Tutejszy beton...

Nowy Sącz. Miasto położone w widłach Dunajca i Kamienicy. Na oko około 80 tysięcy mieszkańców. Kraina otoczona zewsząd wzniesieniami, które dla ludzi z północy Polski jawią się jako góry a dla jej mieszkańców są co najwyżej trasą niedzielnych spacerów z psem i to bez wylania choćby dwóch kropel słonego potu.

Kocham to Miasto – tu się urodziłem, tu żyję, tu studiuję, tu pracuję, tutaj mam przyjaciół, tutaj żyją moi najbliżsi, tutaj mam zamiar oddać Bogu ducha aby potem dać się przykryć dwoma metrami kwadratowymi lokalnych darni. 
 
Kocham to Miasto – jego historię, zabytki, bziki współczesności, fioły lokalnych artystów, kurz zmiatany z dumnej tradycji Lachów Sądeckich przez ludzi natchnionych ciepłym fenem spadającym z Prehyby. Kocham to Miasto i nie wyobrażam sobie życia gdziekolwiek indziej.
 
A gdy ktoś zapyta mnie gdzie chciałbym mieszkać gdybym nie mieszkał w Nowym Sączu z dumą odpowiadam: w Starym Sączu (od którego – nomen omen – mój dom dzieli taka odległość, że gdybym miał strzelbę odpowiedniego kalibru z pewnością trafiłbym w gołębia, który przycupnął na dachu budynków prastarego klasztoru Panien Klarysek. Mógłbym spudłować co najwyżej o 3 dachówki w obie strony).
 
Kocham to Miasto i wiem, że nigdzie indziej nie mógłbym być bardziej szczęśliwy niż tutaj. Z drugiej jednak strony wiem, że w żadnym innym miejscu na tym łez padole nie znalazłbym tylu powodów do narzekania co tutaj.
 
Kraina to dziwna acz zawierająca w sobie kwintesencję polskości: ludzie są tu marudni, pełno w nich słomianego zapału, po dwóch głębszych każdy staje się ekspertem we wszystkim, co tylko Ziemię napełnia a na wszystkich, którzy chcą coś bezinteresownie zrobić dla innych patrzy się tutaj z podejrzliwego ukosa.
 
Nowy Sącz umiera – i mówię to z pełną świadomością tego, że słowa moje w wielu Sądeczanach wzbudzą co najmniej konsternację. Nowy Sącz umiera a jego gospodarze – i to też piszę w pełni świadomie – zamiast podjąć reanimację zaszyli się w ciepłych pieleszach wybudowanego z eklektycznym pietyzmem Ratusza i powoli acz skutecznie jak mityczna Penelopa tkają dla niego całun.
 
Czego boi się obecna władza?
 
W zasadzie niczego. Młodzi im nie straszni – bo przecież młodzi wyjechali, „starzy” i tak zagłosują na tego masarza, który uraczy swoich wyborców najlepszym wyrobem wędliniarskim spod znaku „kiełbasy wyborczej”, Kościół nie będzie się wtrącać a na opozycję znajdzie się sto różnych sposobów – byleby tylko skutecznie ją rozbić, zaszczuć, zgnoić i zgnieść.

Tutejszy beton trzyma się nad podziw dobrze, uzbrojony żebrowanym drutem wzajemnych powiązań i korelacji od których szarego człowieka prędzej rozboli głowa niż zdoła pojąć co jest grane. Beton ma za to jedną, wybitnie ludzką cechę: lubi być doceniany – nawet za to, czego nie zrobił. Dzięki temu prostemu faktowi dumnie pręży pierś pod ordery budząc w sobie święte oburzenie pod adresem tych, którzy z dziecinną prostotą pytają: „ale za co?”.
 
Tutejszy beton – na każdym szczeblu – nie lubi innowacji. Nie lubi tych, którzy chcą coś zrobić – bo i po co? Tutejszy beton sprawił, że powiedzenie o kimś „młody (na przykład) radny” zamiast być oznaką uznania, że komuś coś się chce zrobić nabrało iście pejoratywnego znaczenia podkreślającego, że ktoś jest na tyle cwany, że mu się udało i na tyle głupi, że nie wie co go czeka.
 
Tutejszy beton nie lubi marzycieli – ludzi pełnych szczerej wiary w to, że przecież zawsze może być lepiej. Zamiast tego wylewa się na nich wiadra pomyj i włóczy po sądach rozpuszczając w środowisku wyssane z palca historyjki mające na celu jeno zszarganie komuś dobrej opinii.
 
Tutejszy beton jest pewny swego bo posiada wiarę graniczącą z przekonaniem, że ciepły stołek władzy został im dany na zawsze.
 
Tutejszy beton nie musi się martwić – swoi i tak zawsze poprą, niezdecydowanych jakoś się przekona a opozycja niech sobie krzyczy... do czasu, aż znajdzie się sposób, żeby ją uciszyć.
 
Tymczasem Miasto umiera a powodem tej powolnej agonii nie jest bynajmniej wiszący w powietrzu smog lecz fakt, że ci, którzy mają potencjał skazani są na sklepowe kasy, londyński zmywak albo po prostu wyjadą w siną dal – i beton będzie miał problem z głowy.
 
Czy kiedyś będzie lepiej?
 
Da Bóg a i młotek się znajdzie by pokruszyć omszały mury.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zyndramek

01-09-2014 [14:53] - Zyndramek | Link:

To... pierwsza miłość, prawda?
Biedaku...
Następnym razem ostrożniej lokuj uczucia, a będzie mniej bolało :)
Z treści wynika, że ten zafajdany przez komunę grajdół nie umiera, tylko się wypełnia.
Umiera twoja młodzieńcza, ślepa miłość.
Spróbuj przeanalizować powojenną historię tego miejsca, nawet z oficjalnych źródeł, ale tak rzetelnie, żebyś zrozumiał z czym tak na prawdę masz do czynienia - lżej ci będzie zapomnieć to uczucie.
Głowa do góry - wkrótce zaroi się od studentek :)

Obrazek użytkownika Stan

01-09-2014 [15:59] - Stan | Link:

Artykuł pięknie i z miłością do swego miasta napisany, dziękuję i gratuluję.Tak się jakoś składa,że można bez większych poprawek odnieść go do mojego miasta.Piotrków Trybunalski,wypisz wymaluj pasuje do Pańskiego obrazka jak ulał.Myślę,że taki smętny, a jednocześnie smutny obraz, pasuje do bardzo wielu podobnych polskich miast tej wielkości.Polska sprawia wrażenie uśpionej krainy,zapomnianej przez Boga.