Polska wigilia

One są naprawdę - a nie są tylko marketingowym chwytem, pozwalającym zwiększyć obroty w supermarketach. Polskiej wigilii, w praktyce nie znanej na Zachodzie (ale i na Wschodzie) nie zamieniłbym za nic na świecie. W Brukseli i Strasburgu jest bajecznie kolorowo, neony atakują, jak mało co - ale nie ma tam opłatka, pustego krzesła, sianka pod obrusem, kolęd, atmosfery bliskości i przebaczania, miłości i rodzinności. Tego wszystkiego, co stało się przez dziesięciolecia ważnym elementem polskiej tożsamości i polskiej tradycji. Święta Bożego Narodzenia nad Wisłą i Odrą są może trochę inne niż np. 100 lat temu - bo kolęd można słuchać z dvd, a kiedyś się je śpiewało, a na pasterkę jedzie się samochodem lub ogląda ją w TV - niegdyś trzeba było iść "na piechotę". Ale zmieniają się okoliczności - istota pozostaje ta sama: te święta są polskie, jak żadne inne, one są częścią "bycia Polakiem". Łamiąc się opłatkiem pamiętajmy: robimy dokładnie tak samo, jak nasi rodacy na zesłaniu na Syberii 140 lat temu czy nasi żołnierze w niemieckich obozach jenieckich 65 lat wstecz czy dziś chłopcy, którzy za pracą pojechali do Anglii, Irlandii czy Chicago.  Jesteśmy przy wigilijnym stole częścią polskiej sztafety pokoleń... 

Urodziłem się w Londynie. Moja polskość jest wyborem, nie koniecznością. Codziennie dziękuję Bogu, że - choć poza krajem - urodziłem się Polakiem, a nie np. Niemcem, Rosjaninem czy Amerykaninem. W Święta Bożego Narodzenia dziękuję podwójnie. Bo w moim kraju - w Polsce te święta są wyjątkowe i niepowtarzalne.