Red Moon

Moonwalker S. Wiśniewski w swoich mowach sejmowych na pytanie A. Macierewicza, czy przekazywał jakiejś firmie, stacji swój księżycowy materiał, odpowiada, że przekazywał go tylko polskiej telewizji, mimo że ruska proponowała mu 30 tys. dolarów (0.30.16 materiału na youtube (http://www.youtube.com/watch?v...)). Wcześniej zaś sugeruje, że materiał Ruscy po prostu ukradli, choć za jakiś czas potem powie, że w wozie transmisyjnym był „otwarty kanał” i wszystkie telewizje świata miały swobodny dostęp do polskich materiałów. Kradzież ta mogła jednak nastąpić, jak można wywnioskować z tej nieco pokrętnej wypowiedzi, zanim słynna kaseta dotarła do „wozu” (0.29.30):

„poszło to w świat o wiele wcześniej, czyli nie tylko rosyjskie służby już miały jakąś... przecież skądś wzięli ci ludzie ten materiał. Bądź co bądź nie oszukujmy się, po prostu go ukradli, uznając, że to jest ich, bo podpisuje Russia Today czy np. Russia 24 twierdzi, że to jest ich materiał, przez nich zrealizowany...”

Ta wypowiedź jest pokrętna z tego względu, że materiał SW ukazuje się niemal równocześnie (poślizg jest zaledwie minutowy: TVP Info 10:27 ruska TV: 12.28, czyli 10.28 pol. czasu (http://www.youtube.com/watch?v...)). Oczywiście przed emisją takiego materiału, musieli go obejrzeć i zaopiniować rozmaici spece – i nad Wisłą, i w Moskwie, bo takie rzeczy nie wydostają się na światło dzienne na zasadzie, powiedzmy, spontanicznej, zważywszy na fakt, że „zegar kamery” musiał wskazywać, iż materiał nakręcono PRZED oficjalną godziną „katastrofy”. Rzecz jasna, usunięcie parametrów czasowych z obrazu to dla nikogo ani w polskim, ani w ruskim wozie czy studiu nie jest żaden problem, to kwestia jednego kliknięcia, podejrzewam, ale informacja sprzeczna z oficjalną wersją zdarzeń już była. Niewykluczone, że ją zbagatelizowano, tłumacząc to niewłaściwym ustawieniem zegara kamery (różnice czasowe) lub „chaosem informacyjnym”. Tak czy tak jednak, jak wiemy, wyemitowano ją świadomie z pominięciem tych parametrów, co już wydaje się poważną manipulacją, skoro w przypadku tak wielkiej katastrofy ustalenie dokładnej godziny jej zajścia należy do podstawowych czynności śledczych (nie mówiąc o psim dziennikarskim i kronikarskim obowiązku).

Materiał moonwalkera miał być wyemitowany jakieś 1/2h-1h „po zatrzymaniu”, jednakże w TVP Info pojawia się on o 10:27, z czego wynikałoby, że SW zatrzymano w trakcie jego wędrówki po Księżycu ok. 9.30, a przecież wiemy, że było to bite 1/2h wcześniej (, wedle „zegara kamery”). W ruskiej telewizji (link był wyżej) od razu jest kadr ze statecznikiem i prezenterka mówi, że do katastrofy doszło o 10.50 (co znowu kłóci się z „zegarem kamery”) , a na pokładzie były 132 osoby (parokrotnie to powtarza), „oni wsie pogibli”; mówi też, że pracują ratunkowe służby, z lekarzami włącznie, choć, rzecz jasna, na filmie SW, nie ma po tym najmniejszego śladu. Ruska prezenterka relacjonuje to, co widać na filmie SW, jakby to była transmisja z miejsca zdarzenia, nie zaś emisja filmu nagranego 1,5 godz. wcześniej. O 12.33 jest powrót do kadru z wcześniejszego fragmentu filmu i w tle słychać głos SW, który „odkrywa czarną skrzynkę samolotu, który się rozwalił”. O 12.34 prezenterka łże w żywe oczy, mówiąc, że widzowie oglądają kadry „katoryje my połucziajem w reżimie riealnawa wriemieni s miesta tragiedji samoliota tu 154” i dodaje, że kadry te transmitują wszystkie telewizje świata. Prezenterka łże dalej, wymieniając, jakie służby pracują na miejscu (z pogotowiem włącznie), choć dalibóg na filmie widać najpierw jedną, a potem drugą, wlokącą się straż pożarną, nic więcej.

O 12.35 pojawia się korespondentka, która podaje, że zginęło 87 osób. O 12. 37 po raz drugi powraca kadr z wcześniejszej (niż ze statecznikiem i szachownicą) części filmu SW i prezenterka znowu mówi, że to zdjęcia pokazywane we wszystkich telewizjach świata. O 12. 38 po raz trzeci pojawia się ten sam kadr, a o 12.39 prezenterka mówi, że na pokładzie było... 130 ludzi. Wygląda więc na to, że ruski młyn mieli wszystko jak należy, byleby tłuczona była do „mas ludowych” informacja składająca się z paru sekwencji: „wsie pogibli” (z Prezydentem na czele), „kruszenie na Siewiernym”, „gęsta mgła”, „zahaczenie o drzewa”, „takiej tragedii nikt nie widział”. Ile osób zginęło, to mniejsza z tym – nieważne jest też to, co widział i mówił autor pokazywanego wielokrotnie filmu. Jako ciekawostkę podam, że w BBC News „ikoną katastrofy” jest 10 Kwietnia scena ze strażakami i ogonem (z filmu SW, oczywiście) (http://www.youtube.com/watch?v...), nie zaś statecznik.

W Polsat News koło godz. 9. podawana jest informacja o „awarii polskiego samolotu w Smoleńsku” (http://www.youtube.com/watch?v... 8'06'' materiału) i niedługo potem emitowana jest telefoniczna korespondencja Batera, który dopiero jadąc na Siewiernyj, relacjonuje, co się mogło stać: „rozmawiałem z przedstawicielami polskiego ministerstwa spraw zagranicznych, którzy czekali na lotnisku w Smoleńsku na polskiego prezydenta – oni powiedzieli, potwierdzili, że samolot się rozbił podczas podchodzenia do lądowania, był to prezydencki samolot tu-154 – na lotnisku leżą ciała zabitych, tych którzy zginęli w katastrofie, nie wiadomo, czy ktoś wyżył (?? - przyp. F.Y.M. - nie za bardzo po rusku?), powiedzieli. Na razie świadkowie, czyli ci przedstawiciele MSZ-u, z którymi rozmawiałem, powtarzam, że nie widać żadnych oznak życia, nie wygląda na to, żeby ktokolwiek mógł przeżyć tę katastrofę... (…) Była katastrofa, był mały pożar, pożar został zlikwidowany...”

Wiemy jednak, że owi świadkowie nic nie widzieli z „podchodzenia do lądowania”. Bater powołuje się więc na zeznania, których tak naprawdę nie ma. To kolejny głuchy telefon, jak w przypadku ruskich odwołań do „zdjęć na żywo” moonwalkera, „transmitowanych na cały świat”. Ciekawostką jednak jest inny medialny fakt, że Bater już mówi o zlikwidowaniu małego pożaru (podobnie, lecz koło 9.40 będzie informował TVN24 (http://www.youtube.com/watch?v...)), podczas gdy w ruskiej telewizji „pożar” jest na żywo jeszcze „likwidowany”. Bater, dojechawszy na miejsce, czyli będąc już pod bramą lotniska (http://www.youtube.com/watch?v...) opowiada J. Gugale, że newsa o katastrofie otrzymał w Katyniu o 8.40 (czyli 10.40 ruskiego czasu):

„...informację o tym, że doszło do nieszczęścia otrzymałem telefonicznie od jednego z uczestników oficjalnej polskiej delegacji o 10.40 czasu lokalnego, czyli o 8.40 czasu polskiego, czyli praktycznie 4 minuty po katastrofie. Wówczas jeszcze na cmentarzu w Katyniu nikt o niczym nie wiedział, było potworne zamieszanie, wszyscy usiłowali się dodzwonić do członków oficjalnej delegacji, były blokowane telefony, a kiedy to już się udawało, członkowie polskiej delegacji sami nie wiedząc jeszcze wiele szczegółów, a praktycznie nie wiedząc nic...”

 co jest o tyle zastanawiające, że wedle zapisów CVR tupolew miał być jeszcze wtedy w powietrzu. Albo więc komuś na lotnisku wyjątkowo tego dnia „zegarek źle chodził”, albo godz. 10.41 nie była żadnym czasem katastrofy, albo też zapisy CVR (co już nie raz zgłaszałem), są całkowicie sfałszowane. Ewentualnie coś z „cziesami” Batera było nie tak. No, możemy jeszcze założyć taki wariant, iż Bater dostał informację z poufnych ruskich źródeł, zanim jeszcze zamach został doprowadzony do końca i korespondent pol. telewizji się nieco pospieszył z informowaniem. Tak jak J. Kuźniar z innej telewizji. TVN24, jak wiemy, koło godz. 9.19 podaje informację od rzecznika MSZ P. Paszkowskiego, że rozbił się „prezydencki jak-40”; jest ona powtórzona o 9.23 (http://www.youtube.com/watch?v... 9'49''). Jakiś czas później już się mówi o „prezydenckim tupolewie”, aczkolwiek w TVP Info o godz. 10.59 przewija się pasek z informacją o „prezydenckim tu-134” (http://www.youtube.com/watch?v... 0'22'').

TVP Info, emituje księżycowy obraz SW niedługo po relacji P. Kraśki (ca. 10.20) z widokiem szczątków lotniczych zza drzew oraz masą ruskich mundurowych niezezwalających na filmowanie i zupełnie bezradnymi dziennikarzami – Kraśko mówi wtedy, że widoczność jest na 1 km. TVP Info podaje jeszcze o 10.25, że ok. godz. 9. doszło do katastrofy (liczba ofiar 87, „choć portale rosyjskie mówią nawet o około 130 osobach”), a ilustracją są jeszcze zdjęcia płaczących i poruszonych ludzi z Katynia. O 10.26 podawana jest relacja gubernatora Smoleńska (z jakimś fatalnym symultanicznym tłumaczem): „podczas lądowania sssamolot z prezydentem Polski nie doleciał do pasa lot... yyy... prawdopodobnie zaczepił za wierzchołki drzew upadł i rozpadł się na części” (w tym momencie prowadzący poprawia słuchawkę w uchu i szykuje się do emisji materiału SW) „yyy... nikt nie przeżył”.

Pierwsza klatka filmu SW ukazuje się na antenie tej stacji o godz. 10.27, więc niemal równolegle z emisją w ruskiej stacji. Oczywiście, nie są podane żadne parametry czasowe obrazu. Pierwszy kadr to nie jest początek filmu SW taki, jakim go pamiętamy, lecz już fragment śledzenia pobojowiska z uchwyceniem statecznika w oddali. Komentarz do tego kadru jest następujący: „To są najnowsze obrazki z miejsca, szanowni państwo, rzeczywiście widząc te szczątki trudno wierzyć, że ktokolwiek przeżył tę katastrofę. Trudno tu uwierzyć o cud, choć z całą pewnością będziemy się za ten cud modlili (składnia oryginalna – przyp. F.Y.M.)”.

Słychać dyszenie moowalkera, ale i tak dźwięki są zagadywane przez prowadzącego. O 10. 28 ukazany jest statecznik z szachownicą, słychać w oddali syreny (pisałem o nich wczoraj), ale... hasła „to polski samolot przecież” (http://www.youtube.com/watch?v... 1'55'' wypowiadanego podczas zoomowania na wrak i wóz strażacki, po ruskim „dawaj, dawaj, dawaj!”) i „ja p... to nasz”, (które montażysta elegancko wymontował ze swej oryginalnej wersji :) są kompletnie zagłuszone przez ględzącego prezentera. O 10.29 nadawana jest relacja J. Olechowskiego, który, będąc „pół godziny po wypadku”, po zobaczeniu ogona „polskiego tupolewa, leży na ziemi”, miał słyszeć od milicjanta („który był dosłownie na miejscu katastrofy”), jak to „samolot leciał bardzo nisko nad ziemią przechylony na lewe skrzydło, mniej więcej 45 stopni wynosiło to przechylenie, zawadził skrzydłem o ziemię, drzewa, ziemię, wyrył, skrzydło wyryło w glebie taki dosyć długi i głęboki rów. I po upadku samolot eksplodował.”

Czy nie brzmi to dość znajomo? Oczywiście wcale nie insynuuję, że SW był tym milicjantem :), ale jakby historia podobna, prawda? I dalej Olechowski, jeszcze ciekawiej:

 „Ten milicjant mówił mi tak: kiedy tutaj dotarły na miejsce pierwsze jednostki ratownicze, no, pierwsi, pierwsi milicjanci (w Rosji, jak się domyślamy, ratownikami są milicjanci – przyp. F.Y.M. - to prawda znana już z czasów ZSSR) , to stwierdzili, że nie ma po co wzywać karetek pogotowia, bo nikt tej katastrofy nie mógł przeżyć i rzeczywiście, jesteśmy tutaj jakieś piętnaście, może dwadzieścia minut – ja nie widziałem jeszcze ani jednej karetki pogotowia (!!! - przyp. F.Y.M. (por. też http://freeyourmind.salon24.pl...). Jesteśmy bardzo blisko tego miejsca, w zasadzie stoimy na jedynej drodze, która prowadzi w bezpośredniej... na to miejsce katastrofy – nie widziałem ani jednego wozu na sygnale ani jednej karetki pogotowia...”

Wydawać by się mogło, że taka sytuacja jest cokolwiek dziwna, jeśli nie podejrzana i niepokojąca, ale Olechowski już wie, jaki wyciągnąć wniosek:

„To może oznaczać, że rzeczywiście ta katastrofa była bardzo poważna i że ofiar śmiertelnych będzie bardzo bardzo dużo. (…) Milicjanci mówią, kiedy ich pytam, czy mógł ktoś przeżyć, przecząco kręcą głowami i mówią, że nie ma szans na to.”

 Prowadzący w TVP Info podaje też wiadomość, że prezentowany film to „są zdjęcia robione przez operatorów telewizji polskiej, którzy są na miejscu zdarzenia” (http://www.youtube.com/watch?v... 0'12''). Niestety materiał TVP Info kiedyś był dostępny na youtube, obecnie, przynajmniej dla mnie jest trudny do odnalezienia – mam go na szczęście w swoich archiwach. Dlaczego nie jest od razu wymieniane nazwisko SW, skoro to on miał być pierwszym i właściwie jedynym Polakiem na Księżycu? Przecież zarówno „w wozie” w Smoleńsku, jak i w stolicy chyba świetnie wiedziano, od kogo otrzymano kasetę z bezcennymi zdjęciami przechowanymi chytrym sposobem w bezpiecznym miejscu? No chyba, że dostarczyli ją do polskiego wozu transmisyjnego życzliwi ludzie z FSB, ci sami, co odwieźli spracowanego, zabłoconego montażystę po stwierdzeniu, że nic nie nagrał, do hotelu.

Olechowski wyjaśnia (10:31), że to są zdjęcia wykonane „przez naszego montażystę”, lecz nazwiska także nie podaje. Mówi też, że hotel, gdzie cała ekipa jest zainstalowana, jest blisko lotniska i „dosłownie naprzeciwko miejsca, gdzie rozbił się samolot. I montażysta, który po prostu nie pojechał do Katynia, był, był, czekał, montował materiał w hotelu. Udało mu się pobiec, kiedy tylko usłyszał wybuch eksplozji, pobiec na miejsce. Nakręcił ten film”.

Wygląda więc na to, że i milicjant, i Olechowski mieli szczęście spotkać tego samego naocznego świadka „wypadku” w ruskiej zonie. Może SW miał jakąś konferencję prasową na Siewiernym, a my o tym nie wiemy?

I ostatni fragment wypowiedzi Olechowskiego, bo potem powtarza on to, co usłyszał od „naocznych świadków” (czyli poczciwego ruskiego milicjanta), a za nim będzie powtarzał prezenter TVP Info, jak to zwykle bywa. Olechowski:

„Co do akcji ratowniczej. Tak jak mówiłem, ja nie widziałem tutaj żadnych pojazdów jeżdżących na sygnale, żadnych karetek pogotowia. Gdyby pewnie była szansa na to, że ktokolwiek może przeżyć wypadek, to pewnie te pojazdy by się pojawiły...”

O 10.32 w TVP Info pokazana jest akcja zatrzymania SW, ale też zagłuszany jest dźwięk przez korespondencję na antenie. I jeszcze jedna ciekawostka – na antenie TVP Info nie jest pokazana migawka z czarną skrzynką. Dopiero przy kolejnej edycji materiału, tj. o godz. 10.39; jest to więc 6 minut po emisji w ruskiej TV – ścieżka dźwiękowa znowu jednak jest zagadywana. O 10.42 TVP Info podaje newsa o 132 ofiarach katastrofy „a nie 87 osób, jak wcześniej mówiliśmy”.

O 10.43 B. Włodarczyk na antenie TVP Info przekazuje jeszcze jedną intrygującą w całym zalewie newsów wieść o tym, że „wszystkie jednostki mundurowe postawiono na nogi w całym Smoleńsku i w całym obwodzie. Oni jechali tutaj nie wiedząc jeszcze, co się stało (??? - przyp. F.Y.M.) dopiero na miejscu dowiedzieli się, jaka to jest tragedia”.

Nie wiedzieli, co się stało, ale się na miejscu dowiedzieli. To tak jak moonwalker. Nie wiedział, co się stało, ale się z sms-a z Polski w końcu dowiedział, siedząc w aucie czekistów. I teraz i on wie wszystko, i my. I świat świat.

I Włodarczyk, żeby było już całkiem familiarnie, też, tak jak Olechowski, wspomina spotkanie z dobrym milicjantem:

„Jeden z milicjantów powiedział mi, że takiej tragedii nigdy nie było jeszcze w historii Rosji i nigdy nawet w historii świata... Naprawdę, mówię, że w tej chwili jakby dociera do nich ta informacja, co się stało...”

To zrozumiałe. Taka informacja musi dopiero dotrzeć do wrażliwego umysłu ruskiego milicjanta. Ale teraz czas na finał, gdyż dobry milicjant jest nie tylko od lekcji historii, lecz i od pilnowania porządku, co polska dziennikarka całkowicie rozumie:

„Kilkanaście minut wcześniej grupa dziennikarzy usiłowała się przedostać na teren tragedii i... bardzo tak ostro z nami postępowali, i odpychali nas, używali nawet można powiedzieć przemocy wobec nas, taka ich rola. Natomiast w tej chwili widzę, że to się zmienia, że dociera do nich, co się stało, ogrom tej tragedii. Rozmawiałam też z pracownicami salonu samochodowego, który mieści się dosłownie kilkadziesiąt metrów od miejsca tragedii. I tam dziewczyny, które pracują w tym salonie widziały, jak samolot dwie godziny krąży i wszystkich to oczywiście bardzo interesowało. Wszyscy wyglądali. Natomiast oczywiście dopiero po tragedii dowiedzieli się, kto leciał tym samolotem.”

Swoją drogą musiało być więcej tych słynnych rozwiewek we mgle, skoro dziewczyny w salonie przez 2 godziny mogły obserwować jakiś samolot.

Czemu zrazu jak twierdzy broniono Siewiernego przed mediami? Podejrzewam, że dlatego, iż nie było jeszcze części ciał na miejscu inscenizacji. Gdyby więc to dziennikarze zobaczyli, to trudno byłoby to potem wytłumaczyć tak jak tłumaczono to SW, iż „ciała były gdzie indziej”.