Rokita grozi, Marcinkiewicz szlocha

A w ogóle to w tym kontekście przypomniała mi się najkrótsza recenzja, jaką napisał był Tadeusz Boy-Żeleński. Było to w latach 30. XX wieku, gdy na deski jednego z teatrów weszła sztuka Zygmunta Nowakowskiego "Gałązka rozmarynu" (skądinąd bardzo patriotyczna). Boy podsumował ją lapidarnie: "Nic w życiu nie było mi oszczędzone". No, właśnie panie Janie Mario Piotrze etc.

 

                                                                                  ***

 

W wywiadzie dla "Dziennika" b. premier Kazimierz Marcinkiewicz skarży się niczym odrzucona kochanka: "To nie ja zdradziłem. Zostałem zdradzony". Kaziu! Chłopaki nie płaczą, bankierzy nie szlochają. Weź chustkę, wytrzyj nosek, otrzyj oczęta, bądź mężczyzną. I uważaj, żeby biednego Donalda nie zagłaskać na śmierć…

 

 

 

Jan Maria Piotr Władysław Rokita (w skrócie: Jan Rokita) odtrąbił swój powrót. Póki co wraca jako publicysta. Jednak grozi, że wróci jako polityk. Twierdzi, że jego powrotu chce światowa opinia publiczna, a przynajmniej przechodnie na polskich ulicach. Spodziewam się, że jako komentator czworga imion Rokita odniesie większe sukcesy niż gdyby dorabiał maszyną do szycia.