Życzenia dla Obcych Polityków

Tony Blairowi - dalej wielu świetnie płatnych wykładów i żeby nie przyjmował już więcej "mission impossible", jak ta ostatnia: wysłannika pokojowego na Bliskim Wschodzie, a także aby dobrze się czuł w łonie Kościoła Rzymsko-Katolickiego, którego członkiem jest od niedawna, jako jedyny brytyjski premier w ostatnich paruset latach...  Gordonowi Brownowi - aby nie bujał, że to on wymyślił rekapitalizację banków jako formę pomocy państwa w dobie kryzysu - obecny premier Wielkiej Brytanii ściągnął to tylko od byłego premiera Szwecji Carla Bildta, który zastosował to w pierwszej połowie lat 90..., Jose Manuelowi Barroso, przewodniczącemu Komisji Europejskiej - reelekcji latem 2009 i dalszego pogłębiania znajomości języka polskiego - z polską właśnie dedykacją dostałem od niego przed Bożym Narodzeniem książkę (w dedykacji nie było błędów!), Angeli Merkel - większego wdzięku w dobieraniu kostiumów i żeby jej kolega partyjny prezydent RFN Horst Koehler nie przegrał reelekcji - inaczej Niemcy będą miały kobietę-kanclerza i kobietę-prezydenta: a tego Angela z krainy trabanta (pochodzi z NRD) już nie zniesie, Gesine Schwan - zwycięstwa w wyborach prezydenckich w Niemczech, choćby tylko z jednego powodu: byłaby jedyną głową państwa w Europie (poza Lechem Kaczyńskim) ze znajomością języka polskiego..., Dmitrijowi Medwiedowowi - żeby nie był taki bez wyrazu oraz żeby nie był główną postacią w teatrze kukiełkowym Putina, Władimirowi Putinowi - każdemu, co mu się marzy, wg słów Bułata Okudżawy czyli jemu: dziedzicznego caratu, ale także zerwania z tradycją rosyjskiej polityki wyrażająca się słowami "kurica nie ptica, Polsza nie zagranica", Barackowi Obamie - aby "Szefowa", jak nazywa żonę, już nigdy publicznie nie mówiła, że prezydent nie potrafi odłożyć skarpetek do kosza z brudami czy posłać łóżka lepiej od ich 6-letniej córki... Sarah Palin - żeby została pierwszym prezydentem USA - kobietą (najlepiej już w 2012 roku...), Vaclavowi Klausowi - aby dalej płynął pod prąd, bo tylko to jest ciekawe, no i żeby nawrócił się z herezji w postaci ślepej wiary w Rosję (w kontekście Kaukazu),Miroslavowi Topolankowi - udanego przewodnictwa Czech w UE w myśl zasady: trzymajmy kciuki za eurosceptyków, bo w kolejce do wybrzydzania Europy my jesteśmy następni i to tuż, tuż..., a prywatnie: dalszej pogłębionej współpracy z panią wicemarszałek czeskiego sejmu... Robertowi Fico, premierowi Słowacji - aby zatęsknił za koroną (w sensie waluty, a nie monarchii), Victorowi Orbanowi - byłemu premierowi Węgier: aby dalej tak świetnie grał w piłkę i żeby nie pisano ciągle "były" przed słowami "premier Orban"..., Nicolasowi Paulowi Stephanowi Sarkozy'emu - mniej narcyzmu, mniej arogancji, aby jego Carla nie śpiewała więcej o "mojej kokainie" ("Ada, to nie wypada"...), ale też żeby dalej czasami publicznie piłował pazurki Niemcom (jaka to miła melodia dla ucha), no i żeby był wzorem dla polskich polityków, gdy chodzi o mówienie wprost, że "najważniejszy jest interes mojego kraju". Cecillii Malstroem - po znajomości (kiedyś była moim szefem), aby jako minister ds. europejskich Królestwa Szwecji przyczyniła się do udanej prezydencji jej kraju w UE w 2 półroczu 2009 (zwłaszcza, gdy chodzi o promowanie Partnerstwa Wschodniego - wspólnego dziecka polsko-szwedzkiego), Hendrikowi Ilvesowi, prezydentowi Estonii - też po znajomości, aby ten jedyny europejski prezydent, który bez przerwy chodzi w muszce (śpi w niej też?), dalej tak umiejętnie bronił interesów swojego małego państwa, szczególnie, że czyni to w strategicznym sojuszu z Polską. Na koniec: życzenia europarlamentarne. Niemieckiemu szefowi Parlamentu Europejskiego - Hansowi-Gertowi Poetteringowi życzę mniejszej gorliwości w krzewieniu entuzjazmu dla przegranej sprawy - czyli Traktatu Lizbońskiego. Szefowi socjalistów Martinowi Schulzowi - mniej agresji, mniej arogancji, więcej wiedzy i rozumu. Wiceszefowi socjalistów Robertowi Goebbelsowi - żeby zmienił nazwisko. Współszefowi "zielonych" Danielowi Cohn-Benditowi - uznania, że alkohol to wróg człowieka (i środowiska naturalnego, oczywiście), a także przeniesienia swoich happeningów z parlamentu na ulicę (nawet za pobraniem opłat od publiczności): ten facet dla "publicity" gotów jest nawet zatańczyć na rurze (oczywiście, chodzi o Gazociąg Bałtycki). Szefowi chadeków, Francuzowi Josephowi Daulowi - aby nie był tak strasznie bezbarwny. Szefowi liberałów, Anglikowi George Watsonowi - jeszcze wielu zabawnych anegdot o "mowie Teutonów" i tym podobnych. Innym niewymienionym - aby znaleźli się w tym gronie za rok. A wszystkim wiernym (niewiernym też) Czytelnikom mojego bloga - naszych codziennych spotkań w zdrowiu, szczęściu i pogodzie ducha.                                                                                            ***Poproszony zostałem o skomentowanie faktu, że politycy lokalni (w tym przypadku dolnośląscy) nie wykorzystują internetu. Oto moje uwagi:"Politycy w ogóle, w tym także politycy lokalni nie doceniają internetu.  Nie uważam, żeby politycy na szczeblu centralnym wykorzystywali internet szczególnie lepiej niż lokalni. Przykłady podane przez autora tekstu - żółwiej reakcji w wykorzystaniu swojej strony internetowej, braku aktualizacji, rozziewu między rzeczywistością internetową a rzeczywistością - to stare grzechy wielu polityków i szeregu partii.  Mógłbym tu dorzucić szereg kwiatków z europarlamentarnej (ale i dolnośląskiej) łączki - ale będę miłosierny, skoro jesteśmy tuż po Świętach Bożego Narodzenia... Wszystko to dzieje się w czasie, gdy na drugiej Półkuli prezydentem USA został kandydat, który wyłącznie dzięki internetowi zebrał znacznie więcej pieniędzy na kampanię w prawyborach niż jego konkurent. Polscy politycy mogliby uczyć się od amerykańskich pod tym względem i to nie od tego roku, tylko od 2004, gdy w prawyborach w USA w Partii Demokratycznej prowadził długo Howard Dean, który jako pierwszy na większą skalę skorzystał z blogu i blogerów jako użytecznego narzędzia do wytłumaczenia obywatelom swoich racji. Na koniec apel: dolnośląscy politycy - do internetu! Internet bowiem naprawdę nie boli. Słowo Czarneckiego!"(komentarz ten ukazał się na internetowych stronach Polskiego Radia Wrocław)

Z Nowym Rokiem szybkim krokiem. Ale najpierw życzenia. Wczoraj były takie na użytek krajowy, dziś "eksportowe". Życzę więc: Silvio Berlusconiemu - żeby dalej był politycznie niepoprawny, bo bez niego Europa byłaby dużo nudniejsza, ale żeby jednak skończył te romanse z Putinem: Silvio to nie Romeo, a Wladimir to nie Julia Capuletti, tylko oficer KGB...