GLOBISZA "ŻART" O IDIOCIE

„Panie premierze za idiotę robię tu ja?” – bezceremonialnie, właśnie takimi słowami profesor Krzysztof Globisz przerwał przemówienie premiera polskiego rządu, gościa honorowego podczas uroczystego otwarcia Narodowego Centrum Nauki.
Potrzebny jakikolwiek komentarz?

Nie potrzeba językoznawcy by stwierdzić, że profesor Globisz powiedział Donaldowi Tuskowi: „niech pan panie premierze nie robi z siebie idioty”.
Czy jest miejsce na inną interpretację jego słów?
I słowa te zostały przywitane salwą gromkiego śmiechu, który „wydobył” się z dostojnych profesorskich gardeł wystających z gronostajowych kołnierzy.
Oto III RP w elitarnej swej krasie i naprzeciw niej na mównicy osamotniony Donald Tusk. Czy można powiedzieć, że został wystawiony przez profesora Globisza na … nie, nie będę, został wystawiony na salwy śmiechu?

Podniosła atmosfera, zgromadzeni dostojni goście, elita naukowa i nie tylko, od profesora wzwyż i śmiech przypominający rżenie innych „elit”, tych z „Pałacu na Wodzie” z Komitetu Poparcia B. Komorowskiego, rechot z innych „żarcików”. Satyryk Majewski mówił wówczas o charyzmie psychopaty Jarosława Kaczyńskiego – a kamery telewizyjne pokazały ściągniętą z przerażenia twarz siedzącego w pierwszym rzędzie Donalda Tuska. Było to tuż po tragedii smoleńskiej i widocznie jakaś pozostałość przyzwoitości dała znać o sobie.

Ale nic się nie stało, zaakceptowano ten popis chamstwa, a media podchwyciły i „psychopatę” i hodowcę zwierząt futerkowych, i dla każdej niegodziwości znalazły miejsce w programowej ramówce. Czasem wręcz kierowały nurtem pomyj przemieszanym z żółcią wypływających z Pałacu na Wodzie.
A trochę wcześniej? Gdy prezydent śp. Lech Kaczyński żył jeszcze?

To ponoć główny „piarowiec” i prawa ręka Donalda Tuska Igor Ostachowicz miał zadecydować o używaniu Palikota przeciw śp. Lechowi Kaczyńskiemu, aby „zniszczyć fundamenty godnościowe tej prezydentury”. Przypomnieć szubrawstwa jego autorstwa, podać przykłady podłości tego mile widzianego gościa stacji TVN 24?
Wracamy do Krakowa. I co następuje dalej. Na sali słowom Globisza odpowiada salwa śmiechu, a premiera …. premiera dosłownie zatkało - na długie sześć sekund odliczone stoperem.

Gdzie podział się Donald Tusk mistrz ciętej riposty? Co z samcem alfa potrafiącym nie tak dawno kilka bitych godzin rugać marszałka Sejmu? Tego, który do wdowy po śp. Januszu Kochanowskim potrafił powiedzieć, że „rozmawiamy o sprawach, które nie znoszą ironicznego dystansu” i dodał, że jej pytania go oburzają.
„Więcej nie będę odpowiadał na tak obraźliwe insynuacje” – zbeształ wdowę i walnął ręką w stół.

Witający gości profesor Globisz (w „Dzienniku” bagatelizując całą sytuację określa się go mianem konferansjera) obraził nie tylko premiera, ale wszystkich zaproszonych gości. Ale to moje widzenie krakowskiego skandalu.

W obecności 24 profesorów członków Rady Narodowego Centrum Nauki, z prof. Michałem Karońskim na czele i nowo powołanym dyrektorem Centrum prof. Andrzejem Jajszczykiem, w obecności minister prof. Barbary Kudryckiej, a także wysłannika prezydenta prof. Macieja Żylicza, przewodniczącej Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, przewodniczącego Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich, rektora UJ, wojewody Małopolskiego, marszałka województwa oraz księdza kardynała Stanisława Dziwisza i długo można by wyliczać – w obecności tych osób premier usłyszał, że robi z siebie idiotę – gdyż właśnie to stwierdził profesor Globisz. Spotkanie odbyło się w „momencie o historycznym znaczeniu dla nauki polskiej” – czytam na stronie internetowej ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

I po tym wszystkim w Internecie pojawił się filmik. I wszyscy zobaczyli jak po zaproszeniu Donalda Tuska na mównicę - forma zaproszenia przypominała wywołanie boksera na ring, z końcowym wściekłym okrzykiem „TERAZ” - wchodzi zmieszany i w głębokiej defensywie Tusk: „Szczerze powiedziawszy przygotowałem kilka poważnych słów bo okoliczność jest nadzwyczaj poważna, a jestem pod takim wrażeniem powitania przez pana profesora Globisza nas wszystkich, że muszę pozbierać te wątki na nowo” i właśnie w tym momencie używając drugiego mikrofonu profesor Globisz przerwał premierowi mówiąc dobitnym głosem: „Panie premierze za idiotę robię tu ja?”

Nie potrzeba Bralczyka, by stwierdzić, co Globisz powiedział. Odrzucając sympatie i antypatie oraz kwestię tego, czy sobie Donald Tusk zasłużył na takie potraktowanie –słowa zostały skierowane do premiera polskiego rządu. Premiera stać było tylko na to, by powiedzieć: „Ktoś mnie przestrzegał, kiedy leciałem tutaj do Krakowa, że … nie nie będę”. Zrezygnował z obrony.
Co dalej? Na najdłuższej – przypuszczam, że przygotowanej przez piarowców Tuska - filmowej wersji (czas 3.01 min.) tego wydarzenia, premier jest jeszcze na mównicy, a już podłożone są słowa wypowiedziane jednakże kilka godzin później, po uroczystościach, że nie tylko nic się nie stało, ale premierowi „to pasuje”:
„Mi się wydaje, ja byłem absolutnie wytrącony, jakby z rytmu i, i nie, no fajne było. Chociaż, jak w pewnym momencie mi przerwał i powiedział "idiotę to ja tu miałem udawać", to już było rzeczywiście hardcorowo, ale mi pasuje.
Znaczy ja lubię ludzi, którzy mają i poczucie humoru i genialny zmysł improwizacji. No wiadomo, kto to jest Krzysztof Globisz, więc tutaj można się było spodziewać kogoś przewrotnego, inteligentnego i nieszczypiącego się”.

Taką ripostę przygotowali premierowi jego piarowcy, doradcy medialni, a rzecznik Tuska Paweł Graś powiedział uśmiechnięty dziennikarzom, że jesteśmy w Krakowie, a tutaj wszystko wolno. To jest miasto magiczne: „Tu mieszkają ludzie właśnie tacy jak, jak pan Globisz. Tutaj ludzie mają do siebie większy dystans. To co rzeczywiście by się w polskiej polityce by się przydało to właśnie większy dystans polityków do siebie. Panu premierowi na pewno tego dystansu nie brakuje”.

Przez dwa dni obowiązywała wersja – było fajnie, Tuskowi pasuje, a Kraków to magiczne miasto, w którym wszystko wolno. Profesor Globisz ze swoim poczuciem humoru to genialny mistrz improwizacji – według Tuska.

Ale tymczasem „żart” prowadził drugie życie, w sieci kipiało, szydzono z premiera i przeróżnym kpinom nie było końca. Ponad 350 tysięcy wyświetleń filmiku, prawie pół tysiąca wpisów pod nim - najwyżej oceniony komentarz to: „Globisz na prezydenta”, a ktoś inny dodaje: pokazał wielką odwagę, spryt, inteligencję i poczucie humoru. Ponadto dziesiątki tysięcy komentarzy na innych forach i artykuły w prasie.

Wbrew opinii „pana Grasia” o mieszkańcach magicznego miasta Krakowa, na stronie Gazety Krakowskiej osoba o nicku Brewka oburzona pisała, że to nie były imieniny u cioci - „Ale tu jest Kraków i to zobowiązuje, nawet, a może zwłaszcza wykładowców z PWST”.

Widać było, że piarowcy Donalda Tuska zbagatelizowali „skandal” w Krakowie, złą narrację podsunęli swemu chlebodawcy. No i zbyt późno został wysłany kolega Globisza Jerzy Fedorowicz do zaprzyjaźnionej stacji, by odkręcać, wyjaśniać czego też aktor na pewno nie miał na myśli.
W „Dzienniku” pojawia się informacja – wrzutka medialna: „Globisz przeprosi Tuska za żart o idiocie? Jest list”, a tymczasem w „Gazecie Krakowskiej” profesor Krzysztof Globisz nie wspomina o jakichkolwiek przeprosinach, a słowa redaktora: „Internet i telewizja huczy o Pana występie. Internauci gratulują” kwituje następująco: „Nie przypuszczałem, ale cieszę się z tego”.
Jakże odnaleźć w Globiszu chociaż odrobinę skruchy, skoro cieszą go kpiny i szyderstwa internautów?

Te słowa, że aktora cieszy huczący Internet, to kolejny żart genialnego mistrza improwizacji, a raczej mistrza wielkiej ściemy?
No i w tle magiczny Kraków, ale w inny sposób magiczny niż chciałby go widzieć pan Graś z Kęt.

Tekst opublikowany w Nr. 10/2011 Warszawskiej Gazety