Łzy chrześcijanina z Pakistanu

W europejskiej siedzibie ONZ w Genewie występowałem dziś na konferencji poświęconej prawom człowieka, mniejszości religijnych, a także terrozymu i ekstermizmu, motywowanego względami religijnymi. Wraz ze mną w panelu udział wzięli: Portugalczyk, Austriak i Pakistańczyk.
Po konferencji podszedł do mnie Pakistańczyk w średnim wieku. Przedstawił się, że jest chrześcijaninem. Mówił, że w jego kraju za zmianę religii grozi śmierć, za wyznawanie chrześcijaństwa- rownież.
Pokazał krzyż, który z dumą nosi, kilka razy gorąco prosił, aby głośno mówić o sytuacji chrześcijan w Pakistanie, o prześladowaniach, o mordowaniu ludzi tylko z powodu wiary. Powiedział mi, że musiał uciec ze swego kraju, aby nie zginąć.
Obiecałem, że będę mówił o prześladowanych chrześcijanach w dalekiej Azji. Patrzyłem na niego uważnie. Tacy ludzie nie kłamią. Widziałem- i zapamiętam- łzy w jego oczach.
Będę zawsze pamiętał te łzy na smagłej twarzy, łzy w oczach dużego mężczyzny, który nie prosił o nic dla siebie, prosił tylko o obronę wyznawców chrześcijaństwa w jego Pakistanie. „Obiecuję bracie”- powiedziałem, ściskając go na pożegnanie.