Kaligula u bram w sezonie ogórkowym - ruskie wpływy w UE

Sezon ogórkowy w pełni. Na świecie nie dzieje się nic szczególnego, zdawałoby się, nudy... Ruscy jak ciemiężyli i mordowali - mordują; na Bliskim Wschodzie wojenny kocioł - jak zawsze; w UE codzienna parada równości na politycznych salonach - tylko czekać jak zaczną kozy do teatrów przyprowadzać pod rękę... A u nas... U nas to już w ogóle TV nie ma o czym mówić. Dobrze, że ktoś te Rio wymyślił natenczas. Bo, żeby nie Majka z jednej i Zieliński z drugiej strony, człowiek żałowałby czasu przesiedzianego przed odbiornikiem. Toteż  unikam, unikam... Wyłączam nawet Chopina, bo od czasu "Dnia Świra" nijak nie kojarzy mi się dobrze. Mam przy jego muzyce same idiotyczne skojarzenia i same świry przed oczyma mi stają. I ten Chopin jakiś taki pokręcony, wprost z LGBT. 

Piszę to ponieważ już tak mam, że różne mam skojarzenia a z nich wypływają kolejne, mniej lub bardziej zabawne, a najczęściej tragicznie gorzkie. I na koniec zostaje w miodku jakiś taki posmak goryczy. Cóż, jak się grillową musztardę z miodem miesza... Bo o Europie można powiedzieć, że oto arabska wiosna osiąga (w UE) swoją pełnię i grilluje Europę z każdej możliwej strony aż się dymi. To samo można powiedzieć o Ukrainie i o tym, co z nią wyczynia Putin (podejrzewam, że w jakiś sposób to samo zrobił z Turcją, którą własnie będzie konsumował z Erdoganem jak pomidorkiem koktajlowym). Polskę też raz po raz grillowali, ale jakoś to na wędzenie bardziej wygląda, bo w UE dym pod płaszczykiem platformianej miłości i braterstwa. W tej ich miłości i trosce ...o własny niemiecki interes wciąż pamiętają o niemieckich dobrach narodowych, ulokowanych na wschodniej rubieży III Rzeszy. Wiadomo, nie jest łatwo porzucić myśl o własnej korzyści i zysku... Swojego grilla rozpalili też Amerykanie. Na razie jednak rozdmuchują, ale  już chwilami znajomym swądem u nas się czuje, w zależności kogo przypieką...

Cokolwiek jednak na świecie się nie dzieje, wszystko coraz wyraźniej wskazuje na maskę cara naszych czasów.  Jak po Smoleńsku, im bardziej opadała ta wstrętna mgła, im większe spustoszenie i rzeź ukazywała, tym więcej skojarzeń z mordem katyńskim się rodziło. Im więcej informacji uzyskiwaliśmy na temat katastrofy, tym więcej też pewności, że tragedia ta ma więcej wspólnego z inżynierią niż nieszczęśliwym wypadkiem.

W Europie, na świecie, zdarzenia następują po sobie tak szybko i tak wyjątkowo logicznie, że trudno  nie domyślać się jakiegoś  źródła pochodzenia tych wszystkich zdarzeń. Zagęszczenie, konsekwencja i kierunek każą się mocno zastanowić nad nim. I nie chodzi jedynie o snucie żałosnych grafomańskich domysłów a określenie celu tego, ku czemu rzeczy zmierzają. Cel, choć odległy, określi nasz przyszły los. 

Zauważmy, że gdzie by nie miał miejsce jakiś konflikt, jakiś zamach, jakaś prowokacja, jakieś zamieszanie i zawierucha polityczno-gspodarcza, szybko posłużą do realizacji polityki kremlowskiej. I nie jest to wynikiem niezwykłego talentu Putina, który jakoby umiał z każdej sytuacji coś dla siebie wycisnąć, jak sok z każdej cytryny. Polityka światowa pokazuje, że, owszem, przez lata obecności u szczytu władzy, Putin potrafił rozsiać swoje chwasty po wszystkich stronach świata, jak braszcz sosnowskiego. To, co czujemy, wszelkie zawirowania, nie są niczym innym, jak efektem działania trucizny. Debilizm elit unijnych, szczególnie tych spod sztandaru cesarzowej niemieckiej, jest bądź to odmianą chwastów bądź konkretnej trucizny. Wielokrotnie wspominałam o wątpliwych kwalifikacjach moralnych Merkel jako przywódcy demokratycznego kraju i nie będę powtarzać się na temat jej związków czy kontaktów i zależności z czasów NRD, skutkujących uległością lub przynajmniej pożytecznością dla rosyjskiej polityki. Tę samą skazę ma również były premier Belgii. Afery junckerowskie wskazują, że i ten także, a przecież to jedynie jakieś okruchy, odnosząc to do chwatów - suche badyle. Kiedy patrzymy na Polskę, wydaje nam się, że w postkomunistycznym kraju ruska agentura jest czymś naturalnym, ale patrząc na Europę, UE, na świat a szczególnie USA, wydaje nam się to już nieco naciągane, jakieś fabularne... Tymczasem filmy fabularne są jedynie słabym odbiciem rzeczywistości. 

Kiedy przyjmiemy, że ruska agentura od lat rozsiewa się po wszystkich możliwych zakątkach ziemi, wszystkich krajach i kontynentach, łatwiej nam zrozumieć, jak to możliwe, że tyle spraw, zdało się przypadkowych, dziwnym trafem przysłużyło się temu mocarstwu.  Spróbujmy tak co roku wygrać szóstkę w totka..., a sądzę że prawdopodobieństwo u nich byłoby większe. Putin spokojnie gra i raz za razem konsekwentnie wygrywa. 

Chciał Ukrainy? Oj, Janukowycza pogonili...? Spokojnie, poczekamy: cierpliwie, kawałek po kawałku, weźmie. Ukraina jest już w zasadzie ruska. Patrząc na to, co się tam dzieje oraz na to, kto Ukraińcom pomaga a jednocześnie, czyim jest poplecznikiem, możemy być pewni, że Ukraina jest rozpracowywana i to wcale nie na jej  dalekim wschodnim krańcu. Soros podesłał tam swoich uczniów, aby zadbali o interesy jego przyjaciela z Kremla.  Mówią, że to niemiecki interes. Cóż, mówią, że Merkel to Niemka i mówią,  że nie współpracowała w NRD. A inni mówią inaczej. 

Putin spokojnie wkracza do wojny z "terrorystami" na Bliskim Wschodzie i morduje, kogo tam za terrorystę akurat uważa. Merkel nie widzi w tym problemu. W zasadzie tylko poprawność polityczna nakazała niektórym zagaić coś na ten temat. Ciekawe, jaki to miało związek z WikiLeaks, z rajami podatkowymi itd. Możliwe, że nigdy się nie dowiemy, kto był tym zastraszony i szantażowany, jak bardzo w ten sposób zmieniono "oblicze ziemi". Co nie znaczy, że to oblicze bez tego się nie zmienia. I nie znaczy, że takie rzeczy jak masakra w Smoleńsku, też nie zmieniają oblicza ziemi. 

Pominęłam znacznym milczeniem kilka ważnych dla Polski wydarzeń, mianowicie szczyt NATO i ŚDM, wrzucając je niby lekceważąco do jednego worka z wakacyjnymi ogórkami.

O sukcesach obecnego rządu i Prezydenta, można zaś rozpisywać się w superlatywach no stop. Ja w każdym razie to potrafię. Tym ludziom mówię: Dziękuję. Z drugiej strony, oni robią to, co do nich należy, co jest ich obowiązkiem a to, że robią coś dobrego, powinno być normą a nie powodem do świętowania. Na tym polega nasz dramat, że my wciąż jeszcze się dziwimy, wciąż świętujemy. Jest z czego się cieszyć, jest co nobilitować, szczególnie w czasach, kiedy Nobla dostaje się na zachętę a tron Europy za zdradę interesów swojego kraju, zaś wierność Bogu i Ojczyźnie, wartościom i sojusznikom - śmiercią. Jest za co dziękować Bogu. A przecież to normalność. Bogu dzięki więc, że to się zmienia na lepsze - na normalne.

Czy szczyt NATO rzeczywiście dał nam to, o co zabiegaliśmy, pokarze lojalność sojuszników i ich wierność a z tą różnie bywało w ich i naszej historii...

Co do papieża, nie spodziewałam się niczego. Inny to papież i inaczej niż ja rozumuje. Nie zamierzam na siłę krytykować jego moralnych pouczeń, ani na siłę doszukiwać się w nich poparcia dla swoich przekonań. W moim umyśle zostaje jako osoba, która - jedno z dwojga: albo wywodząca się z innego kręgu kulturowego i mająca całkowicie odmienne doświadczenia społeczno-polityczne, nieumiejętnie odnosi się do problemów trawiących współczesny świat Zachodu, albo jest całkowicie świadom, że ów świat chyli się ku upadkowi i nie zamierza temu przeciwdziałać a jedynie uprawia kosmetykę maskującą. To drugie byłoby dla milionów druzgocące. Dla mnie niekoniecznie, choć byłoby mi przykro. Organizacji ŚDM nie będę komentować, bo ja sama wywodzę się z innego kręgu kulturowego chyba i cierpię na jakiś już starczy niedowład wrażliwości religijnej, który nie pozwala  łączyć widowisk teatralnych oraz performansów ulicznych z modlitwą, bo odbieram je jako formę manipulacji uczuciami religijnymi, jakimś silnym acz krótkotrwałym i powierzchownym graniem na emocjach tłumu.Nowocześnie było, ładnie, chwilami wstrząsająco - bardzo emocjonalnie i na temat religijny...

Skutki, owoce poznamy w przyszłości. Widać jednak, że papież też czegoś  się nauczył, głównie o Polsce i UE... jego wypowiedzi po powrocie, dla niej z punktu widzenia polityki były najważniejsze. Kto miał usłyszeć usłyszał.

Unijne kundelki poszczekujące nam koło kostek, lekko przycichły a tym, co najgłośniej słychać to kolejne dramaty mordowanych białych ludzi i ich rodzin. Eurobiurokraci od kieliszka i siedmiu boleści mówią o psychicznie niezrównoważonych ludziach. Plaga jakaś. Sami szaleńcy po ulicach latają. Psychoza zaraźliwa? tylko czemu bierze tylko przedstawicieli określonych nacji i środowisk? Biurokraci milczą o tym. Niekompetentni czy zdrajcy? Nieporadni pożyteczni idioci czy świadomi sługusy Putina?  Sukces naszych rządzących zamknął gęby opozycji, która jeszcze bardziej zajęła się sobą i chyba szykuje się do grobu, dokonując rewizji przekonań i zwracając się w stronę religii; jeszcze trochę a kto wie, może jaka spowiedź usłyszymy. Na POgrzeb nie liczmy, te formacje nie giną, one się tylko przepoczwarzają. To akurat staje się coraz zabawniejszym widowiskiem (czekam na obrazki klęczącego - w kontrze do Tuska - przed biskupami, skoro na papieża się nie załapał, Schetyny).

Rocznicę Powstania Warszawskiego obchodziłam w towarzystwie gości z Ameryki. Nie obyło się bez dyskusji politycznych. Na zmiany w Ameryce i w Europie reagują jednako - jak na wojnę cywilizacyjną świata ludzi białych i ludzi czarnych. Dla nich "wybór między Trampem a Hilarią" jest wyborem przeciwko rasizmowi odwróconemu, przeciw lewactwu wyciskającemu dusze z ludzkości. W Polsce popierają... Korwina. On, jak i Tramp ma jednakowe poglądy. Obaj gotowi są robić interesy z samym diabłem, byle można było na tym zarobić. Obaj myślą, że wszystkie problemy świata i jego nieszczęścia załatwi ...pieniądz. Obaj - im starsi, tym młodsze biorą sobie żony. No, dobra, to było złośliwe. Przecież nawet Putin starą żonę odesłał i zamienił na nową, młodszą i bardziej wysportowaną kobietę. Ale do rzeczy. 

Patriotyczny obowiązek spełnić trzeba nawet na wakacjach, zatem podczas wojaży z importowaną Ameryką, odśpiewaliśmy hymn w rocznicę Powstania Warszawskiego a potem jechaliśmy i jechaliśmy. Należę do tych "zmotoryzowanych" żon, które wprawdzie komentują wykroczenia drogowe mężów będących za kółkiem, ale poza wykroczeniami, milczą jak zaklęte, bo ...myślą. I jeśli ślubny nie przekracza przepisów, nie odzywam się ani słowem, bo spędzam czas z najinteligentniejszą osobą jaką znam, czyli ze sobą. (To ostatnie to też taki wakacyjny samokrytyczny  żart). Ślubny zaś mając okazję "zamknąć" mi choć na moment twarz i pobyć sam na sam z najinteligentniejszą osobą, którą zna a którą w jego przekonaniu jest on sam, jeździ uczciwie i przepisowo.

Amerykanie i nawet Polacy mieszkający w Ameryce, mają tę szczególną przypadłość, że wiele rzeczy potrafią zaakceptować, gdy mieści się ona w ich szczególnym pojęciu "zdrowego rozsądku", który należy odczytywać przez pryzmat "biznesu". Jak masz w czymś interes i go realizujesz, masz łeb na karku  i wykazujesz się zdrowym rozsądkiem, ale jeśli zrezygnujesz z jakiegoś biznesu, dobrego interesu w imię wartości wyższych, jesteś niepoprawnym romantykiem a nie daj Boże byś i w tych wartościach nie miał żadnego interesu... Wówczas, chciałoby się powiedzieć ... urodzony Polak.

Dlatego nasi znajomi z Ameryki, chodząc w swojej drugiej ojczyźnie na wybory przeprowadzane prze tę ojczyznę pierwszą, nieustannie, od lat, głosują na Korwin-Mikkego.  On  - abstrahując od jego rosyjskich sympatii - trochę po amerykańsku wierzy, że własnie  "odkąd sprywatyzowano w Polsce sektor weterynarii, wszystkim krowom się tylko polepszyło", co jest kłamstwem, bo nie tylko: najbardziej polepszyło się kontom weterynarzy a o krowy zadbała już UE, którą Korwin doi jak przysłowiową krowę i jednocześnie traktuje gorzej niż najgorszy parobek z batem w ręku. Inna rzecz, czy UE w tym kształcie zasługuje czy nie i o co Mikkemu Korwinowi  w jego happeningach politycznych. 

I dlatego, że ci nasi polscy Amerykanie popierają Mikkego, popierają też Trampka w wyborach przygotowywanych w ich drugiej ojczyźnie.  Oni donoszą nam, że w USA nastroje są antyhilarystyczne, bo Amerykanie jako naród szczery i uczciwy (acz czasem naiwny, wręcz dziecinny), nie chcą jej darować piwnicznych serwerów i serwowanych ponoć Chińczykom najlepszych kąsków a problem tkwi nie w tym, że serwowali, tylko, że serwowali nie swoje a takie czy inne wynagrodzenie za to brali jak swoje dla siebie... Mówią więc, że Hilaria jest zwykłą kryminalistka a jej  papierowy mężulek od cygar i saksofonów jest oprócz tego, że takim samym kryminalistą, to i zboczeńcem. Nasi znajomi wierzą w jej porażkę, ale ja im nie wierzę, bo u nas kilka lat temu też startowało kilka osób, które potem nagrano i można od tego czasu po cichu myśleć o nich jak o rasowych pasiakach a przecież dwie kadencje rządzili, jedli, pili, lulki palili a z Polski robili coraz większą kupę ...kamieni. USA to większy kraj, ale oszuści i zdrajcy na całym świecie są tacy sami i w każdym kraju jest ich według proporcji. im więcej kasy, tym ich więcej ... :) 

W każdym razie oni nie rozumieją, kiedy mówię, że wybór między Hillary a Trampem to wybór między dżumą a cholerą i każdy dla Polski jest zły. Oni mówią: media źle tłumaczą wypowiedzi trampa, on nie dzieli NATO, on nie mówi o rozluźnianiu sojuszu, on nie odwraca się od potrzebujących sojuszników. On chce wzmocnienia NATO poprzez zmuszenie sojuszników do większej lojalności, większej współodpowiedzialności i zaangażowania wszystkich krajów.
Pytam więc, co oni na jego rosyjskie sentymenty... Nie widzą problemu: interesy należy robić z każdym. I w tym miejscu skończyła się dla mnie dyskusja. Dalej jakbym słyszała naszego rodaka. Znaczy, poczułam się tak, jakby u nas wybory miał wygrać Korwin-Mikke. Tylko, o ile w Stanach to wybór między obiema wspomnianymi chorobami, to w Polsce byłyby to obie zarazy naraz. 

Dowiedzieliśmy się, jak wygląda Polska z drugiego kontynentu i to nie z Rosji, moim zdaniem kraju azjatyckiego, bo z Rosją - abstrahując od Ameryki - jest ten sam problem, co z zajętym Krymem: wszyscy wiedzą, gdzie leży i jaki/czyj jest, ale wszyscy o tym poprawnie milczą. Nasi Amerykanie, podobno z natury szczerzy i czasem w tej szczerości zwyczajnie chamowaci, mówią wprost: u nas rządzą lewacy: złodzieje, oszuści i zdrajcy, w Europie rządzą ci sami trzymani za mordę przez niemiecką delegaturę lewaków na Europę, w Rosji rządzi podobny im lewak, tylko jeszcze bardziej brutalny, zakłamany i chciwy..., bo duszą rodem z komunistycznej Azji. A w Polsce... Polska właśnie pogoniła takich przydupasów zarówno niemieckich jak i ruskich.
W ich ocenie cywilizacja białych ludzi, cywilizacja Zachodu właśnie dobiega końca i jeśli ostanie się, ma szansę zdominować po raz kolejny świat i stać się po raz kolejny motorem jego rozwoju, motorem postępu, ale może ona ostać się już tylko przez Polskę, przez polskie przywództwo.

NATO się rozjechało rozjeżdżając nieco rosyjskie manewry i nadzieje. Papież odleciał trochę rozjechany prawdą o nas, która to okazała się nieco inna niż prawda wszystkich europejskich prawd.

Premier Wielkiej Brytanii przemknęła gdzieś niezauważona a przecież jest premierem od "krótka" a do Polski przyleciała dość szybko, co jest dość wymownym znakiem w polityce międzynarodowej i chyba pozytywnym dla setek tysięcy Polaków, których los związany jest ze Zjednoczonym (jeszcze) Królestwem, a którego los może leżeć właśnie w polskich rękach. Za kilka setek lat ktoś powie: nie od razu Londyn zbudowali i nie Anglicy go zbudowali (a Polacy). Jedność zjednoczenia może bowiem zależeć od dokonania brexitu, którego podobno nikt na dworach wysp ani Europy nie chce, a który musi dokonać się, w sytuacji, w której UE nie zrobi nic poza rzuceniem wielkiej Brytanii na kolana. Ot, taka niemiecka polityka miłości ii szacunku dla innych narodów. Swoje fabryki już z wysp wycofują, by pokazać, że łatwo nie będzie. Ba, padły deklaracje, że jeśli nie brexit, to i nie wynegocjowane przywileje... Jednym słowem, cokolwiek zrobicie, dostaniecie za swoje po łapach. Jeśli jednak nic nie zatrzyma GB, Niemcy zacierają łapy na to, bo dzięki swojej propagandzie i polityce gospodarczej doprowadzą do rozbicia Zjednoczonego Królestwa a więc jego kompletnej marginalizacji. Brytania słyszy polski głos mówiący o tym, że reforma UE mogłaby zatrzymać Wielką Brytanię i w tym widzi swoją szansę. Okazuje się, że Polska - bez imigrantów, stabilna i rozwijająca się, która ulokowała swój największy kapitał na wyspach - obywateli, jest najlepszym i najwierniejszym sojusznikiem w obecnej sytuacji. Miejmy tylko nadzieję, że tym razem Anglicy nas nie ograją i nie zostawią na (np. niemieckim czy radzieckim) lodzie... 
 Podobna sytuacja ma miejsce w USA. Po zmianie prezydenta, wiele może zmienić się na niekorzyść dla nas. Hilaria knująca z Chińczykami podobno pachnie wojną, w której my możemy nie być wcale sojusznikiem a co najwyżej zakładnikiem, natomiast Trampek zupełnie pokojowo może nas sprzedać Ruskim w zamian za jakieś hektary. Kto wygra? Zobaczymy. Soros, który rękoma Balcerowicza wziął się za ratowanie Ukrainy oraz gazety Wyborczej, podtrzymuje Hillary Clinton swoimi setkami milionów, którymi w części zapewne obdziela zaplecze oponenta, żeby tenże zaplecze miał nieco szczuplejsze. To u nas nazywa się korupcją,  a u Clintonów to taka rodzinna tradycja, Sorosowi też weszło już w krew.

W tym wszystkim dokonał się najkrótszy i zdaje się najgłupszy zamach stanu naszych czasów -  w Turcji i najhaniebniejszy w historii UE: na pamięć obywateli i demokrację. Erdogan wyjechał na czas planowanego puczu i powrócił, kiedy sytuacja została opanowana a jego oponenci wyłapani. Na uchodźstwie przemyślał swoje stosunki z Putinem i zrozumiał, że żaden lewak z UE nie da mu wystarczającej gwarancji władzy, co Putin, z którym trochę był się popsztykał jeszcze niedawno. Ale wiadomo, jak to jest z chłopakami, kiedy bawią się w wojnę... A wojna w Europie trwa. Czym staje się Turcja? Kto wspiera islamistów i terrorystów? Kto będzie wyzwalał Europę? I dotrze z chęcią aż do Atlantyku? Kogo powitają jak wybawcę w Berlinie, Paryżu...? Czy ktoś będzie jeszcze wspominał sprawę głupiej Ukrainy? To zależy, czy są lub będą jeszcze jacyś Alianci... Kim będą... 

I jak nic mamy powtórkę z Powstania Warszawskiego, kiedy "Godzinę W" zdeterminował Kaligula u bram a jej wybór przedstawiał się jak "między dżumą a cholerą". 

Jeśli Putin zbudował silną sieć informatorów, agentów i dezinformatorów, którzy doczłapali się do wysokich stanowisk w strukturach UE i jeśli w USA tak wysocy rangą i doświadczeniem politycy jak Clinton, pracują dla obcego wywiadu a przy tym nie są pociągani do odpowiedzialności a same publiczne informacje nie są wystarczającym powodem do ich rezygnacji z powodu kompromitacji..., znaczy to, że najważniejsze sprawy wpływające na Europę są pod jego kontrolą. Putin ma interes w jej destabilizacji, ba nawet wywołaniu w Europie regularnej wojny, aby wejść jako niosący bratnią pomoc a wiadomo, gdzie Ruscy raz wejdą, łatwo nie wyjdą... przeszkodzić mu mogą tylko  silne USA. Ktokolwiek nie będzie tam prezydentem, zdąży przespać ten moment przejęcia kontroli nad Europą przez Kreml. I nikt poważny nie odważy się dziś zaprzeczyć, że Putin może mieć takie plany i że snuje takie marzenia. Imigranci? Już on sobie poradzi z nimi wprowadzając zamordyzm kontrolowany a jak nie, to co go w Moskwie obchodzić będą stosunki społeczno-religijne w Berlinie czy Paryżu? Z tej perspektywy nie trudno też zrozumieć postawę Merkel, Juncera i reszty potencjalnych namiestników. Co im za różnica, jak nazywać się będzie federacja, w której będą piastować swoje stołeczki... Oni już dziś nie widzą problemu w stworzeniu ...no, czegoś nowego, bardziej jednolitego... I tylko coś nowego może ich dzisiejszą pozycję ocalić. 

Na świecie ożyły silne tendencje mocarstwowe, wszystkich mocarstw historii (chyba poza Rzymskim). Prężą się  Chiny, USA, brodę podnoszą nad Europą Niemcy, organizują się Arabowie... Tym bardziej Rosja nie powinna dziwić z aspiracjami jej przywódcy. W Europie jednak jest miejsce dla jednego Imperium. Jeśli Merkel nie zaprosiła dla siebie uchodźców a nie zaprosiła i jeśli zdaje sobie sprawę, że na nich potęgi Niemiec (ani armii ani gospodarczej) nie zbuduje, a musi zdawać sobie z tego sprawę, to czego dotyczy plan? Co za cesarstwo budują przywódcy tej części świata? Kto zasiądzie na tronie? Ktoś, komu m. in. wszystko jedno, jak Europa wygląda kulturowo czy religijnie. (być może ktoś, kto z otwartymi ramionami przyjmie Europejczyków ;) ) Kaligula stoi u bram. Europą rządzi już terror, okrucieństwo, perwersja... Tylko twarzy Kaliguli nie znamy. 

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Valdi

10-08-2016 [03:48] - Valdi | Link:

Za mało Ruskich żyje w Rosji :))))

Obrazek użytkownika Celarent

10-08-2016 [11:25] - Celarent | Link:

A sądzę, że zasoby ludzkie w armii Putina, to żaden problem. Nie w dzisiejszych czasach. Głodny i biedny naród, podbuntowany przeciwko zachodowi karnie stanie do walki. Czy Armia Czerwona szła wyzwalać Europę spod buta niemieckiego, czy po prostu na wojnę? To, co na zewnątrz miało propagandowo wyglądać na wyzwalanie, na użytek wewnętrzny, w mentalności żołdaków było zwykłym podbojem. Stąd "przy okazji" wyzwalania siano terror, mordy i gwałt oraz kradzieże. Dziś Ruski dziadek z orderami czy bez również pójdzie wyzwalać bogaty Zachód, skąd przywiezie naręcze łupów. ba, babcia też na śmierć gotowa. Aby sił na karabin starczyło. Reszta to logistyka, inżynieria społeczna i broń nuklearna. I druga rzecz, Rosja wymiera - ma coraz mniej mieszkańców na metr kwadratowy - metr kwadratowy ...Rosji... A trzy, Rosjanie żyją i poza Rosją. dziś nie wrócą do kraju i bić się za niego nie będą, ale jak im uchodźcy zrobią piknik w ogródku, zobaczymy... Sądzę, ze na Zachodzie istnieje wystarczająco liczebna a w wielu przypadkach i zorganizowana armia żołdaków Putina. Po czwarte, walcząca Europa i jej armie będą walczyć z braterską armia Putina ramię w ramię. To bardzo logiczny plan a w głowie tak "ambitnego" polityka jak Putin przynajmniej powinien zaświtać. Bo idealnie wpisuje się w jego dążenia i aspiracje.

Ale wolałabym się mylić. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Francik

10-08-2016 [12:09] - Francik | Link:

U bram to był Hannibal, a nie Kaligula, który był znany raczej z innych osiągnięć. Hannibal ante portas.

Obrazek użytkownika Celarent

10-08-2016 [13:54] - Celarent | Link:

Jest Kaligula nie dlatego, że był "Hannibal ante portas" a dlatego, że Kaligula był pomyleńcem i okrutnikiem, bezwzględnym mordercą, jednostką patologiczną. Gajusz- Kaligula miał ojca legionistę, przeszedł piekło w wieku dorastania, patrząc na śmierć i prześladowania najbliższych, później śmierć żony i dziecka, jednocześnie (podobno) łączyły go z siostrami związki kazirodcze, potem za przyzwoleniem jej męża miał kochankę - czyli żył trójkącie, kilkakrotnie rozwodziła się. Na początku swojego panowania był całkiem dobrze zapowiadającym się władcą, uwielbianym przez tłumy. Koniec końców okazał się dewiantem i człowiekiem wyzutym wręcz z człowieczeństwa, o ile miarą człowieczeństwa jest też to, co dziś nazywamy sumieniem, empatią... Człowiek nie był dla niego wartością samą w sobie, czymś więcej niż mięsem.
Przyczyna była najprawdopodobniej przebyta choroba, zapalenie mózgu, ale to w żaden sposób nie tłumaczy jego rządów, motywacji itd., które nie były bezsensowne, nielogiczne. On czerpał satysfakcje z zadawania bólu, siania zniszczenia i śmierci. To patologia, ale nie nielogiczna - na niej budował swoją pozycję i siłę. Rozpustą i balowaniem doprowadził finanse państwa do zapaści, wzniecał i wygrywał niemal fikcyjne wojny a krwawo dławił spiski, żonglował manipulacjami, dusił państwo i ludność. Liczył się on - niemal równy współczesnym bogom. Kaligula był pijakiem, erotomanem, udającym wielkiego wodza, władcę, macho lubującym się w perwersjach wszelkiej maści.
Hannibal był okrutnym wojownikiem, wodzem ze zdobytą w walce sławą, budził postrach dzięki sile armii, w której był niekwestionowanym autorytetem a autorytet zdobył intelektem wodza. On prowadził prawdziwe bitwy i je faktycznie wygrywał. Jest synonimem niebezpieczeństwa a nie psychopatycznego okrucieństwa. Nie jestem pewna czy to, co stoi u naszych drzwi jest Hannibalem. Chyba że Hannibalem Lecterem, który zresztą powinien nazywać się Kaligula. Kaligula nie wypiłby trucizny i nikt nie dałby mu schronienia. Musiał zostać zamordowany - nie z powodów politycznych a z nienawiści i upokorzenia.