Spojrzenie na Ojczyznę - opisanie pewnego obrazu

  W dalekim świecie Polak odwdzięczył się Polakowi za przysługę oddając pewien przedmiot, którego wartość rynkowa była znikoma, a który dla obydwu był rzeczą bardzo cenną ze względu na wyjątkowo jasne przypomnienie Ojczyzny. Działo się to gdzieś na pograniczu stanu Michigan – to tam, gdzie zapada serce w śnieg („Tobie albo zawieja w Michi-gan” Edwarda Stachury). Właściciela zmieniła oprawiona w prostą, brązową ramę reprodukcja obrazu Apolinarego Kędzierskiego „Dziewczyna z dzbanem”. Pewna rola w tej banalnej transakcji przypadła i mnie – sprawdzono najpierw, czy podzielam entuzjazm wobec dzieła a potem zaproponowano mi jego opisanie, jako komuś świeżo przybyłemu z kraju, co stanowiło jedyną moją ku temu rekomendację. To tytułem wstępu.
 

Apoloniusz Kędzierski “Dziewczyna z dzbanem”
49x61 cm. Olej na płótnie. Ok. 1900 r.

  Porywający - ujmują barwy zrodzone przez słońce polskiego lata, przyprawiają o wzruszenie drobne niespracowane jeszcze dłonie i zmaganie się drobnego ciała się z nadmiernym ciężarem. Czegóż jednak się nie zrobi, żeby stać się w końcu ważniejszą w swoim domu i we wsi? Przyjęcie jarzma domowych obowiązków oznacza pasowanie na osobę dorosłą. Pracowitość jest tu cnotą; możność dawania z siebie to powód do dumy.

  Drewniane naczynie, ciężkie i nieporęczne, samym swym kształtem świadczy o pracy trudnej, wymagającej hartu, zacięcia i odporności W twarzy dziewczęcia widzimy ślad uśmiechu, ale nie zakryje on wysiłku i pośpiechu – bo to już czas żniw, okres wzmożonego wysiłku dla wszystkich. Gospodarski obowiązek dla młodości nie jest wcale niemiłym trudem, lecz wyzwaniem, możliwością wykazania się. Myśli i instynkty ukryte w tym rozgrzanym pędzie przekonują do podjęcia każdego trudu – z codziennej krzątaniny, z najdrobniejszych czynności, takich jak wyciągnięcie jednego wiadra wody ze studni, jak jedno słowo siostrzanej nauki skierowane do młodszego rodzeństwa, jak zignorowanie swojego małego bólu; z takich to drobin powstają światy rodzinnej codzienności, zażyłości sąsiedzkich, wspólnoty parafialnej i gminnej, obowiązku narodowego i chrześcijańskiego.

  Artysta łączy dwa cykle przemian: ludzi i przyrody. Nakłada ich kulminacje w jednym akordzie. Widzimy dziewczynkę jeszcze, ale już kobietę; dziecko, które właśnie dojrzało do tego, by nosić nielekki cebrzyk. Już jej nie mówią: - Zostaw, to za ciężkie dla ciebie! Zapał młodości, magiczna w obrazie żywość ciała pozwalają wywiązać się z zadania mimo dziewczęcej kruchości, wąskich ramion, nierozrośniętych bioder, drobnego kolana zarysowanego pod spódnicą. Radości dojrzewania, niewinności i ufności z jaką to wiejskie dziecko przekracza próg dorosłości służy za tło, za świadka, bielejący łan żyta W takąż jednoczącą ich biel odziana jest też panna. Z latem przychodzi upojny, miodny czas marzeń i miłości. Potem kosa, sierp i stygnące słońce zmienią wygląd pól. Zaślubiny i macierzyństwo przygaszą beztroskę młodzieńczości, praca w coraz większym stopniu będzie musem i rutyną.

  Obrazy przykuwające uwagę zawsze kryją w sobie jakieś tajemnice. Tu ulegamy nieodpartej sugestii życia znajdującego się w dziewczęcej postaci. Skąd to? Kunszt i warsztat artysty wprawiają ją w ruch. Od stabilnego pionu obciążonej reki i tyczki studziennego żurawia w tle, odchodzą skosy, których przedłużenie zbiegnie się w jednym punkcie. Te linie, będące zapisem ruchu wahadła jednoznacznie imputują wrażenie poruszania się w ten drgający sposób głównego obiektu w tym układzie, ręki, stanowiącej przeciwwagę dla ciężaru wody. Zespół ukośnych linii tworzą fałd spódnicy, zapaska, sama ręka, prawy kontur kupki siana, spad strzechy, warkocz, odchylona głowa Nie biegną one prosto - w liniach znajdujemy krzywizny powtarzające wygięcie ręki.

  Podświadome uczucie dziania się, mechanicznej akcji wywołane jest u oglądającego obraz poprzez oczywisty ruch ku niemu, do przodu. Ciężkie naczynie, duża w stosunku do ciała głowa, wysunięte kolano, nadają pędu skierowanego w stronę wyjścia z obrazu, ku obserwatorowi. Widz stoi na jej drodze i za chwile musi odskoczyć, bo przeszkadza, gapiąc się w śpieszącą się młodą gosposię.

  Swoją rolę w tajnym wprawianiu obrazu w ruch mają też kolory. Cynobrowa plama w pionie wyznaczonym przez rękę obciążoną wiadrem, stanowi środek obrotu i linii wcześniej wskazanych i układu określonego akcentami o podobnej, mocnej barwie. Znajdujemy je na studziennej cembrowinie, jako trzy plamy na spódnicy i zapasce, na wyciągniętej dłoni, w elementach dalszego planu.

  Ani skrupulatny, solidny załącznik bibliograficzny, ani pozbawiony kiełzna swobodny duch interpretacji, nie wyjaśnia nam do końca istoty przekazu zaklętego w tym obrazku. Niezrównana poezja Leśmiana pozostać musi na brzegu niemożności tego co pisane wobec widzialnego. Zatrzymać się musi tu i muzyka, która jest tylko abstrakcją – gdyby uczynić ten obraz całkowicie abstrakcyjnym, to zachowałby jedynie cząstkę uroku, jaki posiada dzięki temu, że jest ilustracją świata, a my żyjący w przyszłości, mądrzejsi o 100 lat, możemy przez ten iluminator patrzeć na Polskę, Europę wstecz i do przodu dziejów.

  Czy da się uruchomić w nas tę mądrość pokoleń, aby móc odkryć coś z naszego własnego życia w tym akurat obrazie, w tym martwym przedmiocie, zaplanowanym wszak po to, by toczył rozmowy z ludźmi? Być możne jest to niemożliwe. Nie działa. Za daleko do polskiego lata, niezrozumiałego już, bo nie doświadczało się burych, wiejskich jesieni i zimowych monotonii; zbyt odległa już ta wieś, z której cały naród; szybko niezrozumiałym staje się obyczaj i migowy język ciała, gdy świat staje się cyberzoną, w której człowiek skazany jest na przegraną z automatami. Nie działa. Wróg nadziei, diabeł, podpowiada, że to tak zawsze przepada. To tak, jak ze starym mostem wyłączonym z ruchu, który obudowany nowoczesnością staje się intruzem w krajobrazie, śmieszną małą kładką – dzieła choćby najbardziej uniwersalne w swoim czasie, to tylko zapisy rzeczywistości niepotrzebnych i wrażeń obcych, staną się wkrótce kompletnie niezrozumiałe dla szerszej publiczności. Ślepym niewiarą pozostaje jedynie przechadzka smutną drogą - od nieważnej, banalnej aktualności z całym jej nadmiarem, z całą jej nieznośną prozaicznością, do zupełnie wyblakłej w swym sensie przeszłości. Od marności do nicości.

  Umoczywszy rękę w święconej wodzie i uczyniwszy znak krzyża, możemy to wszystko zobaczyć inaczej. A możne to okno do wieczności, możne malarz jest kramarzem, który za niewielką cenę oferuje nam skarb wzbogacający nas na sposób trudny do określenia; sprzedaje nam magiczne zaklęcie, dające nam moc widzenia ponadczasowego sensu swojego życia; uczy modlitwy gwarantującej nam udział w Bożej Chwale?

  W malarstwie biel jest najcenniejszym kruszcem. Niebieskość ubezpiecza ją, nie pozwala, żeby białość stała się dla nas miejscem pustym, niewidzialnym. Biel jest kolorem nieskończonym; prawdziwym światłem, nierozmienionym jeszcze na kolory podrzędne; jasnością, która nie oślepia, mającą siłę zapowiadania innych wymiarów. Jak pokazać oku światłość z Pisma Świętego, obietnice z góry Tabor, cudowność Pańskiego Zmartwychwstania? Nie można tego oddać inaczej, niż przy pomocy promieniejącej białości. Mówiąc o obrazie Apoloniusza Kędzierskiego, ten pierwiastek cudownej bieli można próbować zamknąć w szkatule dwóch słów: biel żniwa.

  Panna weselna niesie nam Wodę Życie pobłogosławiona przez Jezusa przy studni Jakuba. Kto obmyje nią twarz, temu otworzą się oczy na prawdę zaświatów. Tą wodą Pan umyje nam stopy, jak kiedyś swoim uczniom, a my będziemy chcieli być umyci przez Niego cali, razem z głową, podobnie jak kiedyś Piotr. To woda wiary, którą pić będziemy i poczujemy ulgę, ustąpi przykrość letniego skwaru; wszystko co złe przestanie dla nas istnieć i wchłonięci zostaniemy przez bezmierne dobrodziejstwo Boga.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika gregoz68

15-10-2013 [18:31] - gregoz68 | Link:

ciekawa platformizacja Malczewskiego z W. Kossakiem. No może Leśmian... taki pogarbieniec:)
I jeszcze jedno... może sam teraz grzeszę pychą. Niestety "prawdy zaświatów" nie doznałem.

Obrazek użytkownika St. M. Krzyśków-Marcinowski

17-10-2013 [08:25] - St. M. Krzyśków... | Link:

Czym byłaby sztuka bez zaświatów?
https://www.youtube.com/watch?v=OnRQis2KsC4