O BŁĄDZĄCYM PAPIEŻU, PROROCZEJ ATEUSZCE I WYZNAWCACH DEMONA.

CZĘŚĆ TRZECIA

Święty Paweł w drugim liście do Tymoteusza pisze, że Bóg dał nam Ducha, który jest dawcą wielu przymiotów, lecz także „trzeźwego myślenia” (2Tm 1,7),

W tym miejscu trzeba podjąć jeszcze jeden realny, a zarazem symboliczny akcent filmu z papieską intencją. Jak ujawniono już po emisji tego obrazu, księdzem katolickim, któremu powierzono rolę w filmie jest Guillermo Marco, duchowny, który przed laty, będąc rzecznikiem prasowym kardynała Bergoglio, stał się szerzej znany za sprawą krytyki papieża Benedykta XVI. Chodziło o wykład ówczesnego Papieża, w którym zawarł on fragmenty krytyczne wobec islamu. Atak na Benedykta XVI  stał się na tyle głośny, że po interwencji Stolicy Apostolskiej ksiądz został (ponoć) odsunięty od pełnionych obowiązków. Doprawdy, trudno jednak wierzyć, aby rzecznik kardynała Bergoglio pozwolił sobie na ostrą krytykę Ojca Świętego bez pewności, że wyraża tym samym poglądy swego bezpośredniego przełożonego. Fakt tak spektakularnego obecnie przypomnienia postaci księdza Marco w kontekście konkretnej treści, formy i symboliki filmu dowodzi prawdziwości tego przypuszczenia. Warto raz jeszcze podkreślić - a dziś nabiera to szczególnego wymiaru - iż rzecznik kardynała Bergoglio zaatakował Benedykta XVI za jego wykład zawierający krytykę islamu Nieco później trzeba będzie jeszcze powrócić do tego zagadnienia.

Spektakularny powrót księdza Marco – krytyka Benedykta XVI posiada także swój wymiar symboliczny. W moim odczuciu jest to niepozbawiony pychy gest „zwycięzcy”, niemający w sobie nic z delikatności wobec poprzednika, symboliczne zerwanie ciągłości z jego pontyfikatem. Nawiązując do części drugiej niniejszego tekstu można zauważyć, iż dostajemy jasny przekaz: chodzi nie tylko o „chleb”, lecz także, a może przede wszystkim o „władzę”.

Chcę jeszcze zwrócić uwagę na, z pozoru drobne zdarzenie, którego zaistnienie przypomniał sam papież Franciszek, choć szerszemu gronu stało się ono znane – jak się przypuszcza – w wyniku pewnego niedopatrzenia.
Otóż, obecny Papież, w czasie, gdy był jeszcze „tylko” kardynałem Bergoglio (było to w 2005 roku) został napomniany za swe rozważania przez kardynała Ratzingera, który miał stwierdzić, iż w jego (Bergoglio) refleksji na temat ars celebrandi (sztuka celebrowania) brakuje czegoś bardzo ważnego, a mianowicie „odczucia, że znajduje się on przed Bogiem”. Papież Franciszek przypomniał to zdarzenie podczas spotkania z kapłanami, a zostało to przetransmitowane przez telewizję watykańską, choć sam Papież życzył sobie ponoć większej „kameralności” spotkania. W pierwszym, narzucającym się odruchu możemy potraktować przypomnienie tego zdarzenia jako przejaw papieskiej pokory, jednak tak ostentacyjny „powrót” księdza Marco, krytyka Benedykta XVI, każe nam tę retrospekcję rozpatrywać także pod kątem innej możliwości, a mianowicie przeciwieństwa pierwszego wrażenia. Czy nie była to raczej pycha: „popatrzcie, i kto w końcu jest „górą”?
Nie uda się tego rozstrzygnąć nie znając serca człowieka; zdarzenie z 2005 roku ukazuje nam jednak problem już w tym tekście zarysowany: problem zaniku poczucia obecności Boga żywego w Najświętszym Sakramencie oraz Jego udziału w liturgicznej celebracji; poczucia, że liturgia nie jest „robiona” przez nas, kapłanów i wiernych, lecz stanowi wejście we wspólnotę z żywym Bogiem, oraz, że w liturgii to On nas prowadzi.

Synkretyczne treści zawarte w papieskim filmie (lecz przecież nie tylko tam) prezentujące chrześcijaństwo oraz inne religie jako równoprawne, gdyż, według treści tego obrazu każda na swój sposób prowadzi do tego samego Boga, to przede wszystkim zakwestionowanie Magisterium w najbardziej fundamentalnym jego punkcie: o wyłączności zbawienia w Jezusie Chrystusie.
W 2000 roku Jan Paweł II i kardynał Joseph Ratzinger w  deklaracji „Dominus Iesus” o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła uznali tego typu koncepcję za niezgodną z Magisterium Nauczycielskim Kościoła.
Nie wolno tego podważać nawet papieżowi (zwłaszcza jemu), choćby cel – w tym wypadku dialog między religiami - wydawał mu się wartością. Fałszowanie prawdy nigdy nie wydaje dobrych owoców, bo kłamstwo nie pochodzi od Boga.
Choć różnie możemy oceniać gesty szacunku i przyjaźni wobec innowierców okazywane przez Świętego Jana Pawła II, to jednak nie posunął się on do tego, aby zrównywać religie niechrześcijańskie z wyznawaniem wiary w Jezusa Chrystusa – Jedynego Zbawiciela Świata, a w imię międzyreligijnego dialogu, do rezygnacji z prezentowania fundamentalnego symbolu naszej wiary.
Ksiądz profesor Robert Skrzypczak przypomina: Jak wielokrotnie podkreślał Jan Paweł II, w Kościele katolickim chodzi o taki dialog, który nigdy nie zwolni nas z naszej misji głoszenia Chrystusa i wzywania do nawrócenia. Dialog, który nie zakładałby pragnienia zaproponowania czy głoszenia  Chrystusa drugiemu człowiekowi, byłby dialogiem płonnym, bezcelowym. Dialog dla samego dialogowania to czysta formułka.(…)” –(za: Fronda – „Ten film wprawia w wielkie zakłopotanie”).

Wspomniane w części drugiej tego opracowania propagowanie rezygnacji z postawy klęczącej w obliczu Najświętszego Sakramentu jako przejaw zaniku świadomości realnej obecności eucharystycznej Jezusa Chrystusa, owo „wewnętrzne skażenie wiary i liturgii” (Ratzinger) musi rodzić konsekwencje dalej idące:
„Grupa ekumenistów z Kościoła katolickiego, Cerkwi prawosławnej i wspólnoty luterańskiej została przyjęta na audiencji przez papieża Franciszka. Okazją były obchody wspomnienia św. Henryka z Uppsali, który miał ogromne zasługi dla ewangelizacji Finlandii. Po spotkaniu z papieżem delegacja uczestniczyła w katolickiej mszy świętej (już bez Ojca Świętego), ale za to w obecności luterańskiego biskupa Samuela Salmiego. Gdy zaczęto udzielać Eucharystii luteranie zachowali się jak należy sygnalizując układem rąk i postawą, że nie mogą przystąpić do Komunii. Ale katolickiemu księdzu to nie wystarczyło i zaczął on nalegać, by przyjęli oni Eucharystię. I tak, przynajmniej w przypadku kilku z luteranów (w tym biskupa) się stało.”( za: Fronda -„Luteranie u katolickiej komunii? To nie ekumenizm to zdrada”)
Gdyby rzeczywiście opisany w relacji przypadek nakłaniania do przyjęcia Komunii Świętej miał miejsce, wówczas biblijna analogia z Księgi Rodzaju jest tu nie do odrzucenia (Rdz 3, 1-5).

Dziś wiemy już, iż papież Franciszek weźmie udział w obchodach 500-lecia reformacji, które odbędą się w szwedzkim Lund.
Przypomnę, iż już rok temu niemiecki  kardynał  Marx zapowiadał: „upamiętnienie reformacji popchnie nas do przodu w kierunku pełnej i widzialnej jedności Kościoła i reformacji (…)  po pięćdziesięciu latach wspólnego dialogu ekumenicznego możliwe jest już czytanie przez katolików tekstów Lutra i uczenie się z nich”. ( za: Polonia Christiana - „Kardynał Marx będzie świętował rocznice reformacji”).
Nie może być wątpliwości, jaka optyka bliska jest Papieżowi, a ważnym elementem tej optyki, postulowanej przez środowisko, którego wpływowym przedstawicielem jest kardynał Marx, stanowi postulat zmian polegających na oddzieleniu praktyki duszpasterskiej od Nauczania Kościoła katolickiego, co będzie równoznaczne z zakwestionowaniem Doktryny i Tradycji (jakkolwiek kamufluje się to inną terminologią).

Niepokojąco zabrzmiała homilia wygłoszona prze Papieża 18.01.2016 roku w kaplicy Domu Św. Marty:
„To jest przesłanie, które daje nam dziś Kościół. To właśnie mówi bardzo mocno Pan Jezus: «młode wino należy wlewać do nowych bukłaków». W obliczu nowości Ducha Świętego, w obliczu niespodzianek Boga, również nawyki muszą się odnowić. Niech Pan da nam łaskę otwartych serc, serc otwartych na głos Ducha Świętego, aby umiały rozróżnić to, co nie powinno się zmienić, gdyż jest podstawą, od tego, co musi się zmienić, aby otrzymać nowość Ducha Świętego”
.
Trzeba niestety przypomnieć, iż od początku swego pontyfikatu papież Franciszek przyzwyczajał nas do „nowości”. I tak, w 2013 roku Papież dokonał obmycia nóg dwóm dziewczętom, w tym muzułmance, obecnie natomiast dokonał zmiany rytu obmycia nóg, dopuszczając do tego obrzędu także kobiety.
Oto krótki fragment opinii wyrażonej przez biskupa Athanasiusa Schneidera z Kazachstanu:
„Nawiasem mówiąc: publiczne umywanie stóp kobietom, jak również całowanie kobiecych stóp przez mężczyzn, w naszym przypadku - księdza lub biskupa, w każdej kulturze i przez każdego człowieka o zdrowym rozsądku traktowane jest jako niewłaściwe, a nawet nieobyczajne.”

Obrzędy Wielkiego Czwartku swą rację bytu wywodzą bezpośrednio z tego, co uczynił Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy. Jak dowodzą teologowie (a nikt jak dotąd nie zaproponował innej przekonującej tradycji Wieczerzy), mogła się ona zrodzić wyłącznie w niepowtarzalnej specyfice świadomości Jezusa. Kult chrześcijański jest liturgią kosmiczną, obejmującą niebo i ziemią (Ratzinger).Wszystko, co wykonujemy „dziś” jest procesem wchodzenia we wspólnotę z żywym Bogiem, który nie tylko ustanawia Sakrament, lecz w nim uczestniczy, ofiarowując siebie w rzeczywistym rozdawaniu chleba, zarazem ustanawiając Sakrament Kapłaństwa.W odniesieniu do tej celebracji, w sposób szczególny odnosi się zasada „raz jeden” i „zawsze”. Ostania Wieczerza zaistniała w określonych okolicznościach i w określonym gronie, dlatego włączenia kobiet do obrzędu umycia nóg w żadnym wypadku nie można zaliczyć do zakresu dopuszczalnych „drobnych zmian”, lecz stanowi ono zafałszowanie obrazu apostołów – mężczyzn. Stanowi to istotny rozłam w łączności zasady „raz jeden” i „zawsze”. Rytuał przypomina jeszcze wprawdzie „coś” ważnego, lecz to „coś” wydarzyło się „raz jeden”, i nie wydarza się „zawsze”; „zawsze” staje już wyłącznie kreatywną retrospekcją tego „jednego razu”. Odtąd „raz jeden” nie oznacza już ”zawsze”.
W takim ujęciu – a wpisuje się w nie brak postawy klęczącej w obliczu Najświętszego Sakramentu - obrzęd staje się pustą celebracją, rytuałem, który możemy warunkować i „robić” w sposób dowolny, a udzielenie Komunii Świętej – na przykład – luteranom jawi się jako coś absolutnie dopuszczalnego.

Trzeba jednak przypomnieć słowa kardynała Ratzingera, który  definiuje rolę papieża oraz jego prerogatywy w następujący sposób:
„Po Soborze Watykańskim II powstało wrażenie, że w sprawach liturgii papież może właściwie wszystko, szczególnie jeśli działa w imieniu soboru powszechnego (…) W rzeczywistości jednak Sobór Watykański II nie definiował papieża jako absolutnego monarchy, lecz wprost przeciwnie – jako gwaranta posłuszeństwa wobec posłanego słowa. Pełnomocnictwo  papieża związane jest z tradycją wiary, a to obowiązuje także w zakresie liturgii. Liturgia nie jest „robiona” przez urzędy. Również papież może być jedynie pokornym sługą jej prawidłowego rozwoju oraz jej trwałej integralności i tożsamości (…) pełnomocnictwo papieża nie jest nieograniczone; znajduje się ono na służbie świętej tradycji. Przeradzająca się w dowolność, powszechna „wolność’ kształtowania liturgii w jeszcze mniejszym stopniu daje się pogodzić z istotą wiary i liturgii.” ( kard. J. Ratzinger, „Duch liturgii” , cz. Iv „ Kształt liturgii”, rozdz. 1 „Rytuał”, str.149).

Czy zatem dopuszczenie kobiet do obrzędu ummycia nóg, w połączeniu ze świętowaniem herezji reformacji, i w zestawieniu ze słowami kardynała Marxa- jak się okazuje wpływowego także w Watykanie - o tym, iż katolicy mogą się już „uczyć” z tekstów Lutra, nie jest przygotowaniem do ofensywy na wyłączność kapłaństwa mężczyzn (wówczas także na celibat)?

Nie jest już wskazane samouspokajanie się katolików, usypiające tłumaczenie, iż nie stało się jeszcze nic takiego, że to tylko drobne zmiany lub niewielkie błędy.Strategia wrogów Chrystusowego Kościoła nie jest pozbawiona inteligentnych przemyśleń; zło doskonale wie, iż należy tu postępować metodą „małych kroków”; nachalny radykalizm byłby skazany na porażkę (być może zamiary są skalkulowane na więcej niż jeden pontyfikat?); ponadto,jak ostrzega Benedykt XVI istotą pokusy jest to, iż mami nas ona czymś rzekomo lepszym od tego, co już trwa. Kusiciel jest zbyt inteligentny, aby nam wprost narzucić adorowanie siebie.

Jakiego rodzaju adhortacji posynodalnej dotyczącej małżeństwa i rodziny możemy oczekiwać w wydaniu papieża Franciszka skoro z uderzającym zadowoleniem zapowiada ten dokument, nie kto inny, jak właśnie przewodniczący Episkopatu Niemiec, kardynał Marx, jeden z publicznych i prominentnych zarazem zwolenników zmian w Doktrynie Kościoła? Czy Papież, tak w udziale obchodów jubileuszu reformacji, jak i w posynodalnym dokumencie jest suwerenny skoro jedno i drugie wydarzenie zapowiedział Episkopat Niemiec w osobie swego przewodniczącego?
Należy dać wyraz zaniepokojeniu i otwarcie zapytać - na jakie jeszcze „nowości” przygotowuje nas Papież?

Chcę, w tym miejscu, powrócić do kwestii islamu, z którego obliczem przychodzi nam się stykać coraz bliżej.
We wspomnianym wykładzie na uniwersytecie w Ratyzbonie, 12.09.2006 roku, Benedykt XVI zacytował fragmenty dialogu między cesarzem Manuelem II a wykształconym Persem na temat chrześcijaństwa i islamu, m.in. akapit, w którym cesarz zwraca się do muzułmanina:
„Pokaż mi, co przyniósł Mahomet, co byłoby nowe, a odkryjesz tylko rzeczy złe i nieludzkie, takie jak jego nakaz zaprowadzania mieczem wiary, którą głosił”.
Na Benedykta XVI posypały się wówczas gromy krytyki, jak już zostało tu przypomniane, także ze strony duchownych.
Trzeba skonstatować, iż za obecnego pontyfikatu Stolica Apostolska wykazała się wstecznym aktem poprawnościowej kapitulacji dystansując się od słów prawdy, które miał odwagę wygłosić poprzedni Papież. W zamian otrzymujemy, jako rzekomo coś lepszego, synkretyczne treści filmu ilustrującego papieską intencję, czy kłamstwo prominentnego watykańskiego hierarchy, jakoby „miłosierdzie było najpiękniejszym imieniem boga muzułmanów”(kard.Parolin).

Niektórzy wnikliwi obserwatorzy życia publicznego od lat głoszą tezę o istnieniu w Europie silnego lobby proislamskiego. Doktor Stanisław Krajski tego rodzaju przychylności upatruje w działalności lóż masońskich.
Otóż- jak na podstawie badań tego „zjawiska” twierdzi Krajski – masoneria wywodzi swe korzenie ze studiowania żydowskiej Kabały, z drugiej jednak strony bardzo zbliża się, na pewnym poziomie wtajemniczenia, do islamu.
Krajski opiera się m.in. na wyznaniu Jima Shaw’a, nawróconego na katolicyzm byłego masona, który osiągnął trzydziesty trzeci - ostatni stopień masońskiego wtajemniczenia. Shaw w książce pt.” Śmiertelna pułapka” twierdzi, iż po osiągnięciu trzydziestego drugiego stopnia następuje przejście na islam i wyznanie wiary w Allaha.
Z kolei sufizm – jeden z nurtów islamu, wyznawany przez część muzułmańskich elit - wyznacza tzw.drogę siedmiu stopni, gdzie – jak podaje Krajski - po osiągnięciu siódmego stopnia, wyznawca „wyzwala się” z wszelkiej religijności, a wyznanie - „nie ma Boga prócz Allaha” – zostaje zastąpione treścią – "nie ma Boga poza mną”, co jest tożsame z przekonaniem masonów (zob. też New Age).
Z pewnością ten krótki rys nie wyczerpuje tematyki związku miedzy masonerią a islamem (więcej można przeczytać w książce „Masoneria. Islam. Uchodźcy – czy czeka nas wielka apokalipsa?” St. Krajski oraz usłyszeć w audycji „Rozmowy niedokończone” w RM, pod tym samym tytułem). Warto jednak zwrócić uwagę na fakty, których nie musimy się domyślać, lecz są one do zaobserwowania.

Oriana Fallaci w książce „Wściekłość i duma” opisuje zdarzenie z watykańskiego Synodu, który odbył się w październiku 1999 r., a dotyczył przedyskutowania stosunków między chrześcijaństwem a islamem. Otóż, jeden z uczestników, islamski uczony, ku zaskoczeniu zdezorientowanych słuchaczy miał oświadczyć: „ dzięki waszej demokracji najedziemy was, dzięki islamowi podporządkujemy was sobie.”
Natomiast jesienią 2015 roku wszystkie obediencje masońskie wydały wspólne oświadczenie w sprawie tzw. imigrantów przybywających do Europy: „Apelujemy do rządów UE o wdrożenie wspólnej polityki niezbędnej do ochrony bezpieczeństwa i godności tych osób. Niezdolność państw do przezwyciężenia narodowych ego izmów jest nową oznaką choroby trawiącej Europę, w której hasło „każdy dla siebie” przeważa nad dobrem wspólnym. Obediencje wolnomularskie przypominają, że poszanowanie praw człowieka i zasada godności ludzkiej tworzą część podstaw konstrukcji Zjednoczonej Europy.
 (…) Obediencje wolnomularskie przypominają, że przypływ imigrantów jest nie ciężarem, lecz szansą dla przyszłości Europy (…) W przeciwnym razie kontynent europejski będzie sceną podziałów i konfliktów, które mogą doprowadzić do kolejnej katastrofy. Będzie to związane z zaostrzaniem się nacjonalizmów.”

Z tym oficjalnym stanowiskiem w pełnej harmonii współbrzmią poglądy prominentnych hierarchów Kościoła katolickiego w Niemczech:
„Koloński kardynał Rainer Maria Woelki przemawiając do polityków CDU z Nadrenii Północnej- Westfalii przestrzegł przed zamknięciem się Zachodu na imigrantów. Jego zdaniem społeczeństwo zachodnie jest dziś skłonne do tego, by zbudować nowe mury. - Te mury noszą według mnie nazwę górnych kwot, Morza Śródziemnego, bezpiecznych państw pochodzenia, umowy dublińskiej.
 W ten sposób skrytykował w zasadzie wszystkie propozycje niemieckich polityków mające na celu zatrzymanie fali imigracyjnej. Mówiąc o „bezpiecznych państwach pochodzenia” kardynał Woelki zwrócił się przeciwko zamykaniu granic nawet dla imigrantów ekonomicznych z
Afryki Północnej i państw bałkańskich, którzy dokonują w Niemczech bardzo dużej ilości przestępstw. - Nie uratujemy naszego chrześcijańskiego Zachodu poprzez izolację i umacnianie granic – stwierdził purpurat. Dodał, że…. godność człowieka nie może nigdy zostać podporządkowana religijnemu fanatyzmowi.”
( za: Polonia Christiana – „Kardynałowie Woelki i Lehmann wzywają do przyjmowania imigrantów”).
Cóż, za wyjątkowa zbieżność poglądów, moralności i idei z obediencjami masońskimi.

Z kolei, przewodniczący episkopatu Niemiec, kard. Reinhard Marx, zapytany o politykę imigracyjną kanclerz Angeli Merkel raczył stwierdził: „Szacunek!”. A dopytywany przez dziennikarzy, wyjaśnił, że partia pani kanclerz, Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna - to jest naprawdę „chrześcijańska” partia. 
Natomiast w ostatnim oświadczeniu, będącym niejako reakcją na zapowiedź zmiany polityki imigracyjnej Austrii i zapowiedź wprowadzenie tzw .”górnej granicy” dla uchodźców  oraz domaganie się takiego kroku przez coraz liczniejszych polityków i obywateli Niemiec, niemiecki Episkopat ustami swego pełnomocnika arcybiskupa Stefana Heße stwierdza :„chrześcijanie nie mogą dopuścić do tego, by ludzie, którzy doświadczyli ogromnych cierpień stali teraz przed zamkniętymi granicami”.
Już dość pobieżna obserwacja rzeczywistości podpowiada, iż Episkopat Niemiec w swej większości nie jest zdolny do dokonania niezafałszowanej percepcji i prawdziwego przekazu, co – jakkolwiek ocenimy udział premedytacji w takim działaniu – należy uznać, jako efekt coraz większego zaślepienia, gdyż kiedyś obróci się to przeciwko tym, którzy sami doznawszy ślepoty usiłują prowadzić innych: „A kto w ciemności chodzi nie wie dokąd idzie” (J 12,35).
Godna zauważenia jest też wypowiedź arcybiskupa Wiednia, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Austrii kardynała Christopha Schönborna: dla słowackiej gazety” Tyzden”
"To straszne, że argumentem przeciwko uchodźcom ma być nasze chrześcijaństwo, to, że nie chcemy być islamizowani. Oczywiście, że tu chodzi o prawo do azylu, a kiedy powody jego przyznania znikną, proszę bardzo, można tych ludzi odesłać z powrotem. Ale do tego czasu trzeba ich przyjąć (…)
To piękna okazja, abyśmy się spotkali i poznawali swoje religie. Mamy się bać o naszą wiarę i tożsamość, budować zamknięty świat w swoich zakrystiach? To jaka potem będzie ta wiara?"

To straszne, że tak wysoki urząd kościelnej hierarchii może być zarazem trybuną do nachalnego manipulowania faktami i emocjami. Trudno tłumaczyć taki przejaw odrealnionej bezczelności wyłącznie jako wypowiedź żyjącego w luksusie pięknoducha odseparowanego od rzeczywistości i realnych problemów, z którymi przyjdzie (już przychodzi) mierzyć się wiernym.
To straszne, że – trzeba używać już liczby mnogiej – prominentni hierarchowie Kociołów partykularnych zachodniej Europy tak bardzo zdystansowali się od prawdy i wiary w Jedynego Boga, a tym samym od realności zagrożeń, jakim poddają swych wiernych, tak w płaszczyźnie duchowej, jak i materialnej.
W kontekście tego, co miał odwagę powiedzieć na temat islamu Benedykt XVI, a od czego dziś dystansują się ostatecznie coraz liczniejsi i wpływowi hierarchowie Kościoła, zacytuję krótki fragment książki „Siła rozumu” (2004 r.) Oriany Fallaci; „Politycznie poprawne miernoty zawsze negują zasługi. Zastępują jakość przez ilość. Lecz to jakość wprawia świat w ruch moi drodzy, nie ilość. Świat idzie naprzód dzięki tym nielicznym, którzy posiadają przymioty, nie dzięki tym, którzy są liczni i głupi”.
Te słowa Oriany Fallaci, być może nawet  w znacznym, lecz nie w pełnym zakresie wyjaśniają nam całą sytuację. Na zadziwiającą  zgodność wypowiedzi prominentnych hierarchów Kościołów zachodnich, przy awangardzie Kościoła niemieckiego z oświadczeniem obediencji masońskich i powoływaniu się przy tym na chrześcijański wymóg miłosierdzia, także na słowa o dialogu kultur i religii znacznie mocniejszego światła udziela nam Benedykt XVI w cytowanej już w tym tekście książce „Jezus z Nazaretu”:
„Władimir Sołowjow wprowadził ten motyw do swej „Krótkiej opowieści o Antychryście”. Antychryst otrzymuje na uniwersytecie w Tybindze honorowy tytuł doktora teologii; jest wybitnym biblistą(…) Wykład Pisma Świętego może w rzeczywistości stać się narzędziem Antychrysta(…) Dzisiaj Biblia jest bardzo często poddawana kryteriom tak zwanego współczesnego obrazu świata, którego podstawowym dogmatem jest twierdzenie, że Bóg w ogóle nie może działać w historii, zatem wszystko, co się podnosi do Boga należy lokować  na obszarze podmiotu. Wtedy Biblia nie mówi już o Bogu, o Bogu żywym; wtedy mówimy już tylko my sami i my decydujemy o tym, co Bóg może czynić i co my czynić chcemy  lub powinniśmy. A Antychryst, z miną wielkiego uczonego, mówi nam, że egzegeza, która czyta Biblię w duchu wiary w żywego Boga i wsłuchuje się przy tym w Jego słowo, jest fundamentalizmem. Tylko jego, rzekomo ściśle naukowa , egzegeza, w której sam Bóg nic nie mówi i nic nie ma do powiedzenia, jest na poziomie dzisiejszych czasów.” –( Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu” cz.I, rozdz. 2 „Kuszenie Jezusa”).

Komu, poza ojcem kłamstwa potrzebni są, narażający owce „uczeni” najemnicy udający pasterzy, gdy tymczasem kobieta deklarująca się jako ateistka już w 2005 roku, więc dekadę przed obecną inwazją mówiła :
„(…) By nakłonić ich do powrotu do domu, jest już za późno. Powinniśmy byli, powinniście byli, zażądać od nich tego 20 lat temu, a więc wtedy gdy mówiłam: „Czyż nie rozumiecie, że chodzi tu o z góry dobrze wykalkulowaną inwazję, że jeśli nie powstrzymamy ich natychmiast, nie wyzwolimy się od nich już nigdy?
A tymczasem, w imię litości i wielokulturowości, cywilizacji i modernizmu, a zwłaszcza na skutek cynicznych porozumień euro-arabskich, o których piszę w mojej książce „Siła Rozumu”, pozwoliliśmy im do nas wejść(…)”
„(…)wezwaliśmy ich: „Chodźcie, kochani! Chodźcie! Bardzo was potrzebujemy!” I oni przyszli. Setkami. Tysiącami za jednym zamachem. Mężczyźni silni, gładko ogoleni, kobiety w ciąży, dzieci. A za nimi rodzice, dziadkowie, bracia, siostry, kuzyni i kuzynki(…)”
( Oriana Fallaci- „Ktoś musi o ty powiedzieć”, wywiad z 2005 roku dla „Przeglądu Powszechnego” nr 9(1009)).

Kościół niemiecki (w znaczeniu najbardziej wpływowej jego części; nie tylko zresztą on) dąży do zerwanie z Tradycją, przewartościowania Nauczania i liberalizacji Doktryny (cokolwiek to znaczy); to z Kościoła niemieckiego wychodziła zachęta (i zarazem zapowiedź, tak, jakby już wówczas, rok temu, było to postanowione) do świętowania okrągłej rocznicy reformacji, i to ten sam Kościół usiłuje być awangardą niebezpiecznego i ordynarnie fałszującego rzeczywistość projektu przyjmowania muzułmańskich najeźdźców. Lecz ponieważ dał nam Bóg Ducha „trzeźwego myślenia” (2Tm 1, 7)  powinniśmy potrafić celnie ocenić, czy hierarchowie, którzy proponują nam „miłosierną” zgodę na niekontrolowany napływ zwolenników fundamentalnie antychrześcijańskiej ideologii, pragną rzeczywistego dobra wiernych także w „miłosiernym” spojrzeniu na grzech cudzołóstwa, świętokradztwa, homoseksualizmu. Czy „miłosierdziu” nowej praktyki duszpasterskiej opartej na zakwestionowaniu Dekalogu i Nauczania rzeczywiście przyświeca dobro wiernych, skoro widać, jak niewiele wspólnego z ich bezpieczeństwem duchowym, lecz także fizycznym posiada „bezgraniczne miłosierdzie” postulowane w sprawie islamskich najeźdźców.

Antychryst udziela nam dziś „naukowego” wykładu o „miłosierdziu” i twierdzi, że Bóg nie ma nic do powiedzenia; to my sami kształtujemy nasze życie w bezwarunkowej wolności, a Kościół powinien dostosować się do tych – ponoć - wolnościowych realiów, sankcjonując je, a tym samym akceptując.Tak oto, łaska i grzech zostają zrelatywizowane.
Z pewnością Antychryst czuje się usatysfakcjonowany, gdy popularny włoski dominikanin, ojciec Adriano Oliva, doktor teologii, historyk doktryn średniowiecznych oraz pracownik Narodowego Centrum Badań Naukowych w Paryżu dokonuje w swej książce „egzegezy” myśli Św. Tomasza z Akwinu, „odkrywając” w niej akceptację homoseksualizmu jako preferencji o „naturalnym charakterze” i w związku z tym „naukowym odkryciem” udziela nam  wykładu o konieczności rozszerzenia definicji Sakramentu małżeństwa już nie tylko na rozwodników w nowych związkach, lecz także na pary jednopłciowe, tak, by doprowadzić do ich pełnej komunii z Kościołem.
Czyż nie przed tego rodzaju „naukową” egzegezą ostrzegał nas Benedykt XVI?

Przewrotność zła, odwracanie znaczeń, falsyfikowanie wartości, pełna relatywizacja grzechu, kuszenie złem jako pozornie czymś lepszym, zniewolenie jako wolność, głupota jako mądrość, zamęt i kłamstwo jako miłosierdzie, to wszystko z rosnącą progresją dzieje się na naszych oczach. Jako wyznawcy Jezusa Chrystusa jesteśmy powołani, by wraz z Nim to wszystko dostrzegać i nie dać się temu uwieść:
„Ponieważ jest Synem, dlatego właśnie z przeraźliwą jasnością widzi cały brudny potok zła, całą potęgę kłamstwa i pychy, całe wyrafinowanie i potworność zła, które zakłada maskę życia, a zawsze służy niszczeniu bytu oraz hańbieniu i unicestwianiu życia”-( Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu cz. II,rozdz. 6 „Getsemani”, podrozdz.2 –„Modlitwa Jezusa”).
 
Najkrótszy komentarz do tego, co obserwujemy, a co nas usiłuje zwodzić znajdziemy w Księdze Samuela -«Od złych zło pochodzi» ( Sm 24,3-21), a przed fałszem pozorów ostrzega nas też św. Paweł:
„ Lecz byli też fałszywi prorocy między ludem, jak i wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił, sprowadzając na się rychłą zgubę.” (2 P 2,1)

Niech fałszywym faryzejskim prorokom przebranym w purpurę, a niekiedy także w zwykłe sutanny, czy habity ponownie przeciwstawi się prorocza ateistka:
„Ponieważ nasza tożsamość kulturowa jest dobrze określona od tysiąca lat, nie możemy znosić migracyjnej fali ludzi, którzy z nami nie mają nic wspólnego. Którzy nie są gotowi by się stać takimi jak my, by asymilować się wśród nas, którzy wręcz przeciwnie – mają zamiar nas wchłonąć, zmienić nasze zasady, nasze wartości, naszą tożsamość,, nasz styl życia, i którzy na razie molestują nas swoim wstecznym nieuctwem, swoją wsteczną bigoterią, swoją wsteczna religią.
Mówię, że w naszej kulturze nie ma miejsca dla muezinów, dla meczetów, dla rzekomych abstynentów, dla upokarzających czadorów, dla poniżających burek. A gdyby było takie miejsce, i tak bym go im odmówiła. Bo danie go im, oznaczałoby wyrzeczenie się naszej tożsamości, wykreślenie naszych osiągnięć. Byłoby pluciem na wolność, którą zdobyliśmy, cywilizację, którą zbudowaliśmy, dobrobyt, który udało nam się osiągnąć. Byłoby to sprzedawaniem mojej ojczyzny. Moja ojczyzna nie jest na sprzedaż.”
–( Oriana Fallaci -”Wściekłość i duma”, 2001r).
Opinia – „daj nam Boże takich ateistów” – wyrażona przez duchownego w odniesieniu do Oriany Falacci nie powinna być rozumiana dosłownie.Tak naprawdę pragniemy, aby Bóg dał nam jak najwięcej pasterzy, którzy znajdą się tak blisko Prawdy jak tytułowa prorocza ateuszka. Na jej przykładzie nie sposób  oprzeć się wrażeniu, że deklarując ateizm można niekiedy być obdarzonym  Bożym Duchem „trzeźwego myślenia”, a także być Go pozbawionym pomimo formalnego kapłaństwa. Dziś widzimy hierarchów, dla których już nie tylko ojczyzna jest na sprzedaż, lecz wystawiają oni na sprzedaż samego Chrystusa.

W niektórych objawieniach spotykamy się z wyrzutem Jezusa, że najbardziej boli Go obojętność, wzgarda i zdrada Jego kapłanów. W Ewangelii odnajdujemy jednak wyraźną przestrogę::
„ Wielu powie Mi w owym dniu: "Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!" ( Mt 7,22-23).

Oriana Fallaci mówiła: „Zachodnie elity intelektualne, zwłaszcza lewicowe, są otwarcie antychrześcijańskie i równocześnie otwarcie proislamskie, pomimo skrajnie brutalnych metod (…) stosowanych przez radykalnych islamistów,”
Czy nie powinno się już otwarcie mówić o postawie lewicowej i proislamskiej, choć używającej parawanu „miłosierdzia”, także w odniesieniu do niemieckiej hierarchii kościelnej, oraz w ogóle pewnej części duchowieństwa zachodniej Europy? Czy konsekwencją stanowiska proislamskiego nie jest realny antychrystianizm? Czy jako katolicy wierni Ewangelii, Doktrynie i Tradycji czujemy jeszcze więź z teraźniejszym Kościołem w Niemczech, i nie tylko tam?
Polscy katolicy mają prawo czuć radość i wdzięczność, gdyż Kościół w Polsce pod przewodnictwem arcybiskupa Stanisława Gądeckiego,zarówno w sprawach obyczajowych, jak i w kwestii tzw. imigrantów otrzymał i nie zatracił Ducha „trzeźwego myślenia”, trzeba się jednak spodziewać prób jego „reformowania”, także, a nawet przede wszystkim, przez „współwyznawców” z zewnątrz. Gdy trwa się na straży prawdy nauczania Pana, prędzej czy później musi dojść do zderzenia z Antychrystem – może nawet posiadającym naukowy tytuł w dziedzinie teologii.

W odniesieniu do islamu, wciąż usiłuje się nam wmawiać tezy o istnieniu jego umiarkowanego nurtu, które nigdy nie znajdują potwierdzenia, są natomiast jedną z masek, którymi zło przykrywa swoje zdeformowane oblicze.
Jednego z bardziej przejmujących obnażeń tego fałszu  dokonuje ksiądz prof. Skrzypczak przytaczając wielce znamienną historię :
„Jeden z profesorów, zajmujących się Biblią, franciszkanin opowiadał, że w Jerozolimie, w klasztorze, gdzie mieszka w braćmi i zajmuje się studiowaniem Pisma Świętego, od lat mają przyjaciela muzułmanina, z którym współpracują. Wspaniale układała się między nimi nie tylko współpraca, ale także szczera przyjaźń. On pomaga im w edycji, redakcji, ich badaniach naukowych. Któregoś razu ich muzułmański przyjaciel wrócił z meczetu z wyraźnie zmienioną twarzą, był zasmucony. Kiedy zapytali go, co się stało, wreszcie przełamał się i powiedział, że w meczecie od jakiegoś czasu słucha kazań imama, który głosi, że nadchodzi dzień sprawiedliwości i niebawem zatriumfuje Allah i jego prorok Mahomet. Ci wszyscy, którzy natychmiast nie wyznają wiary w Allaha, zostaną zgładzeni. Dodał jednak, by jego przyjaciele franciszkanie nie obawiali się, bo on ich bardzo kocha, jest do nich przywiązany. Nawet jeśli przyjdzie konieczność zgładzenia ich, zrobi to tak, aby nie czuli bólu” – ( za: Fronda- „Ks. dr hab. Robert Skrzypczak: Oriana Fallaci miała rację”).
Oto przykład islamskiej indoktrynacji, a także podatności na nią. Nie ma umiarkowanych wyznawców demona, mogą być jedynie tacy, którzy nie spotkali jeszcze swego „właściwego” nauczyciela. Do czasu: ochoczo czerpiąc z zatrutego źródła demonicznej nienawiści nie można być na nią odpornym.

Dialog z islamem jest czymś z gruntu fałszywym; strona islamska może stwarzać jego pozory, w rzeczywistości nigdy go nie prowadząc. Raz jeszcze ksiądz profesor Robert Skrzypczak:
„Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w większości krajów islamskich odbywa się właśnie „czyszczenie” tych terytoriów z wyznawców Chrystusa, to o jakim dialogu możemy mówić? Dialog, który będzie hipokryzją, nie interesuje nas. A jak dialogować z przedstawicielami muzułmanów, którzy twierdzą, że islam nie ma nic wspólnego z terroryzmem, jest religią miłości? Wiemy przecież, że w tym samym czasie chrześcijanie są wrzucani do rozgrzanego pieca a dziewczynki porywane po to, żeby je zislamizować, wydać za mąż za muzułmanów. Mamy świadomość nieustannych gróźb, jakie muzułmanie kierują pod naszym adresem, (…)
Jestem szczerze zmartwiony tym, że większość faktów, jakie dziś do nas docierają, świadczy o jednym – islam już dawno rozpoczął swoją ofensywę. Miała rację Oriana Fallaci, która przestrzegała Europę przed jej własną głupotą(…) Imamowie w meczetach europejskich czy w Jerozolimie głoszą, że nadchodzi dzień gniewu i kto nie wyzna natychmiast wiary w Allaha i Mahometa, ten będzie zgładzony. (…)
Trudno rozmawiać z osobami, które deklarują, że islam to religia pokoju i miłości, a jednocześnie wyłapują ludzi, pytając czy są za „Allahu akbar” czy za „Alleluja”. Jeśli wybiorą to drugie, będzie to ostatnie słowo, jakie wypowiedzieli na tym świecie.(…)”
(za; Fronda – „Ks. dr hab. R. Skrzypczak: Oriana Fallaci miała rację”).

Zacytujmy jeszcze kogoś, kto styka się z tematem na co dzień, istotę problemu znając z autopsji. Oto, co mówi arcybiskup Samir Nassar, maronicki metropolita Damaszku:
„ Oczekiwanie od muzułmanów uznania wolności religijnej czy praw człowieka jest myśleniem życzeniowym. Wolność, równość i braterstwo to nie są wartości muzułmańskie” ( za: Radio Watykańskie).

Otrzymaliśmy zatem od papieża Franciszka zaprzeczające faktom przesłanie międzyreligijnego dialogu, w którym wyznawca fundamentalnie antychrześcijańskiej ideologii jest przedstawiony jako przyjaciel, który „wierzy w miłość”, a w swym  wyznaniu „spotyka Boga”.
Ponownie sięgam po  encyklikę „Lumen Fidei”:
 „17. Otóż, śmierć Chrystusa odsłania całkowitą wiarygodność miłości Bożej, gdy patrzymy na nią w świetle Jego zmartwychwstania. Chrystus zmartwychwstały jest wiarygodnym świadkiem (…)
Natomiast chrześcijanie wyznają konkretną i potężną miłość Boga, który naprawdę działa w historii i decyduje o jej ostatecznym przeznaczeniu. Tę miłość można spotkać, ona objawiła się w pełni w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa”
- ("Lumen Fidei", cz.I "Myśmy uwierzyli miłości", rozdz."Pełnia wiary chrześcijańskiej").
Jeżeli przyjmujemy tę definitywną wiarygodność świadectwa Męki i Zmartwychwstania, nie istnieją już dla nas okoliczności i sytuacje, aby to świadectwo przemilczać.Uznajemy bowiem, że autentyczny pokój i autentyczna sprawiedliwość mogą pochodzić wyłącznie z tego absolutnego świadectwa Bożej miłości.
Świadectwo, którego pełnia jest głoszona tylko wobec współwyznawców, a w określonych sytuacjach i wobec określonych kręgów stosuje się wobec niego cenzurę, traci na wiarygodności. Dlatego właśnie świadectwo tych, którzy cierpią prześladowania za wiarę jest świadectwem autentycznym; świadectwem autentycznym, bo głoszonym w każdych okolicznościach było też świadectwo Benedykta XVI.

Ujmująco w głosie Papieża Franciszka brzmią jego częste prośby o modlitwę za niego samego. Papież posiada zapewne świadomość, iż nikt nie jest wolny od błędu, skoro sam Piotr dopuścił się aktu zaparcia Pana.
Przestroga Św. Piotra dotyczy każdego, może nawet osób duchownych, na czele z samym Papieżem, dotyczy najbardziej:
„Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć” (1 P 5,8).
Wciąż otwarta pozostaje kwestia, kiedy nastąpi czas autentycznego przejrzenia, który nieuchronnie staje się początkiem uzdrowienia. Słowa Papieża budzą jeszcze nadzieję, zaś my musimy pamiętać, iż w „Litanii do Wszystkich Świętych" Kościół zawarł modlitewną prośbę; „Abyś Ojca Świętego i całe duchowieństwo zachował w prawdziwej pobożności – wysłuchaj nas Panie!.”
Treść tego modlitewnego wezwania potwierdza, iż żaden kościelny urząd nie jest sam w sobie równoznaczny z bezbłędnym kroczeniem jasną drogą prawdy. To odbywa się dopiero w pokornym posłuszeństwie i wierności, które karmią się autentyczną miłością.
W tej samej Litanii prosimy: „Abyś wszystkich ludzi doprowadził do światła Ewangelii…”  Nie jest to jednak szczera prośba, gdy sami nie głosimy ewangelicznego przepowiadania, które kulminuje w wyznaniu, iż nie ma zbawienia poza Jezusem Chrystusem.

Wobec tego wszystkiego, co przynosi zamęt i wojnę, a co wydarza się przecież z jedynego tylko powodu, z powodu Jego Imienia, może się pojawić pokusa pytania: co takiego przyniósł nam Chrystus skoro nie przyniósł światowego pokoju i nie zbudował lepszego świata?
Odpowiedzi oczywistej, a zarazem fenomenalnej w swej prostocie udziela nam Benedykt XVI: „odpowiedź jest całkiem prosta: Boga (…) Jezus przyniósł Boga, a tym samym prawdę naszego „dokąd?” i „skąd?”. Dał nam wiarę, nadzieję i miłość. Jeśli uważamy, że to mało, to tylko z powodu zatwardziałości naszego serca" - ( Benedykt XVI „ Jezus z Nazaretu” cz.I  rozdz. 2 „Kuszenie Jezusa”).

Czy zatem wolno nam zrezygnować z Boga w imię dążenia do pokoju? Czy chcemy zrezygnować z Boga realizując pokój według własnej koncepcji?
Jest to z gruntu fałszywa konstrukcja: rezygnując z Boga tracimy wszystko, nie zyskując też pokoju, który może zaistnieć dopiero wtedy, i wyłącznie wtedy, gdy Chrystus będzie już „wszystkim we wszystkich”(Kol 3,11). Zanim jednak Nowe Jerusalem nastanie, nie możemy zapominać o chrześcijańskim „jeszcze nie”, które cechuje i ogranicza nasze życie na tym świecie.

Jezus przyniósł nam Boga, przeciwstawiając Go duchowi tego świata, który został pokonany. W tej walce Jezus już zwyciężył i dlatego patrząc na Ukrzyżowanego możemy w pełni naszej  chrześcijańskiej radości, z niezakłóconym wewnętrznym pokojem wypowiedzieć: „To jest Pan!” ( J 21,7).*

 
 
*Tym  cytatem z Ewangelii Św. Jana  kard. J. Ratzinger kończy swoje dzieło pt. „Duch liturgii”.
 
http://wpolityce.pl/kosciol/27...
http://www.fronda.pl/a/kard-schoenborn-polska-zaslepiona-haniebna-propaganda,65432.html
http://www.fronda.pl/a/bp-athanasius-schneider-o-umywaniu-nog-kobietom-w-wielki-czwartek-generuje-zamieszanie-odnosnie-historycznego-symbolu-dwunastu,65191.html
http://www.fronda.pl/a/oriana-fallaci-miala-racje-o-jakim-dialogu-z-islamem-mowa-kiedy-muzulmanie-morduja-chrzescijan,46747.html
http://www.pch24.pl/kardynal-m....
http://www.fronda.pl/a/terliko...
http://www.pch24.pl/kardynalowie-rainer-woelki-i-karl-lehmann-wzywaja-niemcow-do-przyjmowania-imigrantow,40682,i.html#ixzz3xoIe6vpw
https://www.fronda.pl/a/kard-m...
http://www.fronda.pl/a/pawel-c...
http://www.fronda.pl/blogi/naj...
https://franciszekfalszywyprorok.wordpress.com/2014/10/05/franciszek-notorycznie-nie-kleka-przed-najswietszym-sakramentem-lamiac-przepisy-liturgiczne/
http://www.pch24.pl/socci--najpierw-klekamy-przed-bogiem--dopiero-potem-przed-ubogimi-,35521,i.html
http://www.fronda.pl/a/terliko...
http://www.fronda.pl/a/terlikowski-forma-jest-przekazem-czyli-czy-papiez-przygotowuje-kosciol-na-zmiane,64448.html
https://franciszekfalszywyprorok.wordpress.com/2015/02/24/kard-ratzinger-w-2005-roku-upomnial-kard-bergoglio-za-brak-odczucia-ze-w-liturgii-stoi-przed-bogiem/#more-1339
http://www.fronda.pl/a/niemiecki-episkopat-idzie-w-zaparte-imigrantow-przyjmujemy,64690.html
http://www.fronda.pl/a/ks-prof...
http://wpolityce.pl/polityka/2...
http://www.fronda.pl/a/mocne-slowa-papieza-to-buntownicy-i-balwochwalcy-o-kim-mowa-przeczytaj,64247.html
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/rozmowy-niedokonczone-masoneria-islam-uchodzcy/
http://zkamiennegolasu.blogspot.com/2013/03/franciszek-umy-nogi-modocianym.html
http://wpolityce.pl/kosciol/27...
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika mada

14-02-2016 [17:50] - mada | Link:

Pouczające. Miłosierdzie może być zbrodnią.

Obrazek użytkownika Andrzej W.

14-02-2016 [22:06] - Andrzej W. | Link:

Istotnie, w niektórych z tych działań mamy do czynienia ze zbrodnią,lecz zbrodnia nie może być miłosierdziem.

A dla nas wszystkich, przestroga na Rok Miłosierdzia:"Zbytnia ufność w Miłosierdzie Boże była powodem potępienia dla wielu" - Św.Jan Maria Vianney.

Obrazek użytkownika ruisdael

15-02-2016 [08:50] - ruisdael | Link:

Po prostu kościół niemiecki, jako ukąszony Lutrem, powinien zostać potępiony (ekskomunikowany?. Wprowadza on zamęt w KK. Ale kto miałby to zrobić- Papież Franciszek?

Obrazek użytkownika Andrzej W.

15-02-2016 [09:46] - Andrzej W. | Link:

Oczywiście,że to nie zaistnieje; Papież pokazuje, że tendencjom obecnym w Kościele niemieckim sprzyja (vide: obchody reformacji). Wiele może też wyjaśnić zapowiadany posynodalny dokument; poczekajmy.
Obawiam się, że może być jeszcze gorzej: przyjdzie czas na upominanie Kościoła w Polsce i to, jak sądzę nie bezpośrednio przez Watykan, ale właśnie przez awangarrdę zamętu - hierarchów niemieckich.Jeszcze nie wszystko zostało pomieszane; tych, którzy stoją na straży Nauczania trzeba ukazać jako wstecznych. Spodziewam się, że jeszcze niejednej próbie zostaniemy poddani.

Obrazek użytkownika St. M. Krzyśków-Marcinowski

15-02-2016 [18:36] - St. M. Krzyśków... | Link:

Przeczytałem wszystkie części uważnie. Samo rozumienie treści lub odniesienie takiego wrażenia, to mało albo, w zasadzie, nic względem naszej wiary dawanej przez łaskę Bożą. Dlatego znajdowane tu słowa muszę łączyć i spajać z innymi faktami, które traktuję jako podsunięte mi przez Pana Boga. Tak powstałego pozornego galimatiasu - macierzy nie dałoby się roztropnie ocenić, gdyby nie wyznaczniki sytuacji posuwane mi pod nos. W wypadku tego filmiku (generuje on te niezwykle daleko idące, poważne konsekwencje) i związanymi z nim moimi wątpliwościami, czy jest on błędem czy nie, o prawdzie rozstrzyga brak wokół głowy tej laleczki aureoli lub bodaj jakiegoś promyka. Nie angażuję się w to, co nieświęte.
Pozdrawiam serdecznie
Marek krzyśków

Obrazek użytkownika Andrzej W.

15-02-2016 [23:14] - Andrzej W. | Link:

Po prostu brakuje tam Krzyża; przecież - na Boga! - to film Głowy Kościoła, następcy Świętego Piotra, więc o czym my w ogóle mówimy?!
I ten cały ciąg zdarzeń. Obawiam się, że to sekwencja jeszcze niezakończona. Proszę mi wierzyć, modlę się codziennie za papieża Franciszka, bo ufam, że wszystko jest możliwe właśnie dzięki Łasce. Na razie czuje się...osierocony.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam Pana.
A.

Obrazek użytkownika Sir Winston

27-02-2016 [22:39] - Sir Winston | Link:

Potężny ten tryptyk.
Nie wymaga, z mojego punktu widzenia, dalszego komentarza. Po prostu zgadzam się z nim w całości.

Chciałbym może tylko bardziej podkreślić, że Lumen fidei to encyklika papieża Benedykta XVI, a nie Bergoglio.
Jeśli odjąć od niego tę encyklikę, reszta jego dokonań staje się spójniejsza i jednoznaczna.

Obawiam się tylko, że nie została już nadzieja na przejrzenie, o którym Pan pisze na końcu III. części. Gdyby nawet Bergoglio był podatny na perswazję, a uważam, że nie jest, bo jest samym ośrodkiem antyreligii i 42-miesięcznym mężem z Objawienia, to i tak czasu by nie starczyło na odwrócenie tego, co się już stało. Bardzo ubolewam nad decyzją Benedykta, sądzę, że była błędna.

Chciałem wcześniej skomentować Pańskie dzieło, ale nie dałem rady, za to - może mi Pan wierzyć - przeczytałem je z wielką uwagą. Cieszę się, że je Pan napisał. Życzyłbym sobie jak najszerszego jego rozpowszechnienia... w każdym razie ja roześlę linki, gdzie tylko się da.

Dziękuję i pozdrawiam

Obrazek użytkownika Andrzej W.

29-02-2016 [13:07] - Andrzej W. | Link:

Dziękuję za Pański komentarz. Pan wie, że w jakiejś mierze mobilizację do napisania tego tekstu stanowiły też porażające treści zawarte pod przesłanymi mi przez Pana linkami.To także asumpt do przemiany osobistej; ja tak to traktuję. Im więcej odstępstwa wokół, tym bardziej "ja" mam trwać w wierności.
"Lumen fidei" jako encyklika pisana "na cztery ręce", jej opublikowanie przez Franciszka, świadczy właśnie o sprzecznościach tego pontyfikatu, co jest raczej przejawem słabości niż konsekwentnego wprowadzania zamętu. W sytuacji tego natłoku złych działań, paradoksalnie, to właśnie te sprzeczności budzą jeszcze moją nadzieję. Ale może się łudzę, bo może właśnie one są przemyślane ?

Ma Pan rację, rzeczywiście zabrakło w tekście uwagi, że podwaliny pod "Lumen fidei" przygotował Benedykt XVI. Należało to zaakcentować. Jednak firmuje ją Franciszek, więc działaniami zaprzeczył temu, co opublikował jako swoje słowo do wiernych.
Serdecznie pozdrawiam.
A.

P.S. A teraz jeszcze to :
http://www.fronda.pl/a/zapomni...