Prywatna służba zdrowia nigdy nie będzie efektywna

Prywatna służba zdrowia nigdy nie będzie tak efektywna, jak państwowa. W Polsce nie ma praktycznie państwowej służby zdrowia, tylko publiczna, a to jest zupełnie co innego.

Szanujący się ekonomista musi spojrzeć na system. Na świecie są dwa systemy służby zdrowia, plus mutacje. Prywatna oraz państwowa służba zdrowia. W Polsce, poza kilkoma poliklinikami, praktycznie nie ma państwowej służby zdrowia. W Polsce od 1999r. funkcjonuje publiczna służba zdrowia, która poza kwestią własności, niewiele różni się od prywatnej służby zdrowia.

W Polsce, jak i w wielu krajach, pokutuje mit, że prywatne zawsze jest lepsze, niż państwowe. Obszar służby zdrowia jest dowodem, że ten mit jest fałszywy. W ekonomii, właśnie, mówi się o tzw. efekcie skali. co w prywatnej służbie zdrowia jest niewykonalne, bo każdy pojedynczy szpital, czy też ich grupa/sieć, musi mieć drogi sprzęt i równie drogich specjalistów dla procedur wysoko specjalistycznych, jak u konkurencji. Jeśli nie, wypadnie z rynku, zbankrutuje.

Problem w tym, że wiele procedur wysoko specjalistycznych nie jest usługą powszechną i względy efektywności ekonomicznej wymagają objęcia nimi dużo większej liczby potencjalnych pacjentów, niż ta obsługiwana przez szpital. Rzecz w tym, że jeśli prywatny szpital nie będzie miał oferty takich usług, pacjenci wybiorą konkurencję. Co innego usługi podstawowe, czy nisko specjalistyczne, np. zwykłe przeziębienie, czy badanie okulistyczne itd. Tu nie ma istotnej różnicy, czy szpital będzie prywatny, czy państwowy.

W dobrze zarządzanej państwowej służbie zdrowia są szpitale z powszechnymi usługami medycznymi, a ponad nimi placówki bardziej specjalistyczne, obejmujące swym zasięgiem większą liczbę pacjentów, aż po te najbardziej specjalistyczne, kilka ośrodków na cały kraj. Taki układ pozwala wykorzystać efekt skali, gdzie koszt, w przeliczeniu na głowę mieszkańca, jest niski.

Prywatne szpitale muszą posiadać usługi wysoko specjalistyczne, niezależnie od liczby obsługiwanych mieszkańców, bo przegrają z konkurencją. Te usługi, w przeliczeniu na głowę mieszkańca są bardzo drogie, bo liczba mieszkańców jest w mianowniku, natomiast w liczniku liczba powinna być zbliżona, jak w państwowej służbie zdrowia. Tak nie jest w prywatnych szpitalach, bo nawet dla stosunkowo małej liczby mieszkańców, należy mieć kosztowne usługi medyczne. W państwowej służbie zdrowia wysoki koszt w liczniku jest dzielony przez bardzo wysoki mianownik, czyli przez dużą liczbę potencjalnych pacjentów, przez co koszt jednostkowy jest niższy. W prywatnej służbie zdrowia koszt w liczniku jest podobny, jednakże w mianowniku jest znacząco mniejsza liczba pacjentów, a więc koszt jednostkowy jest gigantyczny. Zwykła matematyka.

Piszę o szpitalach, a nie zwykłych przychodniach lekarskich, gdzie efekt skali ma minimalne znaczenie. Po reformach Buzka z 1999r. w Polsce powstała publiczna służba zdrowia. Od prywatnej służby zdrowia różni się ona jedynie instytucją właścicielską, którą zazwyczaj jest lokalny samorząd. Poza tym jej sposób funkcjonowania jest zbliżony do prywatnej służby zdrowia, która jest bardzo nieefektywna ekonomicznie z powodu braku efektów skali.

Powie ktoś, kolejny mit, że państwowa (tak naprawdę publiczna) służba zdrowia, to gigantyczne kolejki, syf, malaria i komary widliszki. Ten mit zbankrutował pod koniec 2012r., gdy w publicznej służbie zdrowia skończyły się kontrakty z NFZ. Tylko niewielka część pacjentów, ta lepiej sytuowana, ustawiła się w prywatnych gabinetach, a natychmiast pojawiły się kolejki i zdenerwowanie pacjentów. A co by było, gdyby nie było już publicznej służby zdrowia i wszyscy pacjenci ustawili się w prywatnych gabinetach? Zaledwie przedsmak tego był na koniec 2012r.

Odejdźmy na chwilę od rozważań systemowych i podeprzyjmy je faktami. Na początek weźmy dwa sąsiadujące ze sobą kraje, jeden ze wzorcową, prywatną służbą zdrowia, a drugi z państwową. Te kraje, to USA i Kanada. Koszt służby zdrowia, w przeliczeniu na głowę mieszkańca, w USA jest, według różnych opracowań, od 3 do 7 razy wyższy, niż w sąsiedniej Kanadzie. Pomimo tego poziom zdrowia Kanadyjczyków jest znacząco lepszy, niż Amerykanów.

Idźmy dalej. Ceny lekarstw w aptekach w USA są znacząco wyższe, niż w sąsiedniej Kanadzie! Dlaczego? Wśród producentów leków liczy się tylko kilka koncernów, więc mamy klasyczny oligopol, którego w prywatnej służbie zdrowia nikt, dosłownie nie „temperuje” - w oligopolu nie działają prawa rynku. Mało tego, ten oligopol starał się narzucić całemu światu, także Polsce, ACTA oraz FACTA, w czym Tusk chciał dopomóc (masowe protesty zniweczyły te plany Tuska i oligopolu).

No to może chociaż transakcje w prywatnej służbie zdrowia są przejrzyste i uczciwe, wszak właściciel pilnuje, by nikt go nie okradał? Kolejny mit, równie fałszywy, jak poprzednie. W USA, co roku z systemu służby zdrowia złodzieje kradną („kręcą lody” według ówczesnej posłanki PO, Beaty Sawickiej) ok. 200 mld. USD rocznie.

W Polsce publiczna służba zdrowia działa analogicznie, jak prywatna i mamy ten sam problem. Wykryto już afery z przeprowadzaniem operacji, np. kolana, które były zbędne z medycznego punktu widzenia. Niedawno poprzez media przewinęły się informacje na temat tzw. wyceny usług medycznych. Okazuje się, że określone lobby mające „dojścia”, wpłynęło na znaczące zawyżenie kosztów pewnych usług, podczas, gdy inne ważne są niedoszacowane. Pośród liczb pojawiła się i taka, że w ten sposób jest marnowane nawet 20% środków będących w gestii NFZ. A to nie jedyna droga wycieku pieniędzy z systemu służby zdrowia w Polsce. Ile pieniędzy z naszych składek jest w podobny sposób rabowanych?

Efekty skali, a w zasadzie ich brak odpowiada, że wiele sprzętu, także ze zbiórek J. Owsiaka, leży od wielu lat w szpitalach, nawet nie rozpakowana. NIK wykrył takiego sprzętu na ok. 3,5 mld. zł, a przecież wykrył zaledwie wierzchołek przysłowiowej góry lodowej. Instalacja takiego sprzętu oraz zatrudnienie wysokiej klasy specjalistów kosztuje! Przy relatywnie małej liczbie obsługiwanych pacjentów, te nakłady nigdy się nie zwrócą. Cóż, znowu ten „przebrzydły” efekt skali. Jako ekonomista nie muszę się z tego tłumaczyć, bo efekt skali, to zwyczajna matematyka, a nie fanaberie tego, czy innego ekonomisty.

Mógłbym pisać jeszcze długo na tematy/patologie szczegółowe. Ograniczę się do sposobu funkcjonowania tzw. izb przyjęć przy szpitalach. Co i rusz czytamy, że kogoś wielokrotnie nie przyjęto do szpitala i ten ktoś umarł. Takie wiadomości czytamy i będziemy czytać często, jeśli nie zrobimy porządku z chorym systemem. To jest ustawowy obowiązek Premiera (aktualnie Tuska) oraz podległego mu Min. Zdrowia (aktualnie Arłukowicza). Jeśli te osoby piastujące funkcje publiczne nie zrobią z tym porządku, w przyszłości zostaną rozliczeni nie przez historię, ale przez sądy powszechne.

Nie wspomniałem o zyskach właścicieli szpitali, którzy prowadzą biznes, a nie akcję charytatywną. Te zyski podnoszą koszty, ale w porównaniu z efektami skali, to przysłowiowy „pikuś”.

Mamy niekompetentnego Premiera i jeszcze bardziej niekompetentnych ministrów. Swoistym kuriozum jest fakt, że Putin, prezydent Rosji mówi Tuskowi, co mu w Polsce wybuduje… Skoro nie rządzi polski Premier, rządzi prezydent sąsiada. Dla Tuska priorytetem jest „uszczęśliwienie” Polaków wprowadzeniem EUR-o, a nie realne problemy. Priorytetem jest zadowolenie środowisk homo coś tam, a nie przejmowanie się, że chory system służby zdrowia w Polsce zabija ludzi. Czyżby Tusk hołdował zasadzie, że po mnie choćby i potop?

Miał być zwykły artykuł, a powstało coś na temat systemowych rozwiązań w służbie zdrowia. Ten, powstały mimochodem, program, nie jest konkurencyjny wobec rozwiązań PiS-u. Panowie, budowy domu nie zaczyna się od okien, dachu itp., ale od fundamentów. Taką rolę pełni w tym przypadku system, a potem rozwiązania szczegółowe. PO-PSL każdego dnia udowadniają swą nieudolność, Palikotów i SLD interesują tematy zastępcze. Pozostał mi tylko PiS, jako poważni adresaci. Panowie, jeśli trzeba, wesprę Was merytorycznie. Polska i Polacy zasługują na dobrego gospodarza.
Piotr Solis

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika ekspert_pragmatyk

07-03-2015 [14:04] - ekspert_pragmatyk | Link:

Pierwsza rzecz - na wstępie Pańska teza kłóci się z poglądami Friedmana, co jest już samo w sobie odważne albo mocno nierozważne.
Idąc dalej - pisze Pan o efekcie skali i jego braku w przypadku prywatnych placówek, co jest absurdalne i zupełnie sprzeczne z prawami wolnego rynku. Zakłada Pan konieczność specjalizacji prywatnej placówki w każdej dziedzinie, co jest kolejnym absurdem, bo dalej udowadnia Pan, że możliwym jest rozdzielenie szczebli specjalizacji w państwowej służbie zdrowia. Niemożność wykonania tego samego w prywatnej uzasadnia pan "efektem skali". Tam gdzie jest popyt jest i podaż i w przypadku potrzeby leczenia garstki ludzi za kosmiczne pieniądze również państwo nie powinno inwestować w owe urządzenia, ZWŁASZCZA przy obecnym poziomie świadczenia podstawowych usług.
W teorii publiczna służba zdrowia może i faktycznie byłaby organem dobrze działającym, ale wystarczy spojrzeć jak wyglądają nasze szpitale, ile trzeba czekać na miejsce u specjalisty i jaka jest jakość świadczonych usług.
Kolejna rzecz - demonizowanie kosztów w placówkach prywatnych. Oczywiście że są jakieś, ale wolę zapłacić 50zł za wizytę u ortopedy, na którą będę czekać MAKSYMALNIE tydzień ( raczej 2-3 dni ), niż pójść "za darmo" ( dobre sobie ) za 2 miesiące, bo taki będzie najbliższy termin ( to akurat jest przykład z życia wzięty ). Zakładanie, że przy prywatyzacji służby zdrowia koszty będą nie do zniesienia wyklucza Pana z dyskusji jako ekonomistę. Żyjemy w kraju, gdzie każdy leczy się u prywatnego dentysty i nie słyszałem nigdy narzekań.
Żeby było śmieszniej odpowiedziałem na bodajże pierwsze 4 akapity. Nie mam czasu kontrować reszty bzdur, które Pan wypisał.
Mam tylko nadzieję, że ludzie tacy jak Pan nigdy nie będą zajmować poważnych stanowisk.

Obrazek użytkownika cassiodorus

07-03-2015 [23:08] - cassiodorus | Link:

''Pierwsza rzecz - na wstępie Pańska teza kłóci się z poglądami Friedmana, co jest już samo w sobie odważne albo mocno nierozważne.''
O tak, każdy kto nie jest z wami, to nawet nie jest nierozważny, jest imbecylem, głupkiem i ...atfu socjalista?? Ja rozumiem, że w Chile Friedman może byc traktowany jak złoty cielec, ale w Polsce, Danii, Niemczech czy w Chinach?????? Boże, mój Boże

''co jest absurdalne i zupełnie sprzeczne z prawami wolnego rynku''
A jakie są prawa wolnego rynku?? Wolny rynek oznacza brak praw, a przynajmniej oznacza takie prawa, których nigdy nikt nie widział.. W sodomie i Gomorze był wolny rynek i nie daj Boże, by ponownie liberalistyczno-korwinowskie histerie stały się ciałem

''Zakładanie, że przy prywatyzacji służby zdrowia koszty będą nie do zniesienia wyklucza Pana z dyskusji jako ekonomistę. ''
Pana takie brednie wykluczaja z dyskusji nie tylko jako ekonomistę ale rownież jako korwinowskiego maniaka, aroganckiego w dodatku jak pański miszczu, nie jesteś chłopie u siebie w szopie, zachowuj się
Prywatna SZ jest dla wielu już dziś nie do zniesienia, pomimo, że niższe koszty leczenia spowodowane są ubóstwem społecznym i konkurencją ''państwową''
'' Oczywiście że są jakieś, ale wolę zapłacić 50zł za wizytę u ortopedy, na którą będę czekać MAKSYMALNIE tydzień ( raczej 2-3 dni ), niż pójść "za darmo" ( dobre sobie ) za 2 miesiące, bo taki będzie najbliższy termin ( to akurat jest przykład z życia wzięty )''
Skoro można w Polsce iść do prywatnego ortopedy za 50zeta to czego wy jeszcze chcecie?? No i czemu pacjenci czekają po kilka lat w państwowych placówkach, skoro są gabinety prywatne i w dodatku takie tanie???

''Mam tylko nadzieję, że ludzie tacy jak Pan nigdy nie będą zajmować poważnych stanowisk''- ''vituperatio stultorum laus est''

A ja mam nadzieję, że nieszczęśnicy tacy jak wy opamiętaja się i zrozumieją w końcu, że człowiek to ani nie świnia, ani nie paczka gwożdzi, [co wynika z teorii korwinowsko-darwinistycznych]którą można swobodnie obracać na urojonym ''wolnym rynku'',

Obrazek użytkownika Jabe

07-03-2015 [21:32] - Jabe | Link:

Na wstępie pisze Pan, że państwowa służba zdrowia jest zupełnie czymś innym, niż publiczna. Ciekaw jestem jaka jest ta zasadnicza różnica. Przymiotnik „publiczny” jest elementem nowomowy, bo co on tu niby oznacza? „Powszechnie dostępny”? Prywatny szpital nie może być dostępny ogółowi? Dom zresztą też może być publiczny.

Powiada Pan, że jest mitem, że państwowe („publiczne”) lecznictwo „to gigantyczne kolejki, syf, malaria i komary widliszki”, bo w 2012 roku skończyły się kontrakty i „natychmiast pojawiły się kolejki i zdenerwowanie pacjentów”. To coś nowego? Natychmiast? Nawet jeśli założyć, że te kolejki pojawiły się przed prywatnymi gabinetami, które wcześniej były alternatywą dla systemu, to i tak nie wolno oczekiwać, że te prywatne przychodnie natychmiast zatrudnią nowych lekarzy, żeby sprostać chwilowemu popytowi.

W USA system służby zdrowia okradają na 200 mld dolarów rocznie, powiada Pan. Dużo to, czy mało? Ile by kradli, gdyby doglądał tego urzędnik państwowy. Zresztą państwowa służba zdrowia istnieje w USA od bardzo dawna, tyle że do czasu Obamacare nie była powszechna. Idealna okazja do nadużyć.

W Polsce „lobby mające «dojścia», wpłynęło na znaczące zawyżenie kosztów pewnych usług”. To ma być argument za państwową służbą zdrowia?

Zyski właścicieli szpitali rzeczywiście podnoszą koszt, ale ktoś taki zorganizował przedsiębiostwo, albo za nie zapłacił i nim teraz zarządza. Ryzykuje swoim. Gdy szpital (czy cokolwiek innego) jest państwowy, koszty organizacji ponoszą wszyscy. Koszty zarządzania też – ministerstwo zdrowia i NFZ kosztują. Największym kosztem jest jednak brak właściciela właśnie – kogoś, kto by tego doglądał jak swego.

Na koniec efekt skali. Pragnę przypomnieć, że w PRL planowano w skali całego państwa. Ba, nawet całych demoludów. Czy to dało dobre efekty? Molochy, nie tylko państwowe, są niewydolne, bo skala prowadzi do ociążałości i marnotrawstwa. Duża instytucja przegra z drobnicą, jeśli rozmiar nie daje znaczących korzyści. No chyba że konkurencję uniemożliwi państwo, wprowadzając koncesje, albo organizując jakieś NFZ-ty.