Głód...

Wzruszający tekst Irandy. A miała być druga Irlandia...

Moja koleżanka ostatnio bardzo schudła. Tak na oko- jakieś dwadzieścia kilo. Nawet nieźle wygląda, mimo swoich 58 lat.

Moja koleżanka nie ma raka i nie stosowała diety-cud, by odzyskać figurę niemalże z czasów, kiedy kończyła studia. Ona schudła z głodu, bo od prawie roku żywi się chlebem i ziemniakami. Czasem kupuje sobie trochę żółtego sera, który kroi cienko, cieniutko i kładzie sobie na chleb bez masła. Ciepłe jedzenie to gotowane ziemniaki, marchewka, kasza. Na szczęście jest od lat wegetarianką, więc za mięsem nie tęskni. Na szczęście nie ma na utrzymaniu dorastających dzieci.

Moja koleżanka nie jest bezrobotna - wręcz przeciwnie, ciągle funkcjonuje na rynku pracy. Jest osobą samozatrudnioną, czyli prowadzi działalność gospodarczą. Wciąż ma swoich klientów, wykonuje zlecenia i co miesiąc wystawia faktury - łącznie na około 2 tys. PLN. Z tego odpada blisko 900 PLN na ZUS, 500 na czynsz za mieszkanie po rodzicach, około 200 PLN za internet i telefon (w jej zawodzie konieczność), 100 na księgowego, około 100 PLN za prąd i gaz oraz VAT. Razem 2000. Cokolwiek zarobi powyżej 2000 PLN - zostaje jej na jedzenie, po odliczeniu VAT, oczywiście. A że stara się płacić wszystkie powinności na bieżąco - to na jedzenie zostawały grosze.

Od początku roku jest jednak jeszcze gorzej. Zalega z ZUS za jeden miesiąc i od dwóch miesięcy nie płaci VAT, bo musi przecież coś jeść. Więc przejada VAT, narażając się na wizytę komornika. Wyrejestrować działalności nie może, bo z czego będzie żyć? Na znalezienie pracy w swoim fachu też nie może liczyć, chociażby ze względu na wiek - kobiety w tym wieku dla pracodawców nie istnieją, chociaż mają dużo czasu, odchowane dzieci i doświadczenie zawodowe. Na bezrobocie też nie pójdzie, bo nie starczy nawet na czynsz.

Co to za kraj, który tak obdziera swoich obywateli, że uczciwie pracując nie mogą zarobić nawet na jedzenie?