Szczyt UE: dobre i to

Udało się zachować solidarność w ramach Unii i pogrozić Rosji palcem, a także sformułować dość ostre, przynajmniej werbalnie, stanowisko wobec Moskwy. Na nic więcej nie było dziś Unii stać. Ale to i tak dużo biorąc pod uwagę interesy, które z Kremlem kręcą Berlin, Paryż, Rzym czy Haga.                                                                                    ***

Wczoraj, w pierwszym dniu pierwszej pourlopowej sesji Parlamentu Europejskiego zabrałem głos ws. Gruzji. Oto fragment mojego wystąpienia:

 

”(...) 87 lat temu przywódca światowego komunizmu i Związku Radzieckiego Lenin podjął decyzję o wyodrębnieniu z terytorium Gruzji trzech autonomicznych regionów, w tym Abchazji i Osetii Południowej. Dzisiaj Gruzja i Europa płacą za to cenę.

 

Tak się dobrze składa, że dziś Parlament Europejski obraduje w trakcie szczytu UE w Brukseli. Możemy więc powiedzieć głośno przywódcom Unii, że w imię wolności narodów i praw człowieka nie możemy zgodzić się na rosyjską agresję skierowaną przeciw Gruzji. To pierwszy w Europie po II wojnie światowej przypadek - obok oczywiście sowieckich agresji na Węgry w 1956 roku i na Czechosłowację w 1968 - gdy duże państwo najeżdża państwo małe. Ale też pierwszy raz w ciągu ostatnich 60 lat zdarza się, że dzięki akcji militarnej duże państwo zabiera część terytorium państwa małego - bo przecież ogłaszanie rzekomej niepodległości Abchazji i Osetii Południowej to polityczny teatr, którego reżyserem jest pan Putin.

 

Parlament Europejski powinien dziś wyrazić solidarność z Gruzją - szerzej - z narodami Kaukazu.”

 

 

 

Ocena szczytu UE w Brukseli: mówiąc językiem piłkarskim - ugraliśmy na tym boisku tyle, ile można było ugrać. Jeżeli ktoś myślał, że UE wyciśnie z siebie więcej to znaczy, że jest idealistą albo nie za bardzo rozumie politykę międzynarodową.