Opłatek dla wolnych tubylców

Ponieważ kolejny ostateczny upadek PiS - już ostatni w mijającym roku - został odwołany i przeniesiony na termin nieokreślony, uznałem, że to najlepszy czas, żeby podzielić się blogowym opłatkiem. Święta Bożego Narodzenia bowiem trzeba powitać w nastroju pogodnej nadziei, a w zapowiedziach zejścia PiS i powrotach do istnienia widzę pewną analogię do życia wiecznego. Nie ma zatem lepszego momentu, żeby podzielić się opłatkiem na blogu, tym bardziej że ze względów logistycznych nic więcej nie napiszę przed świętami.

Odwołanie upadku partii Jarosława Kaczyńskiego przez Gazetę Wyborczą co prawda nie jest oficjalne (czuj się odwołany!), ale to nie szkodzi, bo zapowiedzi ostatecznego zejścia PiS też nigdy nie są oficjalne. Najbardziej czułym przyrządem, jeśli chodzi o fizykę pisowskich katastrof i cudownych ocaleń jest oczywiście Gazeta Wyborcza i Tefauen, którzy mają certyfikat dostępu do tajemnicy PiS wydany przez Świątynię Antypisa.

Gazeta anuluje ostatni upadek pod mocno zużytym tytułem, że ponad połowa Polaków chce głosować na Platformę Obywatelską. To jest zawsze radosna nowina dla premiera Tuska, tyle że ten podmiot liryczny naszej polityki jakoś nigdy nie wyciąga z tego faktu konsekwentnych wniosków. Powodem przeniesienia ostatecznego upadku PiS-u na przyszły rok albo jeszcze później (dokładna data nie została podana do wiadomości publicznej), jest dalsza część tego samego badania.

Badanie to bowiem pokazuje, że pisowczycy trzymają się mocno i wręcz im przybywa. A ponieważ Platformie może już tylko ubyć, różne zaś ruchy oparcia dla Palikota czy innego Poncyliusza oparły się o dno, to PiS nie ma wyjścia – musi urosnąć. I to jest radosna nowina dla wszystkich wolnych tubylców w rozumieniu rymkiewiczowskim.

Jak zawsze przy takich okazjach wychodzi też na jaw pewien wstydliwy fakt, że Platforma Obywatelska może rządzić samodzielnie. Piszę, że wstydliwy, bo to jest chyba mocno żenujące za każdym razem dla premiera Donalda Tuska – niby może samodzielnie władać, ale się nie bardzo kwapi (mogem, ale nie chcem – mógłby sparafrazować swojego mentora). Nie bardzo zatem wiadomo, a nikt jakoś nie stara się dociekać, dlaczego premier mając samodzielne rządy jak w banku, nie chce skorzystać z okazji. Może go nie stać na lepsze badania – każdy wie, że w dzisiejszych czasach można mieć sondaże według potrzeb – klient nasz pan. I wszystkie są jednakowo słuszne. To jest istota postmodernizmu w polityce – każdy ma rację, choćby te racje były nie wiem jak sprzeczne.

Jednak niewiara ludzi Platformy w badania opinii regularnie dające im niezależność i samorządność jest zastanawiająca. Zwłaszcza że oni sami nieraz deklarowali, że gdyby wybili się na samodzielność, to zrobią nam takie igrzyska reformatorskie, że kamień na kamieniu nie zostanie z III RP. No, ale skończmy już z tym Tuskiem. Nie chce, to nie chce, pies z nim tańcował – mawiał pan Zagłoba. W końcu piszę ten tekst do patriotycznych tubylców, którzy potrzebują Polski, a nie do autorytetów moralnych, które potrzebują III RP. O tych niech się martwi Gazeta Wyborcza.

Bo elity Polski nie potrzebują, one polubiły niewolę i nie potrzebują wolności, bo wolność to jest trudna rzecz - słusznie zauważył Jarosław Marek Rymkiewicz. I właśnie na tym opłatku blogowym chcę się z wolnymi tubylcami podzielić przesłaniem rymkiewiczowskim, którego fragment zacytuję.

Trzeba powiedzieć, że jeśli w takim kraju, który dopiero co wyszedł spod jarzma kolonialnego, spod władzy kolonizatorów, powstała – w ciągu dwudziestu lat jego postkolonialnego istnienia – niepodległościowa partia tubylców i jeśli tę niepodległościową partię popiera 30 procent tubylców, to jest to po prostu cud. Gdyby na niepodległościową partię Jarosława Kaczyńskiego, która reprezentuje interesy wolnych tubylców, głosowało 5 lub 10 procent wolnych Polaków, to też uważałbym to za cud.

Tak, to jest prawdziwy cud, nie żaden mniemany. Wykonano bowiem przez te dwadzieścia lat transformacji gigantyczną robotę, żeby przekonać Polaków, że Polska nie jest im potrzebna, a polskość to nienormalność. Trudziły się całe zastępy moralistów, ludzi honoru, niepraktykujących myślicieli i praktykujących donosicieli, dyżurnych profesorów, patriotów spod czerwonej gwiazdy i liberałów spod ciemnej gwiazdy. Nie szczędzili wysiłków współpracownicy tajni, jawni i dwupłciowi, celebryci, opozycjoniści koncesjonowani i przyjaciele Moskali, Polacy z nadania i ubecy z powołania.

I pomimo ich herkulesowych wysiłków, ogromu fałszu, zakłamania i zwyczajnej ciemnoty, którą usiłowali nam wcisnąć, pozostało aż tylu wolnych tubylców, którym Polska jest potrzebna. To jest najlepszy początek, jaki można sobie wymarzyć w kraju postkolonialnym. Jesteśmy w nieporównanie lepszej sytuacji niż kiedykolwiek od powstania Kościuszki aż do pierwszej wojny. O takim potencjale nawet nie śmiał marzyć Piłsudski w podkrakowskich Oleandrach.

To jest prawdziwa ewangelia, czyli radosna nowina dla Polaków, którym potrzebna jest niepodległość. I tą nowiną chciałem się podzielić na blogowym opłatku tuż przed Świętami Bożego Narodzenia.

Dzielę się zatem w pierwszym rzędzie z wolnymi tubylcami, niepoprawnymi katolikami, oszołomami, moralnymi karłami, moherami, zapiekłymi pisowcami, zwolennikami teorii spiskowych, ciemnogrodzianami, narodowcami, zacofanymi prawicowcami, czarnymi reakcjonistami i reakcyjnymi patriotami oraz wszystkimi innymi, których postkolonialne autorytety chcą pozbawić Polski.

Przełamuję się tym opłatkiem z każdym, komu Polska jest potrzebna.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101113&typ=my&id=my31.txt

http://wyborcza.pl/1,75248,8854798,54_proc__Polakow_chce_glosowac_na_PO.html