Szachy i boks

W nowożytnej erze tylko mistrzów dwóch dyscyplin sportowych można uważać za prawdziwych królów. Historie tych dynastii zaczynają się praktycznie w tym samym czasie. Bokserski mistrz świata w kategorii wszechwag wyłaniany jest od roku 1885. Rok później rozstrzygnięto, kto jest najlepszym szachistą na świecie. Jeśli pominiemy rozłamy i spory pomiędzy agendami sportowymi  i weźmiemy pod uwagę  tylko czempionów  niekwestionowanych  przez świat kibicowski, to naliczymy w okresie 130 lat mniej jak 40 bokserów i 16 szachistów. W boksie  brakuje unifikacji w tej kategorii bez limitu wagowego  i formalnie mistrzów jest obecnie paru - w gruncie rzeczy czekamy na odkładaną wciąż walkę rewanżową pomiędzy Anglikiem  Tysonem Fury i Ukraińcem Władymirem Kliczko. W szachach w ciągu paru dni dojdzie do rozstrzygnięcia: Norweg Carlsen czy Rosjanin Kariakin?   
W ósmej partii, po serii wcześniejszych remisów, nieoczekiwanie zwyciężył grający czarnymi  Rosjanin.  Magnus Carlsen znajduje się pod presją   oczekiwań  światowej publiczności. To ciśnienie szczególnie odczuwalne jest w miejscu rozgrywania meczu. Ameryka, Nowy Jork spodziewa się spektaklu. Od absolutnego faworyta meczu żąda się natychmiastowego sprostania legendzie. Jego entuzjaści zapowiadają w komentarzach, że przegrana zostanie pomszczona w trzech najbliższych, zwycięskich  partiach. Nie wygrał żadnej z ośmiu pierwszych, ale teraz pokaże!? Może.  Magnus jest wściekły. Wyszedł przed rozpoczęciem jeszcze oficjalnej, obowiązkowej konferencji prasowej. Grozi mu za to kara nawet  do 100 tysięcy dolarów.
W przegranej partii nie chciał  poniżającego go we własnym mniemaniu remisu przez wykorzystanie wiecznego szacha. Wcześniej i tak nie miał lepszej pozycji i to rozwiązanie powinien był przyjąć bez większych ceregieli. Ten moment, ta partia mogą służyć za ilustrację dowolnej życiowej sytuacji, kiedy kompromis powinien być przyjęty, gdyż jego odrzucenie sprowadzi klęskę.
Siergiej Kariakin cieszy się rosnącym uznaniem. Mianuje się go ministrem obrony,  porównuje do kamiennej ściany, wobec której stanął bezsilny mistrz. Stosuje on sprytną strategię, bez wątpienia starannie przygotowaną przez jego sztab: unika   tworzenia na szachownicy otwartych pozycji, w których względnie dużo szachiści zostawiają intuicji. Na takim polu bitwy Carlsen byłby bez wątpienia dominatorem, co pokazują lata jego fantastycznej, niszczącej konkurentów gry. Dlatego Kariakin nawet mając lepszą pozycję nie wybiera ruchów powodujących eskalację jego minimalnej przewagi, o ile tylko rodzą ciut więcej pierwiastka  niepewności. Bronić się z kolei potrafi fenomenalnie. Ma szanse zostać nowym królem szachów. Nieśmiały, wychudzony, jąkający się chłopak (takim go widzi publika) przeobraża się  pomału w tytana starożytnej dyscypliny.
Oprócz ludzi szachownicę „śledzą” komputery. Po każdym ruchu natychmiast proponowany   jest  przez nie cały zestaw najlepszych kontynuacji z określeniem liczbowym efektu jaki miałyby przynieść. Jednym obserwatorom to przeszkadza, dla innych jest to więcej jak ciekawe urozmaicenie, to jest bowiem przybliżenie przyszłości, w której ostatecznym arbitrem zostanie sztuczny umysł. Te ludzkie supergłowy jeszcze za nim nadążają. W najbardziej dramatycznym momencie widownia zamarła w oczekiwaniu, czy Kariakin odnajdzie jedyną kontynuację gwarantującą mu w tym momencie sukces. Wszyscy z boku już wiedzieli, że daje to  ruch  52… h5. Bez informacji od superkomutera, że  prowadzi to do zamatowania króla białych w trzydziestu dwóch ruchach, mało kto zawracałby sobie głowę taką możliwością zagrania. A tak, czekano czy Siergiej Kariakin wpadnie na ten „cichy ruch”, czy jego mózg nadąży za tym sztucznym. Po 5 minutach i 15 sekundach pretendent tak właśnie pionkiem ruszył - mały sukces ludzkości.
Boks miał zostać zakazany. Ze względu na oczywistą jego szkodliwość  dla zdrowia zawodników. Przetrwał i na tle innych sportów, naprawdę  dzikich walk, cieszy się należytym szacunkiem. Żeby jeszcze nie to jego okropne sędziowanie…! O szachach, które tutaj  zjednoczyłem z boksem, też dało się słyszeć głosy, że są dyscypliną martwą. Przeliczono, rozgryziono wszystkie warianty  i strategie.  64 pola i trochę tych figur,  to żadne wyzwanie dla nadchodzącego pokolenia komputerów – dzisiejszy superkomputer niedługo będzie traktowany jak osesek. Istnieją gry dużo bardziej skomplikowane od szachów, których opanowanie byłoby dla maszyn "myślących" całkiem kłopotliwe. Koniec z szachami? Absolutnie nie. Mecz w Nowym Jorku, jest ważnym, ale tylko drobnym fragmentem dobrze prosperującego  „przemysłu szachowego”. Szachy na tle najrozmaitszego sortu gier , cieszą się więcej niż autonomią, tworzą bowiem odrębne królestwo, zbudowane na tradycji i doświadczeniu, że dla ludzkiego mózgu, to pole do popisu w sam raz – nie za małe i nie za duże.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika smieciu

23-11-2016 [09:30] - smieciu | Link:

Fajny tekst. Od małego trochę grałem w szachy. Na studiach w akademiku zdarzało się na korytarzu z 5 szachownic i 10 graczy. Przegrana każdego zawsze strasznie wku...iała. Niby spokój, koncentracja ale potem wielkie emocje.
Osobiście też nie byłem fanem otwartych pozycji. Świetnie radziłem sobie w pozycyjnej grze na rozmiękczenie przeciwnika. Metoda malutkich powolnych kroczków.
Tak czy siak super gra, tylko zawsze denerwowało mnie że ktoś tam zna jakieś otwarcia i teorię a ja muszę improwizować :)

Obrazek użytkownika St. M. Krzyśków-Marcinowski

23-11-2016 [11:31] - St. M. Krzyśków... | Link:

W zasadzie nie potrzeba szachom innej roli w życiu człowieka, aniżeli było to w Pańskim przypadku. Jednak znalezienie się tej gry w kanonie wykształcenia nie ulega wątpliwości. Polska kaleka oświata nie była zdolna i tego założenia jakkolwiek sobie przyswoić.
Sam jestem podobnym amatorem, tylko na krótko zbliżyłem się do poziomu wyczynowego. Nie jest on bowiem do utrzymania bez nakładu pracy i praktyki.
Uważam, że konieczność głębszej znajomości debiutów na poziomie tylko amatorskim to mit. Ważniejsza jest np. znajomość teorii końcówek. Pamiętam jednego z mistrzów grających w salce Hetmana Wrocław z nieprzypadkowymi przeciwnikami (gra na niewysokie stawki pieniężne). Zaczynał kompletnie wbrew teorii 1. a4 albo 1. h4 lub całkiem fantastycznie ze stratą , wydawałoby się, dwóch temp 1. h4 … 2. h5 i szybko wygrywał.
Cieszy mnie przyjęcie przez Pana za oczywistość, iż szachy są sportem całą gębą (spodziewałem się ze strony czytających ewentualnego sprzeciwu). Poddanie ekstremalnemu testowi systemu nerwowego, w całym jego wymiarze, w trakcie poważnej gry (niedoczasy!), zwłaszcza gdy dzieje się to na oczach milionów, jest czymś niesłychanym. Wyobrażenie o tym będzie mieć każdy, kto kiedyś, tak jak Pan, na mniejszą skalę tego popróbował :)

Obrazek użytkownika smieciu

23-11-2016 [14:14] - smieciu | Link:

1.a4 lub 1.h4, to zawsze było kuszące :) Czasem tak robiliśmy aczkolwiek nie pamiętam czy z sukcesem...
No i faktycznie, muszę się zgodzić co do teorii końcówek. To była zawsze moja najsłabsza strona. Często mozolnie budowałem przewagę. I wtedy właśnie gdy należało to wykorzystać a pozycja stawała się otwarta to robiłem jakiś głupi ruch i mnie rozwalali...