Komisarz w TVP?

Przy okazji wylano dziecko z kąpielą – czyli obecny zarząd TVP, a właściwie: dano asumpt do jego wylania przez rozpoczęcie poufnych negocjacji z udziałem części członków Rady Nadzorczej "telewizora" z Tomaszem Rudomino na czele. Tyle, że "na ostatniej prostej" tajne rokowania przybrały nieoczekiwany (dla niektórych - inni spodziewali się od początku najgorszego) obrót, Rudomino zdradził i mleko sie rozlało. Dzięki jednak manewrowi Janusza Niedzieli - rezygnacji z funkcji sekretarza i członkostwa w Radzie - quorum zostało zdekompletowane, a wszelkie decyzje podejmowane przez "kadłubową" Radę nie mają wiążącego charakteru. Pod względem formalno-prawnym: nie istnieją. Istnieją więc 2 władze w TVP - "stare", legalne i "nowe", uzurpatorskie. "Stare" czyli ekipa  Urbańskiego zapewne w poniedziałek nie wpuści "rokoszan" czyli sieroty  po LPR i "Samoobronie". Pod względem prawnym 100% racji wydają się mieć kolejni szefowie KRRITV: Elżbieta Kruk i Witold Kołodziejski, podkreślający, że ostatnie zmiany są po prostu nielegalne. Tyle, że prawo prawem - a praktyka faktów dokonanych może wziąć górę. Nie chodzi tu wcale o układ zmontowany przez byłego szefa spółki "Ad Novum", wydającej "Trybunę" - Tomasza Rudomino, widzącego się zresztą w fotelu członka zarządu TVP i głównego rozgrywającego. Rzecz w tym, że już w poniedziałek... może przyjść gajowy i wszystko pozamiatać. Gajowym może okazać się minister skarbu Aleksander Grad. Wystarczy że wprowadzi - a słychać, że do tego się przymierza - komisarza do TVP. Takie uprawnienia ponoć ma, a przynajmniej PO twierdzi, że ma. To byłaby tzw. opcja zerowa. Jest to całkiem prawdopodobne. Byłby to zresztą duży zawód dla lewicy, uważającej, że obecność Rudomino i jego układ jest świetną pozycją do negocjacji z PO obsady zarządu.Dla PIS sytuacja jest i tak trudna: i "pod komisarzem" i przy dwuwładzy w telewizji. Na marginesie: niech wypróbowani towarzysze od mediów z SLD się nie cieszą - lewica zawrze pakt o podziale wpływów w TVP i PR z Platformą, ale nie sądzę, żeby Czarzasty czy Grabos wrócili na Woronicza. PO nie jest taka głupia - zgodzi się na ludzi z lewicy, ale nowych, o nieskompromitowanych (jeszcze) nazwiskach. Czarzasty i consortes może obejść się smakiem i polizać konfitury - ale zza szyby.

Koń, jaki jest - każdy widzi.Tak pisał w 18 wieku w encyklopedii "Nowe Ateny" autor ówczesnej definicji konia i autor całej książki Benedykt Chmielowski. Pasuje to jak ulał do tego, co dzieje się w publicznej telewizji. Kilka rzeczy wydaje się jasnych. Próba wymiany Urbańskiego na Siwka okazała się eksperymentem nieudanym.