Wstęp do niepodległości: UCZCIWE WYBORY

Demokracja to nie samo tylko wrzucanie kart do urny (bezpośredni wybór przedstawicieli, (kwestia ich umocowania to dobry temat na kolejną notkę), lecz cały – praktycznie nieprzerwany – proces 1) kształtowania opinii politycznych obywateli (kto jest obywatelem to znowu temat na kolejną notkę), 2) sformalizowane ogólne oddanie deklaracji wyborczych (głosowanie) i ustalenia dokonanego przez nich wyboru oraz 3) permanentna kontrola rzetelności wypełniania zadań przez wybranych przedstawicieli. 

Wystarczy chwila namysłu, by dostrzec poważne nieprawidłowości we wszystkich trzech elementach funkcjonowania demokracji w ITI RP, co oczywiście zmusza do zadania pytania o to, czy Polska jest państwem demokratycznym (właściwie to są dwa pytania). Dziś pominę temat zdegenerowania kształtowania opinii politycznych, wymagający głównie niezależnych, a przede wszystkim tak zwanych pluralistycznych mediów, tak by równoważne opinie były równoważnie w nich reprezentowane; pominę już choćby dlatego, że na przeobrażenie tego, co jest żadnej szansy nie ma i jedynie rozwijanie polskich mediów, uprawiane już nawet z niejakim powodzeniem, pozwoli nam wynieść się ponad wybujałe chwasty, zagłuszające światło. 

Pominę też punkt 3), ponieważ nie można w blogerskiej notce zmieścić kilkutomowej książki. A musiałaby ona dotyczyć właściwie całościowego upadku i konieczności odbudowy polskiego państwa jako takiego; od instytucji konstytucyjnych począwszy (chociażby pion zwany ze złowieszczą ironią wymiarem sprawiedliwości), poprzez instytucje układu (w założeniu) immunologicznego państwa, czyli różne tajne, jawne itd. służby, aż po – znowu – kontrolne działanie całości mediów, których zadań w tzw. mainstreamie obecnie nie wahałbym się nazwać – wymuszoną czy dobrowolną – prostytucją. 

Pozostaje 2. kwestia: deklarowania przez obywateli ich wyborczej woli oraz oficjalne jej całościowe ustalenie.
W kontekście stwierdzenia powyżej, odnoszącego się do całościowego upadku państwa jako takiego, naiwnością byłoby się spodziewać, że cnotę zachowały akurat instytucje zajmujące się liczeniem głosów... co ja mówię, zresztą: zachowały! Chyba „odzyskały” (od II RP) byłoby słowem właściwszym, bowiem przed 1989 określenie ich mianem demokratycznych one same uznałyby zapewne za obelgę: były wszak takzwanie ludowo-demokratyczne... Były? Czy może są? 

W okresie tzw. PRL waadzy kontrola nad wyborami nie była żadną tajemnicą. Wybory z 1989 roku – o dziwo – odeszły od demokracji, czyli sformalizowania woli suwerena w postaci wyłonienia organu ustawodawczego, na skalę dramatycznie wielką, a zważywszy na okoliczności – prostytuującego samą istotę tego zadania. (Samo zliczanie głosów udało się wówczas poddać kontroli poprzez zdublowanie oficjalnego systemu.) 

W ostatnich latach mieliśmy sporo okazji, by ze zdumieniem przyjmować komunikaty PKW. Właściwie dawała ona tylko takie okazje.
Lecz błędem byłoby sądzić, że o samą tylko, w pewnym sensie fasadową PKW, chodzi. Dużo większy problem pojawia się bowiem przy organie noszącym jakże znamienny skrót KBW, czyli „organie wykonawczym” Państwowej Komisji Wyborczej, zachowującym znamienną ciągłość od dawniejszych czasów. 

To tu „organizuje” się wybory, to tu zajmują się „informatycznym systemem wyborczym”, czyli takim magicznym kalulatorem, który hm... sumuje wyniki wyborów z jakichś 26.000 lokali. Jak pamiętamy, owo sumowanie wielokrotnie wymagało dodatkowych, ręcznych poniekąd, poprawek, bo system zawodził, a my czekaliśmy na wynik pełni najgorszych przeczuć. I te przeczucia generalnie nie zawodziły, bo im większe były odstępstwa od przewidywanego przebiegu działań KBW, tym większe było i zaskoczenie ich wynikiem. 

Ale – kto wie? – być może już w tym roku dzień wyborów ma przebiegać gładko i bez zakłóceń, dzięki trosce towarzyszy z KBW, a wynik... wynik tym razem już naprawdę nie powinien być dla nas żadnym zaskoczeniem.
W końcu to u szefa KBW (jak ten świat się nic nie zmienia...) bywał Władimir Czurow, z Moskwy przysyłany. Zresztą, skąd niby miałby być przysyłany, skoro to u nich nasz informatyczny system wyborczy trzyma swoje (swoje…?) serwery. Gdyby nie wcześniejsze uwagi na temat sprostytuowania m.in. służb, to teraz musiałbym zapytać, czy ktoś się w nich kiedyś interesował, jak wygląda (i co ciekawsze, jak wyglądała – na przykład dowiedziałbym się o teściów) stuktura właścicielska wspomnianych w artykule niezależnej firm IT, GTS i ATM; a tak, to nawet nie zapytam.
Specjaliści od wyborów z POlski udawali się też po fachowe porady do Rosji.  

Zapowiadający się PO tych trailerach wynik kolejnych wyborów byłby nawet w jakimś sensie sprawiedliwy. Jeśli siła polityczna, której zamiarem jest przejęcie kierowania państwem oraz – powiedzmy sobie jasno – podstawowe w nim zmiany, nie byłaby w stanie dopilnować sprawy relatywnie tak prostej, jak dopilnowanie prawidłowości wyborów (istotnie, w utrudnionych warunkach, ale przecież kto powiedział, że po wygraniu będzie łatwiej?), to czy zasługuje ona – czyli MY – na wzięcie własnego losu we własne ręce? KTO miałby za nas załatwić praworządność? Może na przykład ta komisja Senatu zechciałaby się wypowiedzieć? Dotąd nie udało jej się ustanowić rekordów skuteczności we własnej dziedzinie, czyli praworządności. Czy też może wszystkim się wydaje, że ONI tak sami z siebie doznają jakiegoś nagłego ataku rzetelności i uczciwości? 

Według stanu na dziś niezmieniona pozostaje ocena, zapisana w raporcie ś.p. profesora Urbanowicza, że sfałszowanie ostatnich wyborów było możliwe i stosunkowo proste.
Dla mnie, człowieka równie prostego, jeśli sfałszowanie wyborów jest proste, to wybory są po prostu fałszowane. I tyle. I to się musi jako pierwsze zmienić, a nikt poza Prawem i Sprawiedliwością zmiany nie przeprowadzi; przeciwnie. 
 

Póki co nie ma więc praktycznego sensu spierać się na argumenty, programy, pokazywać (i tak zresztą niszowo, bo przecież WSI24 tematu nie pociągnie) informacji o totalnej i systemowej korupcji państwa i mafijnej strukturze władzy. PO co? Nie warto się nawet fatygować: tak czy owak to ONI liczą głosy.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika tadeusz.K

05-01-2014 [18:29] - tadeusz.K | Link:

Najwyższa pora, aby kwestia ta została rozważona na forum Sejmu/Komisji.

Obrazek użytkownika Sir Winston

05-01-2014 [19:21] - Sir Winston | Link:

ale tych, co kontrolują liczących głosy.
Organ tak istotny dla państwa jak PKW - a mówiąc ściśle, w naszym przypadku KBW - musi być całkowicie propaństwowy, a nie propartyjny. Nie ma na to lepszego sposobu niż wielostronna kontrola. Skoro zaś służby się do kontrolowania władzy nie kwapią, wymusić kontrolę może tylko jedyna opozycyjna partia w naszym drogim kraju. Do dyspozycji ma kilka narzędzi. Nie najmniej ważnym jest przy tym publiczne stawianie sprawy.

Obrazek użytkownika wandaherbert

05-01-2014 [22:05] - wandaherbert | Link:

cicho na ten temat .Żeby nie bylo powtorki z ostanich wyborow do sejmu -mężowie zaufania z ramienia PiS.Totalna klapa.\Tak, trzeba częściej to nagłasniac.

Obrazek użytkownika Sir Winston

06-01-2014 [00:26] - Sir Winston | Link:

Długo by mówić dlaczego. W 1989 r. kontrola udała się, dlatego że nieufność wobec waadzy była powszechna a w zorganizowaniu systemu - praktycznie dublującego siatkę lokali wyborczych - pomógł Komitet Prymasowski.
Skoro wtedy się udało, to i tym razem może.
Wolałbym jednak, by zacząć od dostępnych możliwości w ramach systemu, tj. od weryfikacji narzędzi informatycznych KBW. Po śmierci profesora Urbanowicza pozostal jego zespół. Ci ludzie wiedzą najlepiej, jak zapewnić prawidłowe przekazywanie i zliczanie głosów.

Ale ma Pan rację, także mężów zaufania było za mało. W końcu oprócz zmanipulowanego algorytmu sumowania jest jeszcze szereg analogowych oszustw.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika emilian58

06-01-2014 [02:07] - emilian58 | Link:

I śmieszniejsze jeszcze i do tych drugich "nasze" wybory zaliczyć trzeba?A może POtrza?A gdyby tak zacząć od kolorów? Każda partia to INNY kolor wyborczej karty!A potem to wszystko RĘCZNIE zliczyć!Jak drzewiej bywało!Te dwa tygodnie dłużej ale uczciwie to chyba dobra CHYBA?A serwery tym czasem można będzie zakonserwować.

Obrazek użytkownika Sir Winston

06-01-2014 [13:10] - Sir Winston | Link:

Samo zliczanie głosów angażuje całe grono osób, akurat tu pole do oszustw nie jest największe. Co nie znaczy, że wolno zaniedbywać ten obszar. Różne kolory kart byłyby jednak akurat sprzeczne z zasadą tajności wyborów, o ile głosy nie byłyby oddawane w kopertach.

Inaczej rzecz się ma natomiast z sumowaniem wyników z komisji w skali całego kraju. Przy 26.000 komisji (z grubsza) kontrola tego zliczania poza oficjalnym systemem jest wprawdzie wciąż możliwa, ale stanowi przedsięwzięcie o dużej skali, związanym ze sporymi nakładami, głównie ludzkimi.

Dlatego uważam, że kwestią podstawową jest kontrola narzędzi wykorzystywanych przez KBW (jako "organ wykonawczy" PKW) do obliczania wyniku wyborów. Raport profesora Urbanowicza mówi między innymi to samo.
Dziś tylko sam oszust wie, jak się ma oficjalny wynik wyborów do rzeczywistego.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika emilian58

06-01-2014 [13:45] - emilian58 | Link:

To chyba nie problem ogromny?Czy aż tak mocno koszty podniesie?Starsze demokracje jednak "lubią" kolory.Smutne że u nas "wypracowano" system wielkiej nieufności.Ale jeżeli w wyborach można "paluchami mieszać" to nie może być inaczej!Pozdrawiam.