Zwycięski duch Eriki Steinbach

Steinbach nie ma, ale obecny polski rząd bezmyślnie przespał kilkanaście miesięcy - czas, kiedy można było protestować, zapewne skutecznie, przeciwko samej idei owego muzeum-demonstracji. Frau Erika Steinbach jest nieobecna - ale być może na razie, bo BdV zostawił jeden wakat w 3-osobowej delegacji do władz fundacji.

 

Jednak Frau Steinbach może zacierać łapki: zaatakowana przez polskich polityków i historyków widziała jak murem stanęła za nią niemiecka opinia publiczna. Tej posłanki CDU i koleżanki kanclerz Angeli Merkel z prezydium tejże partii bronili nie tylko chadecy, ale także... liberałowie i, uwaga, Kościół Katolicki! Cóż za egzotyczna koalicja! Ale może wcale nie taka egzotyczna, jeżeli weźmie się pod uwagę, że Niemcy dziś ponad podziałami politycznymi po prostu dziwią się Polakom: jaka wojna? jakie polskie ofiary? o co chodzi?

 

Błędem "Trójcy": Tusk, Sikorski, Bartoszewski było zostawienie sprawy muzeum "wypędzonych" swojemu losowi i niemieckiej łasce. Przez ponad rok nikt z rządu nie interesował się tą sprawą i świadomie nawet się nie zająknął w licznych spotkaniach na szczycie Warszawa - Berlin. W tym czasie Donald Tusk spotykał się z Angelą Merkel w Berlinie, w Brukseli, Gdańsku, Hamburgu (brakowało tylko Pacanowa). Ale temat skandalicznej, jednostronnej ekspozycji nie był dla niego godny poświęcenia choćby minuty. Panowie obudzili się dopiero, gdy na horyzoncie pojawiła się radosna, triumfująca Erika Steinbach. Ten "wake up" był wystarczający, żeby ją zablokować (na jakiś czas?), ale był absolutnie niewystarczający, żeby powstrzymać powstanie, niemieckiego, nacjonalistycznego muzeum.

 

Teraz "mądry Polak po szkodzie". Teraz jest "po ptokach".

 

Ekipa PO zaliczyła ciężki grzech zaniechania, a niemieckie dzieci i niemieccy emeryci będą wzruszać się w Berlinie na ekspozycji upamiętniającej niemieckie ofiary Polaków, Rosjan i aliantów. Erika Steinbach może pomyśleć o tacie i wznieść kciuk do góry. Nawet tradycyjnie, na wysokość ramion...

Steinbach niby nie ma, ale jakby jest. Bo duch Eriki Steinbach, córki niemieckiego, wojennego okupanta w miasteczku Rumia na Pomorzu (koło Gdańska), unosi się nad fundacją "Widoczny Znak". Steinbach niby nie ma, ale fundacja - bez zmian - ma być zasilana z państwowej, RFN-owskiej kasy i upamiętniać "wypędzenie" Niemców.