Noc długich dziobów

Na niebie ukazał się znak. Widoczna była dobrze koniunkcja Jowisza z Wenus. Urzekające zjawisko, które można było oglądać także latem tego roku. Natychmiast wstąpiła we mnie nadzieja dobrej zmiany. „Cejrowski ma rację” - pomyślałem o 5:30 - „Kolejna noc będzie nocą długich dziobów”.

O godzinie 6:15 otwarliśmy plomby, przenieśliśmy materiały wyborcze do klasy szkolnej, w której miało się odbywać głosowanie. Rozpoczęliśmy liczenie i stemplowanie kart. Koordynator nadesłany z urzędu gminy zlustrował pomieszczenie i nakazał opieczętowanie urny. Mężowie zaufania zgodnie poprosili nas, aby przestawić urnę do głosowania w miejsce, z którego mogli ją dobrze obserwować. Pierwsi wyborcy pojawili się o godzinie siódmej – cztery osoby. Rekordowa frekwencja o tej godzinie. A potem przerwy w napływie obywateli były już bardzo krótkie. Na koniec dnia frekwencja wyniosła ponad 70%!

Pewna starsza obywatelka, patrząc na nas wymownie, zapytała scenicznym szeptem: „co zrobić, żeby platforma wygrała...”. Ponieważ zareagowaliśmy zakłopotaniem, zrozumiała że pomyliła lokal wyborczy z domem Świętego Mikołaja i zawiedziona dodała cicho: „modlić się...”.

Bo faktycznie determinacja wyborców była tak wielka, że aż osiemnastu musieliśmy dopisać do spisu wyborców na podstawie zaświadczeń. Jakaś parka górali z Zakopanego – przyszli zagłosować już rano. Po południu kolejni wyborcy spoza Warszawy. Podobna sytuacja była w komisji sąsiedniej. Ludziom nagle zachciało się chcieć!

Zbyt wielkie okręgi, zbyt wielu kandydatów

Cieszyliśmy się, a przecież dobrze było wiadomo, że to oznacza katorżniczą wręcz pracę z liczeniem głosów. Po raz kolejny ta nieszczęsna książeczka – efekt źle napisanego Kodeksu Wyborczego. Okręgi liczące minimum siedem mandatów (art. 201 §2) – idiotyczny nonsens. Wystarczyłoby zredukować liczbę mandatów do dwóch-trzech w okręgu. Poza tym każdy z komitetów zgłosił po kilkudziesięciu kandydatów – Bóg jeden wie po co. Co za parlamentarny debil na to pozwolił? Licząc głosy, szybko doszliśmy do wniosku, że powinny być jakieś ograniczenia i limity w liczbie zgłaszanych kandydatów przez poszczególne komitety.

W tym kontekście również sama procedura liczenia kart i głosów po otwarciu urny jest całkowicie niewykonalna. Czynności, które przez PKW zalecane są do wykonania po kolei, trzeba wykonywać niemal jednocześnie. Segregując karty na te do senatu i te do Sejmu trzeba od razu dzielić je na kupki partyjne, bo w przeciwnym razie liczenie głosów trwałoby nie do drugiej-trzeciej w nocy, ale do drugiej-trzeciej po południu następnego dnia. A to byłaby wręcz idealna sytuacja dla fałszerzy, bo znaczna część komisji po prostu musiałaby uciąć sobie krótką, regeneracyjną drzemkę...

No i powiedzmy sobie krótko: liczenie kart i głosów do senatu trwa niespełna godzinę. Liczenie głosów do Sejmu trwa minimum cztery godziny, oczywiście przy założeniu, że od razu dzieli się karty na kupki partyjne. To dowodnie wskazuje na to, że należy bezwzględnie ograniczyć liczbę mandatów w okręgu, jak również wprowadzić limit kandydatów zgłaszanych przez komitety wyborcze. Moja propozycja: okręgi trójmandatowe, każdy komitet może wystawić sześciu kandydatów.

Cyrk z protokołami

Po podliczeniu głosów i wyjaśnieniu nieścisłości udaliśmy się do urzędu gminy w celu rozliczenia się z kart, listy wyborców, materiałów biurowych i oczywiście protokołów. Z kartami, listą wyborców, materiałami biurowymi poszło gładko. Cyrk zaczął się z protokołem. Wszystko mieliśmy policzone poprawnie za wyjątkiem głupiej wpadki z liczbą wyborców uprawnionych do głosowania. Wpisaliśmy naturalnie tę liczbę, którą ustaliliśmy po przeliczeniu listy wyborców z samego rana. Zapomnieliśmy, że do liczby tej trzeba dodać liczbę wyborców dopisanych w czasie głosowania. Schematyczny protokół – niby to intuicyjny i łatwy do wypełnienia – nie jest wcale intuicyjny i trzeba się dokładnie w niego wczytać. O trzeciej nad ranem bywa to trudne, zwłaszcza w źle oświetlonej światłem świetlówek salce szkolnej. Protokół do Sejmu w tych wyborach ma 23 strony – kolejny efekt zgłaszania po kilkudziesięciu kandydatów przez każdy komitet wyborczy. W razie popełnienia błędu w protokole, należy wywiesić poprawiony obok starego protokołu, który opatrujemy słowem „wadliwy w punkcie takim a takim”. Gdzie to wszystko ma się pomieścić? Ile szyb należy zakleić bezsensowną papirologią, której wyborcy i tak nie zrozumieją, bo żaden protokół nie zmieści się nawet na jednej dużej szybie okiennej? O tym urzędowe ani parlamentarne powgniatane głowy nie myślą.

Nie wspominam zresztą o tym, że w razie błędów w protokole, należy na gwałt sprowadzić większą część komisji wyborczej, by mogła podpisać poprawiony w urzędzie protokół. Słyszałem, że w naszym okręgu 90% komisji obwodowych musiała poprawiać protokoły, bo występowały w nich wręcz najprostsze błędy. Może to efekt wspomnianej koniunkcji Jowisza i Wenus lub pełni Księżyca, a może po prostu trzeba poprawić Kodeks Wyborczy, uprościć wytyczne i przewidzieć wszystkie możliwe błędy.

Gdy udało się nam – przewodniczącemu i mnie, czyli zastępcy - sprowadzić troje członków komisji wyborczej (budząc przy okazji członków ich rodzin), popędziliśmy z powrotem do szkoły zawiesić poprawione protokoły. I tutaj clou programu – panie sprzątaczki, które nie omieszkały obrzucić nas wyzwiskami z powodu burdelu, który jakoby zostawiliśmy po głosowaniu. Wieszaliśmy protokół, a uszy nam więdły, gdy szanowne sprzątaczki obrażały bez umiaru nasze matki. Poza tym oberwało się politykom, bo „jedno gówno zastąpiło inne gówno”.

Mam jednak nadzieję, że ta noc długich dziobów rozpocznie lata dobrej zmiany na lepsze. Że będą to lata, w których patriotyzm wspierany przez zdrowy rozsądek raczy wreszcie zapanować w naszym kraju. Że wreszcie polskie prawo przestanie być kompatybilne z prawem rosyjskim, a perony nie będą już dostosowane do kolei szerokotorowej, lecz do norm europejskich. Że wreszcie polskie sieci przesyłowe nie będą obciążane ponad miarę przez prąd niemiecki, a Wojsko Polskie będzie wreszcie naprawdę polskie.

Jeszcze Polska nie zginęła!
Sława Ukrainie!
Żywie Białorus!
Hiszcze Serbstwo nie shubjene!

Jakub Brodacki

ps. my musieliśmy protokół napisać od nowa jeszcze raz. Hermeliński nie musiał - patrz odręczne poprawki na Komunikacie PKW: http://parlament2015.pkw.gov.pl/pliki/1445898069_Komunikat-pkw-zbiorcze-wyniki-glosowania.pdf

Wyniki:
PiS 37,58%
PO 24,09%
PSL 5,13% (niestety!)
Kukiz 8,81%
Petru swetru 7,6%

Reszta nie wchodzi. Próbowałem znaleźć dobry kalkulator liczący, ale nie znalazłem niczego wiarygodnego...

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika smieciu

27-10-2015 [10:44] - smieciu | Link:

Tyle problemów z głosowaniem do sejmu a przecież wystarczyłyby okręgi jednomandatowe by szło gładko i przyjemnie ;) Po jakichś dwóch godzinach jasne byłoby kto został posłem. RKW byłoby właściwie zbędne bo obstawienie przez kandytatów wszystkich komisji nie byłoby trudne. Tak samo jak szybkie wsyłanie zdjęć protokołów, podliczenie głosów. I tyle z zabawy. Żadnych machloj, liczenia głosów z Londynu itp.
Ale najważniejsze byłoby że wreszcie (w swojej małej mieścinie) miałbym szansę na zagłosowanie na człowieka, którego znam... Oczywiście zakładając małe (np. powiatowe) okręgi wyborcze i możliwość kandydowania tylko stałych mieszkańców.

Obrazek użytkownika alchymista

27-10-2015 [12:49] - alchymista | Link:

@smieciu
Gdyby chodziło tylko o wygodę liczenia, to oczywiście JOWy bija na głowę każdy inny system głosowania.
Natomiast jeśli chodzi o reprezentatywność, to JOWy są beznadziejne. Niby to demokratyczne, ale w istocie promują mniejszość - tyle że bardziej zdeterminowaną niż podzielona większość.
Okręgi trzymandatowe dają szansę drugiemu kandydatowi w okręgu oraz "korygują" wynik dodając trzeciego kandydata. W ten sposób zwiększamy prawdopodobieństwo, że w danym okręgu zdecydowana większość głosujących będzie miała swojego reprezentanta. Promujemy też lokalnych działaczy, znane twarze, nawet jeśli mają "placet" od wodzów partyjnych.

Obrazek użytkownika JacBiel

27-10-2015 [15:36] - JacBiel | Link:

Jesli chodzi o reprezentatywnosc, to decyduje wiekszośc, ale rzadzi (włada) zawsze mniejszośc.
Weźmy te 37% PiS, podzielmy na pół (frekwencja) => 18,5%
Czemu więc tak przeraża powierzenie mandatu w JOW wiekszoscią np. 20%?

Nie jest to dokładna analogia, a tylko przykład ilustrujący pewne nassze myslowe nawyki. Ale mniejsza z tym.

Zgadzam się z Panem, że system okregów 2 lub 3 mandatowych jest optymalny (reprezentatywnośc zawsze >50%), ale po co listy partyjne? Niech partie popierają kandydatów (dowolna ilośc), ale bez list. Po co to? otworzy to również drogę lokalnym politykom i społecznikom chcącym stanac w wyborcze szranki, bez potrzeby proszenia Prezesa i łaszenia się do niego, żeby łaskawie wpisał na listę.

pozdrawiam

Obrazek użytkownika alchymista

27-10-2015 [19:07] - alchymista | Link:

@JacBiel
Powierzenie mandatu w JOW większością 20%? Wolne żarty. Przy małej 50% frekwencji w JOW zdobędzie Pan mandat większością 10% - na tle realnej liczby obywateli. 18,5% to jednak znacznie lepiej, choć nie idealnie.

Z jakiego powodu jakaś mniejszościowa grupka ma sprawować władzę tylko dlatego, że miała więcej determinacji od pozostałych, żeby utworzyć mafię i swoimi sposobami podzielić resztę na mniejsze ugrupowania? Co ich nobilituje do sprawowania władzy? To byłaby droga do systemu ukraińskiego, gdzie grupki oligarchów przy 10% poparciu społecznym mogą rządzić pozostałymi 90%. To ja już wolę nawet regułe d'Hondta - tu przynajmniej jest szansa, że władzę przejmie jeden oligarcha, centralny.

Listy partyjne rzeczywiście tworzą chory system, bo dziela posłów na równych i równiejszych. Jeden poseł może dostać kilkaset tysięcy głosów, a drugi kilkadziesiąt tysięcy. W efekcie lider listy ma poczucie, że jest wodzem, bo ma za sobą więcej szabel. Potem zostaje premierem i jego ego jeszcze bardziej rośnie, zwłaszcza gdy pompują go media. W efekcie premier staje się quasi-prezydentem (zjawisko personalizacji).

Wniosek z tego, że należy przede wszystkim wzmocnić prezydenta i ustanowić bez kompromisów republikę prezydencką, nawet silniejszą niż amerykańska, bo wyzwania ze wschodu są dla nas kwestią być albo nie być. Istnienie premiera jest całkowicie zbędne i wprowadza tylko zamęt. Parlament jest od stanowienia prawa, uchwalania budżetu i recenzowania władzy wykonawczej, a nie od klecenia koalicji. Musi być przeto możliwie reprezentatywny. Konieczna jest ordynacja proporcjonalna w niewielkich okręgach. Sprawę liczby mandatów w okręgu trzeba przemyśleć, ja rzucam liczbę trzy jako optymalną i bez progu wyborczego. Wieksza liczba mandatów wymusiłaby wprowadzenie progów wyborczych, bo parlament byłby zbyt rozdrobniony i przez to społeczeństwo nie miałoby silnych ośrodków myśli politycznej.

Obrazek użytkownika Obywatel

27-10-2015 [21:36] - Obywatel | Link:

System prezydencki w krajach postkomunistycznych i w postkolonialnych (Ameryka Łacińska) nigdy nie wychodził demokracji na dobre. Lepszy byłby silny premier i "reprezentacyjny" prezydent wybierany przez Zgromadzenie Narodowe na długą 7-letnią kadencję "dużą" większością kwalifikowaną (wyłączony z bieżących sporów politycznych; taki "republikański monarcha")
Sejm (parlament) dwuizbowy: Izba Poselska, Senat
W Izbie Poselskiej 444 parlamentarzystów, jak w II RP.
Ordynacja - STV. Zalety: skuteczne wzięcie za twarz aparatu, podmiotowość wyborców, duża reprezentatywność, ograniczenie wpływów polityków skrajnych.
Wady: dużo liczenia
Najpierw STV w wyborach do rad gmin i rad powiatów, potem dochodzą sejmiki wojewódzkie. Parlament na końcu, jak nowe prawo wyborcze zadomowi się już w samorządzie.

Obrazek użytkownika alchymista

28-10-2015 [20:38] - alchymista | Link:

@Obywatel
W obecnym systemie premier ma wystarczająco wiele władzy i jak do tej pory nie było premiera, który by rządził dobrze (Olszewski i Kaczyński rządzili zbyt krótko). Natomiast prezydent ma władzę blokującą i w sposób wyraźny Lech Kaczyński zmagał się z instytucjonalną niemoznością, aż poległ - dosłownie i w przenośni.

Wiem, wiem, z pozostałymi prezydentami nie było wcale lepiej. Zdaję sobie z tego sprawę, ale myśle, że prezydent obecny mógłby wprowadzić nowy styl polityczny i nowe standardy na długie lata. Należałoby mu dodać władzy, a nie ujmować. Szczególnie że jest to urzad wybierany w wyborach powszechnych, a więc cieszący się powszechnym zainteresowaniem, w przeciwieństwie do rządu.

Przejście od zgnilizny parlamentarno-gabinetowej do republiki prezydenckiej powinno się odbywać stopniowo, z wykoryzstaniem instytucji rady gabinetowej. Naszkicowałem to tutaj: http://blog-n-roll.pl/pl/repub...

Sytuacja, w której parlament kreuje rząd jest niezdrowa. Jest to daleko idące złamanie zasady trójpodziału władzy. W polskich warunkach oznacza to brak jakiegokolwiek wpływu wyborców na budżet i podatki.

Obrazek użytkownika JacBiel

27-10-2015 [22:49] - JacBiel | Link:

Znów się zaczyna.
"Z jakiego powodu jakaś mniejszościowa grupka ma sprawować władzę..." - bo tak to działa.
"...tu przynajmniej jest szansa, że władzę przejmie jeden oligarcha, centralny." - chyba 1 oligarcha, to jeszcze mniej, niż 20, czy 10%?, ale jednak pasuje Panu.

Nadaje się Pan do "Żelaznej Logiki" - polecam

Obrazek użytkownika Obywatel

27-10-2015 [23:48] - Obywatel | Link:

"...chyba 1 oligarcha, to jeszcze mniej, niż 20czy 10%?, ale jednak pasuje Panu"
Lepiej walczyć z bazyliszkiem niż z hydrą lernejską. Tak, wiem, moje poczucie humoru jest do bani.

Obrazek użytkownika alchymista

28-10-2015 [20:24] - alchymista | Link:

@Obywatel
To nie poczucie humoru, to realizm.

Obrazek użytkownika alchymista

28-10-2015 [20:23] - alchymista | Link:

@JacBiel
"bo tak to działa" - ergo: nie wolno krytykować świętych jowów, bo "tak to działa" i wara krytykom od tego ;-)))
A tak serio:
Jeden oligarcha jest lepszy niż lokalne mafie, bo z jednym można wynegocjować warunki wspólne dla wszystkich. W przeciwnym razie państwo rozpada się na federację wiosek i przysiółków.
I jeszcze raz powtarzam (po raz ostatni): Sejm nie jest od tworzenia rządu, przeto JOW byłby dlań niewskazany. Podobnie jak reguła d'Hondta, która mimo wszystko jest lepsza, niż JOW.