Kowala biesiadowanie z Moniką Olejnik

„… być może mieliśmy z Moniką Olejnik radykalnie odmienne poglądy na tę sprawę, w każdym razie tak wnioskowałem z jej pytań. Nawet, jeśli przyjąć takie założenie, co w tym dziwnego, że w życiu spotykamy się ze swoimi adwersarzami w sytuacjach mniej oficjalnych, czynił tak niejednokrotnie w mojej obecności Lech Kaczyński…”

Oto, co miał do powiedzenia Paweł Kowal, gdy potwierdziły się „smutne spekulacje”  - dziennikarze mainstreamowi potrafią czasem trzymać język za zębami wprost zadziwiająco długo -  że Monika Olejnik już 11 kwietnia uczestniczyła w rozmowach najbliższego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego dotyczących pogrzebu brata. Już wówczas Wawel pojawił się jako miejsce pochówku prezydenta.
Tymczasem w mediach przez kilka kolejnych dni przetoczyła się nawałnica oskarżeń. Jarosław Kaczyński, który po długich namowach wyraził zgodę – upraszczając „na Wawel”, był przez media brutalnie atakowany - niesławna akcja Gazety Wyborczej i Wajdy. I między innymi był atakowany również przez Monikę Olejnik – przesłuchała w telewizji Pawła Kowala.

Jak się dowiadujemy dzisiaj - blisko rok minął od tych wydarzeń -  przed północą rozmowa w restauracji „Tradycja Polska" zeszła na temat miejsca pochówku prezydenckiej pary. Przy stole siedzieli między innymi Paweł Kowal i Adam Bielan.
„A co z pogrzebem? Macie jakiś pomysł? – spytała Olejnik”.

Kropka nad i
Gdy się pisze blog, w dodatku blog polityczny, uważnie śledząc wydarzenia i je pisemnie komentując, zapamiętuje się bardzo precyzyjnie - zaśmiecając oczywiście pamięć – nieprawdopodobnie wiele faktów, rozmów, tekstów oraz ich kontekstów.
Czy zwykły oglądacz „Kropki” pamięta, czy to Olejnik dała pejcz Palikotowi, czy od niego dostała i po co? Swoją drogą śledząc karierę Palikota można rzec, że przebiegała „od pejczyka do świńskiego łba” właśnie w stacji TVN 24.
„Kropka nad i” to program specyficzny bez wątpienia. To w nim Niesiołowski mówił, że Janusz Kurtyka jest jak Piłat, Andrzej Gwiazda jak Jeżow, a całe towarzystwo IPN należy wyrzucić. To u Olejnik poseł biłgorajski powiedział, że Zyta Gilowska prowadzi polityczny żywot mumii, czasem podpalonej jakimś zniczem, a w maju 2009 roku o Jarosławie Kaczyńskim - „zgaśmy płonący mózg tego człowieka”. I mimo to, Palikot był w dalszym ciągu wielokrotnie zapraszany przez redaktor Olejnik do jej programu.
A co wygadywał poseł Kutz? Czy jest zgoda pośle Kowal co do tego, że tuż obok "Szkła Kontaktowego" program Moniki Olejnik mógłby walczyć o laur tzw. „przemysłu pogardy”?

Czy z gospodynią takiego programu można zasiąść do stołu i prowadzić na serio konwersację na temat miejsca pochówku pary prezydenckiej pośle Kowal? Gdy było się pośle Kowal związanym z celami ataków jej gości, którzy wciąż byli przez nią zapraszani, by kolejny raz wylać kubły pomyk na pana towarzyszy?

Czy można przy takiej osobie na głos rozważać – jakie podejmie się kroki? Odpowiednie miejsce i towarzystwo do takich rozważań? Dzień po tragedii?
Jeszcze nie funkcjonował w powszechnym obiegu zwrot „przemysł pogardy”, ale posłom Bielanowi i Kowalowi bez wątpienia obił się o uszy. Stacja TVN 24 oraz Agora miały w nim swoje udziały, czyż nie?

Lojalność
Pomyślmy tylko. Dwie osoby zajadle kłócące się w telewizorze, skaczące sobie do oczu, jedna z nich broniąca poniewieranych przyjaciół, a wieczorem spotyka się z drugą na stopie towarzyskiej, biesiaduje z nią i spija z redaktorskich usteczek słodkie półsłówka.
Taką cenę trzeba płacić, by pozostać w obiegu? W pierwszej lidze?
Jak długo należy obserwować Monikę Olejnik, by dostrzec czy swojego gościa z „Kropki” poważa, czy ma za nic? Sekundę? Do pierwszego wzdęcia warg? Przecież stosunek ma wymalowany na twarzy. Jak długo trzeba słuchać w radio? Do drugiego otworzenia ust?
Zamierza go rozjechać, przerywać i wchodzić w ćwierć słowa, czy pozwoli mu rozwinąć narrację, ściemniać, nie zadając narzucających się pytań – przecież to widać i słychać. Olejnik jest czytelna i przewidywalna, czyż nie?

Podobno – natknąłem się na taką opinię - śp. Lech Kaczyński lubił Monikę Olejnik i wzajemnie. Dopuszczam jednostronną sympatię, męska sympatia czasem kroczy dziwnymi drogami. Ale lubienie było nieodwzajemnione. Zbyt wiele razy widziałem Monikę Olejnik przy robocie, by nie mieć wątpliwości. Zimne wyrachowanie? Cynizm? Pozostaje pytanie o wzajemne proporcje.

W zbyt wielu kontekstach słyszałem jak wypowiada się o prezydencie i jego bracie, jak wymawia nazwisko „bliźniaków”, by wiedzieć, co w jej duszyczce gra.
A „bliźniacy” to był wówczas epitet, mieć brata bliźniaka to była niemal zbrodnia.
Olejnik należy do osób, co w sercu to w oczach i na ustach, wyraz twarzy zdradza, czy rozmówcę (albo obiekt rozmowy) utopiłaby w łyżeczce wody. Niewiadomą pozostaje motyw jej niechęci.

Ojcostwo i macierzyństwo
Generał Gromosław Czempiński ujawnił, że był jednym z pomysłodawców (ojców) Platformy Obywatelskiej. Czy pomysł na partię rozłamowców, nazwaną przewrotnie Polska Jest Najważniejsza wpadł do głowy redaktor Olejnik? Wydaje się to nader prawdopodobne, ale ponieważ partia Kowala jest właśnie składana do grobu, już nikt nigdy nie przyzna się do macierzyństwa.
W ubiegłym roku Marek Cichocki z Teologii Politycznej przekonywał, że środowisko muzealników czuje się przede wszystkim lojalne wobec politycznej spuścizny prezydenta Kaczyńskiego. W artykule „Elżbieta Jakubiak wyrzucona z PIS” pisał, że to, co się stało z Jakubiak musiało się stać, gdyż PiS nie było partią Lecha Kaczyńskiego.

Dwa tygodnie później Dariusz Gawin tłumaczył, że wyjście z PiS-u w ostatnich dniach Pawła Kowala i Leny Dąbkowskiej-Cichockiej zamknęło proces rozstawania się z tą partią grupy określanej jako „muzealnicy”. Przekonywał, że „Kowal i Jakubiak to postacie z pierwszej ligi polskiej polityki” - są popularni i rozpoznawalni. Oznajmiał, że środowisko muzealników stanęło przed wyzwaniem budowy nowego projektu w polskiej polityce.

W Salonie 24 decyzja prominentnych osób Teologii Politycznej spotkała się z totalną krytyką – dlatego następnego dnia z odsieczą ruszył sam Dariusz Karłowicz.

W tekście „Chwasty i mutanci” - pół roku po smoleńskiej tragedii - opisywał scenę polityczną. Skutkiem wojny jądrowej (PO vs. PiS) jest nie tylko spalona ziemia i deracjonalizacja polityki, ale zdziczenie obyczajów i ekstremizmy zauważał.

I napisał rozprawkę będącą swoistym alibi dla PJN, o „wspólnocie strachu”, o abdykacji od odpowiedzialności za to, co będzie, o strategii przejściowej. Wiele spostrzeżeń i myśli, pod którymi można się podpisać, ale pisał to przedstawiciel środowiska, które od teorii politycznej zmierzało szybkim marszem do praktyki. Teologia Polityczna dołączyła do wbijających nóż w plecy Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Dzisiaj wiemy więcej, wiemy o zakulisowych zabiegach, o spotkaniach, do których wydawać by się mogło, nigdy nie powinno dojść. Paweł Poncyliusz studiował dogłębnie tajemne sondaże z Januszem Palikotem, a Kluzik-Rostkowska złożyła mu wizytę w prywatnym mieszkaniu. Jakaż determinacja w dążeniu do celu.

Odczuwam sympatię do Karłowicza, jako czytelnik jego książek. Wiem, co sądzi o „kulturze amnezji” i co uważa o wspólnocie nie pamiętającej swoich bohaterów i zdrajców. Dlaczego dzisiaj Dariusz Karłowicz milczy?
Sięgam po jego „Koniec snu Konstantyna” i przepisuję cytat z Odysei:

„Z ciężkim na duszy smutkiem płynęliśmy dalej,
Bo choć trwoga minęła, żal tych, co zostali.
Odbijając od lądu o tym pamiętano,
By każdego imiennie trzykroć wywołano."

 

Czy nie jesteśmy w takiej sytuacji? Każdego imiennie wołać? Wywoływać wszystkie 96 ofiary tragedii? Jakież Nazwiska, jakież wybitne Postacie, jacyż zasłużeni Polacy.

Chwasty
I wracając do tekstu „Chwasty i mutanci” - gdy już wiemy o tajemnych spotkaniach Joanny Kluzik- Rostkowskiej i Pawła Poncyliusza z Palikotem - zastanawiam się, co dzisiaj zamierza uczynić autor słów: „Z okolic Ground Zero wychodzą na świat coraz bardziej monstrualne okazy politycznej fauny i flory. Radioaktywny jegomość z dwiema głowami (jedną świńską) uchodzi tu słusznie za intelektualistę (co dwie głowy to nie jedna)”

Co myśli autor tych słów, przenikliwych esejów, które się czyta jednym tchem, gdy się dowiaduje, że z tym „radioaktywnym jegomościem” paktowała Joanna Kluzik-Rostkowska oraz Paweł Poncyliusz?

Mniejsza o Poncyliusza – odkąd usłyszałem jak mówi, że poszedł do „hotela” obok tego „placa” zdanie ma się wyrobione. Również Kluzik-Rostkowska odkąd wypłynęła na szersze wody dzięki TVN 24 dała się poznać z różnych stron. Łatwo spostrzec, że jest to osóbka kuta na cztery nóżki bez wątpienia. Ale Teologia Polityczna? Paweł Kowal?
Mam nadzieję (właściwie przekonanie), że Cichocki, Karłowicz i Gawin zostali zaskoczeni ujawnionymi faktami. Być może związki Teologii Politycznej z PJN dzisiaj są już żadne.

Ale w tych dniach dowiadujemy się, że Paweł Kowal jest bliższym znajomym Moniki Olejnik niż by wypadało i mogłoby się zdawać. A przecież środowisko, które staje przed wyzwaniem budowy nowego projektu w polityce, jest skupione właśnie wokół Kowala. Kowal był (jest?) pierwszoplanową osobą – przynajmniej tak twierdził w listopadzie Cichocki.
Można snuć najróżniejsze teorie spiskowe, ale po cóż, skoro mogą przemówić liczby. Przejrzałem od końca 2007 roku listę gości „Kropki nad i”.

Przecież taki poseł Palikot rozpoznawalność i „popularność” zawdzięcza w znacznej mierze stacji TVN 24. Wielokrotnie był gościem Rymanowskiego (wizyta ze świńskim ryjem pod pachą), w wielu programach był komentatorem, a u Moniki Olejnik wystąpił – uwaga – prawie trzydzieści razy!
Pierwszy raz zagościł w programie „Kropka nad i” (zresztą wspólnie z Elżbietą Jakubiak) 1 kwietnia 2008 roku i do katastrofy smoleńskiej zdążył wpaść 19 razy. Zresztą Elżbieta Jakubiak musiała w kalendarzyku Moniki Olejnik zajmować również wysoką pozycję skoro w porównywalnym okresie, ta skromna osoba aż osiem razy dzieliła się przemyśleniami.

Ciekawsze jest zliczenie ilości wizyt po katastrofie - Joanna Kluzik-Rostkowska oraz Elżbieta Jakubiak po siedem razy, a Paweł Kowal pięć razy. Jakaż promocja dla politycznych projektów. Czy nie jest to zaciąganiem długu? Po zapoznaniu się z tymi liczbami można odnieść wrażenie, że matkuje pejotenowi.
Do tego dodajmy kilka wizyt Adama Bielana. Ponad dwadzieścia razy dzisiejsi członkowie PJN lansowali się w „Kropce nad i”. Nieźle. Po cóż spoty i billboardy?

A Paweł Kowal pytany o dzień 11 kwietnia najpierw powołuje się na osobę śp. Lecha Kaczyńskiego, po drodze (tłumaczeń) wspomina o księdzu Popiełuszce i o Kennedym, o relacjach z drugiej ręki, zbacza na wszelkie możliwe manowce, mówi o wszystkim i o niczym i w końcu pyta „Co jest zatem trudne do zrozumienia?”.
Widocznie jest trudne, gdyż każde jego słowo „rozmowy” jest starannie przemyślane i przeżute. A może nie było rozmowy, może Paweł Kowal wysłał Jackowi Karnowskiemu odpowiedzi na jego pytania? Przecież każda fraza musi zadowolić wszystkich, żeby nie odezwały się nożyce Olejnik. Gdyż Paweł Kowal musi zadowolić jednocześnie i Teologię Polityczną, ale także Monikę Olejnik, gotowa się skrzywić.

Tylko dziwi, gdy pisze: „Szczegółów z tego dnia pamiętam mało”.
Kogoś przypomina. Czyżby to już była pierwsza liga polityczna, o której pisał Marek Cichocki?

Tekst opublikowany w Nr. 12/2011 Warszawskiej Gazety