I jak tu się dziwić Amerykanom?

Praktycznie po każdej stronie naszej sceny politycznej przebiegł grymas niezadowolenia po oświadczeniu Rządu Stanów Zjednoczonych o rozczarowaniu faktem nie podjęcia przez Polskę tematu reprywatyzacji i zwrot majątku żydowskiego. Minister Sikorski ucieka się do ulubionej metody pouczania, i czyni amerykanom wymówki za błędy z czasów II Wojny Światowej. Po prawej stronie zaś podnosi się argumenty, że tak właściwie to amerykanie powinni wypłacić nam odszkodowania, wraz z innymi aliantami za straty Polski w czasie II Wojny Światowej. Oba argumenty należy uznać za nietrafione, bo czy tak naprawdę Amerykanie czynią coś nieetycznego czy nielogicznego? Czynią po prostu to czego Polska usilnie chce.

Polska od jakiś trzech lat, ze szczególnym uwzględnieniem okresu od 10 kwietnia oddaje wszystko co ma. Oddaje praktycznie za bezcen. Oddała już honor Armii Polskiej i Oficera Rzeczypospolitej. Zapomniała o swojej własności w postaci rozbitego w Smoleńsku wraku TU-154. Polska od jakiś trzech lat, ze szczególnym uwzględnieniem okresu od 10 kwietnia przeprowadza bardzo niekorzystne dla siebie a korzystne dla swoich kontrahentów umowy, jak na przykład umowa gazowa z Rosją czy uzyskanie zgody Niemców na przesunięcie wejścia do portu w Świnoujściu zablokowanego budowanym tam gazociągiem niemiecko-rosyjskim, czy też wola rządu na reprywatyzowanie wszystkiego i sprzedanie jednej z dwóch liczących się polskich rafinerii – Lotosu Gdańsk. Polska zgodziła się też na załącznik 13 konwencji chicagowskiej w sprawie wypadków lotniczych. Polska od jakiś trzech lat, ze szczególnym uwzględnieniem okresu od 10 kwietnia za priorytety polityki zagranicznej uważa zdobycie jak największej ilości zdjęć i uścisków z zagranicznymi przywódcami, co nazywa się „Polityką Himalajów dyplomacji”. Być może bierze się to z harcerskiego rodowodu obecnego prezydenta i idei odznak turystycznych, gdzie dostawało się tam książeczki i w te książeczki przybijało się pieczątki z górskich schronisk i innych zdobytych miejsc, a potem po zdobyciu odpowiedniej ilości pieczątek dostawało się brązową, srebrną albo i nawet złotą odznakę. W każdym bądź razie polityka himalajska powoduje, że wystarczy zorganizować sobie sesję zdjęciową z polskim prezydentem lub premierem, co prawda można narazić się na zmoknięcie lub wysłuchiwanie tzw. polish jokes, ale w zamian można dostać naprawdę wartościowy kontrakt i ustępstwo ze strony Rządu Rzeczypospolitej.

Te i podobne rzeczy nie mogły przejść niezauważone w Waszyngtonie. Bądź co bądź amerykańscy dyplomaci, którzy siedzą w Warszawie i przesyłają co pewien czas raporty do Waszyngtonu, które być może kiedyś znajdą albo nie znajdą się w wikileaks, są amerykańskimi dyplomatami i tak obserwują polską politykę aby wyciągnąć jak najwięcej korzyści dla swojego kraju, co absolutnie nie może być uważane za złe czy niemoralne. Ta konstatacja jest niezbędna przy polskiej polityce, bowiem u nas często nasi dyplomaci okazują się być nie naszymi dyplomatami. Co też nie ucieka uwadze zagranicznych dyplomatów. Poważnym problemem jest także to, że Polscy ministrowie spraw zagranicznych okazują się być albo zaprzyjaźnieni z obcymi wywiadami, tudzież łatwymi do manipulacji przez takie wywiady. Co tym bardziej potęguje fatalną bezrozumność polskiej polityki.

Nie ucieka też uwadze zagranicznych dyplomatów to, że Minister Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Radosław Sikorski w exposee sejmowym na temat polityki zagranicznej stwierdza, że Polska w zamożności przegoniła już Belgię i Szwecję oraz że jesteśmy zieloną wyspą gospodarki i pozwala sobie na inne podobne, ekonomicznie odważne stwierdzenia. Z takich dwóch przesłanek logicznie rozumujący amerykański polityk może wyciągnąć wniosek następujący, że Polska nie tylko zgodzi się na restytucję mienia żydowskiego (skoro oddajemy Rosjanom, to czemu nie Żydom), a dwa posiada środki finansowe na taką okoliczność. W końcu logiczność podpowiada, że jeżeli restytucja spowodowała by zbyt duże pauperyzację ludności Polski, to powodowałoby to następnie bunty społeczne, możliwość rewolucji i zmiany rządów, a tym samym niewykonalność całego zwrotu mienia. Ale skoro Polaków na to stać, to czemu od nich nie brać?

Wizyta Donalda Tuska w Izraelu została sprowadzona do w sumie i tak źle wróżącego wolności słowa incydentu ustalania pytań dziennikarzy do premiera przez urzędnika premiera, a chyba nie to powinno stanowić nasze główne zainteresowanie. Izrael wydaje się, że aktualnie nie naciska na Polskę w sprawię reprywatyzacji więc pytaniem jest co Tusk oddał Izraelowi. Z czego Polska tym razem zrezygnowała, i dlaczego znów odbyło się w to myśl zasady: my im dajemy cukier, a oni zabierają nam mięso. Skoro oddajemy Rosjanom to może i Izraelowi i czemu w końcu nie amerykanom?

Na przestrzeni ostatnich 10 lat, kiedy Polska była najpoważniejszym sojusznikiem amerykańskim w Europie Środkowo-Wschodniej, wspomagała wojska USA w Iraku i Afganistanie oraz była traktowana jako poważne miejsce lokalizacji tarczy antyrakietowej nie było słychać ze strony amerykańskiej żądań restytucji majątku na poziomie rządowym. Cóż, zmieniły się rządy zarówno w Białym Domu jak i nad Wisłą. Fakt, że teraz amerykanie włączyli się do gry może po prostu wynikać też z tego, że nas już totalnie w Waszyngtonie skreślono. Albo administracja waszyngtońska bada stopień nastrojów antyamerykańskich w prorosyjskim rządzie Polskim. W takim wypadku odpowiedź Radosława Sikorskiego jest najlepszym potwierdzeniem, że Polska ze Stanami Zjednoczonymi nie chce mieć nic wspólnego. Wszak można było dyplomatycznie odpowiedzieć, że problem jest dużo bardziej złożony i rząd Polski musi jeszcze przeanalizować sprawę pod kontem ewentualnych roszczeń niemieckich jak i Polskich żądań odszkodowawczych wobec Rosji i Niemiec za straty okupacyjne. Wychodzi na to, że lepiej dowalić jankesom. Co też ci Jankesi zrobili biednemu Radkowi w latach 80-tych w Afganistanie?

Nasza armia zawodowa dzisiaj wybierała w Wyższej Szkole Oficerskiej we Wrocławiu (d. Breslau i kto wie kiedy znów) Miss żołnierzy. Być może powiększa to morale naszego wojska. Jednak nie wydaje się aby znacznie podwyższało to nasz potencjał obronny. W każdym bądź razie ułatwia to podjęcie przeciw Polsce zbrojnej egzekucji obowiązku zwrotu mienia, w takim wypadku egzekucji jak najbardziej zgodnej z prawem międzynarodowym. To także nie ucieka uwadze zagranicznych dyplomatów w Warszawie.