PRZECIWKO HEREZJI W NAUCZANIU KARDYNAŁA KASPERA - CZ.III

„Każdy, kto opuszcza żonę swoją, a pojmuje inną, cudzołoży, a kto opuszczoną przez męża poślubia, cudzołoży.” (Łk. 16, 18).

 „Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, że każdy, kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim.” (Mt 5, 27-28)

Czas przejść do końcowych postulatów kardynała Kaspera zaprezentowanych w sposób  bardziej skonkretyzowany :
„Powstaje pytanie: czy i w odniesieniu do obecnie rozważanej kwestii możemy podążyć drogą poza rygoryzmem i permisywizmem, drogą nawrócenia, prowadzącą do sakramentu miłosierdzia, sakramentu pokuty? Jeśli osoba rozwiedziona w nowym związku: (1) wyraża żal za klęskę pierwszego małżeństwa, (2) wyjaśniła i uporządkowała zobowiązania wynikające z pierwszego małżeństwa, o ile jest ostatecznie wykluczone, by mogła powrócić, (3) nie może bez powodowania kolejnych win porzucić obowiązków podjętych wraz ze związkiem cywilnym, (4) w drugim związku stara się żyć jak najlepiej wedle swoich możliwości wychodząc od wiary i wychowując w wierze swoje dzieci, (5) pragnie sakramentów jako źródła siły w swoim położeniu: otóż czy powinniśmy albo czy możemy takiej osobie – po odpowiednim czasie na znalezienie w sobie nowego kierunku (metanoia) – odmówić sakramentu pokuty a następnie komunii?
Taka możliwość nie stanowiłaby powszechnego rozwiązania. Nie jest to szeroka droga dla wielkich mas, lecz wąska ścieżka dla mniejszej zapewne części osób rozwiedzionych szczerze zainteresowanych sakramentami. Czy właśnie w ich przypadku nie powinno się unikać czegoś gorszego? W rzeczy samej, gdy dzieci takich osób nie widzą rodziców przystępujących do sakramentów, także i one zazwyczaj nie znajdują swojej drogi do spowiedzi i komunii. Czy nie bierzemy pod uwagę, że stracimy następne pokolenie i być może jeszcze kolejne? Czy nasza wypróbowana praktyka nie okazuje się aby kontrproduktywna?
Należy odróżnić cywilny związek małżeński opisany wedle jasnych kryteriów od innych form „nieuregulowanego” współżycia takich jak potajemne śluby, związki partnerskie a zwłaszcza rozpusta i tak zwane dzikie małżeństwa. Życie nie jest tylko czarne albo białe, ma zaś wiele odcieni. (…)”

Wąska ścieżka wiedzie do zbawienia, ścieżka grzechu, choćbyśmy próbowali bardzo dokładnie sformułować i opisać ograniczone ramy ścisłych wyjątków zawsze będzie wykazywać tendencje do poszerzania swojej domeny. Nie da się zachowując uczciwość zaprzeczyć temu życiowemu doświadczeniu.
Nie jest możliwy zabieg, aby bez podważenia całości nauczania Kościoła, zbudowanego na fundamencie nauczania Pana, można było zastąpić wymagany w Sakramencie pokuty żal za grzechy oraz postanowienie poprawy substytutem kategorii żalu za klęskę małżeństwa. Należy także zwrócić uwagę na rodzaj emocjonalnego nieuporządkowania. Żal odczuwany w związku z rozpadem małżeństwa jest instrumentalizacją obecnego związku, instrumentalizacją obecnego partnera : „jesteśmy razem, ale wciąż żałuję, że „tamto” małżeństwo mi się nie udało”.
Kasper apeluje do Kościoła o nieinstrumentalizowanie osób w nowych związkach, lecz sam zakłada właśnie instrumentalne ich traktowanie. W jego wywodzie po raz kolejny zostaje ujawniona maniera odwracania znaczeń.
Powołuje się też na argument złego przykładu, jaki dają swym dzieciom rodzice, którzy nie przystępują do sakramentów. Ostrzega nawet przed utratą w ten sposób następnego, a może i kolejnych pokoleń.
Logika narzuca jednak spojrzenie z zupełnie innej perspektywy. Rodzice, którzy znaleźli się w sytuacji stanowiącej przedmiot troski Kaspera, skoro dostępują jakiegoś poczucia klęski (o ile jest ono autentyczne), nie będą przecież chcieli przekazywać swego modelu życia potomstwu, a tym samym skazywać je na odczuwanie podobnej traumy.
Kasper przecież cały czas zakłada, że mamy do czynienia z katolikami, którzy pragną utrzymywać jak najściślejszą więź z Kościołem. W takiej postawie nie ma miejsca na wdrażanie dzieciom tego samego modelu, który spowodował nasze cierpienie. Gdyby było odwrotnie cała propozycja Kaspera traciłaby rację bytu.
Rodzice, którzy szanują wagę świętości sakramentów, choć sami nie mogą z nich korzystać, w poczuciu miłości i troski o swe dzieci, będą je raczej zachęcać do takiego sposobu życia, aby błogosławieństwa sakramentów mogły dostępować. Kasper zakłada przecież w punkcie czwartym wychowywanie dzieci w wierze.
Ryzyko polega raczej na „stępieniu” poczucia świętości sakramentów, tak małżeństwa, jak  pokuty i Komunii świętej. W głosie Kaspera całkowicie nieobecne jest  ryzyko zgorszenia, przed którym przestrzegał Jezus Chrystus.
Podobnie nie do obrony jest warunek opisany przez Kaspera jako: „wyjaśnienie i uporządkowanie zobowiązań wynikających z pierwszego małżeństwa, o ile jest ostatecznie wykluczone, by [osoba] mogła powrócić”. O jakim wyjaśnieniu i uporządkowaniu zobowiązań może być w ogóle mowa, gdy nie zostało dotrzymane jedyne i podstawowe zobowiązanie, które wynika z sakramentalnej przysięgi małżeńskiej?
Czy Kościół jako usprawiedliwienie miałby uznawać podział majątku, czy inne wymogi orzeczone w rozwodzie cywilnym? Ponownie ujawnia się w tym punkcie dopuszczenie wpływu orzecznictwa cywilnego na dyscyplinę sakramentów.
Warto też zwrócić Kardynałowi uwagę, iż nikt, a duchowny w szczególności nie może przesądzać o ostateczności ludzkich zachowań, zwłaszcza w sytuacji, gdy stanowią one naruszenie Dekalogu; jest to de facto założenie, iż zaistniałe zaawansowanie stanu grzechu wyklucza nawrócenie. Kardynał Kasper wpada tu w kolejną pułapkę.
W jednym z wcześniej cytowanych fragmentów przemówienia Kaspera, przestrzegał on Kościół przed pójściem drogą takiego poluzowania dyscypliny orzecznictwa sądów kościelnych, aby nie spotkało się to z zarzutem nieuprawnionego wkroczenia na drogę udzielania rozwodów. W rzeczywistości proponowane przez niego warunki dopuszczenia rozwodników w nowych związkach do Sakramentu komunii to propozycje pozasakramentalnego formalizmu rujnujące sakralny fundament Kościoła, i niebezpieczne dla samych zainteresowanych. To jakby warunki wyjęte z sądowego orzecznictwa cywilnego, których wykonanie miałby teraz sprawdzać Kościół i na tej podstawie wyrokować o możliwości udzielenia Komunii świętej.
O tym, że byłaby ona poprzedzona nieważnym Sakramentem pokuty i pojednania, a więc jej przyjęcie byłoby świętokradcze, zostało już dowiedzione. Zatem Kasper do bagażu grzechów ciężkich chce dołożyć następny. W tym właśnie kontekście możemy mówić o fałszywej litości, która niesie z sobą fatalne następstwa.
Przypomnijmy słowa przestrogi i nakazu, tym razem wypowiedziane przez Jezusa do uzdrowionego paralityka oczekującego cudu przy sadzawce Betesda: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło”(J 5,14b).
Miłosierdzie Boże może nas podnieść z największej nawet nędzy, ale nie jest łaską, której nie można utracić. Jezus wypowiada nakaz, o którym była już mowa, wskazując zarazem zagrożenie trwania w grzechu, na możliwe fatalne następstwa pozornego nawrócenia bez przemiany serca.

Kasper w najmniejszym nawet stopniu nie dowiódł zgodności swych przekonań z Ewangelią. Więcej nawet, jego wnioskowanie nie jest neutralne w stosunku do nauczania Jezusa; jest pełne sprzeczności, emocjonalnego szantażu, często nielogiczne i pokrętne. Nie stanowi kontynuacji nauczania, ani pogłębionej interpretacji ewangelicznego przepowiadania, ale jest  w wielu punktach z Ewangelią sprzeczne. W nauczaniu Pana nie znajdziemy proponowanego przez Kaspera „złotego środka’’, tak, jak nie znajdziemy tegoż w bezwzględnym imperatywie Dekalogu.
W przykładzie kuszenia Jezusa musimy dostrzec, iż Pan nie dostarcza nam recepty półśrodków, lecz radykalizm odrzucenia kuszenia, bez żadnego paktowania ze złem.
Kusiciel jest sprytny, nie odrzuca Bożego Słowa, lecz umiejętnie posługuje się nim, aby osiągnąć zamierzony rezultat. W kuszeniu Pana powołuje się na słowa Psalmu, lecz proponuje ich fałszywą interpretację. Jest to powtórzenie kuszenia dokonanego wobec pierwszych ludzi, którzy wchodząc w dialog ze złem – przegrali. Jest to zarazem antycypacja uwodzicielskich prób, którym jest poddawany człowiek wszech czasów. Lecz nie jesteśmy skazani na drogę kroczenia w ciemności. Dostaliśmy przykład naszego Mistrza, który bezwzględnie odrzuca dialog z ojcem kłamstwa.

Św. Paweł w liście do Tymoteusza przepowie:
„Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom.” (2 Tm 4,3)
Niestety, kardynał Kasper jest jednym z owych fałszywych nauczycieli, odwodzących od słuchania prawdy. Postuluje on  niezwykle groźną herezję. Groźną dla całego Kościoła, lecz także dla zabłąkanych wiernych, którym, rzekomo powodowany miłosierdziem, usiłuje pomóc.

Czas na zakończenie wywodu kardynała Kaspera :
„I tak powracam do tematu „Ewangelii rodziny”. Nie możemy ograniczyć debaty do sytuacji osób rozwiedzionych w nowych związkach i do wielu innych trudnych sytuacji duszpasterskich nie wymienionych tutaj przeze mnie. Musimy obrać pozytywny punkt wyjścia, odkryć na nowo i głosić Ewangelię rodziny w całym jej pięknie. Prawda przekonuje do siebie poprzez swoje piękno. (…)
W rodzinach Kościół styka się z rzeczywistością życia. Dlatego rodziny są miejscem próby dla praktyki duszpasterskiej, miejscem, gdzie ujawnia się pilna potrzeba nowej ewangelizacji. Rodzina jest przyszłością. Także dla Kościoła stanowi drogę przyszłości.’’

Znowu zatem powracamy do tego, co najistotniejsze. Stoi to jednak w sprzeczności z założeniami przemówienia Kaspera, które w istocie – pomimo pięknych słów o rodzinie – stanowi próbę redefiniowania małżeństwa, zatem rodziny. Jest próbą pozbawienia definicji małżeństwa nadrzędnego wyznacznika, jakim jest sakrament, poprzez zrównanie go z formalizmem opartym na prawie cywilnym.
Można wyróżnić kilka czynników, które – zdaniem Kardynała – stanowią pilną potrzebę podjęcia tematyki rozwodników w nowych związkach. Kasper wychodzi od coraz większego zakresu tego zjawiska.
Odpowiedź narzuca się w sposób oczywisty. Wielokrotnie powtarzał to papież Benedykt XVI : "statystyka nie może być normą moralności."
Jezus pyta retorycznie : „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?’’ (Łk 18,8b)
Jest to przecież profetyczna antycypacja potęgującego się wyboru drogi odstępstwa od Jego nauczania. Lecz, czy wiarołomni, choćby stanowili zdecydowaną większość mają być dyktatorami „moralności” dla wszystkich? Gdyby tak być miało, pytanie Jezusa nabrałoby tragicznego wymiaru.

Kolejnym czynnikiem wymienionym przez Kaspera jest, można by rzec, zaawansowanie nowego związku, nie tylko emocjonalne, ale także zupełnie praktyczne w postaci podjętych zobowiązań.
Przypomnijmy raz jeszcze, iż z punktu widzenia naszej wiary żadne zobowiązanie poza sakramentem nie może stanowić równoważnika zobowiązania wyrażonego w przysiędze małżeństwa sakramentalnego, a tym bardziej być wobec niego nadrzędne. Bywają przecież sytuacje, w których opuszczony współmałżonek nie zawiera nowego związku, ponieważ najważniejsza dla niego jest wierność sakramentowi. Nie wolno gubić z pola widzenia tej autentycznej wierności, która niekiedy jest krzyżem próby, ani zapominać, że to jest właściwa postawa katolika, nie zaś postawa rozwodników, którzy wkraczają w nowe związki.
Właśnie postawa wierności nauczaniu wymaga potwierdzenia i wsparcia ze strony Kościoła. Kościół nie może nigdy powodować poczucia krzywdy, a może nawet poczucia bycia oszukanymi u osób prawdziwie wiernych Ewangelii.

„ I rzekł : „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela.»’’ (Mt 19, 5-6)
Jezus mówi o jednym ciele w związku małżeńskim, a skoro tak, to każde rozdarcie tej jedności pozostawia krwawiącą ranę. Nie amputuje się połowy żywego organizmu ciała, aby ją zespolić z organizmem obcym. Byłby to eksperyment opętanego szamana.
Taki „podział” jest możliwy wyłącznie wtedy, kiedy jedność nie zaistniała. Nie mieliśmy zatem do czynienia z jednym ciałem, zatem nie mamy wówczas do czynienia z podziałem. Kościół precyzuje to dokładnie.
Żadne zobowiązania materialne, ani nawet, choćby najściślejsza więź emocjonalna nie są same w sobie wystarczającym argumentem za uprawomocnieniem grzechu podeptania sakramentu i złamania przykazania „nie cudzołóż”.
W sytuacjach, które wydają się, po ludzku rzecz ujmując, stanem bez dobrego rozwiązania uczniowie zawsze muszą patrzeć na przykład Mistrza, który powie do celnika Mateusza :"pójdź za Mną.” Ewangelia podaje dalej, że ten powołany uczeń „zostawia wszystko’’ i podąża za Panem.
Bogatemu młodzieńcowi, szczerze zatroskanego o swe zbawienie Jezus każe sprzedać wszystko i rozdać ubogim. Znowu „wszystko’’; widzimy dokładnie ten Boży radykalizm.
Warunek dokonania cudu w Kanie Maryja formułuje według tej samej recepty: „Zróbcie wszystko, cokolwiek On wam powie.”( J 2,5).

Największe niewątpliwie trudności powoduje sytuacja, gdy po rozejściu się małżonków, w kolejnym związku rodzą się dzieci. Warto tutaj przywołać stanowisko Kościoła odnośnie do metody sztucznego rozrodu, zwanej metodą In vitro. Kościół stanowczo sprzeciwiając się tej niemoralnej metodzie zaznacza jednocześnie, iż dzieci poczęte w jej wyniku należy otaczać pełnią troski i miłości, jak w przypadku dzieci poczętych metodą naturalną. Dokładnie taki sam moralny imperatyw zachodzi w stosunku do dzieci poczętych w związkach cudzołożnych.
Jak jednak wybrnąć z tej bardzo trudnej sytuacji? Kościół nie może aprobować grzechu nawet, gdy niektóre jego skutki  powinniśmy przyjąć z miłością. Należy zawsze pamiętać, że grzech cudzołóstwa (także inne ) oprócz owoców, które powinniśmy zaakceptować ,wydaje także wiele owoców złych. Pamiętajmy, że grzech posiada wielorakie oddziaływanie i nigdy nie jest kwestią ściśle prywatną. Tylko Bóg wie wszystko i dlatego podarował człowiekowi przykazania. Człowiek zaś nigdy nie jest w stanie ocenić całości związku przyczyn i skutków, i dlatego niezbędny jest fundament, do którego w każdych wątpliwościach musimy się odwoływać.
Skutki grzechu, które oceniamy jako dobre owoce ( w tym przypadku dzieci) nigdy nie stanowią celu zła, lecz stanowią instrumentarium dla  jego usprawiedliwienia.
Można dokonać nieładnego porównania, iż zarówno dziecko poczęte w wyniku metody In vitro, jak i dziecko poczęte poza małżeństwem, dla zła stanowi rodzaj „żywej tarczy’’ użytej do dokonywania spustoszenia wielokrotnie przewyższającego niewątpliwe dobro, którym jest nowe życie.
Zło nie skusi człowieka ( poza zupełnie marginalnymi przypadkami patologii) nieupudrowanym, więc autentycznym obrazem swej odrażającej szpetoty, potrzebuje usprawiedliwiającego woalu dobra.Ten mechanizm jest znany od momentu kuszenia pierwszych ludzi, stosowany po dziś dzień, a będzie istniał do skończenia świata.
 Doskonale to ilustrują przykłady metody In vitro, Konwencji „antyprzemocowej’’, ale także rozpatrywany w tym tekście temat.
Jeżeli, z ludzkiego punktu widzenia sytuacja osoby w nowym związku wydaje się niemożliwa już do odwrócenia, należy powierzyć swe trudności Bogu, a Kościół przewidując wszystkie komplikacje oraz ludzką słabość wychodzi w takim przypadku naprzeciw, proponując właśnie komunię duchową. Niezbędne jest także pogłębiona katechizacja takich osób.
Benedykt XVI nauczał nas, że w każdej sytuacji  „warto Bogu ufać, bo świętość jest osiągalna, a Bóg nigdy nie pozostawia bez wsparcia.”
Trzeba też przypomnieć, iż jeśli nasze słabości nie pozwalają nam na natychmiastowe zerwanie więzów grzesznych przyzwyczajeń możemy dokonywać aktów pokuty i czynić wiele dobra wynagradzającego. Ma to wielkie znaczenie, lecz ważna jest świadomość swej sytuacji oraz intencja nawrócenia. 
O niewykonalności postulatu dopuszczenia do Komunii sakramentalnej, z przyczyn, które były już podnoszone, nie może być mowy.  
       
Przywołajmy raz jeszcze słowa naszego Pana :
„Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.” (Mt 10, 37-38)
Jezus dobrowolnie przyjął krzyż naszych grzechów; nie może zakończyć się dobrym skutkiem próba przyjęcia Go, lecz bez błogosławieństwa krzyża, bo wtedy stanie się naszym udziałem przekleństwo krzyża bez Niego. Nie możemy odrzucać krzyża, ani tego, który spotyka nas bez naszego udziału, ani tego, który jest prostą konsekwencją naszego postępowania.

Kolejnym wyznacznikiem argumentacji Kaspera jest cierpienie osób, które rzekomo pragną karmić się Ciałem Pana, lecz w zgodności z nauczaniem Kościoła czynić tego nie mogą.
Ojciec przyjmuje pod swój dach marnotrawnego syna, na powrót pozwala mu cieszyć się wszystkimi dobrami, które należą do ojca, ale to pragnienie syna nakazało mu powrót. Syn nie myśli, że powróci w ramiona ojcostwa, aby uzyskać możliwość posilania się i dach nad głową, i aby uzyskać bazę wypadową do swych kolejnych rozpustnych eskapad, lecz pcha go tam chęć przemiany swego życia. Gotów jest być sługą, byle odpokutować grzech i znów czuć bliskość Ojca. Dopiero po takim akcie skruchy ojciec okazuje ogrom swego miłosierdzia.
Dobry Pasterz poszukuje zaginionej owcy do końca, ale nie wprowadzi jej do stada rozbijając zagrodę tak, by pozostałe przestały być bezpieczne, czy wręcz się rozpierzchły. Wprowadzi zaginioną owcę tym samym wejściem, przez które się oddaliła. Nie zmieni bezpiecznych reguł doglądania całości trzody dla tej jednej; nie narazi całej trzody na wpadnięcie w tarapaty przez tę jedną; nie poprowadzi stada na manowce w poszukiwaniu tej jednej.Owszem, poszukuje jej, lecz wpierw zabezpiecza stado, a gdy odnajdzie zagubioną, zanim wprowadzi do stada, wpierw opatrzy.
Nie będzie też chorej karmił pokarmem, który służy zdrowym i sam w sobie jest doskonały, lecz w stanie jej niedomagania mógłby przynieść dodatkową szkodę.
Na Golgocie Jezus okazuje miłosierdzie grzesznikowi skruszonemu; ten, który  trwa w pysze do końca, odrzuca nawrócenie, odrzuca też zbawienie. Jezus nie mówi przecież : „zbawię cię pomimo twej zatwardziałości.’’
To jeszcze jeden dowód właściwego rozumienia Bożego miłosierdzia , które idzie w parze ze sprawiedliwością.

Kasper powiada, iż „nie może zakończyć się dziś dobrym skutkiem ( nie tylko dziś, lecz nigdy – przypis mój, A.W.) ustanawianie nowej definicji rodziny”, lecz wbrew swym słowom, przecież to właśnie proponuje. Cały wywód Kaspera jest wprost naszpikowany sprzecznościami.
Chrześcijańska definicja rodziny opiera się nie tylko na związku jednego mężczyzny z jedną kobietą, ale na sakramentalnym małżeństwie tych dwojga. Jeśli współżycie w związku niesakramentalnym nazwiemy cudzołóstwem ( sam Kasper tak je nazywa), to tym samym nie mamy do czynienia z rodziną. Nie można przecież cudzołożyć z własną żoną, czy własnym mężem. Cudzołoży się z kochankiem lub kochanką, lecz w takim układzie niemożliwe jest jednoczesne tworzenie rodziny.
Kasper zatem, choć deklaruje przywiązanie do dotychczasowej definicji rodziny, chciałby zarazem, aby Kościół mocą swego autorytetu usankcjonował w określonych wypadkach niewierność małżeńską, czyli  grzech cudzołóstwa, o ile skutkuje ona wejściem w nowy związek.
Oczywiście byłoby to – co już zostało powiedziane – zrujnowanie całej doktryny wiary, i znalezienie się w pułapce „pękniętej tamy”. Jeśli  Sakrament zostanie pozbawiony wyłączności wpływu  na dyscyplinę, a wpływ taki uzyska także prawo państwowe, wówczas logiczną konsekwencją będą analogiczne roszczenia osób w tzw. konkubinatach.
Wobec pojawiającej się ostatnio, także w niektórych kościołach partykularnych ( właśnie Kościół niemiecki może być tego przykładem), nowej perspektywy spojrzenia na związki jednopłciowe, które przecież w coraz większej liczbie państw otrzymują status „ małżeństwa’’ cywilnego, tylko kwestią czasu będzie, gdy – podążając śladami Kaspera – pojawią się kolejne glosy „miłosierdzia’’ wobec  „cierpienia” oraz przeciwko „dyscyplinie dyskryminacji’’ osób w takich związkach. Wobec coraz szerszego terytorium świata, na którym  pary homoseksualne uzyskują prawo do adopcji dzieci ( ostatnio w Słowenii), argument Kaspera, iż  partnerzy  nie przystępując do Komunii nie dają dobrego przykładu swym pociechom, z pewnością i w tym przypadku znajdzie zastosowanie.
Nie chodzi już przecież o wierność Ewangelii, ale poprzez radykalny relatywizm uderzenie w Kościół Chrystusowy zbudowany na prawie Bożym.
W sytuacji „pogłębionego” spojrzenia na związki jednopłciowe, z jakim mamy do czynienia wśród części Kościoła niemieckiego ( lecz nie tylko), a także w obliczu ofensywy relatywizmu ideologii gender, słowa Kaspera odwołujące się do myśli św. Pawła nabierają wręcz złowieszczego sensu:
„Paweł mówi wręcz coś osobliwego i rewolucyjnego na tle starożytności: różnica między mężczyzną a kobietą  nie liczy się dla tych, którzy są „jednym w Chrystusie” (Ga 3, 28).

W tym kontekście trzeba  podjąć jeden jeszcze aspekt. Tworzenie „pękniętej szczeliny” w dyscyplinie sakramentalnej i dopuszczenie wpływu prawa cywilnego, wobec prawdopodobnych roszczeń także osób w związkach jednopłciowych, czy konkubinatach, w niedługim czasie będzie skutkować zupełnie niedorzecznym, choć faktycznym dochodzeniem swych „praw’’ przeciwko Kościołowi także na drodze postępowania sądowego, a stwarzanie wyjątków według propozycji Kaspera dostarczałoby antykościelnym prawnikom argumentów. Wobec coraz jaskrawszego łamania sumień katolików w coraz większej liczbie państw takie prawdopodobieństwo rośnie. Już dziś, zarówno w prawodawstwie, jak i w praktyce stosowania prawa spotykamy się z niedorzecznościami, w które do niedawna trudno byłoby uwierzyć.
Stworzenie wyłomu w doktrynie wskutek przyjęcia „planu Kaspera’’,  musiałoby doprowadzić do jej zdruzgotania, właśnie do pozbawienia jej Ducha Chrystusa ( choć Kasper przekonuje o czymś odwrotnym). Kościół stałby się wyłącznie instytucją; jedną z wielu. Do tego może prowadzić pseudomiłosierdzie w wydaniu kardynała Kaspera, które jest w istocie szkodliwą herezją.Wprost nie chce się wierzyć, aby kardynał Kasper nie dostrzegał takich zagrożeń.

Trzeba jednakże podkreślić, iż wszystkie ostrzegawcze przewidywania, choć niezwykle ważne, nie są przesądzające o heretyckim charakterze nauczania  kardynała Kaspera.
Jest to uzasadniona antycypacja prawdopodobnych konsekwencji  jego postulatów, ale oskarżenie o herezję musi pojawić się już na etapie obecnie proponowanych rozwiązań, które jako podważające Dekalog, Ewangelię i oparte na niej Magisterium same skazują się na taki zarzut.

Kasper proponuje propagandę ideału szczęścia polegającego na realizowaniu się ludzkich pragnień, zapominając  o tym, co w ujęciu chrześcijańskim jest celem życia człowieka. Kiedy zapominamy o celu, wtedy idziemy jakąkolwiek drogą, gdy cel jest jasno określony, wtedy nasze życie jest pielgrzymką. Nawet, gdy zejdziemy z jej szlaku, prędko nań wracamy. Skoro Bóg potrafi pisać prosto po liniach krzywych, wie też najlepiej, czego człowiek potrzebuje do pełni szczęścia, dlatego obdarował nas przestrogą i nakazem przykazań.
W  nauczaniu Kaspera mamy do czynienia z błędem antropologicznym, zapomnieniem o prawdzie, iż człowiek jest dzieckiem Bożym. W przypadku tak dramatycznej amnezji dochodzi się do przekonania, że człowiek we wszystkim posiada nieograniczone „prawo wyboru”, o ile czyn nie jest prawnie zabroniony.Z prawem do własnej interpretacji Bożego słowa i Bożych przykazań włącznie.
Społecznie dozwolone są rozwody, zatem rozwodnicy powinni również w Kościele – na wzór rzeczywistości państwowej – cieszyć się pełnią  praw, w tym przypadku  sakramentalnych.
Kasper usiłuje dostosować doktrynę do „ducha czasu’’. Byłoby to w istocie podążanie za tym, przed czym bronili Kościoła zarówno Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI, że wspomnimy tylko ostatnich papieży. Także papież Franciszek przestrzega przed „duchem światowości”. Bo jest to domena księcia ciemności proponującego kłamstwo zamętu ciągłej zmiany; Ewangelia tchnie prawdą niezmienności, dlatego w tę najmocniejszą opokę skierowane jest ostrze ataku.
Nie oszukujmy się, diabeł nie zadowala się trwaniem w grzechu poszczególnych ludzi, ani ich świętokradztwem. Cieszy go każdy poszczególny akt zdrady, ale zdaje sobie sprawę, że nie ma mocy powstrzymać łaski nawrócenia, która może  pojawić się u każdego i w każdym momencie. Pewność zwielokrotnionego sukcesu dałby mu skuteczny cios w same podstawy wiary. Zwodzenie poszczególnych nieszczęśników na drogę grzechu, gdy sumienia jeszcze nie umarły, a  grzech nadal jest  nazywany grzechem, to nie jest jego cel ostateczny, lecz  wciąż niepewny sukces cząstkowy.
Zło pożąda wprowadzenia konfuzji całkowitego przewartościowania, tak, aby zrelatywizować pojęcie grzechu do takiej treści, która nie określi już grzechu w sposób jednoznaczny. Wtedy grzech przestaje jawić się jako grzech, a bogobojność podlega deprecjacji. Od lat obserwujemy takie zabiegi w życiu społecznym oraz prawodawstwie wielu państw, przyszedł czas, aby uderzyć w Kościół  jako jedyną bramę wiodącą człowieka do zbawienia.
To właśnie proponuje Kasper, choć usiłuje jeszcze zwodzić za pomocą zawoalowanej metody małych kroków, gdyż obecnie tylko taki manewr może przynieść zamierzony skutek.

Kasper zarzuca Kościołowi pewien rodzaj instrumentalnego traktowania rozwodników, którzy zawarli nowe związki. A przecież to właśnie rozwody stanowią przejaw instrumentalnego traktowania człowieka. Kościół stale zachęca do wierności i miłości, które stanowią poszanowanie godności .Grzech, a zwłaszcza trwanie w nim zawsze jest poniżeniem człowieczeństwa, nie zaś jego afirmacją. Godność to zawsze odrzucenie grzechu lub, jeśli to nie jest możliwe od razu, przynajmniej pragnienie podjęcia z nim walki.
Św. Paweł mówi :” Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli!’’ (Ga 5,1)
Zaś w innym tekście św. Pawła czytamy :
„Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi.” (Hbr 12, 4)
Mocą naszego Pana, Jezusa Chrystusa wszyscy jesteśmy powołani do zwycięstwa nad grzechem, a jeśli nawet wydaje się nam, iż jakaś życiowa sytuacja nas przerasta, możemy czynić pokutę oraz akty wynagradzające, nie zaś domagać się pełni praw dla naszych grzechów.
Także  Kasper odwołuje się do pojęcia godności człowieka, lecz znowu wprowadza semantyczny zamęt. Tym, nad którymi rzekomo pochyla się z troską, tak naprawdę mówi :” nie jesteście w stanie dokonać odrzucenia waszej grzesznej sytuacji, należy więc uczynić wyjątek dla waszego grzechu.’’
W takim ujęciu widać bliskość poglądową z nauczaniem Lutra. Ponownie oddajmy głos ks. Prof. Tadeuszowi Guzowi :
„Ze względu na grzech Luter odrzuca dogmat nauki katolickiej o istnieniu wolnej woli osoby ludzkiej i istnieniu absolutnie doskonałej przez wieczną Miłość Wolnej Woli Boga Objawionego, a tym samym Luter odrzuca naukę o realnej możliwości współpracy łaski Bożej z ludzką wolnością, która jest ukierunkowana na Boga właśnie z pomocą łaski miłości. Ta łaska, jak każda inna, nie neguje wolności człowieka, lecz mając „pierwszeństwo przed wolną wolą”, doprowadza ją do spełnienia się podmiotu osoby ludzkiej w wiecznej wolności samego Stwórcy poprzez aktywne współdziałanie na gruncie Dekalogu, przykazań miłości Boga i bliźniego oraz pozostałych pryncypiów Boskiego porządku, co jest dla Lutra wykluczone także ze względu na postulowaną przez niego sprzeczność pomiędzy łaską i prawem.’’
( „Jezus Chrystus jako pełnia łaski i grzechu według Marcina Lutra” „Nasz Dziennik ‘’ 7-8.03.2015r.)

Godność nie polega  na użyciu i dowolnym zaspokajaniu pragnień, lecz na dobrowolnym samoograniczeniu w myśl wyznawanych zasad. Z tego m.in. powodu Benedykt XVI poddawał druzgocącej krytyce stosowanie środków antykoncepcyjnych, proponując w imię godności dziecka Bożego wstrzemięźliwość seksualną.
Znamienne, że i w tym przypadku znaczący hierarchowie Kościoła niemieckiego, bliscy nauczaniu Kaspera, wyrażają pogląd odmienny od papieża Benedykta XVI i Magisterium.
Można to zapatrywanie zwolenników zmian w nauczaniu streścić w sposób następujący :  „ponieważ ludzie zachowują się niczym zwierzęta i nie są w stanie okiełznać swej pożądliwości , należy zatem dopuścić stosowanie antykoncepcji.’’
Kościół mówi nam coś przeciwnego: jesteśmy dziećmi Bożymi, stworzonymi na Boże podobieństwo, jedynymi stworzeniami posiadającym nieśmiertelną duszę, jedynymi, których Bóg chciał ze względu na nas samych, dlatego z Chrystusem stać nas na wszystko.
Taki przekaz, prawdziwie doceniający godność człowieka, otrzymujemy właśnie w odniesieniu do małżeństwa. Takie słowa Kościół kieruje także do osób rozwiedzionych; od Kaspera otrzymują one przekaz poniżającej akceptacji stanu grzechu wiodącego ku upadkowi.
Oddajmy raz jeszcze głos Benedyktowi XVI, który zalecał, aby w trudnych sytuacjach grożących rozpadem małżeństwa kierować do poranionych małżonków słowa nadziei zawsze w odniesieniu do prawdy:
„Z kolei miłość, która jest «większa od sprawiedliwości», ma przejawiać się w tworzeniu ludzkiego i chrześcijańskiego klimatu między stronami i otwarciu na prawdę, w nadziei przywrócenia pożycia małżeńskiego.”

Kasper wprowadza zamęt pojęciowy, aksjologiczny i logiczny. W założeniach punktu wyjścia deklaruje  troskę o rodzinę oraz duszpasterstwo małżeństw w celu ich ochrony przed rozpadem,  by następnie gładko przejść do propozycji takiej zmiany doktryny, aby akceptowała rozwody oraz następujące po nich związki cudzołożne.
„Nic nowego”- chce się powiedzieć. Czyż jakiekolwiek dziejące się zło nie usiłuje dokonywać prezentacji siebie w kategorii dobra ? Każda próba podważenia nauczania Kościoła zawsze zaczyna od werbalnego powoływania się na dobro człowieka. Manipulacja pojęciami dobra i zła ma miejsce od kuszenia pierwszych ludzi. Judasz zdradził Pana nie uderzeniem, lecz pocałunkiem. Arcykapłan zamiast upaść na twarz przed Bogiem, rozdarł szaty. Możemy więc z pewnością, wobec pojęciowej manipulacji powiedzieć dziś : „nic nowego.’’
Pseudoempatyczne porównanie do głodujących, którym z powodu odmowy eucharystycznego chleba Kościół rzekomo bezdusznie pozwala umrzeć, być może oddziałuje na emocje, ale jest elementem zakłamywania prawdy.
W rodzinie, w której jedno z dzieci prowadzi się źle, kochający ojciec w trosce o stan moralny pozostałego potomstwa  nigdy nie pozwoli sobie na relatywizm aprobaty dla grzesznego postępowania. Nie zaprowadzi relatywizmu „róbcie, co chcecie”, lecz nadal kochając swe zagubione dziecko, nie uchyla się od odpowiedzialności napominania do skutku, a gdy trzeba, karcenia.
Jezus mówi – „ nie potrzebują lekarza  zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają „ – ale czy proponuje lekarstwo dowolne, abstrakcyjne?
 Lekarstwem jest Boże miłosierdzie, które nie kończy się na spektakularnym akcie uleczenia, lecz jego dalszym ciągiem jest recepta pokornego posłuszeństwa wydana przez Uzdrawiającego – „idź i nie grzesz więcej’’, a oparta na konkrecie wierności niezmiennym przykazaniom Bożym, jeszcze  dopełnionym przez Pana ( „jeżeli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż faryzeuszów i uczonych w piśmie nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego” ).

Benedykt XVI naucza:  „Nieposłuszeństwa ludzi i całego zła historii Bóg nie może po prostu puścić w niepamięć, ani też traktować jako coś błahego, pozbawionego znaczenia. Taki rodzaj „miłosierdzia” i „bezwarunkowego przebaczenia” byłby ową „tanią łaską”(…) w obliczu bezdennej otchłani zła (…)
Niesprawiedliwości, zła jako rzeczywistości, nie można po prostu ignorować i zwyczajnie tolerować. Musi zostać przeobrażone i pokonane. Tylko to jest autentycznym miłosierdziem.” ( Benedykt XVI „Jezus z Nazaretu” cz. II, str.145).

Św. Paweł w liście do Galacjan przestrzega, iż postępujący według uczynków ciała m.in. takich, jak wszetecznictwo i nieczystość [ cudzołóstwo ] „Królestwa Bożego nie odziedziczą.”
Prawdziwa miłość, ta która  nigdy nie przemija, spogląda na drugiego człowieka nie przez pryzmat spełnienia życiowych pragnień, lecz w perspektywie życia wiecznego.
Prawdziwe uczucie to nie płytka empatia pod wpływem „tu i teraz”, lecz troskliwe wskazywanie najpewniejszej drogi zbawienia duszy. Dla osiągnięcia tego ostatecznego celu przez tych, których kochamy i przez nas samych, potrzeba  wyrzeczeń niekiedy odczuwanych jako autentyczny krzyż. Wszyscy potrzebujemy krzyża jakiegoś przemijającego cierpienia, aby uniknąć cierpienia, które nie przeminie. Miłość nigdy nie chce zguby drugiej osoby, ani gubienia siebie nawzajem.
I dlatego nauczanie Kościoła jest pełne miłości, zaś postulaty Kaspera nie mają z nią nic wspólnego; choć powołują się na miłosierdzie, stanowią  jego falsyfikat.

Kasper zarzuca, iż nie dopuszczając rozwodników do Komunii Świętej. kieruje się ich na drogę zbawienia pozasakramentalnego. Sam jednak proponuje takim osobom poczucie pewnej zuchwałości, kieruje ich w niebezpieczeństwo złudnego myślenia, iż samo karmienie się Ciałem Pana jest samo w sobie wystarczające do zbawienia. To bardzo zwodnicza droga, która może okazać się katastrofalna dla wielu dusz. Jako substytut pokory nawrócenia proponuje kłamstwo dobrego samopoczucia w grzechu. Mówi do osób trwających w grzechu cudzołóstwa, iż wszystko jest w porządku, a jedyną zawadą na drodze do pełni szczęścia jest Kościół katolicki ze swoim „nieżyciowym’’ nauczaniem. Więcej, sugeruje okrucieństwo nauczania („pozwalamy umrzeć z głodu’’). Kasper wprowadzając w tragizm fatalnego błędu igra z cudzym zbawieniem.
Z zastanawiająco tożsamym rodzajem manipulacji mamy do czynienia w przypadku Konwencji „przeciwko przemocy”, która wbrew faktom, upatruje źródeł przemocy w istocie tradycji i nauczania chrześcijańskiego, nie zaś w patologiach, które są zaprzeczeniem chrześcijańskich wartości.
Odtrutkę na taką manipulację- czy w wydaniu autorów wspomnianej Konwencji, czy w wydaniu Kaspera- musi stanowić ciągłe przypominanie, że powodem cierpienia nigdy nie jest nauczanie Kościoła, lecz odstępstwo od niego.

Jezus powie do Św. Faustyny Kowalskiej : „Do niektórych dusz idę jakby na ponowną mękę” ( „Dzienniczek”).
Święty Paweł w liście do Koryntian przestrzega: "Kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije, nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije" ( 1 Kor.11, 27-29).
Judasz nie został pozbawiony udziału w  Ostatniej Wieczerzy, karmił się Chlebem Pana, a mimo to wybrał  drogę potępienia. To radykalny przykład, lecz w tym miejscu wskazany.

Grzech nieposłuszeństwa Bożemu nakazowi stał się powodem tarapatów pierwszych ludzi aż do podlegania śmiertelności.Jezus pokonał śmierć poprzez bezgraniczne posłuszeństwo Bogu: Benedykt XVI pisze:„Nowe Przymierze musi zostać oparte na posłuszeństwie, które jest nieodwołalne i nienaruszalne. Posłuszeństwo to, osadzone teraz na najgłębszych korzeniach człowieczeństwa, jest posłuszeństwem Syna, który uczynił siebie Sługą i całe ludzkie nieposłuszeństwo przyjął w swym posuniętym aż do śmierci posłuszeństwie, przecierpiał i pokonał” – ( Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu” cz. II, str.145).
Mamy dwie przeciwstawne propozycje: nieposłuszeństwo w pakiecie ze śmiercią, a z drugiej strony posłuszeństwo, które daje życie. Do wyboru przez każdego z nas.
Korzystając z daru wolnej woli możemy wybrać drogę Adama lub naśladowanie Jezusa Chrystusa, który jest – jak sam mówi – Drogą, Prawdą i Życiem. To jest jedyne nauczanie Kościoła. Innego nie ma, bo przy trwaniu w posłuszeństwie Bogu, być nie może.
Takie samo przeciwieństwo postaw oraz ich skutki widzimy u dwóch kobiet. Pokorne posłuszeństwo Maryi, być może wbrew swoim życiowym pragnieniom, oraz  zuchwałe nieposłuszeństwo Ewy, przez swe pragnienia zniewolonej. U Maryi  postawa pełni zaufania, choć Boży plan nie jest zgodny z tym, czego (zapewne) oczekiwała, w przypadku Ewy nieufność w stosunku do Bożej miłości. Posłuszeństwo, które staje się zaczynem życia oraz nieposłuszeństwo, które przynosi śmierć.
Analogia odnośnie do nauczania Kościoła i propozycji zmian w ujęciu Kaspera wprost uderzająca.
„ Pan mówi: Nie chcę śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i miał życie.( Ez 33,11 )
Nie ma zatem wątpliwości, to nawrócenie daje życie, przeciwieństwo nawrócenia grozi śmiercią.
Kardynał Kasper proponuje oszustwo na podobieństwo tego, które wmówił pierwszym ludziom szatan. I wciąż usiłuje wmawiać, a będzie tak czynił aż do skończenia świata.
Kasper zachowuje się niczym fałszywy uzdrowiciel, który aplikuje szkodliwe suplementy odwodząc tym samym od zażywania autentycznego lekarstwa.

Nieco inaczej, lecz równie zasadnie, poglądy i propozycje Kaspera podsumował w swym synodalnym wystąpieniu Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki :
„Patologią i nieudanymi, zniszczonymi domami rodzinnymi trzeba się zająć odbudowując, a nie wywieszając na gruzach sztandary zwycięstwa(…)
Naszym głównym zadaniem duszpasterskim jest wsparcie rodziny, a nie uderzanie w nią, eksponowanie tych trudnych sytuacji, które istnieją, ale które nie stanowią jądra samej rodziny i nie przekreślają konieczności wsparcia, które powinniśmy dać dobrym, normalnym, zwykłym rodzinom, które walczą nie tyle może o przetrwanie, ile o wierność(…)
Powstaje też wrażenie, że dotąd nauczanie Kościoła było niemiłosierne, podczas gdy teraz zacznie się nauczanie miłosierne.”

Arcybiskup Gądecki ma rację. Podążając tropem rozumowania kardynała Kaspera można dojść do absurdalnego wniosku, że Bóg już od wypędzenia pierwszych ludzi z Raju postępował niemiłosiernie. Skoro – według Kaspera- możliwe jest obranie drogi na skróty, z lekceważącym pominięciem Bożej sprawiedliwości, bez aktu nawrócenia, to całą odkupieńczą misję Chrystusa należałoby zinterpretować na nowo. W takim heretyckim ujęciu Męka i Śmierć Jezusa mogą jawić się jako niezrozumiały przejaw niemiłosiernej istoty Boga.
Wróćmy teraz do pominiętej uprzednio części przemówienia kardynała Kaspera. Oto niektóre fragmenty:
„W błędzie byłby ktoś, kto więzy, jakimi Bóg oplata małżonków chcieć postrzegać jako jarzmo. Są one obietnicą wierności Boga człowiekowi, zachętą i stałym źródłem siły do utrzymania wzajemnej wierności w zmiennych kolejach życia. Z tego przesłania Augustyn wysnuł naukę o nierozerwalności więzów małżeńskich, która trwa nawet tam, gdzie z punktu widzenia ludzkiego małżeństwo się rozpadło(…)
Dobra nowina Jezusa głosi też, że dzięki Bożemu miłosierdziu możliwe jest wybaczenie, wyleczenie i nowy początek dla kogoś, kto się nawróci.(…)
I tak związek mężczyzny i kobiety staje się konkretnym symbolem przymierza Boga z ludźmi, które spełniło się w Jezusie Chrystusie.(…)
Jako sakrament małżeństwo jest zarówno narzędziem uleczenia ze skutków grzechu, jak i narzędziem łaski uświęcającej(…)
Wspólna modlitwa, sakrament pokuty i wspólne celebrowanie eucharystii są pomocne w dziele umacniania więzów małżeńskich, którymi Bóg oplótł małżonków.(…)
Liturgia często określa Kościół jako Familia Dei. Musi być domem dla wszystkich, wszyscy w nim powinni czuć się jak w domu i jak w rodzinie.(…)”

Nie sposób zaprzeczyć pięknu prawdy zawartemu w tych zdaniach. Szkoda tylko, iż pozostają one w opozycji do całości wywodu Kaspera, a także, iż na podstawie zdań prawdziwych buduje on fałszywe konstrukcje swych teorii.
I tak na przykład, słuszne  jest twierdzenie, iż Boże miłosierdzie skutkuje aktem wybaczenia, wyleczenia i nowego początku dla kogoś, kto się nawróci. Problem  z poglądami Kaspera zaczyna się właśnie od momentu zdefiniowania procesu nawrócenia.Kasper w istocie proponuje nieznaną w chrześcijaństwie koncepcję aktu „nawrócenia” bez nawrócenia.
Nie wolno nam dać się zwieść ułudzie rzekomego odwoływania się do tych samych fundamentów nauczania, skoro we wnioskach Kasper dokonuje uderzenia w same podstawy naszej wiary: Dekalog, Ewangelię i Magisterium.

Sięgnijmy ponownie do tekstu ks. prof. Tadeusza Guza na temat nauczania Lutra, ponieważ znajduje on zastosowanie także w odniesieniu do poglądów Kaspera:
„Sakramenty łaski usprawiedliwiają serce i przynoszą rozdział pomiędzy serce a serce, pomiędzy sumienie a sumienie, pomiędzy wiarę a wiarę, pomiędzy nadzieję a nadzieję, pomiędzy miłość a miłość. Jeżeli te rzeczy (pierwszej połowy) są czyste, czynią przyjemnym przed Bogiem (acceptum faciunt), także jeżeli wszystko pozostałe (druga połowa) jest całkowicie nieczyste”. Ten fragment uwidacznia sprzeczność w samym człowieku w postaci tezy o równoczesności łaski i grzechu, zamiast nawiązać do katolickiej nauki o relacji pomiędzy osobą, naturą i łaską. Ten hiatus „podwójności” w teologii protestanckiej Lutra zdradza dialektyczne sprzężenie Boga i człowieka, wieczności i czasu, prawdy i kłamstwa, dobra i zła, czyli nadprzyrodzoności i doczesności, relatywizując przy tym nadprzyrodzoność i świętość łaski, a także istotową „czystość” natury ludzkiej – nawet po grzechu pierworodnym – jako zasady, poprzez którą działamy. Luter nie pozostawia żadnych wątpliwości, twierdząc, iż „grzech jest (naszym magistrom włosy staną dęba), tak chciałem powiedzieć i teraz tak mówię, jako perseitatis w każdym dobrym dziele”, czyli jako rzeczywistość każdego czynu ludzkiego. Luter twierdzi, że kto tak traktuje „Chrystusa”, to „ma” z Nim „wszelką komunię. Jego grzechy nie są już tylko jego, lecz własnością Chrystusa” (czyż nie jest to najgłębsza racja dla współczesnych zwolenników – także podczas obrad synodu biskupów w Rzymie – udzielania Komunii Świętej osobom rozwiedzionym, a żyjącym w innych związkach, czyli w stanie grzechu?), co oznacza, iż akt zbawienia świata przez wcielonego Syna Bożego jest wewnętrznym procesem samozbawiania się Objawionego Boga.” ( „Jezus Chrystus jako pełnia łaski i grzechu według Marcina Lutra” „Nasz Dziennik ‘’ 7-8.03.2015r.)
Tak więc zdumiewająca dialektyka w nauczaniu Kaspera przestaje dziwić, gdy dostrzegamy te zupełnie oczywiste konotacje jego poglądów.

Propozycje kardynała Kaspera nie zostały jak dotąd przyjęte, gdyż – pozostając w zgodności z nauczaniem Pana- przyjęte być nie mogą.
Kasper odwołuje się do emocji, lecz nie podaje jednoznacznych biblijnych podstaw swego wnioskowania, zaś te fragmenty Ewangelii, które przytacza poddaje tendencyjnej interpretacji, zgodnie z założonym przez siebie celem. W rzeczywistości, w Piśmie Świętym nie znajdujemy dowodów Bożej przychylności dla relatywizowania Bożych przykazań.
Lecz oto pojawiają się kolejne niepokojące głosy z niemieckiego Kościoła, które każą sądzić, iż heretycka ofensywa przybierze na sile, a może nawet doprowadzić do nowej schizmy. Czymże bowiem są słowa prominentnego kardynała Reinharda Marxa :
„Nie jesteśmy filią Rzymu. Każdy episkopat odpowiedzialny jest za duszpasterstwo we własnym kręgu kulturowym. Nie możemy czekać, aż Synod powie, jak mamy ukształtować nasze duszpasterstwo rodzinne”.
Niestety, takie słowa szantażu podważają wyrażenie dobrej woli współpracy zawarte w  koncyliacyjnej puencie przemówienia kardynała Kaspera :
„Życzyłbym sobie, abyśmy na drodze takowej discretio, w trakcie procesu synodalnego zdołali znaleźć wspólną odpowiedź, aby w trudnych ludzkich sytuacjach móc dawać w sposób wiarygodny świadectwo Słowa Pańskiego jako przesłania wierności, lecz także przesłania miłosierdzia, życia i radości.”
Wydaje się, iż to, co kardynałowi Kasperowi wypadało przedstawić jeszcze w sposób zawoalowany, kardynał Marx werbalizuje otwartym tekstem.
Mamy do czynienia z oswajaniem opinii publicznej ze zmianami, które są przygotowywane, a nawet z rodzajem szantażu wobec Watykanu oraz ojców synodalnych przed kolejną częścią synodu. Nie świadczy to o dobrej woli i chęci współpracy.
Wypada zachować ufność, iż zarówno Papież, jak i delegaci na Synod nie ulegną tej presji. Lepiej bowiem jest dopuścić do całkowitego odstępstwa części Kościoła niemieckiego niż wyrazić zgodę na zdradę nauczania Pana, przekreślenie Dekalogu i zrujnowanie doktryny Kościoła Chrystusowego.

Zacytujmy mocne słowa kardynała Roberta Saraha, prefekta Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, użyte w niedawno udzielonym wywiadzie:
„Idea, według której nauczanie mogłoby zostać schowane do jakiegoś ładnego pudełka i w ten sposób oddzielone od praktyki duszpasterskiej, która rozwijałaby się według obowiązujących mód i upodobań, jest formą herezji, patologicznej schizofrenii.”
Kardynał Sarah stwierdził także:
„Natomiast jeśli ktoś nie chce uznać ważności doktryny, to niech pozostanie poganinem.”
Przypomniał też, że za tę doktrynę męczennicy oddawali życie.
Kardynał Sarah ocenił , iż „Kościół w Europie staje się coraz słabszy, bo relatywizuje się moralność i wartości chrześcijańskie. Młodzi nie mają już się na czym oprzeć, brak im punktów odniesienia.”
Kasper oraz część hierarchów przychylna jego poglądom uważają coś przeciwnego i usiłują dalej prowadzić Kościół na manowce relatywizmu.
Jakiejś części Kościoła niemieckiego, o której mowa, bliżej już jest do praktyki i poglądów luteran niż Magisterium Kościoła katolickiego.
Zauważa tę tendencję i zarazem zagrożenia kardynał Raymond Burke: „Musimy pozostać katolikami zawsze posłusznymi Tradycji wiary i nie dopuścić do zniszczenia oblicza Kościoła, by uznano go za jedną z denominacji protestanckich.”

Nie mogą zatem zaskakiwać treści wywiadów udzielonych przez kardynała Kaspera i kardynała Marxa.
W  jednym z nich, Kasper  sytuuje papieża Franciszka w „wielkiej tradycji”, do której należą (wg Kardynała) : „św. Augustyn, św. Franciszek, św. Dominik, św. Tomasz z Akwinu, Marcin Luter ( podkreślenie moje A.W.), oraz II Sobór Watykański.” Dla kardynała Marxa, Luter również jest jednym z „wielkich myślicieli”, a 500 rocznica reformacji warta uczczenia : „upamiętnienie reformacji popchnie nas do przodu w kierunku pełnej i widzialnej jedności Kościoła reformacji”.
Kardynał Marx dodaje : „po pięćdziesięciu latach wspólnego dialogu ekumenicznego możliwe jest już czytanie przez katolików tekstów Lutra i uczenie się z nich”.
Przypomnijmy, iż Luter podważał zasadność małżeństwa jako sakramentu, a jednym z motorów jego myśli był ogrom nienawiści do papiestwa, który to czynnik nakazywał mu postrzegać Następcę św.Piotra jako antychrysta, a samo papiestwo jako „ufundowane przez diabła” ( „Papież jako antychryst według Marcina Lutra”- ks. prof. Tadeusz Guz, „Nasz Dzienni”, vide: link).
 Wobec takich predylekcji podjęta przez niemieckich hierarchów próba uderzenia w doktrynę oraz małżeństwo  staje się mało zaskakująca.

Zajrzyjmy raz jeszcze do cytowanego już artykułu ks. prof. Tadeusza Guza :
„Konkretne skutki tej sprzecznej myśli Marcina Lutra o dialektycznych związkach wzajemnego przenikania się łaski i grzechu uwidocznią się przy kwestii pojmowania małżeństwa w reformacji, która jako pierwsza w dziejach światowego prawodawstwa małżeńskiego i rodzinnego wprowadziła instytucję rozwodu.’’  ( „Jezus Chrystus jako pełnia łaski i grzechu według Marcina Lutra” „Nasz Dziennik ‘’ 7-8.03.2015r.)
Natomiast w wywiadzie dla „Die Tagespost” ksiądz profesor Guz stawia sprawę jasno: „U źródeł współczesnego kryzysu rodziny, którego jednym z przejawów jest herezja kasperianizmu stoi Marcin Luter.”

Wygląda na to, że część niemieckich hierarchów pragnie dokonać uczczenia 500-lecia reformacji, o którym mówi kardynał Marx zdruzgotaniem doktryny Kościoła katolickiego. Byłby to „piękny" prezent złożony na antyołtarzu diabła. Wypada zachować ufność, iż przeciwstawi się temu papież Franciszek, tak, jak niegdyś, Paweł VI wbrew opinii publicznej oraz dużej części hierarchii przeciwstawił się dopuszczalności używania przez katolików pigułki antykoncepcyjnej.
W uzasadnieniu encykliki „Humanae Vitae”, błogosławiony Paweł VI pisał: „Kościół jest w pełni świadom, że broniąc nienaruszalności prawa moralnego odnośnie małżeństwa, przyczynia się do umocnienia wśród ludzi prawdziwej kultury. (…) Czyniąc tak Kościół zabezpiecza godność małżonków”.
Wierzmy, iż papież Franciszek postąpi zgodnie z tą samą linią argumentacji i – podobnie, jak jego wielcy poprzednicy- sprzeciwi się wszelkim próbom uderzenia w Sakrament małżeństwa i rodzinę, których to prób kolejnym aktem jest postulat dopuszczenia do Komunii Świętej rozwodników tkwiących w związkach cudzołożnych.

Otuchy dodają nam słowa naszego Pana, Jezusa Chrystusa, do których w wierze i nadziei odwołuje się kardynał Raymond Leo Burke:
Katolicy muszą odważnie walczyć o prawdę (…)
Nasz Pan nas zapewnił.. Nie powiedział, że nie będzie nigdy ataków na Kościół, i to nawet od wewnątrz… ale zapewnił nas, że bramy piekielne nigdy nie przemogą Kościoła. Mówiąc inaczej, szatan, z jego kłamstwami, nigdy w ostateczności nie pokona Kościoła.”

 

http://tygodnik.onet.pl/wwwylacznie/przeczytaj-cale-przemowienie-kard-kaspera-ktore-wywolalo-burze-w-watykanie/xtrbr
http://www.fronda.pl/a/kard-kasper-o-franciszku-to-radykal,47722.html
http://www.naszdziennik.pl/mysl/131571,laska-i-grzech-wedlug-marcina-lutra.html
http://www.bibula.com/?p=79524
http://www.fronda.pl/a/niemieccy-katolicy-ideal-malzenstwa-tak-trudno-osiagnac-ze,48512.html
http://www.naszdziennik.pl/mysl/123221.html
http://www.fronda.pl/a/mocne-slowa-kard-saraha-o-kwestii-rozwodnikow-herezja-i-schizofrenia,47871.html
http://www.pch24.pl/krok-od-schizmy--kardnynal-marx---nie-jestesmy-filia-rzymu-,34234,i.html
http://www.fronda.pl/a/kard-burke-katolicy-musza-pozostac-katolikami,47868.html
http://www.naszdziennik.pl/mysl/123221.html
http://www.fronda.pl/a/ks-prof-guz-o-luterskich-korzeniach-herezji-na-synodzie,48662.html
http://www.fronda.pl/a/czasy-sa-trudne-ale-szatan-nas-nie-pokona,48143.html?part=2

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Sir Winston

17-03-2015 [23:38] - Sir Winston | Link:

Pod wrażeniem.
Poniekąd od końca, sięgnę teraz do Pańskich poprzednich notek.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Andrzej W.

18-03-2015 [10:16] - Andrzej W. | Link:

Dziękuję i pozdrawiam.
A.

Obrazek użytkownika ruisdael

18-03-2015 [11:04] - ruisdael | Link:

Oczekiwałbym podobnej reakcji Papieża Franciszka w stosunku do obu niemieckich purpuratów, jaką odniósł się Jan Paweł II do teologów wyzwolenia w Ameryce Południowej. Stanowczej i wręcz pokazowej.

Obrazek użytkownika Andrzej W.

18-03-2015 [11:32] - Andrzej W. | Link:

Nie sądzę,aby do czegoś takiego doszło. Jest natomiast pewne, że nawet spokojna reakcja Papieża, która nie stanowiłaby poparcia dla luteranizacji Kościoła katolickiego spowoduje furię gniewu w tej części hierarchii, o której mowa. Zło się wścieknie.

Niestety wczoraj przeczytałem coś, co mnie zaniepokoiło.
http://www.fronda.pl/a/badzmy-milosierni-nie-zamykajmy-sie-na-tych-ktorzy-chca-sie-poprawic,48772.html

Oczywiście trzeba się zgodzić, ale w kontekście nadchodzącego Synodu oraz tematu tu poruszanego ten przekaz Papieża brzmi niepokojąco. Ale może to tylko moja, zbyt daleko idąca interpretacja.. Poczekajmy.
Pozdrawiam.