O czym nie będę pisał

Nie napiszę też o awanturze w koalicji. Bo to w gruncie rzeczy banalny temat: PO w prawo, PSL w lewo, albo odwrotnie. "Wielki Brat" w tym rządowym małżeństwie z rozsądku, czyli Platforma, traktuje ludowców jak piąte koło u wozu i hetkę-pętelkę. Ale może ci z PSL są masochistami i to lubią. Albo już po cichu ostrzą kosy na liberałów. W gruncie rzeczy jednak żaden to temat.

 

Nie napiszę też o sędziach Trybunału Konstytucyjnego - a raczej ich większości - którzy ferują wyroki często niemające nic wspólnego z poczuciem elementarnej sprawiedliwości. Wyroki uderzające, także ekonomicznie, w miliony Polaków. Nie napiszę - bo nie warto.

 

Znam lekarza-chirurga, który codziennie walczy o życie i zdrowie noworodków i małych dzieciaków. Znam siostry zakonne, które - unikając telewizyjnych jupiterów - dzień w dzień opiekują się chorymi i wykluczonymi ze społeczeństwa. Znam młodych, zdolnych ludzi, którzy swój wolny czas poświęcają na całkowicie społeczną pracę w hospicjach i z niepełnosprawną młodzieżą. I o nich chciałbym pisać. O nich pisać warto. Bo to oni są tą częścią Polski, która jest Polską wartości i Polską przyszłości.

 

Nie napiszę ani słowa o ministrze sprawiedliwości w kontekście amerykańskich długów ani o ministrze spraw zagranicznych i premierze rządu w kontekście tragedii w Pakistanie. Ani też o wiceministrze - do niedawna - zdrowia z zarzutami korupcyjnymi. Ani o ministrze sportu, który wychwala pod niebiosa prezesa PZPN akurat w momencie, gdy trwają kolejne aresztowania za masową korupcję w polskiej piłce. Ani o minister zdrowia, która - wbrew zapowiedziom - tnie środki na leczenie, zabiegi, rehabilitacje. Nie napiszę, bo nie chce mi się o nich pisać. Choć jest o czym. I o kim. Oj, jest. Nie napiszę, bo zaraz równolegle rodzą się następne sprawy i afery.