Made in Polin (I-szy odcinek niepublikowanej powieści)

Zachodziło słońce nad Polinem, wielką wsią nieomal homogenicznej Jewropy. Promienie załamywały się bursztynowymi bryzgami w krysztale kufla pilsa, który stawiał przed wójtem Buciem Sabelbonem, szynkwasowy Jan Kiel.  Buć tu rządził od czasów kiedy wpiął w klapę Lecha W, potem podmienił go na ikonkę bananowego uśmiechu Poschetyna, a pono był zamówił ostatnio u grawera srebrnego orła w koronie. Życie płynęło tu leniwie jak rzeczka Ślinianka, która wpadała do zatoki, symulującej morze Bałtyk. Tradycyjnie diabeł tu mówił dobranoc, a po prawdzie – to kopa dla chłopa, a dobranockę to babie… Żyło się tu z rybałki, zali tłuczenia ryb prądem, karłowatego rolnictwa, turystów, no i z przyzwyczajenia. Ciężko było. Kiedyś nawet przejeżdżał tędy sam Tusk, ale tylko opróżnił pęcherz w pubie „Pod Pipą” i  w tumanie kurzu umknął do Brukseli.  Wójt skrzyknął starszyznę, by radzić jak tubylcom byt uczynić lżejszym, acz nieprzesadnie nieznośnym.  Kiedy rząd onegdaj obniżył VAT na trumny, Buć przytomnie zainwestował w tartak i stolarnię i fabryka „ostatecznych sosnowych opakowań” ruszyła z kopyta. Wnuk gajowego Męczymóżdżka - Serwer, handlujący ziołami w Amsterdamie, załatwił kontrakt i sunęły stąd transporty do Beneluxu, gdzie popyt na drewniane sarkofagi musiał się równać z podażą. Tam trwa moda na eutanazję. A moda jest jak epidemia czy inne pandemonium. Dużym wzięciem cieszyła się seria trumien w kwiatki. To ostatki hippisów zapewne „dopalały” się w coffe shopach. Ale jeden biznes dobrobytu nie czyni, choćby się imać chwytów śmiertelnie skutecznych. Problem zasadzał się na tym, że cały zysk z ryby, kartofla czy agrestu zabierali pośrednicy. Handlarz (zwany tu powszechnie żydem) kupował dorsza z łodzi za 5 zł, a w Jastarni  smażona jego porcja 15 dag, kosztowała 25zet. A że potrzeba jest matką biednych i okradanych , tako do pubu przybywały tęgie lokalne, zaradne głowy. Szczęść Boże – to witano rumianego i tęgiego proboszcza Trybularza. Studiował z samym Sławojem Leszkiem, więc siłę przebicia miał jak czołg Twardy. Moc intelektualno – literacką reprezentował tu Makabrycy Soliterowicz, pisarz i scenarzysta, pismakujący tu w za bezcen kupionej rybackiej checzy. Kiedy pub był jeszcze karczmą, w lewym rogu obok szynkwasu stała spluwaczka (nikt nie pamięta co zacz), teraz tam siadywała opozycja, ucieleśniona w ponętnych kształtach Vandalii Szrotting. Kiedy ilość   celebrytów  zbliżyła się do quorum, Buć wyłuszczył, czym jest jądro cyklonu polińskiej biedy. – Nikt nie obiecywał nam, że będziemy bogaci – zagaił miejscowy badylarz Robinson Krauze. Pierwszy milion trzeba ukraść, a drugi …trzeba oddać partii, która nas polubi. Nikt nie rezonował, więc miast echa ozwał się nauczyciel Lisman – zróbmy Głupotę – lokalnym dobrem narodowym, naszym polińskim…piszmy ją z wielkiej litery, a imię jej …no! Na imitowaniu Głupoty galopuje mędrzec Wałęsa…Zrobiło się gwarno i swojsko, ale belferski abstrakt rozpłynął się w pianie piwnej. Jan Kiel dbał o przelew z kufli do przybytków konceptu. I nie wiedzieć jak długo trwał by harmider i rozgardiasz, gdyby nie odezwał się bezrobol Nakac. – Ludu mój ludu – zaimprowizował biblijnie i prostolinijnie – my tu jesteśmy primo – ekologiczni – jewropeiczni – multikultyczni, no ideowo śliczni, a nasze jabłka, jagody, pyry – wędrują w świat bezimiennie. Oznaczmy je „Made in Polin” – worek, karton, łubiankę i zobaczycie…konta nam oszaleją jak Giertych na marszu KOD-u. Zaiskrzyło…pomysł chwycił. Jan Kiel lał pilsa dla wszystkich.  Poliniada to był strzał w dziesiątkę. Kiedy to namaścił Trybularz -  Buciowi pozostało tylko oznajmić – lady`s & gentelman`s (& hermafrodites) – mamy consensus na patent lepszego bytu! Następnego dnia organ prasowy nieodległej metropolii „Baltischer Zeitung” ( nie mylić z „Dziennikiem Bałtyckim”) donosił i…donosił…iż amerykańsko geograficznie sytuowana liga przeciw zniesławieniom protestuje przeciw użyciu terminu ze słownika poprawnie i politycznie zastrzeżonego. Są słowa, które szkodzą i przez gardło nie przechodzą…;) Polin – to było ich słowo – klucz. Klucz do pomysłów na Europę, a może i cały świat. Rezonował NYT… Ameryka – semantyka…angelologia, semiotologia i dal!...(cdn)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Lech Makowiecki

26-08-2016 [14:08] - Lech Makowiecki | Link:

Niezłe! Jako autochton czekam na ciąg dalszy, który zapewne już niedługo nastąpi... Pozdrawiam!