnych żyje... Ale przynajmniej rodziny ofiar mogły dostać jakieś zadośćuczynienie.

Obrazek użytkownika jazgdyni

27-07-2014 [20:48] - jazgdyni | Link:

Kto wznowi proces? Biedne rodziny?
Prokuratura polska? Nie żartujmy!

Panie Losku!
ja sam mam z tysiąc spraw do wznowienia. Nie mogliśmy dosięgnąć Jaruzelskiego, Kiszczaka, czy Kociołka.
Niestety, to jeszcze nie jest mozliwe.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Losek

27-07-2014 [11:55] - Losek | Link:

A nie da się teraz wrócić do sprawy, wznowić procesu? O ile jeszcze ktoś z winnych żyje... Ale przynajmniej rodziny ofiar mogły dostać jakieś zadośćuczynienie.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

27-07-2014 [12:35] - Krzysztof Pasie... | Link:

"Za komuny zawsze pracowało się na hura. Lokalny kacyk, czy to sekretarz wojewódzki PZPR, czy sekretarz Stoczni, chcieli się pochwalić przed Warszawą, jacy to oni prężni i wspaniali i wydawali polecenie, że statek ma być wykończony i oddany armatorowi przed Bożonarodzeniowymi Świętami. Oczywiście takie polecenie było bezdyskusyjnym rozkazem. Na statek rzucano rezerwy ludzi. Na dole spawacze spawali sufity, a nad nimi stolarze kładli podłogi. Kompletne pandemonium. Nikt tego nie ogarniał. Setki ludzi kręciło się po statku, byle tylko wyszykować go i radośnie odbić o burtę butelkę ruskiego szampana, zgodnie z życzeniem Komitetu Wojewódzkiego..."
---------------------------------------
A dzisiaj? Schemat się ani trochę nie zmienił. Przykład. Złuszczona płyta lotniska, o którą mógł się roztrzaskać każdy samolot. Oddana w pośpiechu, by Donald Tusk mógł się sfotografować.

Szkoda gadać panie Januszu. Jadę do mojej Jastarni poszukać przyjemniejszych wspomnień - http://naszeblogi.pl/48473-rec...

Mam nadzieję, że Zapisał Pan numer mojego telefonu. Zapraszam na pogawędkę do Jastarni.

Obrazek użytkownika jazgdyni

27-07-2014 [20:57] - jazgdyni | Link:

Panie Krzysztofie,

stare nawyki wypracowane skutecznie za komuny, to działanie akcyjne, a nie spokojne, bedzie nas prześladować przez kupę lat.
Ja to widzę, jako potworny deficyt zarządzania. Ludzie pracują dobrze, ale ich praca jest poniewierana tymi partyjnymi kierownikami.
Niech Pan patrzy, co się dzieje na autostradach. Idioci nie potrafili prawidłowo zaprojektować bramek. Tragedia.....

Szczęściarz z Pana niesamowity. Byłem dzisiaj w Poddąbiu, Rowach, Karwii i Jastarni. To jest obecnie wybrzeże śródziemnomorskie.
Fatalny jest tylko standard tych wszystkich smażalni, ędzarni, budek z kebabem i całego tego drobnego oszustwa.
Radzę się zaopatrzyć we własne konserwy tyrolskie.

Oczywiscie żartuję i pozdrawiam

Ps> czy Pan często uczęszcza do sauny - vide mój poprzedni wpis?

Obrazek użytkownika Basia

27-07-2014 [18:26] - Basia | Link:

Boże miej nas w swojej opiece w każdej chwili słabości, głupoty i naszej ludzkiej nędzy. By ich skutki nie były tak potworne...

Obrazek użytkownika jazgdyni

27-07-2014 [20:59] - jazgdyni | Link:

Pani Basiu!

Boże dbaj byśmy nigdy nie mieli nad sobą ludzi głupich i amoralnych.
Niech nas zawsze prowadzą najlepsi.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika gorylisko

28-07-2014 [01:19] - gorylisko | Link:

witam...dzięki za info...jak to musiało być straszne dla wszystkich... mój śp. ojciec pracował w stoczni... urodziłem się równy miesiąc po tym wypadku...
nigdy od ojca nie słyszałem...moze nieuważnie go słuchałem...ale raczej nie pamiętam żeby coś wspominał... mój ojciec do strachliwych nie należał...
stocznia zabrała mu żdrowie i zycie... nie rozumiałem go kiedy mówił, ze jesli pójde robic do stoczni to mnie z domu wypisze... wiedział co mówi...
to co pan napisał to jest straszne... wystarczyło palnikiem wyciąć otwór w poszyciu i ludzie byliby uratowani...
kiedyś kolega opowiedział mi o najnowszym czołgu radzieckim lat bodajże pocztek 90-ych... otóz w razie pożaru, odpalany był nabój z dwutlenkiem węgla...pożar wygasał...noi inowa załoga gotowa do akcji... niech mi ktoś powie, że mobilne komory gazowe to tylko wynalazek niemiecki...niemiecki powtarzam, nie nazistowski tylko niemiecki do cholery...

Obrazek użytkownika jazgdyni

28-07-2014 [10:31] - jazgdyni | Link:

Zrozumiałeś grozę tamtej sytuacji. Tylko 10 minut - wyciąć burtę palnikiem i wszyscy uratowani.
I nie ma takiego, który by to zrobił. Niewolnicze państwo w czystej postaci.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika darek kolbiarz

28-07-2014 [13:42] - darek kolbiarz (niezweryfikowany) | Link:

Witam raz jeszcze
Czy znany jest Panu wypadek na trawlerze B-406 należacym do ZSRR w czerwcu 1980r.Zginęło wtedy 35- ciu robotników
Stoczni Północnej . To zdarzenie zostało praktycznie utajnione przez ówczesne władze i do dzis nic o nim nie wiadomo , znalazłem jedynie krótka wzmianke w necie.Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

04-12-2016 [09:05] - Teresa Bochwic | Link:

Tak, powinni przeczytać ci, co tęsknią za peerelem.
Gomułka musiałby zadzwonić do Moskwy, zapytać, czy można ciąć palnikiem...