Widziałem rakiety Hamasu!

 

                                                                                          ***

 

Izrael. Tel-Aviv. Ląduję na lotnisku im. Ben-Guriona o 2. w nocy. Tym razem formalności trwają wyjątkowo krótko - pewnie dlatego, że czekają na nas gospodarze. Zupełnie inaczej niż przy...wylocie, na lotnisku Zaventem w Brukseli pełna konspiracja: na ekranie pokazującym godziny i kierunki odlotów w ogóle nie ma Tel-Avivu. Tak jakby samolot El-Al, izraelskich linii lotniczych rozpłynął się w powietrzu. Do odlotu jest nieco ponad godzinę, w biurze El-Al żywej duszy, pracownicy innych kompanii nic nie wiedzą. Znikąd żadnej informacji -niebywała historia, w końcu ratuje mnie człowiek z Air France, który wskazuje, gdzie po cichu i niezbyt spiesznie toczy się odprawa pasażerów lecących do stolicy Izraela. Skrupulatnie przepytany przez dziewczynę, która na pewno nie sprawia wrażenia, że pracuje w liniach lotniczych, mogę wreszcie zrobić checking. Ale dalej na monitorach nie ma mojego samolotu, w którym wszakże mam już miejsce... Pojawi się dopiero na ekranach już po przejściu  kontroli paszportowej i bagażowej, za to z ...zupełnie inną godziną odlotu niż w rzeczywistości. Słowem: pełna konspiracja.

 

Trzy godziny snu. Jadę do Sderot. To tu spada najwięcej rakiet Hamasu, wystrzeliwanych ze znajdującej się tuż, tuż obok Strefy Gazy. W ostatnim czasie to miasto opuściło 6 tysięcy jego mieszkańców. Cdn.

Jestem niemal na granicy Strefy Gazy, w miasteczku Sderot. Na własne oczy widziałem przed chwilą rakiety wystrzeliwane przez Hamas, wystrzeliwane z  pobliskiego terytorium kontrolowanego przez Palestyńczyków. Sderot (druga nazwa Sederot) oznacza po hebrajsku  bulwar. Jeśli tak, to jest to bardzo niebezpieczny bulwar...